Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1005.50 km (w terenie 405.00 km; 40.28%)
Czas w ruchu:49:16
Średnia prędkość:20.41 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:62.84 km i 3h 04m
Więcej statystyk

Jaworzno, Bukowno, Płoki, Trzebinia, Jaworzno

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Spotykamy się przy lokomotywowni w Szczakowej i ruszamy na bobrowy szlak, dalej kierujemy się na Ryszkę, tam skromna przerwa i atakujemy terenem na Bukowno. Trochę jestem zniesmaczony tamtą trasą, zrobiło się tam bardziej piaszczysto i przez to nie da się gibko pokonać tego odcinka, rekompensata były jagody, mnóstwo jagód, aż dwa raz zatrzymywaliśmy się by się porządnie najeść nimi.
Pod fontanną wypijamy tylko sok, Krzychu troszkę pada bo już dziś jeździł, a ja mam ochotę na więcej ale nie udaje mi się go przekonać więc jadę sam.
Jadę asfaltem jak na Olkusz, obok jakiegoś domu seniora (w okolicy gdzie Krzych złamał ostatnio hak) wbijam w las i staram się kierować na Żuradę, droga dość ładna, wyraźne ścieżki jak na przeciwpożarowych, czasem trochę kręciła na boki ale nie było problemów z utrzymaniem kierunku. Wyjechałem na niebieski szlak na wschód od Żurady, więc jeszcze lepiej niż liczyłem. Szybko wpadam na własną ścieżkę na Płoki i tam robię szybki popas. Tyłem przy lesie jadę sobie szutrem, ostatnio wyjechałem z tego lasu i musiałem się przeprawić przez rzeczkę, teraz szukam trasy jak tą część objechać, już troszkę znam ale muszę uaktualnić własnego GPSa ;) Potem wspinam się na górę którą zjadę pod elektrownię Siersza, szczerze mówiąc ten zjazd nie jest przyjemny i dziwię się jak mogłem na sztywniaku jeszcze rok temu tu zjeżdżać.
Teraz trochę asfaltu, przy osiedlu wbijam w małe singielki w lesie, przez kolejne osiedle jadę i troszkę kluczę, ostatecznie decyduję się zajechać trasą tak jak wracaliśmy z Tomkiem z Tenczynka. Były Ciężkowice, była Sosina no i powrót do domu

Tychy - Piernik, hydro-masaż i ból przepony

Piątek, 29 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Okazuje się, że jest możliwość ruszenia się grupką z naszej ekipy, więc Krzyśki decydują się dołączyć. Krzychu robi podjazd pod moją chatę i zaraz dołączam, jedziemy na Morgi i zjeżdżamy do Giszowca. Przed stawkiem Janina gubi klocek no i trzeba się wrócić poszukać go, szczęśliwie tylko 200m drogi i został znaleziony.
Jedziemy dalej na punkt odpoczynkowy i jesteśmy już wszyscy - Monika, Adam, Tomek i my Krzyśki.
Udajemy się w stronę Tychów, nieopodal hałdy na Murckach przedostajemy się pod drogę Katowice-Tychy i przekraczamy nią. Mamy miły szybki zjazd w stronę Lędzin, potem przekraczamy stara drogę na Tychy i ponownie śmigamy szutrami. Zostałem zapytany o drogę czy znam. Oczywiście że tak, ale dla mnie to już nudna droga dlatego gdy reszta zaczęła sama szukać jak po swojemu trafić na Tychy było mi to bardzo na rękę. Z lasu wyjeżdżamy na drogę krajową 86, troszeczkę się cofiemy, wypychamy na most i przekraczamy nią na drugą stronę. Tam przez Czułów spora dawka szutrów i ubitych ścieżek.
Po wjeździe w zabudowę jedziemy sobie obok rynku na starym mieście, potem ścieżkami rowerowymi wzdłuż ulicy Edukacji, trafiamy na osiedle Filaretów i tam witamy się ze znajomą Moniki, dostajemy też zaproszenie ale bardziej wolimy kręcić niż zasiedzieć się. Zahaczamy też o Tesco bo jeszcze troszkę dziś będziemy jeździć a głód już doskwiera. Akcja w sklepie wyglądała tak, że wędrujemy razem z Krzyśkiem a czasem Tomek też jest przy nas, patrzymy na półki co na nich jest i bierzemy jeśli mamy ochotę. Nagle Krzysiek wydaje z siebie okrzyk radości "JEST PIERNIK !" no i właśnie rozwiązał się nasz problem co kupić by się najeść.
Po zakończonych zakupach udaliśmy się w okolice fontanny i wygodnie rozsiedliśmy się na ławkach obok. Towarzyszyły nam ataki śmiechu, tak że każdy z naszej trójki przypomniał sobie jak to nieraz bolały nas przepony od śmiania się.
Jest piernik jest impreza #1 © Kysu

Jest piernik jest impreza #2 © Kysu

Powrót wykonujemy bardzo podobną trasą, miejscami uproszczoną. Gdy wdrapaliśmy się na Murckowską hałdę zrodził się pomysł przejechać nią i gdzieś dalej wykombinować powrót, ostatecznie stało się tak, że zjechaliśny niewiele dalej do asfaltów, i skierowaliśmy się na terenową drogę pod zalew Janina. Tam już ciemno się zrobiło ale dopadamy resztki jedzenia i jeszcze napełniamy brzuchy. Czeka nas tylko asfaltowa trasa na Mysłowice, która przebiega sprawnie. Na dole ulicy Mikołowskiej zatrzymują się by jeszcze ze mną pogadać, tak zleciało może 15 minut i ruszamy się do swoich domów.

