Katowice, Tychy, Lędziny, Jaworzno

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · Komentarze(3)
W trakcie przerwy od pracy wszedłem sobie na BS i czytam że Tomek planuje gdzieś wyskoczyć. Czasu trochę było dałem znać że jeszcze potwierdzę bo nie wiem jak z pracą. Dokończyłem malowanie, potem obiad i jak już kierownicę miałem w rękach była równa 16, więc na umówioną godzinę i tak się spóźnię więc przedzwoniłem do Tomka jak u mnie sytuacja wygląda.
Jechało się całkiem sprawnie, a nawet rekordowo szybko do tych Katowic, na skrzyżowaniu z Graniczną byłem po 30 minutach jazdy więc całkiem całkiem, drogi pod teatr wiele nie zostało, ale tu koreczek tu światła i kolejne światła i musiałem się kulać powolutku.
Już na miejscu wszyscy są, wesoło było od pierwszych chwil, prawdę mówiąc byłem nastawiony na propozycję Tomka bo chciałem uzupełnić sobie brakujące ścieżki w kierunku Tychów, kontr-propozycją był Chorzów, coś tam i Czeladź. Nie miałem mapy przed oczami ale ta Czeladź mnie troszkę wystraszyła a ja przygotowany na coś małego i bez oświetlenia. Na moje i Tomka szczęście rzut moneta okazał się szczęśliwy i ruszyliśmy w kierunku Tychów, trasa fajna, jak już dostaliśmy się do lasu to na długo w nim zostaliśmy gdzieniegdzie tylko łapiąc kawałek szosy.
Warunki też dobre, lekko wilgotno więc nie pyliło się spod kół a czasem jakieś skromne błotko się znalazło.
O przebiegu trasy nie będę pisał, ważnym punktem były Jaroszowice gdzie zatrzymaliśmy się pod sklepem i to by było miejsce najbliżej Tychów. Powrót przez Lędziny - tak jak prosili szosą, ale też jakieś skróty w przyjemnym terenie się znalazły. Odprowadziłem ich pod Fashion House a tam jeszcze trochę pogadaliśmy.

Wykradłem Tomkowi dwa zdjęcia
Pod Teatrem Śląskim - Katowice rynek © Kysu

Przy Fashion House © Kysu



Ślad trasy

Dzień dobry panie bobrze

Sobota, 14 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Rano do DG spotkać się z piootrj w celu odkupienia mostka. Umówiliśmy się pod parkiem wodnym Nemo a interesy przebiegły sprawnie, nikt nas nie śledził i nie usiłował odbić towaru ;) Oczywiście Krzychu też był, dołączył chwilę przed spotkaniem.
Dziś nie było konkretnych planów, chcieliśmy po prostu gdzieś się ruszyć, zajechaliśmy w Krzyśkowe okolice i zdecydowaliśmy pojechać do Bukowna terenem. Nadal poza szosą do Maczek, a potem płytami jak na Sosinę, przeciskamy się przy torach i nie przekraczamy ich, trafiamy na ścieżkę powalonych drzew.
Drzewa powalone przez bobry © Kysu

Zabraliśmy się za robotę i pousuwaliśmy te drzewa na bok i do rzeczki obok, co niektóre wymagały od nas sporej ilości sił bo udało się je przenieść stawiając do pionu i powalając w drugą stronę. Była tam skromna kładka, którą przeszliśmy na druga stronę. Jechaliśmy totalnym bezdrożem, po łąkach a najwięcej między drzewami, dość daleko zajechaliśmy i nieco opadliśmy z sił, więc skrócilismy drogę rezygnując z Bukowna. Droga się lekko wyklarowała i znalazła ścieżka która doprowadziła nas pod ambonę.
Widok z ambony © Kysu

Popatrz w dół z ambony © Kysu

Przytrafiło się jeszcze przepychanie rowerów na nogach, na szczęście niedaleki odcinek a wkrótce trafiamy na żółty szlak nieopodal Burek. Skracamy jeszcze piaszczystym odcinkiem i wyjeżdżamy na ulicę Bukowską trochę za Sosiną. Kierujemy się na Maczki jadąc płytami. A na Maczkach dość długo gadamy do czasu gdy podjeżdża autobus w stronę jego domu, szybkie pożegnanie i już chwyta tunel jadąc za nim. A ja wracam Czarnym szlakiem, a potem niebieskim przez Park Lotników.

