Dystans całkowity: | 475.93 km (w terenie 253.00 km; 53.16%) |
Czas w ruchu: | 29:34 |
Średnia prędkość: | 16.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 31.73 km i 1h 58m |
Więcej statystyk |
No właśnie, mam dość sporą ilość wpisów, których jeszcze nie dodałem bo brakowało czasu na opis i wybranie zdjęć, lub mają opisy ale ze zdjęciami się nie uporałem.
Będę sukcesywnie je dodawał i taką notką informował o tych ciekawych ze zdjęciami. Oto dzisiejsze wspomnienie z 2012
Kuba ma już złożony rower i dał znać że jeżdżą na Brzęczkowicach. Przyjechałem też ale skrzypienie przy pedałowaniu, które od dwóch wycieczek się powtarza i irytuje, zmusza mnie do obejrzenia co jest z rowerem. Kuba chwycił rower za kiere a ja giąłem tylne koło i było słychać skrzypienie, zlokalizować źródło dźwięku było trudno, bo wydawało się że to może być też z samego koła. Podmieniam kółko na jego i powtarzam test, jest nieprzyjemnie bo to rama.
Wracam do domu i dokręcam główną oś, bo z tamtej okolicy były dźwięki, faktycznie było poluzowane ale dokręcenie nic nie dało, a może jeszcze pogorszyło. W gorączce oglądam wszystkie spawy, kombinuję i przyglądam się naginając widełki a nawet częściowo rozkręcając zawias. Odpuszczam i kryję rower, po godzinie siedzenia w domu olśnienie, że przecież tylko jeden punkt dokręcałem a był poluzowany - a co z resztą? Reszta jest na imbusik 4mm i każdą, bez problemów z dojściem, dało się o ćwierć obrotu jeszcze dokręcić i nastała błoga cisza. Trzeba będzie zakupić klej do gwintów i to zrobić porządnie, zimą klej się skończył i gdy zacząłem jeździć to się zapomniało, że montowałem bez.
Wróciłem na Brzęczkowice i namówiłem ich aby pojechać na Jaworzno bo nie znają jeszcze Sobieskiego. Na miejscówce spotykam Marcina, który wdrążał nowego członka Rafała, chwile pojeździliśmy i gdy zrobiło się szaro wracamy przez osadniki elektrowni do domu.
Częściowo powtarzam trasę z ostatniego wyjazdu ale jest bardziej terenowa. Po trasce na Brzęczkowicach jadę przy Przemszy do Trójkąta Trzech Cesarzy, i tak jak ostatnio jadę w stronę DB Schenker ale zostaję po zachodniej stronie Białej Przemszy i omijam asfalt. Potem do Jaworzna jak poprzednio, z Parku Lotników cisnę na Geosferę, podjazd + zjazd i do domu ścieżką rowerową
Podskoczyłem do wpłatomatu, potem w las za Słupną, jakoś natchnęło mnie sprawdzić jedną ścieżkę, potem skierowałem się ku Przemszy i szukałem którym mostem przedostać się na drugą stronę. Jeden nieczynny stracił wszystkie wzdłużne deski więc jazda była ryzykowna, w dodatku z obu stron postawiona spora bariera. Czynnym mostem kolejowym się przedostałem ale czułem jak kratki po których jadę sobie falują pod moim ciężarem. Wzdłuż Białej Przemszy, potem odbijam pod DB Schenker i na Jęzor, troszkę wzdłuż torów by przedostać się tunelem na drugą stronę torów. Do Jaworzna do Parku Lotników, troszkę kręcę się po lasku i wracam. Na jednym dużym skrzyżowaniu zatrzymuje się na moment bo zgłupiałem, przebudowali je tak że nie można jechać prosto na parking marketu, więc tak jak mnie pas prowadzi w lewo z pierwszeństwem i skaczę na chodnik i na ten parking.
Takie tam, pod koniec dnia aż do zmroku.
Pojechałem na Sobieski, w planach miałem jeszcze Murcki gdyby tam nie było nikogo z ekipy. Na miejscu spotykam nowych chłopaków, jak się okazuje też z Mysłowic. Pogadali ciut pojeździli, potem ruszyliśmy na Kępę przez Dziećkowice i Kosztowy. Na miejscu ruszamy na traskę ale widzę w dole Bartosza, więc szybka zmiana planów i podjeżdżamy do nich. Chłopaki grilowały sobie i znów zamiast jeżdżenia pogawędka, po 19 zwijamy na chatę.