Pojechałem znów na Brzęczki i spotkałem wczorajszych młodziaków, byli znów ćwiczyć i uważam że mają spoko skoro w wieku 15-17 lat zaczynają skakać i coś latać. Wstyd powiedzieć ale najmłodszy rozwala system i tak kontroluje lot że mi dorównuje, tylko nie jest na tyle odważny by się rozpędzić na hopę.
Przed zachodem słońca wybrałem się na ruiny starej przepompowni, później odłożyłem sprzęt foto i pojechałem pobawić się na trasce w Brzęczkach. Spotkałem tam młodziaków na rowerach którzy zainteresowali się nią i chętnie by coś więcej zrobili przy niej, więc ich zwerbowałem do mysłowickiej grupy rowerowej na fb.
Rano dzwonił Krzysiek by się wspólnie ustawić na jeżdżenie. Ustaliliśmy,
że pojedziemy do Jaworzna na fajne traski u zbocza Rudnej Góry.
Wyruszyliśmy niewiele po sobie, około 14:40 i planowo mieliśmy się
spotkać gdzieś na górce z kapliczką, dojeżdżając przedzwoniłem gdzie już
jest a on sobie z kimś gawędzi na początku czarnego szlaku. Jak już
dojechałem do nich to stał Krzysiek z nowym ziomkiem, Patrykiem. Troszkę
go kojarzę widziałem go na cyklicznej nocy rowerowej w Jaworznie, sam
jest też z Jaworzna i szuka kontaktu by wspólnie działać i jeździć, więc
bardzo spoko bo grono entuzjastów rasowego MTB się powiększa.
Do dzisiejszego celu dojechaliśmy przez Osiedle Stałe bokami Parku Lotników, Podłęże, Pszczelnik obok stadionu sportowego. Za zakładami azotowymi skręciliśmy do lasu i w niedługim czasie byliśmy na miejscu. Piotrek, którego ostatnio tam poznałem był też dziś, ale szybko skończył zabawę zanim jeszcze przyjechaliśmy, bo urwał przerzutkę. Pogadaliśmy chwilkę i ruszyliśmy coś pozjeżdżać, pierwszą linię Krzysiek znał bo był już tu ze mną, drugą jak się okazało trzeba wpierw zobaczyć aby pewnie pojechać, w jednym miejscu na początku Krzysiek się zawahał i zatrzymał się do zera, ale przy kolejnym razie już śmigał.
Drogę powrotną z początku prowadziłem tak samo jak przyjechaliśmy, ale plan był taki by pożegnać się na górze Szczakowej, więc jechaliśmy przez Starą Hutę do Centrum, dalej obok cmentarza i którymś z Jaworznickich szlaków na Geosferę. Przejechaliśmy przez nową kładkę i byliśmy już na Szczakowej. Krzysiek pojechał w dół a ja również w dół ale w stronę Niedzielisk. Klasycznie wracałem przez Osiedle Stałe i ścieżką rowerową do domu.
Wyjechałem dziś z zamiarem nakręcenia kilku ujęć na innej miejscówce niż Brzęczkowice. Padło na traskę na stoku Rudnej Góry (dzielnica Łęg w Jaworznie) ponieważ jest tam dosyć ciekawie i przy okazji pouczę się. Na miejsce dojechałem maksymalnie terenem jadąc wzdłuż Przemszy, wykonałem podjazd od przeciwnej strony niż są trasy i na szczycie zatrzymałem się odetchnąć i napić się. Zobaczyłem wpierw osobę, która się chyba zawijała, ale zaraz podeszła do góry i widziałem że coś działa. Podjechałem i zagadałem bo jak spostrzegłem poprawiała hopkę. Od słowa do słowa i po chwili działaliśmy już razem przy tej hopce, była to ostatnia rzecz, którą Piotrek miał zamiar poprawiać więc zaraz potem jeździliśmy.
