Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:720.36 km (w terenie 344.00 km; 47.75%)
Czas w ruchu:41:12
Średnia prędkość:17.48 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:42.37 km i 2h 25m
Więcej statystyk

21 Wyścig Rowerów Górskich Jaworzno 10km

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Sponsorowany przez Tauron wyścig bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jak na taką lokalną imprezę było bardzo dożo osób (prawie 350) i było profesjonalnie dzięki elektronicznemu pomiarowy czasu poprzez chip zakładany na kostkę.
Rano dostaję sms od Tomka z pytaniem czy jestem gotowy :D ? Dawno się nie widzieliśmy więc będzie okazja pogadać. Przyjeżdżam na 10:15 gdzie zostaje jeszcze 15 minut na zapisy, jest trochę tłoczno ale bez problemów udaje się dopełnić obowiązku i odebrać pakiet startowy, na który zawiera się numerek startowy oraz okolicznościowa koszulka z grafiką zawodów. Jeszcze przed odprawą techniczną łapię Patryka z Jaworzna i ku mojemu zdziwieniu nie przyjechał na lekkim fullu a na swoim rowerze enduro. W trakcie oczekiwania stoję już z Tomkiem, zaraz za mną Patryk, a przed nami chłopaki na mono, z nimi też kilka słów zamieniliśmy.
Przychodzi moment startu, jesteśmy wypuszczani w odstępach około 30 sekundowych, ruszył Tomek, potem Patryk i dopiero ja. Plan był taki aby się nie sforsować już na początku, tym bardziej że czeka podjazd i zjazd na którym można podgonić jeśli będzie się miało siły dokręcić. Start poszedł gładko bo asfaltowy, lekko z górki, rozkręciłem się do 40km/h i tyle utrzymywałem do pierwszego zakrętu. Z betonowych płyt wpadamy we właściwy teren, ładnie biorę zakręty 90' i czuję jak pięknie rower odwala robotę wybierając to co napotka pod kołami. Podjazd robię na 70% i pokonuje dość gładko, że zaraz za nim mam zapas sił by przywalić mocniej. Widzę Patryka ale jednak nie tak prędko się do niego zbliżam, na zjeździe jakby odstęp się utrzymywał.
Wnet zaczyna się kolejny piaszczysty podjazd, widzę Tomek stoi i patrzy na swoje przednie koło, wołam czy chce pompkę i przekazuję bo w potrzebie. Przed samym szczytem doganiam Patryka ale nie mam wiele sił by mu dobrze odejść i zdaje się on ciągle gdzieś tam za mną kręci. Ciekawie się zrobiło w parku niedaleko szpitala, tam jeden ostry zakręt z kamieniami na którym podobno dużo osób się wyłożyło, oraz delikatny spadek na którym trochę odpocząłem. Później nic szczególnego, krosiarz mnie powoli mijał ale odpuścilem mu bo wiedziałem, że siłowo mogę później nie wyrobić. Udało się go dorwać na ostatnim zjeździe gdzie pozwoliłem sobie dokręcić tak porządnie, że musiałem się ratować kładzeniem roweru i podpieraniem w zakręcie. Zostały tylko betonowe płyty i ciutkę asfaltu przed metą, gdybym zaoszczędził więcej sił rozkręcałbym się powoli już od początku tego odcinka, musiałem dać na luz i dopiero rozpędzać się na asfalcie, ale wiatr w twarz nie pozwolił na więcej niż 27km/h.
Dojechałem zadowolony i nie zniszczony na szczęście, wkrótce pojawia fajny aspekt zawodów o jakim zapomniałem, a są to wyniki wysyłane sms'em na własny numer tel. Czytam i okazuje się że w swojej kategorii jestem 14, a w open jestem 80, fajnie.
Odbieram pakiecik "finiszowy", jako że Tauron był sponsorem to wszystko w tym okropnym różu (madżenta):
Mini napój energetyczny z etykietą sponsora, frotka na nadgarstek też, kamizelka odblaskowa również.
Z nie różowych: medal jakby złoty (bardzo ładny moim zdaniem skoro każdy dostawał taki sam to zwykle daje się tandetne), dyplomik, duża butelka wody. To wszystko w różowej taście.

Dostaję info od Tomka, że nie poradził sobie z awarią bo rozciął oponę, że nie dałby rady jakkolwiek tego naprawić i pchał do domu. Dał znać abym się wybrał w jego kierunku to mi zwróci pompkę. Do czasu rozdania nagród i utytułowania zwycięzców było jeszcze czasu, dlatego wybrałem się do Centrum i potem szybko wróciłem. Zdążyłem na styk bo jak zjawiłem się na geosferze to zaczęli losować już nagrody, jednak nic więcej dziś nie wpadło w moje ręce. Z Patrykiem się znaleźliśmy i gadaliśmy ciągle o Rowerowym Podhalu i ich warsztatach.



