Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:98.65 km (w terenie 92.00 km; 93.26%)
Czas w ruchu:06:01
Średnia prędkość:16.40 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:32.88 km i 2h 00m
Więcej statystyk

Przedświąteczne 300% terenu

Sobota, 22 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Dziś przyjechał do mnie Krzychu by odebrać długie piny do pedałów, które mu kupiłem. Pożyczył jeszcze pompkę do amortyzatora by go nadmuchać po serwisie, zawinął też klej do gwintów by na wszelki wypadek zawias w Giancie nie miał możliwości samo rozkręcenia.
Szybko mnie namówił by się z nim ruszyć, ubrałem się i pojechaliśmy na osiedle Stałe jadąc ścieżką rowerową. W Parku Lotników pierwszy lód na deptaku, Krzychu wykonuje kontrolowany poślizg i jest już zabawnie, śmiech oczywiście zaczął się przy pierwszej glebie - mojej niestety. Lód ten okazał się strasznie śliski, że w mgnieniu oka tylne koło mnie wyprzedziło.
Dalej kręcimy przez kamieniołom, ktoś odsunął kilka betonowych zapór pod mostem i można już przejechać bez zsiadania. Bez szczególnych przygód dojechaliśmy na Sosinę, zjechaliśmy pod zamarzniętą taflę wody i Krzychu rozpoczął zabawę, ja skorzystałem z możliwości mojego telefonu i nagrałem trochę jego poczynań.
Później i ja z obawami wjechałem na lód po wcześniejszym opuszczeniu siodełka, bez popisowych akrobacji podążyłem za Krzychem na nieodległy kraj z zachodniej strony.
Zrodził się pomysł palenia gumy na lodzie, realizacja tego pomysłu była bolesna... dla naszych przepon bo ze śmiechu prawie się zapowietrzyłem a przeponka dała troszkę o sobie znać :) Tu też padło ode mnie pytanie jak liczy się przebieg w terenie jadąc po lodzie, skoro górskie tripy to 200% to Krzychu prędko odpowiedział 300% !
Zakończyliśmy te harce i płytami podążyliśmy na Maczki, tam jeszcze chwilkę pogadaliśmy i ruszyliśmy do swych domów. Ja w standardzie czarnym szlakiem na Jaworzno, za rurą nie zrezygnowałem z terenowego podjazdu i dalej szlakiem dojechałem pod cmentarz na osiedlu Stałym. Później był Park Lotników i oczywiście ścieżka rowerowa.

Pierwszo-śniegowe szaleństwo

Piątek, 7 grudnia 2012 · Komentarze(2)
Uhh, na zewnątrz pokaźny mrozik -5 i nie wiedziałem czy mój ubiór temu podoła, jednak tylko łapki mi zmarzły pod koniec kręcenia gdy zrobiło się już na -8.
Warunki dobre, śniegu nie za wiele i nie był on mokry więc mało co się kleiło do mnie i do sprzętu.
Udałem się na najbliższą miejscówkę, zrobiłem 2 rundki i zauważyłem, iż trzeba się w tym śniegu znacznie wysilić by się dostatecznie rozpędzić, bo jakieś niedoloty robiłem z progu ;)
Okoliczna miejscówka #1 © Kysu

Okoliczna miejscówka #2 © Kysu

Okoliczna miejscówka, widok z przeciwnej stony © Kysu

Meridka zimową porą, zawsze black and white © Kysu

Następnie przez ogródki działkowe na Brzęczkowicach pod wiadukt kolejowy nad Przemszą, wypycham mozolnie rower na nasyp przechodzę na drugą stronę i widzę że nasi tam byli bo troszkę śladów już zostawili. Kręcę sobie spokojnie obok stawków na Wysokim Brzegu a tu niespodziewany ślizg przedniego koła kończy tą sielankę. Rynna lodowa pod śniegiem zwaliła mnie na nogi a rower na boczek, no cóż to jest zima. Kolejnym etapem jest udanie się pod oczyszczalnie ścieków i wykonanie pętli przez Łęg, Podłęże, osiedle Wesołe Miasteczko, osiedle Stałe i zamknięcie pętli ścieżką rowerową do Wysokiego Brzegu.
Ciemno zrobiło się już na Podłężu, ale jeden klik i reflektor rowerowy do zadań specjalnych w tym oślepiania pieszych już działa. Początkowe wąskie ścieżki oczywiście nie przetarte przez nikogo, ale dobrze znam trasę więc nawet wiem gdzie korzenie mogą mi coś napsocić. Natomiast żółty szlak na osiedle Stałe (w skrócie OST) był przygotowany niczym pas startowy, to chyba jakaś mekka dla tamtejszego ludu gdyż cała trasa udeptana i ujeżdżona choćby przeszła nią pielgrzymka.
Dalsza część mniej ciekawa, jedynie koło basenu zostałem pomylony z samochodem i wywołałem zaskoczenie wśród pieszych. Natomiast zwrócić uwagę trzeba na dobry zarząd tego miasta, gdyż DDR była calusieńka odśnieżona i nie posypana solą co uważam za celowe i słuszne, gdyż nie lubię jechać w ciapie moczącej mi tyłek i sprzęt. Tak samo pieszo wolę ubity śnieg lub nawet nieodśnieżony kawałek chodnika niż bagno, które na pewno umoczy mi obuwie.

Na marginesie: pierwszy wpis dodany z Ubuntu (: