Wpisy archiwalne w kategorii

Górskie wojaże

Dystans całkowity:1512.42 km (w terenie 918.00 km; 60.70%)
Czas w ruchu:121:29
Średnia prędkość:12.45 km/h
Maksymalna prędkość:58.80 km/h
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:48.79 km i 3h 55m
Więcej statystyk

Enduro Trials z Łukaszem

Sobota, 21 października 2017 · Komentarze(0)
3x Twister + Kamieniołom + Twister. Bardzo jesiennie i troszkę chłodno, ale nie zimno. Na pierwszym zjeździe wypadłem z bandy na Twisterze i trochę się poharatałem, ale bez problemów mogłem jeździć dalej. Musiałem też przełamać monotonię i wyrwałem się sam na trasę Kamieniołom - jechałem nią pierwszy raz i jest spoko, wysokiego tempa nie mogłem utrzymać bo szybko by mi kończyny odpadły od wybierania terenu ale daje radę. Podobały mi się też dwie ścianki, które na pierwszy raz wymagają uwagi. Niestety trasa nie prowadzi do samego dołu, ale można odbić na Cygana i dojechać jego końcówkę.

Szyndzielnia + Kozia Górka

Niedziela, 15 października 2017 · Komentarze(0)
Podjechałem powyżej szpitala w Bielsku, zaparkowałem i wyruszyłem w kierunku czerwonego szlaku. Nim dość szybkim tempem podjechałem na samą Szyndzielnię - udało się w mniej niż 50 minut. Jadąc Dziabara musiałem jakoś pominąć tą trudną ściankę, a miałem ją chęć zjechać, nim się spostrzegłem byłem już znacznie niżej i nie chciało mi się wracać. Tempo dokręciłem na Dębowcu, który pozwala się rozpędzić i utrzymać tempo.
Wpakowałem się ponownie do samochodu i podjechałem na kompleks Enduro Trails. Odrazu podjechałem na Twistera i go zjechałem. Wpadłem do baru na piwo i burgera. Przysiadłem się do rodzinki, w której ojciec jeździ i troszkę sobie pogadaliśmy. Póki piwko działało szybko podjechałem na górę bo dzień się powoli kończył a chciałem jeszcze zjechać i podjechać ponownie. Wybrałem Cygana, który kilka lat temu był OS'em na zawodach, w których brałem udział. Właściwie nic się nie zmienił, na szczęście ciemny odcinek w lesie był suchy i żaden korzeń nie sprawił mi kłopotów.
Ostatni podjazd musiałem zrobić na spokojnie bo czułem jak się wypompowałem z sił na poprzednim, czasu był jeszcze odpowiedni zapas więc też pchałem zamiast korbić. Przed samym startem na Twistera przysiadłem z ostatnią grupką i sobie trochę pożartowaliśmy.

Trasy Enduro Srebrna Góra

Niedziela, 24 września 2017 · Komentarze(0)
Mimo niesprzyjającej pogody zbieramy się pokręcić na sławnej miejscówce, jest mokro po opadach i do tego czasem jeszcze coś kropi.


Ruszamy tak jak wczoraj terenem, szybko osiągamy najwyższy punkt i po szerokiej kamienisto-szutrowej drodze zjeżdżamy do mieściny. Krzysiek prowadzi tak aby dojazd był bardziej atrakcyjny, po drodze widzieliśmy ciekawą ściankę i jechaliśmy wielkim murowanym mostem. Na miejscu prócz nas było niewiele osób, podjeżdżamy tak jak tarpan i atakujemy trasę. Na górze dość stroma i w takich mokrych warunkach jechałem bardziej asekuracyjnie, niżej lepiej bo szybciej ale czegoś brakowało. Kolejny podjazd robimy przygotowaną trasa, ja do takich nic nie mam bo włącza się autopilot i jak się zamyślę to jadę nie przejmując się ile czasu się traci i ile więcej muszę jechać. Kolejny zjazd przyniósł inny klimacik, było kilka drewnianych najazdów ze skoczniami jeden za drugim, korzenna ściana o bardzo dużym nachyleniu, singielek oraz kilka hopek, które trzeba pokonać z nie za małą prędkością.

