Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1021.58 km (w terenie 251.00 km; 24.57%)
Czas w ruchu:45:01
Średnia prędkość:22.69 km/h
Maksymalna prędkość:74.40 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:78.58 km i 3h 27m
Więcej statystyk

More fun in Ogrodzieniec

Niedziela, 31 lipca 2011 · Komentarze(2)
Nie sądziłem że siedzenie pod jakimś daszkiem w czasie deszczu może być powodem do takich ataków śmiechu.

~~~~~~ Opis i zdjęcia wkrótce ~~~~~~



Zdjęcia Tomka

Opis chyba gdy znajdę czas na uzupełnienie bikeloga.

Piaskowym szlakiem

Piątek, 29 lipca 2011 · Komentarze(1)
Motyw przewodni dzisiejszego kręcenia to piasek. Od kopalni w Borze jakoś wyszło że zajechaliśmy aż na pustynie Błędowską. A trasa według Tomka wyglądała tak: po kopalni dostaliśmy się na Maczki, pokierowaliśmy na Bukowno lasem koło chatki wróżbity, następnie Bolesław, Klucze, Chechło, Łazy Błędowskie , Okradzionów i Strzemieszyce, Kazimierz.

BGŻ Otwarty Trening MTB

Wtorek, 26 lipca 2011 · Komentarze(2)
Wróciłem z Pszczyny, zjadłem obiad i nawet nie myłem z siebie błota, tak jakbym wiedział co mnie czeka. Wszechobecne błoto to wiadoma sprawa, potem doszedł deszcz i już wszystko jedno czy mam bardziej mokro w lewym bucie czy w kasecie.

Straty: zalany licznik, lekka korozja łańcucha, utrata czułości przerzutki, usyfiona koszulka (po jednym praniu plamy zostały).

Pętla Bukowina Tatrzańska

Czwartek, 21 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wycieczka z zamiarem na większą ilość kilometrów zakończyła się szybko, po skonsultowaniu się z bratem co do pogody a szczególnie opadów, oraz po ostatnich doświadczeniach z moknięciem zrezygnowałem i wykonałem jedną pętlę: drogą jak na Łysą Polanę, skręt na Bukowinę Tatrzańską i szybki zjazd, Bukowina Tatrzańska i jeszcze szybszy zjazd na Poronin. Tu padł rekord sezonu, a może nawet i personal best ponieważ nie pamiętam jaką prędkość osiągnąłem gdy byłem w Krościenku i chyba było to wtedy ponad 80km/h

Dolina Chochołowska

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · Komentarze(0)
Pogoda spełniła swoje minimum, padało ale nie dużo i w taki sposób, że mogłem bezproblemowo ukrywać się przed deszczem. Gdy dojechałem pod dolinę musiałem się troszkę postarać by ominąć bramki gdzie należy zapłacić haracz za wejście bo nie miałem ze sobą żadnej kasy. Jadąc gdzieś tam bokiem by nikt z tej budki opłat mnie nie przyuważył naraziłem się gospodarzowi który pogroził mi kosą (baca samo zło) swój gniew argumentował "nie widzisz ze my tu kosimy?" czy coś w tym stylu - a chodziło o to ze jadę po skoszonej łące, i to nie na przekos tylko przy samej krawędzi, a wkurwiony był jakbym jechał i niszczył posiane pole czy plantację czegokolwiek. Nie wiem.. chyba głupi jestem i nie potrafię dojść dlaczego wywołałem u niego taki gniew, ktoś mnie oświetli? Był daleko więc mógł se pokrzyczeć ale już prawie zbierał się do mnie z tą kosą nerwowo potrząsaną w górze. Dla zmyły zapytałem się czy dojadę do szlaku bo szukam, to mi powiedział ze prosto i w dół (specjalnie żebym zapłacił za wjazd bo tam w lewo właśnie jest budka). Jak zobaczył, że skręciłem w prawo coś tam jeszcze z siebie emitował ale nawet nie słuchałem bo przede mną już szlak na dolinę.
Przejechałem całą i zatrzymałem się jeszcze przed schroniskiem, zjadłem napiłem i podjechałem pod schronisko licząc że będzie ono jeszcze troszkę wyżej. No nic, posiedziałem krótką chwilę, kilka fotek i skierowałem się ku Zakopanemu. Nic specjalnego się nie wydarzyło, popadało 2 razy, raz słabiutko, czekając aż drogi obeschną rozpadało się mocniej ale przeszło. Niecałkowicie suche drogi nie przeszkadzały mi, wolałem powoli ale sukcesywnie jechać do domu. Ciągle straszyło opadami ale jakoś ta pogoda się trzymała do powrotu.
Schronisko w Dolinie Chochołowskiej © Kysu

Niezdobyta Gubałówka

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Chłodny dzień, podjeżdżając pod Ząb zaczęło się powoli rozpadywać, aż się rozpadało na całego. Zjechałem na dół i skryłem się pod daszkiem domu, wtedy doszło do potocznie nazywanego urwania chmury. Czekałem 30min. i dalej w słabszym deszczu ruszyłem do domu. Jechałem chodnikiem by mnie nie zmoczyło, poza tym trochę niebezpiecznie było na drodze przy tych warunkach. Utrzymywałem większą kadencję bo jednak było zimno i nie nastrajało mnie marznięcie w trasie powrotnej. W drodze do Małego Cichego ponownie deszcz zaatakował, ale już bez unikania dojechałem do celu.

Dwie małe pętle

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(0)
Lasem do Murzasichle, asfaltem w górę do gospody Olejorzy. Zjazd przez Polanę Zgorzelisko do Poronina. Do końca Małego Cichego, terenem do drogi (Morskie Oko - Zakopane) przez Murzasichle ulubionym zjazdem do domu.