Ambitne plany

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Planem było zajechać za Trzebinię i pokręcenie się na jakimś szlaku, oczywiście trasa w możliwie największej ilości terenu.
Wspólnie wystartowaliśmy spod Oriona, właśnie niecodziennie z tego miejsca bo miałem tu interes - kupiłem szerszą kierę do Krossa od jednego użytkownika z forumrowerowego. Szybciutko zjechaliśmy do Niwki, i zahaczylismy o moją chatę, odłożyłem kierę, szybki serwis i czyszczenie z błota bajków i w drogę.
W Jaworznie czarny oraz czerwony szlak, obczailiśmy trochę teren gdzie jest jedna spora górka i są już bandy i hopki. Dalej terenem i trafiamy na niebieski szlak, troszkę asfaltem i teraz czarnym pod górę Grodzisko, w trakcie jazdy gubimy go ale wyznaczamy i tak swój kierunek. Robimy postój i wcinamy, a dalej natrafiając na czerwony niestety ruszamy nim w złym kierunku, i dopiero widząc przystanki autobusowe zawierające w nazwie "Byczyna" wiedziałem że zatoczyliśmy prawie koło. Było dość sporo do wracania, ale sprawnie dojechaliśmy w okolice Koźmina, przekroczyliśmy asfaltową drogę i w las.
Tam przykra niespodzianka, bagno na naszej drodze, i przepychania rowerów gdzieś 15 minut dalekimi bokami. Przy nasypie kolejowym odbijamy na wschód, i jeszcze mieliśmy nadzieję trafić gdzieś w ciekawe miejsce, ale bagno błoto bagno nie ustępowało. Praktycznie gdy przeszliśmy an drugą stronę torów zawróciliśmy i po drugiej stronie dojechaliśmy do punktu wyjścia. Szlakiem na Ciężkowice i odwiedziliśmy sklep. Potem Sosina i odpoczynek, czekolada i pogaduchy. Wracamy płytami i odprowadzam Krzyśka pod dom bo pożyczam od niego grę "Mafia" - uwielbiam retro granie i odświeżanie wspomnień sprzed kilku lat. Koniec

U mnie i u Krzycha

Sobota, 7 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Było trochę wolnego czasu więc zgadaliśmy się na rowery. Jadąc sobie naprzeciwko spotkaliśmy się na Długoszynie, pogoda niby fajna ale zimny wiatr zmusił mnie by wrócić po coś cieplejszego, więc podjechaliśmy do mnie.
W sumie Krzysiek dziś obiecał iść grać w nogę na hali, wo pojechaliśmy w jego stronę wydłużając o tereny na Wysokim Brzegu, hałdę na pograniczu Jaworzna, Maczki. Zajechałem aż pod sam dom, niedługa pogawędka i wracam.
Na Maczkach jadę na czarny szlak, za rurą kończę i z Długoszyna chwytam się zielonego szlaku rowerowego. Gdzieś za Niedzieliskami pokręciłem się jeszcze, ale widząc że ścieżka nie prowadzi w stronę domu zawróciłem i skierowałem się lasem na osiedle stałe i ścieżką rowerową do domu.

Coś małego

Piątek, 6 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Jak już uporałem się z porządkami i wróciłem się umyć to słyszę telefon - aha pewnie Krzychu się dodzwonić nie umiał bo nie miałem tel przy sobie. Jedno spojrzenie na ekran i już wiem że jednak się mylę i pierwszy raz wykręca do mnie. Szybkie ustalenia i lecę jeść obiad.
Chyba przed 15:30 zastaję na trasie Krzyśka który czeka na Anię, jeszcze kilka minutek i jesteśmy w komplecie. Ruszyliśmy za cmentarzem w teren, było trochę mokrawo ale nigdzie nie ugrzązłem, jakoś tak wyszło że objechaliśmy hałdę i dostaliśmy się na ul. Długoszyńską, odłączyłem się bo na mnie był już czas. Dobrze ze droga powrotna jest troszkę z górki, za niecałe 20 minut byłem już w domu.

