Wpisy archiwalne w kategorii

CH1

Dystans całkowity:2268.19 km (w terenie 1092.00 km; 48.14%)
Czas w ruchu:135:57
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:39.00 km/h
Liczba aktywności:68
Średnio na aktywność:33.36 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Kellys Enduro Szklarska Poręba 2017

Niedziela, 9 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1, Zawody
Na odprawę swojej grupy prawie się spóźniłem, wjechałem na styk. Było dużo pytań gdzie w ogóle jechać na ten pierwszy oes, więc wyszedłem z inicjatywą i poprowadziłem po swojemu tak aby nie zjeżdżać nisko do centrum i nie korbować później wiele w górę. Już od samego początku zawody on sight pozytywnie mnie zaskoczyły, bo dopiero co ruszyliśmy z bazy a już jestem w nowych miejscach. Patrząc po samej mapce lokalizacja oesów jest zupełnie inna niż ta, którą serwowała nam ekipa EMTB w ostatnich latach, więc nie trafimy na odsmażanego kotleta (choć smacznego to jednak odsmażanego ;) )

OS1 - zaskoczył podjazdem, który mogłem zrobić szybciej bo nie był taki długi, później fajny klimacik w ciemnym lesie lecąc po igliwiu gdzieniegdzie podskakując na muldach. Końcówka bardziej otwarta po trawie, ale chlupająca woda z wielkiego rozlewiska średnio mi się spodobała. Jeszcze był mały epizod z wjazdem do lasu po trawersie, tam mała pętelka i wylot z dropem.

Dojazd do kolejnego odcinka w części asfaltowy, wspinamy się dość wysoko skąd widać kopalnie kwarcu, tam będzie też dzisiejsza trasa i po cichu liczę, że czerwony szlak.

OS2 - początek polanką w dół, przypomina to trochę zawody EnduroTrophy gdzie musisz uważać czy w trawie nie wyrośnie kamcor czy kłoda. Po chwili wpadam w bagno/torfowisko/błotne spa po pół piszczela, niosę rower rozglądam się i myślę, czemu jak ostatni kretyn tak pomyliłem trasę, przecież obok koleś jedzie... nie, też się topi. Najbliższe 200m pokonywałem tempem jakbym wnosił rower, i gdy to się skończyło to mimo twardego podłoża jazda również była dla mnie niemożliwa ze względu na zbyt duże uskoki skalnych półek mokrych od cieknących strumieni z torfowiska. Dalej tylko lepiej, bo chyba gorzej być nie mogło, jakaś wąska ścieżka przez las obok normalnej trasy zwózkowej, na którą później i tak wpadamy i lecimy dzidą. Końcówka to podpucha bo z pełną prędkością na płaskim odcinku lecimy na pień z wystającym korzeniem i jak widziałem po zdjęciach wiele osób tam leżało, ja tempem emeryta podciągnąłem przednie koło a tylne z pomocą też wskoczyło.

Koniec tej masakry, jeszcze mi się nie zdarzyło aby zdejmować buty i wykręcać skarpety bo tak przemokły, powtarzałem tą czynność jeszcze później bo cała wilgoć z butów znów przesiąkła i zrobiła potop w obuwiu. Chwilę dalej był bufet, nikogo znajomego nie było wiec nie traciłem czasu na gadanie tylko usiadłem zjadłem co dali, zapakowałem jeszcze trochę na potem i jadę z ekipą Eskimoo. Dojazd uleciał mi już z pamięci, ale było dość trochę pod górę i oczywiście jechaliśmy przez widokową kopalnię kwarcu, którą każdy się zachwycał. Będąc coraz bliżej startu trzeciego odcinka nadzieje rosły na myśl, iż będzie to czerwony szlak, który znam i który jest świetny.

