Wpisy archiwalne w kategorii

Full suspension z Krzychem

Dystans całkowity:8604.00 km (w terenie 3521.50 km; 40.93%)
Czas w ruchu:481:29
Średnia prędkość:17.77 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:150
Średnio na aktywność:57.36 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Zimno i słabo

Niedziela, 19 listopada 2017 · Komentarze(0)
Z Krzyśkiem - ruszam w jego stronę i spotykamy przed Ostrowami, ruszamy terenem na Ryszkę. Przez piaskownię do ulicy Bukowskiej i wzdłuż torów, zjazd do kładki i szutrem na Sosinę. Płytami na Maczki i samotny powrót żółwim tempem do domu bo czułem jak tracę siły

Akcja eksploracja

Niedziela, 12 listopada 2017 · Komentarze(0)
Umówiliśmy się na wspólne kręcenie, dzień okropnie krótki stąd decyzja by jechać przed połódniem i wrócić na obiad. Ruszam i początkowo trochę chłodno ale gdy się zagrzałem to było już odpowiednio, pogoda ze sporą ilością słońca ale nie było co liczyć na jego moc - toż to listopad.
Spotykamy się między kapliczką a cmentarzem, odbijamy w mało uczęszczaną przez nas drogę i jedziemy na Geosferę, tam proponuję podjechać i wypróbować jakieś nowe drogi. Po drodze górka, na której jeszcze nigdy nas nie było, zjazd do zabudować i jedziemy skrajem lasu do dzielnicy Dobra. Odbijamy w las i również jedziemy nowościami, przeplatały się one ze ścieżkami, które poznałem kiedyś, ale było to dawno temu.
Na początku Ciężkowic wyłapujemy sklepik gdzie kupujemy trochę dobroci, od razu jemy i dalej w drogę. Jadąc szlakiem uznaliśmy, że to zbyt banalne i odbijamy nie nieszlakową ścieżkę, wyjechaliśmy na spore skoszone pole, które objechaliśmy w około w poszukiwaniu dalszej ścieżki - bezskutecznie. Jedziemy dalej tym samym szlakiem, za jakimś stawkiem który kiedyś tam też mijałem jedziemy szuterkiem i wyjeżdżamy na Balin, z niego asfaltem na skraj Luszowic i zawracamy już w stronę Jaworzna. Udaje się dojechać do trasy, którą kiedyś często wybierałem jako wycieczka przez Jawnorzno do Luszowic.
Wylatujemy przy kościele na Ciężkowicach, jedziemy na Sosinę lecz drogą niestandardową - obok stadniny koni polami. Powrót płytami trochę się dłużył, za lokomotywownią zaszły zmiany, ogrodzono teren ze zbiornikiem ale na szczęście jest miejsce i wydeptana ścieżka zaraz pod betonowym płotem.
Z Maczek już jadę sam, standardowo przez czarny szlak, kapliczkę cmentarz i przez obwodnicę do domu.

