Diabla Góra

Wtorek, 22 maja 2012 · Komentarze(2)
Ścieżką rowerową do Jaworzna, przez Park Lotników, kamieniołom, bazę nurków do Ciężkowic, w sklepie pustki i wychodzę tylko z dwoma jabłkami. Przez mosteczek na Dolinę Żabnika, robię kółeczko wokół stawików i jadę na Bór Biskupi. Od czasu do czasu będąc tam zawsze kusiło mnie sprawdzić gdzie zajadę odbijając przed Bukownem na Przeń, początkowo asfalt, potem szuter a w końcu leśna droga, dwie wystraszone dziewczyny (znienacka) na mój widok. Znalazłem się na drodze, którą zwykle jeździmy na Płoki, tutaj w pobliżu jest jedno wzniesienie, dość spore i z jakąś tam jaskinią. Jadę sobie asfaltem i widzę wiejski pub "POD DIABLĄ GÓRĄ" czyli to wzniesienie, które właśnie widzę naprzeciw tego pubu to jest ta Diabla. Challenge accepted i zdobywam ją, podjazd do ogarnięcia cały, tylko luźne kamyczki bardzo przeszkadzają. Na szczycie popas :) zjazd na dół i objeżdżam sobie nią w około bo chce zobaczyć te skalne ściany i być może tą jaskinię. Ale widzę dość równy stok i ślady od hamowania, najwyraźniej czasem ktoś sobie tu zjeżdża, wypycham rower na samą górę, okazuje się że dokładnie tam gdzie dopiero co jadłem. Staję na krawędzi kukam jak stromo i się jeszcze waham. Odchodzę od krawędzi, wpinam się i jazda, na początku takie staczanie się, ale grawitacji nie oszukasz na samym końcu prawie 40km/h i do tego na zakręcie w miękkiej ziemi trochę miotało Meridą jak szatan ;)
Daję znać Krzychowi ze dziś nie bardzo do niego zajadę, bo jestem jeszcze przed Bukownem a mam plany się jeszcze pokręcić, jedyną szansą powrót szosą co też czynię, przez płyty i na Maczkach jesteśmy już razem, wspólnie kręcimy i badamy za czymś nowym, przy odkrywkowej kopalni się poszwędaliśmy. Powrót asfaltem przez Długoszyn, i jeszcze lasem do Parku Lotników i prosto ścieżką do domu.

Murki DH

Poniedziałek, 21 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Murcki Trials
Ruszyłem sobie wpierw na "ściankę śmierci" w mojej dzielnicy, potem na Morgi, zjazd ulicą Graniczną w dół, asfaltem na Murcki. Udaję się w las gdzie jest lekka trasa zjazdowa z atrakcjami (Krzychu najbliższa okazja jedziemy właśnie tam) niby prosto i niestromo w dół a jest frajda, szczególnie że wybrałem sobie kilka niższych hopek i poczułem choć na chwilę koła w powietrzu, nieco niżej są dwie wyprofilowane bandy - jeszcze za ostrożnie na nie najeżdżam.
Potem Lasami na Lędziny, przez park wypoczynkowy obok boiska, asfaltem na Kosztowy, zahaczam jeszcze o "Kępę" i robię sobie jeden stromy zjaździk. Dalej asfaltem i odbijam na ulicę Dziubka by dojechać pod las i w terenie dojechać do domu.

Trzeźwienie na rowerze

Niedziela, 20 maja 2012 · Komentarze(1)
Musiałem przepalić do końca te promile z wesela :D
Krzycha łapie przy obwodnicy Jaworzna, jedziemy przez Park Lotników szlakiem na kamieniołom. Potem asfaltem na Sosinę i postój. Objeżdżamy sobie zbiornik i kierujemy się na Ciężkowice do sklepu, kupuję banana i dwa jabłka. Następnie przez mosteczek na Dolinę Żabnika, objeżdżamy te stawki w około po wąskich oraz miejscami bardzo wąskich singielkach. Znów odpoczynek i rozmowa. Wracamy na Sosinę, potem płytami na Maczki. Po wjechaniu na asfalt widzimy autobus w stronę Krzycha, więc żegnamy się już bo za chwilę będzie za nim jechał. Wracam czarnym szlakiem, potem terenowy podjazd i wyjeżdżam lasem obok cmentarza na osiedlu Stałym, śmigam prosto w las i dojeżdżam na Park Lotników, ścieżka rowerową dojeżdżam do domu.

