Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:783.50 km (w terenie 232.00 km; 29.61%)
Czas w ruchu:36:49
Średnia prędkość:21.28 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:55.96 km i 2h 37m
Więcej statystyk

Diagnostyka Speca od Maxyma

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Wyjazd do Katowic po Mateusza (Maxyma), wspólnie od Polibudy jedziemy przez Szopienice do mnie. Robimy mały przeglądzik bo mu coś w korbie strzela. Ściągam korbę, czyszczę połączenie, troszkę smaru i montaż. No i dalej to samo, ja diagnozuję że poszły już łożyska, choć suport kręci się bardzo ładnie, ale posiada minimalny luz. Trochę za wcześnie jak ana kilka tysięcy przebiegu u lekkiej osoby.
Powrót na Katowice przez Morgi, Giszowiec, stawik Janina, obok drewutni i przez 3 Stawy. Powrót ponownie przez Szopienice prosto na grilla.
Wieczorkiem wyjechałem prowadząc dwa rowery po siostrę odebrać ją z przystanku, ucieszyła się i doceniła jak szybko można się przemieszczać rowerem :)

Grillowe klimaty

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Rano do sklepu i tyle. Potem miałem zamiar wyjechać coś na wieczór by nie męczyć się w skwarze, ale z racji szybszego powrotu Krzyśka z górskiego tripa dogadujemy się że podjadę. Nieopodal Balatonu się spotykamy, drogę urozmaicamy jazdą przez las i przez hałdę. U Niego grillowe klimaty, posiedziałem zjadłem i napiłem - dziękuję.
Fajnym akcentem było śmiganie po parku i tereny w okolicach Krzyśka. Objechaliśmy Balaton w około a potem pogadaliśmy przy parkingu. Przed zmrokiem wracamy do domów, ja czarnym szlakiem, Długoszyn i osiedle Stale.

Jazda crossem

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Spotkałem się z Krzyśkiem na hałdzie przy Jęzorze, ja mu daję klucz do suportu on mi zwraca pompkę. Przyjechał swoim crossem Suzuki 350cc i dał mi się przejechać. W sumie bardzo zachowawczo jechałem, ale wolałem być cały niż zasmakować ostrej jazdy. Całkiem przyjemnie się śmiga na takim czymś.
Wróciłem do domu, a potem jeszcze skoczyłem do rowerowego, ale już zamknięty.

Popołudniu zabrałem się za ogólne usprawnianie Demy dla taty, bo niebawem będę miał już swój nowy bike, a ten będzie eksploatowany wyłącznie przez niego, no i czasem ja nim pojadę po przysłowiowe bułki.
Rozebrałem lewa manetkę bo wyglądało już na to, że to jej ostatnie tchnienia. Z problemem działało przerzucanie między 1 a 2, wrzucenie blata było niemożliwe.
W sumie cała zabawa polegała na tym, że rozebrałem ją, zobaczyłem jak działa, złożyłem i zaczęło działać :D
Ale ponownie rozebrałem, przesmarowałem miejsca gdzie dochodzi do tarcia, i uzyskałem całkiem dobrze działająca manetkę. Do tego kilka kropelek oliwki na każdy sworzeń przerzutki i już całość działa miodnie jak Shimano XTR :)
Oczywiście była też jazda testowa, wyruszyłem po 19 gdy już było znacznie chłodniej, w stronę lasu i asfaltem w stronę Dziećkowic, potem od Jelenia w górę w kierunku Starej Huty. Na szczycie odbitka w las i kręcenie się po ścieżkach na tamtejszej górce. Jeszcze wydłużam trasę i na Łęgu kieruje się niebieskim szlakiem do ulicy Lonty. Po krótkim odcinku na szosie odbijam ponownie w las i jadę wzdłuż torów, przez osiedle Wesołe Miasteczko do osiedla Stałego, no i wracam tak jakby był to powrót z Maczek, czyli tyłami przekraczając obwodnicę i skrawkiem lasu.

