Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:631.23 km (w terenie 196.00 km; 31.05%)
Czas w ruchu:30:43
Średnia prędkość:20.55 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:57.38 km i 2h 47m
Więcej statystyk

Deszcz, słońce oraz grad

Sobota, 31 marca 2012 · Komentarze(0)
Umówiłem się z Krzyśkiem na małe conieco przed obiadem. On ruszył w pięknym słońcu, ja wychodzę po rower i istna ulewa. Wtenczas smaruję łańcuch i jeszcze 2 razy do niego dzwonię czy nie złapał go deszcz, raportując że u mnie dalej pada. Gdzieś po 20 minutach znacząco deszcz ustaje i ruszam by Krzychu na mnie długo nie czekał. Chwilę po tym jak ruszyłem przyszedł atak mocnej ulewy, jeszcze chwila i pokazuje się słońce ale deszcz nadal pada. Gdy już przejechałem Wysoki Brzeg zostało mi tylko samo piękne słońce i wyglądało że pogoda będzie dziś git. Jadąc sobie naprzeciw spotkaliśmy się gdzieś pomiędzy cmentarzem a światłami przez które zwykle przejeżdżam. Wróciliśmy się kawałek pod cmentarz i wskoczyliśmy na leśne ścieżki kierując się na kamieniołom. Przekraczamy asfaltową drogę i pogoda się psuje, zaczyna mocno padać, na speedzie dojechaliśmy pod wiatę przy kamieniołomie i tam przeczekaliśmy.
Lać przestało i ruszyliśmy pod górę na nieczynny już most, przedostaliśmy się na drugą stronę, i tam w okolicy góry Sodowej przejechaliśmy lasem przy krawędzi tego kamieniołomu. Zjechaliśmy na płyty i udaliśmy się w kierunku bazy nurków. Tam Krzysiek słusznie zauważył, że zawsze z jednej i tej samej strony podjeżdżamy, więc lepiej wybrać ten inny wariant. Na górze nic ciekawego, długo tam nie zastaliśmy, objeżdżamy w około i udajemy się na Sosinę i zaraz na płyty kultywując ten klasyczny zwyczaj powrotu do domu. Gdzieś za połową drogi do lokomotywowni widać już było ciemniejsze chmury, niewiele dalej zaczyna padać deszcz więc myślimy już gdzie się kryć nieprzerwanie kręcąc korbami. Ale najgorsze co nas spotkało to ten grad, który z strasznie mocnymi podmuchami wiatru w twarz zadawał nam ból, że buzia szczypała a oddychać się prawie nie dało. Zatrzymaliśmy się za ścianą budynku obok lokomotywowni i przeczekaliśmy nie wiem jak długo, ale było to co najmniej 20minut. Gdy nawałnica odpuściła dokończyliśmy jazdę na maczki, odbiliśmy w swoje strony a ja pojechałem czarnym szlakiem aż do rury i odbiłem sobie na szybszą drogę do domu, by żaden deszcz czy grad mnie już nie złapał.

Do sklepu BikeAtelier

Środa, 28 marca 2012 · Komentarze(2)
Trasa wydłużona bo przed sklepem zajechałem do Krzyśka odebrać pompkę do amorka, przerwałem mu głęboki sen bo wyszedł taki jeszcze w połowie niekontaktujący :D
O ile do niego się dość fajnie jechało, to na sklep w Sosnowcu masakra, wiatr w pysk i prędkość z 30 spada do 17. Ale cóż, taka pogoda i nic nie poradzę, na szczęście zdarzyłem do sklepu przed zamknięciem.

Po powrocie do domu czekała na mnie mała niespodzianka, u siostry była koleżanka (prowadząca wywiady z bikerami jeżdżącymi w Infrasettimanale Classico, w skrócie IC) która podarowała kubek.
Kubek IC © Kysu

Trochę nowych ścieżek

Wtorek, 27 marca 2012 · Komentarze(0)
Łęg; Kawałeczek czerwonym szlakiem; Eksploracja wzniesienia i ciekawych ścieżek; Spostrzeżenie że rozwalili świetną ambonę leśniczego :/ Sprint po wypalonej łące; zwiedzanie chaszczy i lasów; Pętla w oparciu o żółty i niebieski szlak; Asfaltem z Jelenia na Dziećkowice; Trasą wyścigu w Mysłowicach wracam pod przejazd kolejowy; i dróżką obok kapliczek do domu.

Pierwsza seta sezonu - Ogrodzieniec

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(0)
Tak daleka trasa to oczywiście pod przewodnictwem Andrzeja - Andi333. Ja ledwo co rozpocząłem regularne kręcenie a tu już taka wycieczka z takim dystansem, ojj trzeba się brać za siebie bo słabo.
Na Sosinę trafiam jeszcze przed resztą, ale dosłownie minuta i przyjeżdżają wszyscy. Nie czekając za wiele ruszamy dalej, na Rabsztyn. Tam organizujemy sobie pierwszą dłuższa przerwę i bierzemy się za coś do zjedzenia.
Następnie ruszamy na czerwony szlak którym jedziemy przez wiele kilometrów terenem, gdzieniegdzie trafiając na asfalty. Przed kolejnym postojem pod szkołą razem z Pawłem gubimy czołówkę i się wracamy. Kojarzyłem jakoś zjazd z asfaltu w teren, ale spodziewałem się go z prawej, a nie z lewej.
Głodu jeszcze nie odczuwałem, więc nie jadłem, i to był błąd, bo ostatnie kilometry przed Ogrodzieńcem to żmudne kręcenie i takie oszczędzanie się. Na szczęście wszyscy mają dobre serca, i do mojego posiłku każdy coś dołożył co mógł mi podarować (dziękuję) więc energia była by dalej kręcić.
Do domu kawał drogi, a było już późne popołudnie, do tego Tomek dostał wezwanie na dyżur, więc wybrano ku mojej uciesze krótki asfaltowy powrót czyli przez Łazy, Łosień, Strzemieszyce. Cały ten odcinek jadę raczej na końcu z Pawłem jadąc razem wspólnym tempem, choć czasami jakieś szybkie śmiganie tez miało miejsce. Na Strzemieszycach żegnamy Krzyśka, a ja odłączam się chwilę później jadąc na Jaworzno. Zwykle gdy jadę już sam jest spadek mocy i motywacji, czuję zmęczenie. Dziś odwrotnie, zmęczenie było już czuć, ale mimo tego z werwą zajechałem do domu wybierając troszkę terenu.

Nieco fotek od Andrzeja prezentuję poniżej:

Pierwszy dłuższy postój pod Rabsztynem © Kysu

Gdzieś na szlaku mały postój © Kysu

Czerwony szlak © Kysu

Postój pod szkołą © Kysu

Ja już zdycham, ale widać już Ogrodzieniec © Kysu

Wszyscy zjeżdżamy #1 © Kysu

Wszyscy zjeżają #2 © Kysu

Piaski błoto i krzaczory

Piątek, 23 marca 2012 · Komentarze(0)
Do Krzyśka, spod prawie jego domu ruszamy na Sławków okrężnymi drogami, obok HLS'u i na Ryszkę przez piaskowe ścieżki. Dalej do ulicy Bukowskiej, którą przekraczamy i zagłębiamy się w teren. Trawy krzewy i patyki, jadą Krzyśki szukać figi xD
Dostajemy się pod tory którymi dojeżdżamy na Sosinkę by na chwilę się zatrzymać. On porywa mi mój rower, więc czemu nie mam się przejechać na jego Giancie :D Ruszamy na płyty, jeszcze kawałeczek jedziemy na nie swoich bikach, a po zamianie Krzychu stwierdza kapcia którego ja mu zrobiłem. Ale jak się okazało, taakiiii wielki kolec mu się wbił z chaszczy po jakich dziś targaliśmy. Szybki pit-stop i można jechać do domu.
Już pierwszy kapeć sezonu © Kysu