OS3 - Nie myliłem się typując go, jedyne co mnie zaskoczyło to ostry zakręt na otwartej polance zaraz na początku co wybiło z tempa, ale reszta poszła koncertowo. Załapałem się też na konkret foto (drugie na dole). Ale zapomniałem, że są to zawody on sight i sam odcinek czerwonego szlaku to będzie za mało, dostałem w bonusie podjazd asfaltem (100m) i krótka mini kąpiel w bagnie po skręcie do lasu. Tam przez spory kawałek trzeba było korbować, i ponownie się nie popisałem bo warto było cisnąć w opór. Od momentu zjazdu z asfaltu ścieżka to singielek, łagodnie przechodzący z podjazdu do lekkiego podjazdu i płynnie zmieniając się w coraz większy zjazd. Początkowo prostą linią w dół potem jakieś skalne półki gdzie trzeba było się namanewrować aby zmieścić się rowerem. Zmęczył mnie ten odcinek najbardziej, dość długo siedziałem i ładowałem baterie dogryzając coś i pić.

Zadzwonił Krzysiek z prośbą o pomoc, zamleczona opona mu się rozszczelniła na oesie i potrzebuje dętki. Zbieram się nie czekając na członków z Eskimoo ani z mojej grupy i jadę sam jak palec. Na długich prostych szutrówkach, których jest w dolnych partiach gór Izerskich mnóstwo, nie widzę nikogo na kilometr przed siebie ani za siebie, jadę i konsternuję nad egzystencją (; Generalnie te długie proste i brak innych trochę wprowadziły niepewności, a już na pewno musiałem dobrze przejrzeć mapę gdy zobaczyłem stromy szeroki na dwa samochody podjazd, nietypowy jak na zawody enduro. Upewniwszy się, że jednak tak ma być jadę dalej, dostaję tel od Krzyśka, że dętki już nie potrzebuje. Nadrobiony czas wykorzystuję przed startem ostatniego odcinka na leżakowanie i suszenie skarpet na kamieniu.

OS 4 - Kamienisty, od samego początku tej edycji brakowało kamieni, ten odcinek nadrobił ten brak. Trasa głównie prosta i w dół, ale mnogość dużych luźnych i nieruchomych kamieni oraz taśmy tworzące szykany spowodowały, że nie jest to proste zadanie. Gdzieś w połowie za kiepsko przeskoczyłem nad wystającym kamieniem i przysnejczyłem tylnym kołem. Z racji, iż ścigam się o pietruszkę na luzaku wymieniam dętkę. Mijało mnie też kilku, którzy w pośpiechu znosili rowery sugerując, że szkoda czasu. Mieli rację bo żadnego z nich nie dogoniłem, ale szkoda też zjazdu. Zreperowany ruszam z większą ostrożnością, przez jeszcze spory odcinek mam tylko kamienie, później trochę wymieszało się to z trawiastym podłożem. Końcówka to szutrowy sprint i nawrotka w lewo na krótki uskok i finisz po nieruchomych kamieniach, które dały satysfakcję gdy się je zgrabnie i szybko pokona.

Podsumowując zawody - nieźle mimo błota, nieźle mimo snejka. Naprawdę dobrze zapamiętałem te zawody gdyż piszę tą relkę rok po zawodach.


Zeszłoroczne OS'y z Łukaszem

Sobota, 8 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Rano dość wcześnie wstaliśmy i dość wcześnie ruszyliśmy. Skoro jesteśmy tak blisko zeszłorocznego OS4 to jedziemy na niego. Łukasz daje znać, że był tu już kilka dni wcześniej i miał problem z nawigowaniem się via gps po nim, faktycznie jakieś działania leśników były i leżało trochę grubych i grubszych patyków. Stwierdziłem aby pojechać wersją sprzed dwóch lat bo zaczyna się ona szlakiem. Początek spoko ale niżej wpadamy na jakiś nowy szuter i też nie wiem gdzie jechać. Ostatecznie wracamy na początek zeszłorocznego wariantu i jedziemy na czuja. Na asfalcie rzucam pomysłem aby jechać na OS1, będzie daleko ale konkretnie sobie pojeździmy.
Dojazd oczywiście asfaltem do samej Szklarskiej, jedziemy pod wyciąg i widzimy że startują maratończycy, wbijamy się za ostatnią grupę startową aby nikomu nie przeszkadzać, przy okazji wypatruję fanty, które mogły upaść - znalazł się tylko powerade.
Szutrem dojechaliśmy do niebieskiego szlaku, nim podchodzimy nieco wyżej i kolejnym szutrem jedziemy do skrzyżowania gdzie rozpocznie się długi wypych i wnoszenie.