Dolina żabnika

Środa, 4 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Szybko skończyłem zajęcia więc w taką pogodę byłoby grzechem nie wyjść pokręcić korbą. Krzychu musiał jeszcze pojechać po drzewo, więc miałem troszkę czasu by spokojnie zjeść obiad i ogarnąć program do pobierania z RapidShare ;]
Jeszcze sporo przed 15 zgłaszam się u niego pod domem, pompujemy damper i w drogę. Jakimiś tylnymi ścieżkami na Cieśle a następne Ryszka, jak to ostatnio bywało był też mini popas. Atakujemy w stronę Bukowna, niestety to co dobre zawsze się kończy i wjeżdżamy teraz na asfalt...
Krzychu kończy z terenem © Kysu
Koniec terenu, czas na odrobinę szosy © Kysu


Po strasznej nudnej i dłużącej się szosie znów wracamy w teren ;)


Krzychu22 wraca w swój żywioł ;) © Kysu
Za dużo tej szosy, no to w las © Kysu

Przekraczamy tory i obok nich jedziemy w kierunku Bukowna. Droga nam się kończy, po piachu zjeżdżać na dół nie chcemy do piaskowni, więc z boczku widzimy linię elektryczną a pod nią ścieżka w dół, doprowadza ona nas do nieużywanego już kanału wyłożonego betonowymi płytami. W jedną stronę nei zajechaliśmy daleko, było to te piaski w które nie chcieliśmy się pakować więc nawrotka. Dojechaliśmy do końca tego kanału i po maluteńkim podjeździe ukazała nam się Ryszka, jedziemy przy jej brzegu, był to krótki odcinek ale bardzo fajny.
Z lasu wyjeżdżamy na asfalt za Bukownem i kierujemy się na Bór Biskupi. Przejeżdżamy całą wioseczkę i na tereny piaskowni, mijamy ją i już jesteśmy na terenach rezerwatu Doliny Żabnika. Skręcamy w prawo i znaną mi drogą jedziemy na stawek położony w środku tego rezerwatu. Ponieważ pierwszy raz jechałem w tą stronę a i był też zrąb musiałem zawiadomić Krzycha, że szukamy wąskiej ścieżki w lewo, no i znalazł ją nawet pierwszy. Chwila moment i jesteśmy przy tym stawku, odrobina czekolady i siedzimy na betonie gadając.
Ruszamy i zauważyłem ścieżkę, którą nigdy nie jechałem i pojechaliśmy w nią, nabraliśmy sporego rozpędu, wystraszyliśmy zakochańców, zjechaliśmy po delikatnym uskoku i przez wąski mosteczek, fajny odcinek mimo że krótki. Jesteśmy na Ciężkowicach, udajemy się na szlak by dojechać na Sosinę, tutaj ponownie Krzychu nadał tempo i przez najfajniejsze zakręty przechodzimy sporym speedem nie mniej niż 30km/h.
Myśląc już o powrocie jedziemy obok pola namiotowego na Sosince i minął nas biker na fajnym fulu. A gdy byliśmy już za budką z lodami dojeżdża do nas i zatrzymuje. Robert, członek ekipy JMTB, zawrócił za nami bo zobaczył charakterystyczną ramę Krzyśka, a właściwie jej niespotykany kolor. Pogadaliśmy i zaproponował nam wydłużenie trasu o bazę nurków, oczywiście zgodziliśmy się, na bazie ponownie pogawędka a potem zjazd na dół. Krzychu poleciał pierwszy, a ja za Robertem nawet dawałem radę. Na dole poczułem mniej powietrza w tylnym kole więc już wiedziałem co mnie czeka, trochę szarpania się z Karmą bo ciasno siedziała na obręczy i zaskoczenie, bo wyraźne dwie dziurki w dętce. Czyli złapałem snejka, na zjeździe w jednym miejscu mocno tylne koło uderzyło w podłoże, więc tylko dobrze że nie było mocniej i nie uszkodziłem sobie obręczy.
Po wymianie dętki żegnamy się z Robertem i jadę z Krzyśkiem, wpierw odprowadzić na Szczakową, ale przekonał mnie bym jeszcze kawałek na Maczki z nim pojechał. Do domu wróciłem czarnym szlakiem, a potem jeszcze niebieskim na park Lotników i standardowo ścieżkę rowerową.

Lasy i ścieżki koło Tychów

Wtorek, 3 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Wpierw na Morgi, potem Graniczną w dół, do Murcek i lasami w stronę Lędzin. Potem kręcenie się nowymi ścieżkami po lesie gdzieś niedaleko Tychów, dwie spore rundki i powrót lasem na Lędziny. Przejazd asfaltem obok kościółka Klimont, dalej na Górki i Goławiec. Odbicie w teren na Imielin, przez rynek i na Kamieniołom, jeszcze pokręciłem się po skarpie i do domu.