Gdzie ja byłem?

Wtorek, 15 maja 2012 · Komentarze(1)
Zapędziło mnie w takie tereny gdzie byłem pierwszy raz, Co lepsze w ogóle potraciłem orientację i nawet niepewnie przewidywałem gdzie wyjadę.
A wyglądało to tak, ze pojechałem do lasu za cmentarz, obok hal jest usypana spora górka, od tyłu na nią wjechałem i poszukałem ciekawego zjazdu na którym się nie zabiję. Na starym Krossie chyba nie było by takiego miejsca, Meridą co innego :) Dalej zajechałem do lasu za Feśtrem, potem płytami do drogi na Imielin, przekraczam ją i jadę tak jak ostatnio z Krzychem jednak cały czas prosto.... no i trafiłem na pokrzywy. Przekopałem się przez nie bez większych poparzeń i pojechałem równo z torami przez las. Blisko nastawni przekraczam torowiska, patrzę w obie strony i kompletnie już nie wiem gdzie te szyny mogą prowadzić, a przypuszczenia są bardzo niepewne. Jadę dalej przez las, gdy się skończył jadę w lewo łąką, wspinam się na nasyp i torami jadę w prawo. Gdy zaś dojechałem do kolejnej nastawni widzę zabudowania, obok szlabanów jadę na drogę i zataczam sporą pętle asfaltem, jak się okazało wyjechałem na Imielin, pokierowałem się w stronę Lędzin i zorientowałem się że jest tu ulica Brata Alberta (Krzychu już widzę twój uśmiech), aby zamknąć tą pętlę skręcam w prawo i dojeżdżam do szlabanów. Za torowiskami jadę wzdłuż nich w kierunku Lędzin. Gdy się rozjeżdżają trzymam się lewych torów, przestraszyłem kota który uciekał zgodnie z moim kierunkiem, dogoniłem go, a nawet wyprzedziłem a on dalej zapierniczał w tym samym kierunku, zmachała się zwierzyna i mocno zwolniła, a przy ogrodzeniu dał susa w bok, i wyjechałem przy stacji paliw Bliska na Lędzinach. Teraz asfaltem jadę na kompleks wypoczynkowy w Lędzinach, i widzę że obok kortów powstaje jakaś konstrukcja w miejscu gdzie dawniej była ściana do samotnego grania w tenisa.
Lędziny - nowa inwestycja obok kortów © Kysu

Kieruję się na Klimont, tam krótki postój i podziwianie widoków (niestety kiepska widoczność), zjeżdżam pod kapliczkę i obrzeżami pól trafiam na łąkę gdzie postanawiam robić małą sesje z rowerem.
Meridka na łące © Kysu

Łąka w Lędzinach za Klimontem © Kysu

Jadę dalej przez łąkę i wspinam się przez wzniesienie, znajduję miejsce gdzie ktoś czasem lubi sobie samochodem w terenie pojeździć. Kręcę się tam jeszcze chwile i wracam na asfalty, bokami wracam już do domu a na Krasowach jadę na "Kępę", tam ulubiony zjazd robi się już nudny bo za prosty, obok próbuję czegoś nieco bardziej stromego i nie tak prostego. Znów na asfalt w kierunku domu, ale jeszcze myślę jak wydłużyć dzisiejszą wycieczkę, przez pola skracam drogę na koniec dzielnicy Kosztowy, widzę autobus 995 ale niestety jest za daleko by go złapać. Jednak jedzie on dość powoli, a postój przed włączeniem się na główną drogę mu trochę zajmuje to udało się do złapać. Totalny relaks, prędkość 40km/h nie została przekroczona ani razu, przy zajeździe w lesie odłączam się, wpadam do lasu i szlakami dojeżdżam w okolice wyścigu w Mysłowicach. Następnie asfaltem na Dziećkowice, pomyślałem sobie aby trafić na most kolejowy nad Przemszą i tak odstać się na Łęg i skończyć na tym dzisiejsze kręcenie. Niestety jadę wzdłuż rzeki aż do Jelenia - za późno zjechałem pod Przemszę i most kolejowy już został w tyle. Asfaltem w stronę dzielnicy Stara huta, do terenu gdzie troszkę hopek i band oraz zjazdów. Kręcę się w okolicach skażonych terenów (poważnie cuchnie tam i teren jest stosowanie oznakowany tabliczkami) na asfalty trafiam obok zakładów Azotani, i kieruję się na Niebieski szlak obok boiska, potem Podłęże i żółty szlak. Na sam koniec ścieżka rowerowa i do domu.