Udało się trafić na start OS'u w sensownym czasie. Odpoczęliśmy ciut i ruszyliśmy, jechało się lepiej niż rok temu, na początku trochę prowadziłem ale później już było spoko. Nawet trochę podkręcałem tempo aż się wyjebałem, na ostatnich metrach kamienistego szlaku widząc końcówkę puściłem heble no i przesadziłem. Koło mi na czymś odbiło i pojechałem prosto w dość wystający kamień przez który zrobiłem OTB, lecąc uchyliłem się przed kamieniem co było dla mnie zbawienne. Delikatnie obtłukłem sobie brodę, z rowerem bez tragedii ale gorzej - zniszczone mocowanie licznika i porządny szlif na kierze. Pozbierałem się i jedziemy dalej na dość powolny fragment gdzie trzeba przeciskać się między wąsko ustawionymi kamieniami i korzeniami.
Kolejny fragment błotny nie był taki trudny, błoto było ale nie w takich ilościach jak w poprzednie lata. Dojechaliśmy do miejsca gdzie trasa maratonu wpada na OS, czekamy na wystarczająco dużą lukę między zawodnikami aby jak najdłużej jechać bez przepychania się z nimi. Ogień, ruszyliśmy pełną parą, odcinek nic się nie zmienił, da się rozwinąć sporą prędkość i ją utrzymać. Ścieżka była nawet łatwiejsza bo wyjeżdżona od kół zrobiła się bardziej gładka. Dojeżdżamy jeszcze do końca OS i kierujemy się na wodospad Szklarki, przecinamy główną drogę i szlakiem podchodzimy w górę przez Złoty Widok tyłami kierujemy się do naszej bazy noclegowej.
Później udajemy się odebrać pakiety startowe i na jakiś obiad

Przyjazd do Szklarskiej

Piątek, 7 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1, Night Ride
Nareszcie an miejscu, rok czekałem na ponowną wizytę u znajomych. Zameldowałem się w zarezerwowanym dzień wcześniej miejscu i co miłego mnie spotkało, to współlokator enduro.
Mati dał znać, że ma już czas więc wyjechałem do nich. Było już ciemno a blisko na niebie widać było przechodzącą burzę z niezłymi rozładowaniami. Ania skończyła pracę i również przyjechała, walnęliśmy piwko przy kościele i powrót na nocleg.

Plewić ścieżkę

Wtorek, 4 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Mam taką upatrzoną zeszłego roku terenową ścieżkę którą dojeżdżam na Wesołą. Niestety występuje na niej mocno zarośnięty fragment 30m który jeszcze z początkiem wiosny był przejezdny, po dłuższej przerwie z koncem czerwca przyszło mi nią jechać i się mocno zdziwiłem jak mocno zarosnęło. Wziąłem sprawy w swoje ręce - sekatorek oraz piła pomogły trochę uprzątnąć i poprawić przejezdność. Progres 20% chociaż kolejne metry nie są już tak gęste.
Dojechałem pod wieżę radiowo-telewizyjną, zjechałem do Krasów i asfaltem na Kępę

Keszobranie

Czwartek, 1 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Wpierw na traskę w Brzęczkowicach. Pierwszy przejazd z dobrym ogniem, aż się sam zaskoczyłem jak szybko i płynnie przejechałem. Przelot na którym mi zawsze brakowało dziś w końcu doleciałem jak trzeba. Kieruje się na Kępę Bagieniokową, ta również jadę traskę na pełnym ogniu. Nie miałem pomysłu co dalej to odpaliłem aplikację geocaching i ruszyłem poszukać ukrytej blisko skrzynki. Jechałem zapatrzony w telefon że nie zauważyłem kolesia 4m ode mnie, dopiero gdy zawróciłem bo byłem już w promieniu 10m od skrzynki to zobaczyłem go. Wpierw myślałem że jakiś leśniczy bo ubrany na ciemnozielono, idealnie aby się zakamuflować i że zaraz się zapyta co tu tak krążę. Na szczęście ta osoba też przyjechała szukać skrzynki więc sobie pogadaliśmy.
Rzuciłem tematem, że blisko jest kolejna skrytka przy kapliczce, której mimo kilku podejść nie znalazłem. Ugadaliśmy się że tam pojedziemy, ja rowerem on samochodem. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu i szukamy. Zleciało z 15 minut, wspólnymi siłami kombinowaliśmy, dał stopkę że mogłem się znacznie wyżej podciągnąć ale na daszku też nic. Byliśmy zrezygnowani, właściwie zawijaliśmy do domu ale poświecił jeszcze ostatni raz i znalazł - masakra jak to ktoś ukrył trudno mi słowami opisać bo z skrytki w kształcie walca o wielkości najmniejszego palca wystawał odcinek ok1cm w dodatku owinięty czarną taśmą.