Deszcz, słońce oraz grad

Sobota, 31 marca 2012 · Komentarze(0)
Umówiłem się z Krzyśkiem na małe conieco przed obiadem. On ruszył w pięknym słońcu, ja wychodzę po rower i istna ulewa. Wtenczas smaruję łańcuch i jeszcze 2 razy do niego dzwonię czy nie złapał go deszcz, raportując że u mnie dalej pada. Gdzieś po 20 minutach znacząco deszcz ustaje i ruszam by Krzychu na mnie długo nie czekał. Chwilę po tym jak ruszyłem przyszedł atak mocnej ulewy, jeszcze chwila i pokazuje się słońce ale deszcz nadal pada. Gdy już przejechałem Wysoki Brzeg zostało mi tylko samo piękne słońce i wyglądało że pogoda będzie dziś git. Jadąc sobie naprzeciw spotkaliśmy się gdzieś pomiędzy cmentarzem a światłami przez które zwykle przejeżdżam. Wróciliśmy się kawałek pod cmentarz i wskoczyliśmy na leśne ścieżki kierując się na kamieniołom. Przekraczamy asfaltową drogę i pogoda się psuje, zaczyna mocno padać, na speedzie dojechaliśmy pod wiatę przy kamieniołomie i tam przeczekaliśmy.
Lać przestało i ruszyliśmy pod górę na nieczynny już most, przedostaliśmy się na drugą stronę, i tam w okolicy góry Sodowej przejechaliśmy lasem przy krawędzi tego kamieniołomu. Zjechaliśmy na płyty i udaliśmy się w kierunku bazy nurków. Tam Krzysiek słusznie zauważył, że zawsze z jednej i tej samej strony podjeżdżamy, więc lepiej wybrać ten inny wariant. Na górze nic ciekawego, długo tam nie zastaliśmy, objeżdżamy w około i udajemy się na Sosinę i zaraz na płyty kultywując ten klasyczny zwyczaj powrotu do domu. Gdzieś za połową drogi do lokomotywowni widać już było ciemniejsze chmury, niewiele dalej zaczyna padać deszcz więc myślimy już gdzie się kryć nieprzerwanie kręcąc korbami. Ale najgorsze co nas spotkało to ten grad, który z strasznie mocnymi podmuchami wiatru w twarz zadawał nam ból, że buzia szczypała a oddychać się prawie nie dało. Zatrzymaliśmy się za ścianą budynku obok lokomotywowni i przeczekaliśmy nie wiem jak długo, ale było to co najmniej 20minut. Gdy nawałnica odpuściła dokończyliśmy jazdę na maczki, odbiliśmy w swoje strony a ja pojechałem czarnym szlakiem aż do rury i odbiłem sobie na szybszą drogę do domu, by żaden deszcz czy grad mnie już nie złapał.

Do sklepu BikeAtelier

Środa, 28 marca 2012 · Komentarze(2)
Trasa wydłużona bo przed sklepem zajechałem do Krzyśka odebrać pompkę do amorka, przerwałem mu głęboki sen bo wyszedł taki jeszcze w połowie niekontaktujący :D
O ile do niego się dość fajnie jechało, to na sklep w Sosnowcu masakra, wiatr w pysk i prędkość z 30 spada do 17. Ale cóż, taka pogoda i nic nie poradzę, na szczęście zdarzyłem do sklepu przed zamknięciem.

Po powrocie do domu czekała na mnie mała niespodzianka, u siostry była koleżanka (prowadząca wywiady z bikerami jeżdżącymi w Infrasettimanale Classico, w skrócie IC) która podarowała kubek.
Kubek IC © Kysu

Trochę nowych ścieżek

Wtorek, 27 marca 2012 · Komentarze(0)
Łęg; Kawałeczek czerwonym szlakiem; Eksploracja wzniesienia i ciekawych ścieżek; Spostrzeżenie że rozwalili świetną ambonę leśniczego :/ Sprint po wypalonej łące; zwiedzanie chaszczy i lasów; Pętla w oparciu o żółty i niebieski szlak; Asfaltem z Jelenia na Dziećkowice; Trasą wyścigu w Mysłowicach wracam pod przejazd kolejowy; i dróżką obok kapliczek do domu.