Ćwiczenie na bicepsa © Kysu

Improwizacja w Jaworznie

Środa, 21 marca 2012 · Komentarze(0)
Krzychu podjechał do mnie, zaczekał aż zjem obiadek i ruszyliśmy. Jadąc jeszcze asfaltem obmyśliłem jak dziś pojedziemy, ale zupełnie to nie wyszło, zmyśliłem tak trasę by wyjść poza schemat i w kilku miejscach byłem pierwszy raz, ale wiadomo było gdzie jesteśmy. Na Starej Hucie Krzychu wykonał perfekcyjne manewr jazdy na wprost przez rondo. Wszak wyspa na środku to nie przeszkoda, a jego Giant wybrał ją doskonale, to już wiecie co zrobił Krzysiek dziś w Jaworznie ;] niebieskim szlakiem dojechaliśmy na Byczynę, a później czarnym przez las do Ciężkowic. Asfalcikiem po przejazd kolejowy i odbitka na terenową prostą na Sosinę. Zatankowaliśmy 70 oktanową czekoladę i po przerwie w drogę Płytami na Maczki. Tam gawędka i rozjazd, czarnym szlakiem, lekkie wydłużenie terenem na park Lotników oraz przez ścieżkę rowerową już do domu.

Z Krzyśkiem w Bukownie

Piątek, 16 marca 2012 · Komentarze(0)
Wyjazd 14:15 do Krzyśka, przyjazd troszkę po 15.Jedziemy terenami na Ryszkę, potem na Bukowno, mały bufecik był przy fontannie (Snikers i banan). Gdyby czas pozwolił zajechalibyśmy przez Bór na Sosinę, ale nie było go już dużo, więc wracamy najszybszym wariantem - asfaltem robiąc sobie co chwilę zmiany. Płytami na Maczki i rozjazd w swoje strony. Powrót po części czarnym szlakiem. I tak swoją drogą, to dziś 3 razy zatrzymywał mnie zamknięty przejazd, standardowo na Wysokim Brzegu czekałbym 6 minut bo zamknęli mi tusz przed nosem, ale obszedłem bokiem.

Takie tam, na asfalcie

Czwartek, 15 marca 2012 · Komentarze(0)
Wpierw było troszkę lasu jadąc koło leśniczego do Imielina, następne Lędziny, Bieruń Stary, troszkę w kierunku Bierunia Nowego, Lędziny, Kosztowy i do domu

Modernizacja amorka XCM

Sobota, 10 marca 2012 · Komentarze(0)
Modernizacja objęła przede wszystkim obniżenie go o dokładnie 26mm bo tak mi się ucięło spacery z rurek PP ;] A co z robić z wystającymi sprężynami po obniżeniu? Też uciąć ale o 30mm by naprężenie wstępne było jeszcze mniejsze niż poprzednio i uzyskać nieco większy SAG. Elastomer też tniemy, tak aby ostatnie 5mm przed końcem skoku już był zgniatany i tłumił ewentualne dobicie. Ostatecznie mam 80mm skoku, lepszą geometrię w rowerze i bardziej czulszą pracę.

Na teścik pojechał sobie na ściankę śmierci blisko mnie, potem na ogródki działkowe na brzęczkach, wiaduktem kolejowym przedostałem się na drugą stronę Przemszy i przejechałem obok stawków na Wysokim Brzegu. Później singielkiem w stronę Fashion House, i powrót terenem przy S1 do Wysokiego Brzegu oraz prosto do domu.

Amorek nie pracuje jak marzenie, ale jest lepiej niż było, wykorzystuje więcej skoku i wyczuwalnie lepiej się prowadzi po obniżeniu go.