Brak prądu

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Pod koniec dnia ruszam na coś krótkiego, jako przerywnik od zajęć.
Ścianka na dzielnicy, Stare Brzęczkowice i lasami pętla na Słupną. Trójkąt Trzech Cesarzy i przeprawa mostem kolejowym na Jęzor, potem singielek ostatnio poznany dzięki Krzyśkowi obok hałdy. Skracam na osiedle Stałe, i kieruję się na kamieniołom, wyjeżdżam na most i jadę na Sodową Górę, robię zjazd i wracam już po ciemku płytami na Park Lotników. Potem jeszcze ścieżka rowerowa z rozładowanymi bateriami w latarce i jakoś docieram w ciemnościach do domu, bo w całej okolicy żadna latarnia nie świeci. W domu ciemno bo brak prądu jest raczej globalny.

Kruchy materiał

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Po obiedzie na 16:30 spotkanie pod Sosiną z Krzychem. Jemy od razu czekoladę na pół bo zaczyna przybierać płynna formę i jedziemy nieco zmodyfikowaną trasą na Ryszkę. A tam normalnie plażowicze, grill, przyczepa kempingowa, kuce i masa ludzi. Ale co tam, znajdujemy swój skrawek trawy a Krzychu sięga po niespodziankę wprost ze spokojnego nurtu Ryszki... zimne butelkowe piwko :D
Dalej terenem na Bukowno, i zmartwiło nas że fajna trasa zamieniała się w bardziej piaszczystą i uciążliwą, na tym odcinku robimy też przerwę na jagody. Przedostajemy się na drugą stronę Bukowskiej, terenikiem wpadamy w betonową rynnę i jedziemy w stronę singla wzdłuż Sztoły. Wyjeżdżamy nieopodal fontanny i kierujemy się na jakiś specjał ze sklepu - dziś sztrucla brzoskwiniowa.
Gdy już zjedliśmy pojechaliśmy asfaltem w stronę Olkusza, a w miejscu gdzie droga zakręca w lewo mykamy prosto w las gdyż chcemy zbadać coś nowego. Krzychu ciągnął po krzakach jak najęty do czasu gdy pękł mu hak w ramie, ostudził on jego zapał oraz uniemożliwił dalsze śmiganie. Przepycha rower pod asfalt i tam robi sobie singla, dość to kłopotliwe bo zawieszenie się ugina i zmienia się odległość korby od kasety. Wracamy asfaltem do Jaworzna, przez płyty na Maczki i tam się rozstajemy.
Wracam całym szlakiem pod cmentarz na Stałym, dalej laskiem dojeżdżam do Parku Lotników, jeszcze jadę w stronę centrum i przejeżdżam przez Podłęże. Wskakuję do lasu i jadę przez Łęg, jeszcze potem ścieżką rowerową przy ogrodzeniu elektrowni i prosto do domu

Nocny włóczęga

Środa, 20 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Night Ride
Po poprawieniu tylnego hampla musiałem go sprawdzić. Ruszam o 21, jest już jako tako przyjemnie na rower. Jadę na Łęg, potem terenem przy Przemszy na Jeleń. Asfaltem przez Dziećkowice przedostaję się na drugą stronę A4 pod wiaduktem, i terenem jadę wzdłuż niej.
Robi się już ciemno, z wysokiego punktu oglądam sobie rozświetlone Jaworzno, daleko widzę pewnie też i Chrzanów. Kieruje się na nieco wyższą górkę, jadę dróżką między polami i widzę coś buszującego w zbożu, nie to nie sarna, a zając tez nie bo za wielkie, czasem czarna głowa wystaje i być może był to dzik. Na górce napawam się widokiem tylu świateł w oknach mieszkańców południowej części Jaworzna.
Wracam już do domu, kieruje się już w niezłych ciemnościach z lipną lampką w stronę leśniczówki, kawałeczek asfaltem i potem przy lesie do domu, widzę tez jak przy nowych halach powstaje konstrukcja kolejnej, zobaczymy co tam będzie.

Przypomniał mi się jeden kawałek, który bardzo często odsłuchiwałem.

Niezbyt łaskawy był dzień

Piątek, 15 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Późno i wkurzony wracam z uczelni, szybki posiłek i jadę sobie przez Łęg, obok boiska w Jaworznie gdzie był jakiś koncert, Stara Huta, i terenami na Byczynę, potem w Kierunku Tarki. Lasem na stawy Groble, oraz na Chrzanów. Przejazd przez miasto i rynek, powrót asfaltem do Koźmina. Terenem na Byczynę i powrót prawie taki sam przez pagóry przy starej Hucie. Wracam i jestem strasznie wkurzony bo kapeć, łatam raz uchodzi dalej, łatam kolejny raz sprawdzam oponę a w niej kolec. Pozbywam się go nie będzie mi dalej dziurawił dętki. Pompuję znów ucieka :/ pierdolę to i zostawiam to na rano (dziś już zrobione, miejsce gdzie był kolec zakleiłem łatką dla świętego spokoju)