Szlak Orlich Gniazd - kolejna wyrypa

Sobota, 30 września 2017 · Komentarze(0)
Jakiś tydzień wcześniej uznaliśmy z Krzyśkiem aby pojechać na jakąś dłuższą turystyczną trasę i obaj myśleliśmy o Jurze. Ruszam rano i jest bardzo zimno, ale udaje mi się wybrać taki ubiór aby nie mieć problemu z wożeniem go w nerce. Wsiadam do pociągu i dzwonię do Krzycha i dowiaduje się, że on mi wysłał MMS'a którego mój tel nie odebrał z rozkałdem i aby jechać późniejszym. No cóż szybko zdecydowałem że na Dąbrowie wysiadam i albo pójdę pokręcić albo wyjadę mu naprzeciw. Odjechałem jakieś 3km od stacji pod Kaufland ale coś niebardzo mi się wydawało aby to miał być ten sklep pod którym sie umówiliśmy, zawracam i spotykamy się przy Intermarche. Podróż pociągiem odbyła się sprawnie, wysiadamy z pociągu na stacji Częstochowa Raków i wita nas nieśmiało przebijające się przez mgłę słoneczko.
Zamiast jechać terenami jak ostanio początek wybieramy asfatowy i zdaje się że zaoszczędziliśmy dobry kawałek czasu. Do Olsztyna dojeżdżamy nieco inaczej omijając wysoką górkę. Wpadamy do sklepu i kupujemy dobroci aby je zaraz zjeść na skałkach. Potem wybieramy się poszukać dobrej ścianki, którą zamierzamy zjechać do szlaku i wpadamy na taką, którą co niektórzy na zlocie sprzed kilku lat odpuścili. Faktycznie wyglądała dziś stromo i u dołu luźne kamienie, ale spokojnie dało się zjechać. Zaczyna się fajna część szlaku gdzie na dłuższy czas pojedziemy lasem z kilkoma lajtowymi zjazdami a potem płaskimi szutrami aż do Złotego Potoku.
Zaraz za nim jest fajny odcinek szlaku, po liściach był mega klimacik ale przeszkadzali piesi turyści, których dziś było jakoś wyjątkowo dużo i to na całym szlaku i mijanych przez nas mieścinach.
Mirów i Bobolice również bez długiego postoju, dopiero na górze Zborów siadamy na nieco dłużej a mnie już odcinało, na szczęście batonik pomógł i dałem radę aż do sklepu przy którym zrobiliśmy długi popas z Cocacolą. Słońce wyraźnie niżej ale czasu jeszcze wystarczająco dużo, jedziemy przez mniej ciekawą część gdzie sporo asfaltów i omijamy nieciekawy teren prowadzący przez puste pole. Przed Ogrodzieńcem szlak przypomniał nam swoje piaszczyste oblicze, odcinek hymmm... dwu a może i więcej kilometrowy po wciągającym piasku zmęczył, na szczęście do Podzamcza jest już stąd niewiele a to znaczy dla nas koniec ze Szlakiem Orlich Gniazd a początek asfaltowego powrotu do domu. Trasa powrotna przebiegła sprawnie, tempo jak na tyle kilometrów było równe i co jakiś czas zmienialiśmy się na czele. W okolice Krzyśka dojechaliśmy jeszcze zanim zrobiło się wyraźnie szaro, mi pozostało jeszcze jakieś 20km.
Zdjęć dziś jak na lekarstwo, te z terenu mdłe i nijakie więc pokazuję jakim industrialnym widokiem rozpoczęła się dzisiejsza trasa

Trasy Enduro Srebrna Góra

Niedziela, 24 września 2017 · Komentarze(0)
Mimo niesprzyjającej pogody zbieramy się pokręcić na sławnej miejscówce, jest mokro po opadach i do tego czasem jeszcze coś kropi.


Ruszamy tak jak wczoraj terenem, szybko osiągamy najwyższy punkt i po szerokiej kamienisto-szutrowej drodze zjeżdżamy do mieściny. Krzysiek prowadzi tak aby dojazd był bardziej atrakcyjny, po drodze widzieliśmy ciekawą ściankę i jechaliśmy wielkim murowanym mostem. Na miejscu prócz nas było niewiele osób, podjeżdżamy tak jak tarpan i atakujemy trasę. Na górze dość stroma i w takich mokrych warunkach jechałem bardziej asekuracyjnie, niżej lepiej bo szybciej ale czegoś brakowało. Kolejny podjazd robimy przygotowaną trasa, ja do takich nic nie mam bo włącza się autopilot i jak się zamyślę to jadę nie przejmując się ile czasu się traci i ile więcej muszę jechać. Kolejny zjazd przyniósł inny klimacik, było kilka drewnianych najazdów ze skoczniami jeden za drugim, korzenna ściana o bardzo dużym nachyleniu, singielek oraz kilka hopek, które trzeba pokonać z nie za małą prędkością.

Zjechaliśmy do centrum tras, chwilę odpoczęliśmy i wracamy głównie asfaltem do Wilczej. Na zakończenie pamiątkowe foto