Jedziemy po piernik !

Piątek, 11 maja 2012 · Komentarze(1)
Po obiadku, krótka piła od Krzycha, czy gdzieś jedziemy? Ano jedziemy bo inne plany mi się popsuły to czemu by nie jechać. Spotkanie przy obwodnicy Jaworzna, propozycja Krzyśka to: "jedziemy po piernik" :) czyli pisząc prosto jedziemy na Bukowno.
Trasa wyglądała tak: Osiedle stałe, kamieniołom, obok bazy nurków na Sosinę. Tu małe przekąszanie i nie czekając długo ruszamy dalej. W stronę Ciężkowic, potem drewnianym mosteczkiem na Dolinę Żabnika, Krzychu mówi aby objechać ten stawek - a to wcale niegłupi pomysł bo ładny singielek prowadzi obok niego. Był tam też kolejny skromny mosteczek, i chyba wiem gdzie będę robił sesję zdjęciową z Krzychem przy najbliższej okazji :] Nie objechaliśmy całego stawiku, dostaliśmy się na jaworznicki szlak (chyba żółty) i nim kierujemy się na Bór Biskupi. Chwila moment jadąc szosą jesteśmy na Bukownie, przy moście na ulicy Borowskiej nad rzeką Sztoła udajemy się w teren, okazuje się że wzdłuż rzeczki na górze skarpy jest singielek, dość ciekawy, czasem wąski ale drzew nie ma aż za wiele. Jadąc nim do końca przekraczamy ulicę Mostową, jadąc dalej przy rzeczce orientujemy się, że to tutaj jest to ładne zakole tej rzeki, z piaszczystą skarpą taką jak na zdjęciu jakie jest udostępnione na Wikipedii.
Jednak przypominam Krzyśkowi "piernik kupmy, a potem tutaj odpoczywajmy". No to prędko do sklepu, on atakuje i dość długo nie wraca, a gdy już wychodzi to z struclą truskawkową bo piernika nie było. 450 gram jedzenia za 6,50zł wydaje się dość atrakcyjną ofertą. Siadamy jednak tradycyjnie pod fontanną i tam zabieramy się za konsumpcję.
Strucla truskawkowa © Kysu

MMmmmm, no tyle wam powiedzieć mogę ;p Krzychu przeczytał jeszcze całą etykietę by wiedzieć co faktycznie trafiło do naszych żołądków, na szczęście tych najgorszych nieznanych nam składników E oraz regulatorów było niewiele. Chill i obserwowanie śmigłowców gaszących gdzieś pożar, pierwszy raz mogłem je widzieć w akcji.
Konfrontacja sprzętu © Kysu

Chcemy wrócić na to ładne zakole, ale jesteśmy nieco dalej na tej rzece, przeprawiamy się przez trochę lichawą kładkę, na której dość niepewnie stawiałem kroki
Licha kładka na Sztole © Kysu

Na skarpie po drugiej stronie jedziemy z prądem rzeki, okazuje się że takich piaszczystych zakoli jest kilka.
Nad zakolem Sztoły © Kysu

Na tej upatrzonej robimy sobie zjazd, jemy jeszcze po owocu, podjeżdżamy i jeszcze jeden zjazd. Tutaj poczułem mega przewagę fula, zjazd na sztywniaku byłby bardzo ostrożny i powolny, teraz pozwoliłem sobie z lekkim zahamowaniem zjechać na dół, potem widziałem jak Krzychu zjechał w ogóle bez hampli.
Jedziemy jeszcze raz singielkiem przy Sztole w przeciwnym kierunku, potem za przejazdem kolejowym widzimy jak wozy strażackie wracają a akcji, a były one z Tychów aż. Czyli gdzieś się musiało naprawdę mocno palić. Droga powrotna terenem przy torach, szutrowa autostrada, Ryszka i Sosina gdzie odpoczynek na ławeczkach. Płytami na Maczki i rozstanie, każdy do swojego domu - ja czarnym szlakiem a za rurą na Długoszyn.