Bike Service 24h

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · Komentarze(3)
Ledwo co zasiadłem do obiadu i odbieram telefon od Tomka. Utknął gdzieś w terenie z powodu zerwanego łańcucha. Tłumaczy mi gdzie jest, ale musiałem spojrzeć na googlemaps by się upewnić bo coś nie tak opisywał lokalizację koło drogi 84 - pomylił sobie z S1. Zabrałem zapasowy łańcuch, spinkę, i długo szukałem skuwacza, aż znalazłem go w końcu.
Na 19 już byłem na Zamościu, sprawa serwisowo-naprawcza poszła gładko.
Krzychu serwisujący łańcuch © t0mas82

Skusiłem się na propozycję powrotu terenem, zabrałem lampki więc nie musiałem się bać o kłopoty ze zmrokiem. Wpierw jeszcze do sklepu do nie najgorszy towar spod lady :D z importowanymi orzechami do środka czekolady. Odjechaliśmy trochę na wschód od Zamościa i przekroczyliśmy S1, od teraz kręcimy się długo długo po lesie, przekraczamy ulice Beskidzką i dalej terenem na Wesołą, mijamy jeziorka i dojeżdżamy do szosy na pograniczu Murcek i Mysłowic. Tomek przypomniał sobie tutaj dalszą drogę w terenie, i zajechaliśmy na Giszowiec, troszkę głęboko się w nim znaleźliśmy, ale na czuja trafiamy gdzie chcemy. Przed dostaniem się na ulice Mysłowicką postój by zarzucić coś cieplejszego i mała sesja foto.
Między Giszowcem a Mysłowicami. Wspólna fotka © t0mas82

Gdy już ruszamy trzęsie mną z zimna, strasznie tego nie lubię, nieprzyjemnie jest i czuję się wtedy słabo. Na szczęście szybkie kręcenie zagrzewa organizm i za 3 minuty jest już dostatecznie dobrze. Rozstajemy się na dole ulicy Mikołowskiej, ja już bez specjalnego naginania jadę równym tempem do domu, widzę też jeden patrol, i jak to dobrze że mijam go z pełnym oświetleniem gdy jest już ciemno.

Relaks

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Na 10 na Maczkach, ale po budziku jeszcze zasnąłem i wstałem po 9, ale udało się szybko zebrać i jadąc sobie naprzeciw gdzieś na osiedlu Stałym się już spotkaliśmy. Na parku lotników troszkę po wąskich ścieżkach, potem przez kamieniołom gdzie wjeżdżaliśmy skarpą na most, przez Sodową Górę i na bazę nurków. Tam siedzieliśmy na drewnianych barierkach, a wiosenne widoki już są, widać nieco zieleńszy świat i słychać ptactwo. Zebrało się troszkę ciężkich chmurek i zaczęło wiać, ruszyliśmy na Sosinę. Tam krócej na ławkach siedzieliśmy, bo zaczęło lekko kropić, skromny daszek dał nam schronienie, ale przez cały ten czas nic większego nie spadło. Ostatecznie ruszamy płytami i deszcz nas nie zaskoczył, na Maczkach rozjazd do swoich domów.

Krzychu ma dziś urodziny - złóżcie Mu życzenia :)