Tychy - Wyry - Tychy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Przyszło mi odwieźć ciocię samochodem na Tychy. Wpadłem na pomysł by zabrać rower, wyskoczyć na Tyski pumptrack na Sublach oraz zrobić jakąś rundkę po okolicznych lasach. Rower idealnie zmieścił się do Pandy choć miałem obawy czy to auto nie jest za małe do podróży z rowerem.
Na pumptracku spotkałem Dawida i Krzyśka, chwilę pogadaliśmy i ruszyłem pompować. Początkowo ciężko, właściwie nie szło mi wcale, potem zmieniłem kierunek jazdy i już lepiej, jednak pętla jest mała a trochę zakrętów w niej zmieścili. Poźniej udałem się w stronę ogródków działkowych, kluczyłem ale gdy wpadłem już z mniejszych ścieżek w główny szuter to pojechałem prosto i dotarłem na Wyry. Widziałem już hałdę przy elektrociepłowni w Łaziskach, ale było już zbyt późno by szukać drogi i zrobić podjazd na nią. Zataczam pętlę jadąc przez pola i udaje się idealnie trafić na główny szuter, którym wyjechałem z lasu.
Do Tychów wróciłem przed 21 i podjechałem jeszcze na pumptrack. Teraz szło mi znacznie lepiej i w dodatku było pusto i nikt nie przeszkadzał. Zrobiłem z 7 rundek i skończyłem na dziś, wpakowałem się do samochodu który zaparkowałem 400m dalej w osiedlu.

Nightride w duecie

Poniedziałek, 29 maja 2017 · Komentarze(0)
Dawno nie kręciliśmy z Krzyśkiem nocą, dziś warun dopisał - było odpowiednio ciepło (lekki chłód) i sucho w terenie. Wyruszyłem przed 21 i pojechałem wzdłuż Przemszy do Trójkąta Trzech Cesarzy, potem skróciłem asfaltem obok Fashion House i na początku Jaworzna wbiłem do lasu przy hałdzie na Jęzorze. Wyjechałem obok cmentarza na Stałym i pojechałem na kapliczkę. Potem czarnym szlakiem i asfaltem do Krzyśka, spotykamy się blisko jego domu i jedziemy od razu w teren. Przez pobliski teren dynamicznie kręcimy w stronę Maczek, pojechalibyśmy dalej ale zmartwiło nas kilka kropel lekkiego deszczu. Niby nic wielkiego i szybko przestało ale odczytalismy to jako sygnał przed być może czymś gorszym co mogło niebawem dojść. W każdym razie na spokojnie z Maczek wróciliśmy osobno do siebie.

Pielgrzymka do Piekar

Niedziela, 28 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Wpierw do Katowic po brata. W trakcie jazdy niemiły dla ucha dźwięk przypomina mi o poluzowanych śrubach zawiasu. Pod blokiem udaje się szybko dokręcić i można jechać na Siemianowice Śląskie, by dalej przez Bobrowniki dojechać do Piekar. Na koniec pielgrzymki dostrzegam Grześka i Dominika - kumpli ze studiów. Po mszy podbijam chwilę pogadać, potem z rodziną dłuższą chwilę pogadaliśmy i powrót.