Singielki w Żarkach

Czwartek, 10 maja 2012 · Komentarze(6)
Wyruszyłem po obiedzie pokręcić się gdzieś blisko, ale długo. Natomiast wyszło gdzieś dalej i jak spodziewać się można długo, aż do zmroku.
Na Jaworzno, staw Łęg, potem drapałem się w górę terenem (gdzie trochę hopek i band jest) na Starą Hutę. Potem Bory, Byczyna, Okrągłe, wjechałem w teren obok stawu belnik (Tarka) i zajechałem na Libiąż. Tam już z przyzwyczajenia wdrapałem się na górkę. Chwilę powidziałem widoki i zjechałem singlem do Żarek, tam odkryłem jeszcze kolejne ale mniej wypaśne bo prawie że płaskie. Na Żarkach jeszcze się pokręciłem, wjechałem w las i szukałem miejsca gdzie przejadę na drugą stronę rzeczki Chechło. Musiałem się troszkę wrócić i gdzieś za posesjami dojechałem do drogi i mostku, przedostałem się na drugą stronę i w las. Tam czekał spokojny singielek którym dojechałem do drogi przeciwpożarowej, a ta wyprowadziła mnie do asfaltu. Szosę tą troszkę kojarzyłem gdy jeździłem samochodem do Zakopanego przez Babice, no i faktycznie to była ta droga i wyprowadziła mnie na początek Zagórza, dalej Chrzanów, Balin, jaworznickim szlakiem pod Ciężkowice, baza nurków. Zjazd z tej singlowej-fajniejszej strony i powrót przez kamieniołom i park Lotników.

U oszołoma i kilku innych

Środa, 9 maja 2012 · Komentarze(1)
Pojechałem na Sosnowiec w poszukiwaniu kasety Deore z koronką 34. Niestety musiałem zajść do Oszołoma, ale miał dość spoko humor dziś i lekko pożartował.

Tenczyn terenem trip

Niedziela, 6 maja 2012 · Komentarze(5)
Po wczesnym obiedzie Krzychu zwołał mnie i Tomka na wspólne jeżdżenie. Docieram z poślizgiem w skutek zamknięcia przejazdu i policji po drugiej stronie :/
Wspólnie startujemy spod lokomotywowni w Szczakowej, jedziemy przez tereny Bobrów, Ryszkę i na szutrową autostradę
Leśnie ścieżki na Bukowno © t0mas82

Potem przy torach na Bukowno i postój przy fontannie
Bukowno fontanna - pierwszy postój © t0mas82

Tak naprawdę Tenczyn nie był planowany od początku, to chyba tutaj pomyśleliśmy o dostaniu się terenami na Płoki a później na ruiny zamku bo Krzyśków tam dawno nie było. Więc ruszyliśmy na czuja gdzieś w teren, zjechaliśmy od Bukowna do lasu i jechaliśmy wzdłuż rzeczki, tak długo aż natrafiliśmy na mosteczek
Mostek w Bukownie © Kysu

Dalej na czuja przebijamy się po piaskach i ściółce między drzewami i trafiamy na niebieski szlak, ale nie do końca się go trzymamy, robimy sobie samowolkę i jedziemy jak chcemy. W jednym miejscu niepotrzebnie zjeżdżamy i wypychamy, ale jest dobrze bo natrafiamy na czarny szlak, kolejna przerwa na owoc i placki. Jest dobrze bo znamy ten czarny szlak i dojedziemy nim na Płoki.
Płoki - nieopodal cmentarza © Kysu

Dalej już czerwonym szlakiem na Psary, Karniowice, Dulowa. Przecinamy drogę DK79 i jesteśmy w puszczy Dulowskiej. Fajny leśny teren, z odcinakami asfaltowymi
Krzychu i Kysu © t0mas82

Wkrótce jesteśmy obok studia filmowego, dalej jeszcze jeden podjazd i jesteśmy prawie przy ruinach zamku. Decydujemy się na zjazd na dół, podążając za Krzyśkiem buzia mi się uśmiecha jak widziałem ludzi uciekających ze szlaku na jego widok. Na ławeczkach konkretny popas i nowe danie - placki Tomka zagryzane z czekoladą :)
Naleśniki amerykańskie z czekoladą :) © t0mas82