Jeszcze przed zawodami dzwonił Robert, bo chciałby powtórzyć wyjazd na Murcki, odłożyłem tą wycieczkę bo nie wiedziałem ile będę miał sił i ochoty. Po zawodach dzwoni Krzysiek, że może by powtórzyć night ride? Proponuję mu wyjazd na Murcki skoro Robert też tam chciał dziś ze mną jechać, i tak późnym popołudniem zjawia się u mnie i jedziemy razem, a Robert dojeżdża po jakimś czasie
Na relację z dalszej części dnia zapraszam do wpisu u Krzysia Murcki Trails, pierwszy roadgap zaliczony.

Czas odpocząć od sesji

Piątek, 26 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Po egzaminie zdzwoniłem się z Robertem, pojechaliśmy na Murcki gdzie miał on okazję oblatać troszkę swoją nową Konę. Spodziewałem się, że będzie bardziej dziadował bo nie czuje roweru itp. a on z grubej rury latał wszystko jak poprzednio. Przyznał że nowy rower bardziej mu pasuje i odpowiada dlatego tak szybko go wyczuł.

Na cmentarzu i obejrzeć nową Konę Roberta

Środa, 24 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Wszystko jak w temacie. Wyczułem już trochę lepiej Lyrika i zaczynam coraz szybciej śmigać po trasce na Brzęczkowicach. To co na początku wiosny wydawało mi się nie możliwe teraz robi się całkiem realne. Chodzi i jeden przeskok, aby polecieć go dalej i lądować na spadku a nie wypłaszczeniu, dziś odważniej pojechałem i dokręciłem przed wybiciem, jeszcze brakuje ale jestem coraz bliżej.

Traska w Jaworznie

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Wszędzie mokro, jazda po trasce możliwa jednak zakończyłem ją po przygodzie jak przy lądowaniu z transferu prawie przywaliłem pedałem w pniaczek.

Dobry night ride

Sobota, 20 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Night Ride
Pogoda nie rozpieszczała ale się udało, pomysł Krzyśka wypalił, po 19 zebraliśmy się kręcić. Ja uniknąłem niewielkiego deszczu który jeszcze tusz przed startem przeszkadzał. Krzysiek znów siedział w domu bo u niego lało na całego, gdzieś w okolicach Balatonu on dopiero wyjeżdża w drogę i spotykamy się jakoś na trasie.
Patrząc po niebie jedyne bezchmurne miejsce jest w kierunku Pogorii, więc tam się udajemy. Pomysł na rundkę w terenie raczej odpada, asfaltami kręcimy się po jakiś mniejszych wioskach i dochodzimy do wniosku że na zamek w Będzinie można jechać bo dawno nas tam nie było.
Na zamku pokaz tańca z ogniem, przyglądamy się mu jakiś czas, a po finale zjeżdżamy z zamku. Mnie latarka zaszwankowała i od wstrząsów na schodach przełączała tryby robiąc świetną dyskotekę, ja dałem radę zjechać w takim świetle ale nie wiem co na to piesi podchodzący schodami oślepieni mieszanką stroboskopu i różnego natężenia zimnego światła led ;)
Aby trasa była kompletna i kończyła się gdzieś aby każdy miał równo do domu postanowiliśmy jechać do Sosonowca odwiedzić dziewczynę Krzyśka, wywołaliśmy ją świecąc latarkami w jej pokój, dała się też skusić na późno wieczorne piwko.
Odprowadzamy ją i ogień w korby by się rozgrzać, udaje się przez jakiś czas trzymać to trochę szalone tempo, ale siły opadły dość szybko. Dojeżdżamy na Dańdówkę gdzie bez przeciągania żegnamy się i każdy jedzie w swoją stronę. Ja na Niwce miałem dylemat, czy asfaltem jechać przez centrum Mysłowic czy terenem przez Jaworzno, wybrałem wariant drugi.

Upalne popołudnie

Piątek, 12 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Ogarniałem samochód, gruntowne czyszczenie wewnątrz i mycie, dzwoni Krzysiek żeby gdzieś skoczyć. Umówiliśmy się ale nie udało mi się skończyć na czas, to też przyjechał do mnie ogarnąłem na prędkości rower i ruszyliśmy. Przez tereny elektrowni na miejscówkę w Jaworznie. Później przez centrum do Geosfery i na bazę nurków. Objechaliśmy ją i udaliśmy się na Sosinę posiedzieć. Mała szama i odpoczynek był, później płytami na Maczki i się rozstajemy. Jadąc w stronę domu jeszcze przed zjazdem w czarny szlak spotykam jadącego z naprzeciwka kumpla z uczelni, szosą był w okolicach Miękini tyrać podjazdy i poczuć wiatr we włosach na zjazdach. Ale wraca trochę wkurzony bo poszła mu dętka i nabawił się odcisków godzinę pompując dupiatą pompką w tym upale. Odprowadza mnie na Długoszyn skąd jadę przez kapliczkę do domu