Mgliste Bielsko

Sobota, 20 maja 2017 · Komentarze(0)
Kolejny wypad do Bielska-Białej i kolejny raz pogoda nas zaskakuje swoim nietuzinkowym obliczem. Poprzednio zimowa aura przy pierwszym podjeździe, dziś chłodny front z niskimi chmurami sprawił, że w wyższych partiach gór było mgliście co dało fajny klimat do zdjęć.
Wpierw ruszamy na Szyndzielnię, spotkaliśmy Damiana z Chrzanowa, który kawałek z nami podjechał. W trakcie podjazdu za nami na szlaku jedzie ciągnik z zestawem i niemałym ładunkiem - kilka dużych beli i metalowy słup. Daliśmy się wyprzedzić, później była okazja by wyskoczyć przed niego bo tempo i pył spod kół nam nie odpowiadał. Na szczycie chłodno i jak było widać w trakcie dojazdu do Bielska czubki gór w chmurach. Szybko się ogarniamy i jedziemy Dziabara, w trakcie zjazdu jednak złapałem małego snejka, że powietrze powolutku uchodziło i dopiero po przerwie w trakcie zjazdu poczułem brak powietrza na przodzie.
Zanim ogarnąłem się ze zdjęciem opony sporo czasu upłynęło, niestety opona ciasno siedzi i bez łyżek zadanie jest dość trudne jak dla mnie. Krzysiek zdążył wrócić i podjechać do mnie by wspólnie ruszyć jeszcze raz. Ten fragment jest bardziej płynny od tego wyższego, gdzie sporo ostrych kamieni i zakrętów. Na dole mała sekcja flow z hopką którą sobie skaczemy kilka razy.
Pakujemy się do samochodu i jedziemy na Kozią, pierwszy podjazd przygotowaną ścieżką "Daglezjowy" nie robi an mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, po prostu jest łagodna alternatywa. Zjeżdżamy Twistera na raz, ja robię w trakcie krótką przerwę aby sprawdzić czy ze sprzętem wszystko ok.
Wracamy do samochodu i gdy mamy się zbierać na kolejny podjazd przejeżdża obok znajoma mi twarz. Nie rozpoznałem ale szybko pokojarzyłem, że to Damian z Jury. Zagadaliśmy się na dość trochę ale podjazd szybko nas zagrzał. Powtarzamy Twistera raz jeszcze, teraz z przerwami aby mieć więcej przyjemności. Faktycznie tych przerw nie było bardzo dużo, ale jednak było płynniej i generalnie mi jechało się szybciej. Decydujemy się na jeszcze jeden podjazd, wykonujemy go na przemian z wypychem czerwonym szlakiem, na szczycie ponownie spotykamy Damiana z dziewczyną, ponownie się zagadujemy.
Ruszamy na Cybernioka, czyli znany OS z zawodów, który swego czasu sprawiał mi dużo problemów i zawodów skutecznie mnie przyziemiając. Dziś ekstra mi się go jechało, szybko i pewnie bez potknięć. Zaskoczyła mnie odporność dętki Schwalbe, którą na kamienistym dołku dobiłem aż obręcz wydała dźwięk, i byłem pewny, że czeka mnie snejkowy zawód, mimo to snejka nie było.
Jedyne konkretne fotki z dnia dzisiejszego zrobiłem przy ostatnim zjeździe Twisterem, zaraz na jego początku Krzyśkowi strzeliłem serię fotek, która była strzałem w dziesiątkę oddając klimat dzisiejszej aury i wrażeń.



Z Krzyśkiem (Sosnowiec i Jaworzno)

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Podjechałem w jego okolice, spotkaliśmy się po drodze na Ostrowach Górniczych. Początkowo trochę asfaltem, potem już przez las na Ryszkę. Tam dłuższy postój i jedziemy dalej do ul. Bukowskiej, przekraczamy ją i tory i zjeżdżamy przy skarpie na kładkę. Planujemy zajechać na Dolinę Żabnika, nie udało nam się to idealnie zrealizować i kluczymy, w efekcie dojeżdżamy na pogranicze Ciężkowic i jedziemy dalej terenem na Sosinę. Tam ponownie postój i po namyśle rezygnujemy też z odwiedzenia bazy nurków, więc jedziemy płytami na Maczki. Przed rozjechaniem się w swoje strony jeszcze jeden dłuższy postój.
Czułem już dystans w nogach, przed podjazdem na kapliczkę włączyłem tryb eco. Na zjeździe ostatni raz żywiołowo dokręciłem i zacząłem oszczędzać siły kręcąc delikatnie korbami. Tempem w porywach do 20km/h dojechałem spokojnie do domu.