Naleśniki z czekoladą powodują niekotrolowane ataki śmiechu :) © t0mas82

Wracamy przez puszczę kierując się w stronę Trzebini, mijamy zalew Chechło i pilnujemy się szlaku. Będąc w Trzebini decydujemy się na ostatnie wyjadanie zapasów bo już nie planujemy długich przerw, a raczej będziemy śmigać prosto do domu bo pora już nieco późna. Troszkę niezdarnie omijamy rafinerie i kojarząc nieco drogę trafiamy na Luszowice gdzie słońce jest już bardzo nisko
Zachodzące słońce nad Luszowicami i my © Kysu

Zastanawialiśmy się czy nie wejść do sklepu, ale stwierdziliśmy, że nie ma takiej potrzeby. Widzimy niebieski szlak, Krzychu znajduje mapkę i stwierdza że zaprowadzi nas on w nasze rejony. Jadąc nim dalej rozpoznaję tereny, i kiedy trzeba odbijamy od niebieskiego i za chwilę łapiemy się czerwonego Jaworznickiego szlaku, którym trafiamy na Ciężkowice. Potem czarnym na Sosinę i tam niewielki odpoczynek. Płytami na Maczki i pożegnanie, każdy w swoje strony.

Wszystkie Pogorie za jednym razem

Sobota, 5 maja 2012 · Komentarze(2)
Na dzień dobry Krzychu zajechał po mnie i ruszyliśmy z zamiarem pojeżdżenia po bandach w parku chorzowskim, ale dojechać tam jakoś nieco okrężną drogą. Potem pomysł by na Janinę zajechać nieco okrężnie, a ostatecznie zrobiliśmy całkiem coś nowego czego sam nie znałem i z Lędzin wróciliśmy do siebie na obiady.
Ja po swoim jeszcze wyczyściłem dobrze napęd i podregulowałem hample, Krzychu dał znać i spotkaliśmy się na maczkach, pomysł sprzed obiadu pojechać na Pyrzowice został od razu zanegowany, mnie też odeszła chęć. Przez Juliusz zajechaliśmy na Pogorię III, od razu na Pogorię IV i ją okrążamy robiąc gdzieś z początku kwadransową przerwę. Jedziemy jeszcze na Pogorię II tam już z dala od takich tłumów kręcimy sobie spokojnie nieopodal brzegu i zaliczamy jeszcze Pogorię I.
Kierując się na Strzemieszyce musieliśmy przejść (przejechać) przejściem podziemnym gdzie Krzychu dostał +7 do reputacji za OHH AHH dziewczyn stojących pod schodami ;]
Jak poprzednio siedzimy w parku Leśna i odpoczywamy. Gdy już z niego wyjechaliśmy to zobaczyłem granatowe chmury :/ no to sprintem do domu. "Chcieć to móc" nie liczyłem czasu ale grzałem ostro, byłem szybciej na Maczkach niż autobus (dobrze że nie chciałem jechać za nim w tunelu), na czarnym szlaku do Jaworzna często prędkość prawie 30. Na górce za Długoszynem byłem już przerażony, w moich okolicach widzę strugi deszczu i błyski, dodatkowo cały taki pas idący raczej w moim kierunku. Przede mną atomowe czarne chmury a za mną nawet jasne niebo po zachodzie słońca. Pędząc terenem wybiórczo omijam większe kałuże, przez resztę przelatuję bo lepiej być brudnym niż mokrym. Przy osiedlu stałym morale upadają bo czuję pierwsze krople deszczu, myślę czy gdzieś się kryć czy moczyć się i być w domu. Na szczęście mocny deszcz nie nadciąga ale delikatnie kropi. Gdy jestem już na ścieżce rowerowej widoki jak poprzednio, z małą nadzieją że jaśniejsza luka jest bez deszczu i utrzyma się do mojego przyjazdu. Zjeżdżam pod przejazd kolejowy i widzę że zamknięty, jestem przy szlabanach i F.U.C.K :/ jedzie i jest już tusz tusz, odpuszczam i czekam. Jeszcze nie pada i wyciągam lampki bo już ciemno, skład dość krótki bo tylko przednią zdarzyłem założyć. Do domu już niewiele ale tak straszy przemoczeniem, jednak jak już byłem przed bramą to kilka kropel które jakby dały sygnał że to ulewa w ogóle mnie nie zmartwiły.