Zjechaliśmy do centrum tras, chwilę odpoczęliśmy i wracamy głównie asfaltem do Wilczej. Na zakończenie pamiątkowe foto

Okolice Wilczej

Sobota, 23 września 2017 · Komentarze(0)
Wczoraj po pracy przyjechałem z rowerem do domku letniskowego Dawida. Plan był taki aby z Krzyśkiem pojeździć po okolicach oraz oczywiście w Srebrnej Górze na przygotowanych trasach. Dziś wstaliśmy dosyć późno i pogoda nie była najlepsza więc ruszyliśmy pod koniec dnia na małą rundkę, spod domku od razu ciśniemy do góry polem i w las, Krzysiek już ogarnął gdzie i jak. Kombinowaliśmy jak zrobić rozsądną pętelkę, ale gdzie by nie próbować to albo duży zjazd na który nie chcieliśmy się pisać bo ile potem będzie pod górę, albo jakieś bagna albo... Albo panowie ze strzelbami uświadamiają nas, że wjechaliśmy na rykowisko. W ogóle jedziemy i z daleka koleś gestem nas zatrzymał, podszedł i mówił szeptem kładąc palec na usta, że gdzie my to jeździmy, zdziwiony że ktoś mógł wjechać rowerem w las. Zabronił bo spłoszymy zwierzynę wiec nie wdając się w dyskusję odpuśliliśmy i zawracamy. Skrzyżowanie na którym próbowaliśmy różnych kierunków daje nam ostatnią możliwość aby nie wracać się tą samą trasą, którą przyjechaliśmy. Dzień się prawie kończył i wjechaliśmy w ciemny las, odpaliliśmy latarki aby wrazie czego ktoś nas odróżnił od zwierzyny zanim naładuje śrutu w dupy. Troszkę dalej spotykamy kolejnego gostka ze strzelbą i choć przyznał, że spłoszyliśmy cel to był wyrozumiały i na pytanie Krzyśka gdzie zjechać do mieściny nakierował nas. Zjechaliśmy na prywatne pole i cichaczem obok czyjegoś domu wpadamy na asfalt troszkę wyżej niż domek Dawida więc wyszło idealnie

Bielski rekonesans

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Dziś troszkę inaczej, przyjechaliśmy w dwa samochody i w dwie ekipy - rowerową i pieszą. Czyli Agata, Ania, Dawid oraz Łukasz i Krzyśki. Wyjechaliśmy pod schronisko na Magórce, upał doskwiera i myślimy czy czekać na naszych piechurów czy zjechać i po kolejnym podjeździe się spotkać. Jednak ruszyliśmy ale jakoś niestandardowo, mieliśmy dojechać na początek trasy a przejechaliśmy komuś przez prywatne pole i właściciele mieli pretensje co było słychać. W końcu dostaliśmy się pod X-line i jedziemy, albo czasem pchamy bo mnie i Łukasza charakter trasy nie pozwolił płynnie jechać. Było ślisko i gdy już raz gdzieś musiałem się ratować i straciłem tempo to ciężko było je ponownie złapać a ścieżka ciągle góra dół góra dół przecinając co chwilę potok.
Po kolejnym podjeździe spotkanie z resztą ekipy i atakujemy Kryśkę, która to jest po prostu fajna, ścianka dolnej połowie zjechana choć nieczysto.
Pakujemy się do busa i transportujemy na Twistera, jeden zjazd i po rozeznaniu gdzie nasza piesza część zaszła wracamy po nich i ciśniemy do domu.

Przeł. Krowiarki, Hala Śmietanowa, Polica, Cupel

Sobota, 1 lipca 2017 · Komentarze(0)
W ramach integracji koła naukowego z uczelni AGH odbywającego się w Zawoi, zabieramy ze sobą rowery aby kolejnego dnia zrobić dobrą trasę po górach. Tym razem idziemy na ilość kilometrów, które przejedziemy w terenie a nie wysokość jak dwa lata temu, ruszamy asfaltem na przełęcz Krowiarki. Pogoda nieprzyjemna bo ciepło i duszno, w dodatku niepewna bo przewidywane są opady deszczu. Po mozolnym i stromym podjeździe odpoczywamy na przeł. Krowiarki, by z niej dalej podjeżdżać w kierunku Hali Śmietanowej.

Po drodze zdobyliśmy pośredni szczyt Syhlec, z którego był krótki ale stromy zjazd, miejscami luźne podłoże i ogólnie troszkę mokry teren dodał trudności i smaczku temu zjazdowi.



Dalej podjazd, podjazd, zwózka drzew podjazd i docieramy do znanej nam Śmietanowej, z której widok jak śmietana, nie obyło się bez browara.