Elektryka i docieranie tarczy

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Leniwie prowadziłem sobie okablowanie w moich nowych 4 kątach (rowerowni) i nagle słyszę czyjeś głosy pod bramą. Wychodzę a to Krzychu z Kuls'em. Pokazuję co mi wyszło i zapodaję swoim kołem z tarczą aby zrobić podmiankę i mógł Krzysiek wytestować jak sprawuje się tarcza XT na pająku przy okazji docierając mi ją.
Ruszyliśmy na Szczakową i tam pożegnaliśmy się z Kuls'em gdyż musiał już wracać. Nie było pomysłu gdzie jechać, na samym skrzyżowaniu Krzysiek poprawiał zacisk wielokrotnie odkręcając i dokręcając, kilka samochodów nas minęło i za bardzo nie przejmowaliśmy się utrudnieniem ruchu jaki generowaliśmy.
Kolejny samochód podjeżdża i stoi za nami, odwracam się a to policyjna suka! :-O
zmyłem się na krawędź jezdni a stałem obok zapracowanego Krzyśka, podjechał i przez spuszczoną szybę cwaniacko się zapytał czy oni nam nie przeszkadzają, byłoby ok jakby chciał wysłuchać co mam do powiedzenia natomiast mimo że miałem krótki komunikat nie wysłuchał go do końca (ewidentne poczucie nadmiaru władzy - pozdrawiam t0masa82 może im wymyśli jakieś komplikacje informatyczne i będą siedzieli w tych swoich radiowozach i kombinowali jak połączyć się z bazą zamiast lansić się na wioskach).
Wróciliśmy do mnie, tarcza wystarczająco się przetarła, podmieniliśmy koła i znów w trasę, singielkiem pod FH, potem obok hałdy, obok nasypu kolejowego, potem nasypem w stronę Maczek, na jednym moście chwila przerwy i ciekawe zdjęcie. Niewiele dalej i byliśmy już na Maczkach, trochę pogadaliśmy o wyjeździe w góry i nacisnęliśmy na pedały w stronę swoich domów bo słońce było już nisko.
Fotograf uchwycony o zachodzie słońca © Kysu

Katowice, Tychy, Lędziny, Jaworzno

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · Komentarze(3)
W trakcie przerwy od pracy wszedłem sobie na BS i czytam że Tomek planuje gdzieś wyskoczyć. Czasu trochę było dałem znać że jeszcze potwierdzę bo nie wiem jak z pracą. Dokończyłem malowanie, potem obiad i jak już kierownicę miałem w rękach była równa 16, więc na umówioną godzinę i tak się spóźnię więc przedzwoniłem do Tomka jak u mnie sytuacja wygląda.
Jechało się całkiem sprawnie, a nawet rekordowo szybko do tych Katowic, na skrzyżowaniu z Graniczną byłem po 30 minutach jazdy więc całkiem całkiem, drogi pod teatr wiele nie zostało, ale tu koreczek tu światła i kolejne światła i musiałem się kulać powolutku.
Już na miejscu wszyscy są, wesoło było od pierwszych chwil, prawdę mówiąc byłem nastawiony na propozycję Tomka bo chciałem uzupełnić sobie brakujące ścieżki w kierunku Tychów, kontr-propozycją był Chorzów, coś tam i Czeladź. Nie miałem mapy przed oczami ale ta Czeladź mnie troszkę wystraszyła a ja przygotowany na coś małego i bez oświetlenia. Na moje i Tomka szczęście rzut moneta okazał się szczęśliwy i ruszyliśmy w kierunku Tychów, trasa fajna, jak już dostaliśmy się do lasu to na długo w nim zostaliśmy gdzieniegdzie tylko łapiąc kawałek szosy.
Warunki też dobre, lekko wilgotno więc nie pyliło się spod kół a czasem jakieś skromne błotko się znalazło.
O przebiegu trasy nie będę pisał, ważnym punktem były Jaroszowice gdzie zatrzymaliśmy się pod sklepem i to by było miejsce najbliżej Tychów. Powrót przez Lędziny - tak jak prosili szosą, ale też jakieś skróty w przyjemnym terenie się znalazły. Odprowadziłem ich pod Fashion House a tam jeszcze trochę pogadaliśmy.