Okolice Wilczej

Sobota, 23 września 2017 · Komentarze(0)
Wczoraj po pracy przyjechałem z rowerem do domku letniskowego Dawida. Plan był taki aby z Krzyśkiem pojeździć po okolicach oraz oczywiście w Srebrnej Górze na przygotowanych trasach. Dziś wstaliśmy dosyć późno i pogoda nie była najlepsza więc ruszyliśmy pod koniec dnia na małą rundkę, spod domku od razu ciśniemy do góry polem i w las, Krzysiek już ogarnął gdzie i jak. Kombinowaliśmy jak zrobić rozsądną pętelkę, ale gdzie by nie próbować to albo duży zjazd na który nie chcieliśmy się pisać bo ile potem będzie pod górę, albo jakieś bagna albo... Albo panowie ze strzelbami uświadamiają nas, że wjechaliśmy na rykowisko. W ogóle jedziemy i z daleka koleś gestem nas zatrzymał, podszedł i mówił szeptem kładąc palec na usta, że gdzie my to jeździmy, zdziwiony że ktoś mógł wjechać rowerem w las. Zabronił bo spłoszymy zwierzynę wiec nie wdając się w dyskusję odpuśliliśmy i zawracamy. Skrzyżowanie na którym próbowaliśmy różnych kierunków daje nam ostatnią możliwość aby nie wracać się tą samą trasą, którą przyjechaliśmy. Dzień się prawie kończył i wjechaliśmy w ciemny las, odpaliliśmy latarki aby wrazie czego ktoś nas odróżnił od zwierzyny zanim naładuje śrutu w dupy. Troszkę dalej spotykamy kolejnego gostka ze strzelbą i choć przyznał, że spłoszyliśmy cel to był wyrozumiały i na pytanie Krzyśka gdzie zjechać do mieściny nakierował nas. Zjechaliśmy na prywatne pole i cichaczem obok czyjegoś domu wpadamy na asfalt troszkę wyżej niż domek Dawida więc wyszło idealnie

Bielski rekonesans

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Dziś troszkę inaczej, przyjechaliśmy w dwa samochody i w dwie ekipy - rowerową i pieszą. Czyli Agata, Ania, Dawid oraz Łukasz i Krzyśki. Wyjechaliśmy pod schronisko na Magórce, upał doskwiera i myślimy czy czekać na naszych piechurów czy zjechać i po kolejnym podjeździe się spotkać. Jednak ruszyliśmy ale jakoś niestandardowo, mieliśmy dojechać na początek trasy a przejechaliśmy komuś przez prywatne pole i właściciele mieli pretensje co było słychać. W końcu dostaliśmy się pod X-line i jedziemy, albo czasem pchamy bo mnie i Łukasza charakter trasy nie pozwolił płynnie jechać. Było ślisko i gdy już raz gdzieś musiałem się ratować i straciłem tempo to ciężko było je ponownie złapać a ścieżka ciągle góra dół góra dół przecinając co chwilę potok.
Po kolejnym podjeździe spotkanie z resztą ekipy i atakujemy Kryśkę, która to jest po prostu fajna, ścianka dolnej połowie zjechana choć nieczysto.
Pakujemy się do busa i transportujemy na Twistera, jeden zjazd i po rozeznaniu gdzie nasza piesza część zaszła wracamy po nich i ciśniemy do domu.

Piwerko w zacnym składzie

Piątek, 18 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Umówiliśmy się na jakieś lekkie kręcenie i browerek z Agatą, Krzyśkiem i Łukaszem, wszystko w okolicach stawików, a właściwie na trasie między sklepami, stawikami i Parkiem Harcerskim bo ostatecznie tam zatrzymaliśmy się na kilka piw i co chwilę kursowaliśmy po kolejne ;)

Jaworzno, Sosnowiec, Sławków, Będzin

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Krzychu dał znać by ruszyć się na pustynię Błędowską, jakoś nawet się szybko zebrałem i spotykamy się na Maczkach, jedziemy przez terminal na Sławków, tam wskakujemy do Biedronki i jedziemy dalej. Plan się zmienia, Krzychu proponuje zamiast na pustynię jechać na Dorotkę, więc jedziemy. Po długim dystansie gdzie sporo było asfaltu dojechaliśmy, udało się wyjechać bez wypychu. Odpoczynek nas rozleniwił, ruszyliśmy i zrobiliśmy szybki rekonesans trasy, powtórzyliśmy górną część i zjechaliśmy an sam dół. Na kamienistym zjeździe, przydzwoniłem przednią obręczą w jakiś kamień i aż się bałem o snejka. Na dole Krzychu też wspomina, że miał identyczną sytuację. Jedziemy z nawigacją do Sosnowca, na ul. Braci Miroszewskich się rozdzielamy, fajnym tempem wracam do domu jadąc na Niwkę i przez centrum Mysłowic