Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:775.22 km (w terenie 279.00 km; 35.99%)
Czas w ruchu:40:35
Średnia prędkość:19.10 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:59.63 km i 3h 07m
Więcej statystyk

Tripowo szlakowo - Lipowiec + Tęczynek

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Wycieczka spontaniczna i dzięki temu fajna. Jedynie z początku rzuciłem inicjatywą by pojechać na stawy Groble za Jaworznem. Zrobiliśmy tam pierwszy postój i mały popas, a siedząc przy stawku zauważyliśmy tablicę z kierunkami szlaków. Wybraliśmy zielony a nieco dalej widzimy że jest to szlak który poprowadzi nas pod zamek w Wygiełzowie - zamek Lipowiec, więc w drogę. Początkowo zwykły szlak jakimiś szutrami, później zrobiło się węziej oraz pod górkę i okazało się, że jesteśmy na krawędzi kamieniołomu



Po kamieniołomie czekał nas sympatyczny zjazd szeroką drogą ale z luźną nawierzchnią. Było nieco szukania szlaku, ale zawsze udało się go odnaleźć, kręciliśmy koło jakieś miejscowości a później lasem ponownie się pieliśmy w górę. Pojawiły się super widoczki, prawdopodobnie jest to Zagórze, robimy przerwę na jabłko.


Dalej zaskoczył nas kolejny fajny zjazd, nawet szybki po trawiasto-szutrowej ścieżce z lekkimi bandami, wpadamy na jakieś zabudowania, a dalej na drogę asfaltową, jadąc nią w dół dojeżdżamy prawie pod sam skansen w Wygiełzowie. Wbijamy do sklepu i atakujemy podjazd na zamek, tam długi odpoczynek i popas.
Propozycją Krzyśka jest pojechanie na zakola Wisły i mała eksploracja terenów, droga troszkę nam się gubiła, początkowo nie wiedzieliśmy w jakim kierunku jedziemy a gdy odnaleźliśmy punkt w terenie z naszą mapą to naprawiliśmy ten błąd jadąc szutrem przez las. Wyjechaliśmy koło motu nad Wisłą i wałem dojechaliśmy na jakąś piaskownie. Problemem była otaczająca woda, która często uniemożliwiała jazdę na azymut i musieliśmy się wracać by przedostać się dalej.
Kolejnym celem jaki sobie postawiliśmy był zamek Rudnie - Tenczynek. Jedziemy przez Źródła, Okleśno, Podłęże i wyszukanym z mapy niebieskim szlakiem do żółtego pieszego. Nim dojedziemy już pod zamek mając troszkę terenu i asfaltu, a nawet polami na szago kierujemy się do celu.


Spod zamku zjechaliśmy piecem na dół i obróciliśmy piwka. Dalej jedziemy niebieskim rowerowym do czerwonego rowerowego którym już jedziemy do Trzebini. Dalej przez rafinerie w Trzebini gdzie łapiemy sporo oktanów i tak jakoś docieramy do Luszowic. Tam łapiemy się niebieskiego rowerowego i dalej zmiana na czerwony jaworznicki i tak dojeżdżamy do Ciężkowic. Asfaltem a później przy torach jedziemy na Sosinę. Tam jemy resztki zapasów i ruszamy po jakiś 20 min. Zrobiło się strasznie zimno trochę nas trzepie ale jedziemy, przed płytami się rozstajemy, chcę jechać krótszą drogą bo już sporo kilometrów jest wykręcone.

Export Perły na Pogorię

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Pojechałem do Krzyśka zawieźć mu pedałki do Krosa, ruszyliśmy się przez Strzemieszyce okrężną drogą na Pogorie, było trochę terenów trochę asfaltów. Daję pomysł by strzelić sobie piwko, więc do najbliższego sklepu zajeżdżamy i biorę Perłę Export, bo dawno jej nie miałem w ustach. Wróciliśmy na Pogorię 3 i tam pogawędka przy napoju.
Wypiwszy zawartość wsiedli na rumaki i jeszcze nic nie poczuli, bo o ile Leszki ich pobudzają do szybkich obrotów korbami, to Perła ma odwrotne działanie z lekkim opóźnieniem. Po kilku kilometrach zachciało się ziewać i oczka się lekko zamykały, siły opadły że 20km/h było wystarczającą prędkością.
Jakoś dotarliśmy do jego domu, tam dostałem dwa jabuszka z drzewka na odchodne a potem pojechałem. Na szczęście Perła skończyła już działać, więc zajechałem prędko do domu.

Wracam do zabawy

Środa, 22 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Krzysiek pożyczył mi swoje stare platformy do czasu aż kupię sobie coś dobrego. Spore masywne początkowo sprawiały problemy, bo na zakrętach przyzwyczajony że mogłem kręcić korbami, teraz gabarytowo większe pedały ocierały o grunt. Zrobiliśmy pętelkę w okolicach Krzyśka.

Kłopotów z kolanem ciąg dalszy

Piątek, 10 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Zaraz po powrocie z poprzedniego tripa udało się załatwić wizytę u ortopedy, diagnoza nie brzmiała przyjemnie - naderwane więzadło krzyżowe z tyłu kolana. Po rewizycie i badaniu usg słyszę pozytywne wieści, zerwane więzadło krzyżowe zrasta się lecz nie mam co liczyć na błyskawiczny powrót do jeżdżenia. Pogadałem pod tym kątem z lekarzem, i stwierdził, że winne tego urazu są pedały zatrzaskowe oraz duże długotrwałe obciążenie (jurajskim tripem) do którego staw nie jest przystosowany. Konkretnie nie jest przystosowany do ciągnięcia w górę, bo to nienaturalne obciążenie.
Recepta na wyzdrowienie to miesiąc odpoczynku aby wszystko się dobrze odbudowało i najlepiej porzucenie pedałów zatrzaskowych. Tak też zrobiłem, rozłąka z crankami była bolesna w tym znaczeniu, że musiałem od nowa pojąć jak trzeba jeździć na platformach, zrozumieć jak zmusić rower by się trzymał stóp i mieć nad nim kontrolę