Wykradłem Tomkowi dwa zdjęcia
Pod Teatrem Śląskim - Katowice rynek © Kysu

Przy Fashion House © Kysu



Ślad trasy

Dzień dobry panie bobrze

Sobota, 14 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Rano do DG spotkać się z piootrj w celu odkupienia mostka. Umówiliśmy się pod parkiem wodnym Nemo a interesy przebiegły sprawnie, nikt nas nie śledził i nie usiłował odbić towaru ;) Oczywiście Krzychu też był, dołączył chwilę przed spotkaniem.
Dziś nie było konkretnych planów, chcieliśmy po prostu gdzieś się ruszyć, zajechaliśmy w Krzyśkowe okolice i zdecydowaliśmy pojechać do Bukowna terenem. Nadal poza szosą do Maczek, a potem płytami jak na Sosinę, przeciskamy się przy torach i nie przekraczamy ich, trafiamy na ścieżkę powalonych drzew.
Drzewa powalone przez bobry © Kysu

Zabraliśmy się za robotę i pousuwaliśmy te drzewa na bok i do rzeczki obok, co niektóre wymagały od nas sporej ilości sił bo udało się je przenieść stawiając do pionu i powalając w drugą stronę. Była tam skromna kładka, którą przeszliśmy na druga stronę. Jechaliśmy totalnym bezdrożem, po łąkach a najwięcej między drzewami, dość daleko zajechaliśmy i nieco opadliśmy z sił, więc skrócilismy drogę rezygnując z Bukowna. Droga się lekko wyklarowała i znalazła ścieżka która doprowadziła nas pod ambonę.
Widok z ambony © Kysu

Popatrz w dół z ambony © Kysu

Przytrafiło się jeszcze przepychanie rowerów na nogach, na szczęście niedaleki odcinek a wkrótce trafiamy na żółty szlak nieopodal Burek. Skracamy jeszcze piaszczystym odcinkiem i wyjeżdżamy na ulicę Bukowską trochę za Sosiną. Kierujemy się na Maczki jadąc płytami. A na Maczkach dość długo gadamy do czasu gdy podjeżdża autobus w stronę jego domu, szybkie pożegnanie i już chwyta tunel jadąc za nim. A ja wracam Czarnym szlakiem, a potem niebieskim przez Park Lotników.

Ambitne plany

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Planem było zajechać za Trzebinię i pokręcenie się na jakimś szlaku, oczywiście trasa w możliwie największej ilości terenu.
Wspólnie wystartowaliśmy spod Oriona, właśnie niecodziennie z tego miejsca bo miałem tu interes - kupiłem szerszą kierę do Krossa od jednego użytkownika z forumrowerowego. Szybciutko zjechaliśmy do Niwki, i zahaczylismy o moją chatę, odłożyłem kierę, szybki serwis i czyszczenie z błota bajków i w drogę.
W Jaworznie czarny oraz czerwony szlak, obczailiśmy trochę teren gdzie jest jedna spora górka i są już bandy i hopki. Dalej terenem i trafiamy na niebieski szlak, troszkę asfaltem i teraz czarnym pod górę Grodzisko, w trakcie jazdy gubimy go ale wyznaczamy i tak swój kierunek. Robimy postój i wcinamy, a dalej natrafiając na czerwony niestety ruszamy nim w złym kierunku, i dopiero widząc przystanki autobusowe zawierające w nazwie "Byczyna" wiedziałem że zatoczyliśmy prawie koło. Było dość sporo do wracania, ale sprawnie dojechaliśmy w okolice Koźmina, przekroczyliśmy asfaltową drogę i w las.
Tam przykra niespodzianka, bagno na naszej drodze, i przepychania rowerów gdzieś 15 minut dalekimi bokami. Przy nasypie kolejowym odbijamy na wschód, i jeszcze mieliśmy nadzieję trafić gdzieś w ciekawe miejsce, ale bagno błoto bagno nie ustępowało. Praktycznie gdy przeszliśmy an drugą stronę torów zawróciliśmy i po drugiej stronie dojechaliśmy do punktu wyjścia. Szlakiem na Ciężkowice i odwiedziliśmy sklep. Potem Sosina i odpoczynek, czekolada i pogaduchy. Wracamy płytami i odprowadzam Krzyśka pod dom bo pożyczam od niego grę "Mafia" - uwielbiam retro granie i odświeżanie wspomnień sprzed kilku lat. Koniec