Dalsza część już nam dobrze znana, znośny podjazd czernonym szlakiem grzbietami do Policy, potem krótki ale szybki zjazd pod schronisko na Hali Krupkowej.
Zostajemy tam na dłużej, bierzemy dobrą zupę ze schroniska i odpoczywamy. Podjechał tam też koleś na rowerze pokroju FR/DH, zagadaliśmy do niego. Był to miejscowy, który pomógł nam podjąć decyzję czy opłaca się dalej jechać czerwonym do samego końca, do Bystrej, a polecił bo miał tam być fajny długi równy zjazd. Na początku był stromo aż do Okrąglicy, ale szybko się wdrapaliśmy i mieliśmy już właściwie płaski teren, który pokonywaliśmy z przyjemnością i rozsądnym tempem.


Teren z czasem miał coraz większy spadek, czasem jakiś deszczyk niewinnie kropił, a gdy dojechaliśmy do Dobrego Wierchu to musieliśmy się skryć bo mocno się rozpadało.
Po jakimś kwadransie wyszło słońce ale na szlaku ciapa, najbardziej stromy odcinek był miękką papką, w dodatku droga szeroka na samochód więc mało ambitnie, w ramach rozrywki Krzysiek trenował manuala.

Jak znaleźliśmy się na asfalcie to robimy już ostatni postój regeneracyjny, nie zwlekając zbyt długo ruszamy w asfaltowy powrót przez Osielec (zatrzymuje nas znowu deszcz ale nawet szybko przechodzi), Juszczyn, Białka, Skawica, Zawoja Dolna, by w końcu dojechać do naszej bazy w Zawoi.
Warto było się dziś ruszyć, mimo tego asfaltowego powrotu było spoko, bo i sił wystarczyło na taki dystans.

Haratał Magurkę razy kilka

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Świetny wyjazd lecz z nieszczęśliwym finałem. Kolejny raz zjawiamy się na Magurce Wilkowickiej, jest ciepło, sucho, jeździ się przyjemnie a nawet spotykamy ekipę z którą się później trzymamy.
Przy chyba trzecim zjeździe wybieramy Boxxera, jedziemy jeden za drugim w rozsądnych odstępach, staram się trzymać tempo poprzednika i idzie dobrze - za dobrze. Opóźniłem hamowaniem tak, że musiałem heblować jeszcze w bandzie i przednie koło się zblokowało i przekręciło, że się wyłożyłem przez kierę. Szybko się otrzepałem, spojrzałem na nogi bo nimi gdzieś przywaliłem i pojechałem dalej. Troszkę niżej kończy się pierwsza sekcja i czekamy aż wszyscy dojadą. Krzysiek zwraca mi uwagę że mam krew przy nadgarstku, patrzę i jest mały zaciek który ciągnie się w stronę góry ręki, wzrokiem wodzę i widzę rozszarpaną ranę tusz pod łokciem.
Łukasz, którego tamtego dnia miałem okazję poznać miał ze sobą apteczkę i ile się dało mi pomógł  opatrzyć ranę.
Ostrożniej ale dalej z przyjemnością zjechałem na dół, zapakowaliśmy się do samochodu i Krzysiek zajechał pod szpital w BB. Zostałem na izbie a on dołączył do Violka, który jeździł z dziewczyną na ścieżkach. Na izbie byłem 2 godziny, i z osób oczekujących (około 20 osób) przyjęli tylko dwie bo ciągle wozili ludzi karetkami z wypadków, w ogóle ludzie się burzyli bo nie było obsady i byli tacy, którzy czekali od 12 i nie zostali jeszcze przyjęci. Wobec czego jak Krzysiek skończył jeździć podjechał pod szpital i wracamy do siebie, ja temat ogarnąłem od ręki w Mysłowickim szpitalu czekając tylko 20 minut, dostałem też szczepionkę przeciw tężcowi bo jak doktor powiedział, było dużo gleby w człowieku i zakażenie mogło by się wdać.

Fotosy z wypadu








Mgliste Bielsko

Sobota, 20 maja 2017 · Komentarze(0)
Kolejny wypad do Bielska-Białej i kolejny raz pogoda nas zaskakuje swoim nietuzinkowym obliczem. Poprzednio zimowa aura przy pierwszym podjeździe, dziś chłodny front z niskimi chmurami sprawił, że w wyższych partiach gór było mgliście co dało fajny klimat do zdjęć.
Wpierw ruszamy na Szyndzielnię, spotkaliśmy Damiana z Chrzanowa, który kawałek z nami podjechał. W trakcie podjazdu za nami na szlaku jedzie ciągnik z zestawem i niemałym ładunkiem - kilka dużych beli i metalowy słup. Daliśmy się wyprzedzić, później była okazja by wyskoczyć przed niego bo tempo i pył spod kół nam nie odpowiadał. Na szczycie chłodno i jak było widać w trakcie dojazdu do Bielska czubki gór w chmurach. Szybko się ogarniamy i jedziemy Dziabara, w trakcie zjazdu jednak złapałem małego snejka, że powietrze powolutku uchodziło i dopiero po przerwie w trakcie zjazdu poczułem brak powietrza na przodzie.
Zanim ogarnąłem się ze zdjęciem opony sporo czasu upłynęło, niestety opona ciasno siedzi i bez łyżek zadanie jest dość trudne jak dla mnie. Krzysiek zdążył wrócić i podjechać do mnie by wspólnie ruszyć jeszcze raz. Ten fragment jest bardziej płynny od tego wyższego, gdzie sporo ostrych kamieni i zakrętów. Na dole mała sekcja flow z hopką którą sobie skaczemy kilka razy.
Pakujemy się do samochodu i jedziemy na Kozią, pierwszy podjazd przygotowaną ścieżką "Daglezjowy" nie robi an mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, po prostu jest łagodna alternatywa. Zjeżdżamy Twistera na raz, ja robię w trakcie krótką przerwę aby sprawdzić czy ze sprzętem wszystko ok.
Wracamy do samochodu i gdy mamy się zbierać na kolejny podjazd przejeżdża obok znajoma mi twarz. Nie rozpoznałem ale szybko pokojarzyłem, że to Damian z Jury. Zagadaliśmy się na dość trochę ale podjazd szybko nas zagrzał. Powtarzamy Twistera raz jeszcze, teraz z przerwami aby mieć więcej przyjemności. Faktycznie tych przerw nie było bardzo dużo, ale jednak było płynniej i generalnie mi jechało się szybciej. Decydujemy się na jeszcze jeden podjazd, wykonujemy go na przemian z wypychem czerwonym szlakiem, na szczycie ponownie spotykamy Damiana z dziewczyną, ponownie się zagadujemy.
Ruszamy na Cybernioka, czyli znany OS z zawodów, który swego czasu sprawiał mi dużo problemów i zawodów skutecznie mnie przyziemiając. Dziś ekstra mi się go jechało, szybko i pewnie bez potknięć. Zaskoczyła mnie odporność dętki Schwalbe, którą na kamienistym dołku dobiłem aż obręcz wydała dźwięk, i byłem pewny, że czeka mnie snejkowy zawód, mimo to snejka nie było.
Jedyne konkretne fotki z dnia dzisiejszego zrobiłem przy ostatnim zjeździe Twisterem, zaraz na jego początku Krzyśkowi strzeliłem serię fotek, która była strzałem w dziesiątkę oddając klimat dzisiejszej aury i wrażeń.



Urokliwa (zimowo-mokra) Magurka Wilkowicka

Sobota, 29 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Pierwszy raz w górach tego roku, choć pogoda mogła by skutecznie odstraszać od jazdy to czerpałem przyjemność ze zjazdów i widoków. Przy pierwszym podjeździe lekko się śmiałem z tego co nas tam zastało



Trzeba było szybko się ubierać, z cienkich bluzek na podjeździe aby się nie zapocić do zestawu chroniącego przed strumyczkami płynącymi po ścieżkach - tak, długa część jednego z Boxerów tak wyglądała.

Boxery są ogólnie wymagające, ale z kolejnym zjazdem idzie płynniej i pewniej, do tego słońce pod koniec tego tripa obsuszyło kilka korzennych fragmentów. Jest też troszkę elementów do zabawy, hopki naturalne i układane z dużych kamieni, a także bandy z głębokimi kałużami ;)


Po drugim zjeździe zjechaliśmy pod samochód, wyrzuciłem zbędne rzeczy skoro co zjazd jesteśmy blisko samochodu, do tego zrobiło się cieplej więc kilka zapasowych ciuszków odpadło. Podjechała osobówka z rowerem, patrzymy kto wysiada a to całkiem ładna dziewczyna, sprzęt niczego sobie i rozpoczyna Krzysiek rozmowę. Zaczekała na nas chwilę i wspólnie podjeżdżamy na górę, zaproponowała Kryśkę i poprowadziła na jej początek. Trasa inna od Boxerów, średni spadek mniejszy więc dłużej się zjeżdżało, bardziej kręty i płynniejszy, co nie znaczy że było łatwiej utrzymać równe tempo, bo źle pokonany zakręt spowalniał. Zaskoczyła mnie ścianka pod koniec, Krzysiek zjechał, mnie wewnętrzny hamulec zatrzymał i nie chciałem go przełamywać, ale jest cel na kolejną wizytę.