Jest to jedna z dwóch linii na tej górce jakie znałem, drugą jak się okazało Piotrek też poprawił i naprawdę fajnie można pojeździć. Pokazał też dwa alternatywne warianty od tej drugiej trasy, bardzo na dziko ale myślę z czasem wspólnie uporządkujemy je i nadamy im właściwy wygląd. Następie pojechaliśmy niedaleko pod kopalnię Sobieski gdzie przejechaliśmy po znanych mi ścieżynkach, byliśmy też bliżej centrum i uświadomił mnie, że jedna górka którą znam skrywa jeszcze jeden dół z którego można ładnie wyskoczyć.
Rozstaliśmy się w centrum i wracałem przez Osiedle Stałe i ścieżką rowerową.
Zapowiada się, że będzie z kim wspólnie pracować nad tą traską, licze że uda się ściągnąć chłopaków z Mysłowic by szybko udoskonalić tamte ścieżki.
Strasznie męcząca wycieczka, kiepska kondycja i wczorajsze intensywne jeżdżenie dziś dało efekt uboczny.
Na Murckach traska FR/DH ładnie przygotowana, nawet sucho jedynie na dole zrobiło się małe jeziorko.
Wybrałem się na małą wycieczkę na Geosferę zobaczyć nową kładkę. Widoczki takie jak na starym moście tylko nowe przęsło z punktem widokowym. Co mnie cieszy podczas prac przy kładce wykarczowano trochę krzaków i dzięki temu wjazd na "secret trail" jest bardziej dostępny. Wracając wydłużyłem sobie drogę do domu i zajechałem jeszcze na traskę na Brzęczkowicach, dzwoniłem też bezskutecznie do Roberta. Gdy już na dobre jechałem do domu oddzwonił i się zjawiłem u niego, przekazał ułamaną przerzutkę aby zrobił sobie z niej dawcę części i odzyskałem kółeczka oraz się okaże co jeszcze będzie potrzebne.
Tak wyszło, że to pierwsza jazda rowerem w 2015, no cóż wpierw zima a przez cały luty sesja spowodowały że od sylwestra tylko obserwowałem rower w piwnicy i myślałem o przygotowaniach na nowe sezon.
Dziś wycieczka króciutka bo popołudniem jechałem wraz z rodziną na urodziny, umówiłem się dzień wcześniej z Robertem i wpierw zrobiliśmy kilka rundek na trasce w Brzęćżkowicach, później jedna ciekawa miejscówka bliżej mnie i aby coś więcej pokręcić wykonaliśmy małą pętlę przy okazji pokazałem Robertowi sztolnię w lesie.
Wyruszyłem dziś do Mysłowic w celu kupienia kilku oringów, drogę znacznie wydłużyłem zahaczając o miejscówkę na Brzęczkowicach i tamtejsze leśne ścieżki. Sklep znalazłem, jednak okazało się, że sprzedaż jedynie na zamówienia. Nie zwlekając dzwonię do Krzyśka, bo miał też interes w tym by dziś zjawić się w Sosnowcu.
Jadę więc do Kragum gdzie jestem pewny tego, że kupię te uszczelnienia od ręki i tak też było, tam przed sklepem czeka już Krzysiek. Mając jeszcze sporo czasu jedziemy na Pogorie, w drodze do wskakuję do Biedronki i kupuję sztruclę bo dziś jedynie miałem zupę, a na drugie danie nie doczekałem i poszedłem na rower. Nieopodal molo następuje konsumpcja, chwilę później bez wielkiej posiadówy jedziemy w około. Czasu do planowanej 17:00, o której Krzysiek ma się zgłosić do Wiewióra z forum po odbiór kupionej tarczy, jest jeszcze cała godzina. Stara się jak może by prowadzić okrężną drogą pod jego blok, byle tylko wydłużyć jazdę i nie być wiele przed czasem. Ostatecznie na miejscu jesteśmy jakoś 16:40 i zastaje kogoś w domu, kto wydał mu tarczę.
Obaj zawijamy do swoich domów, mnie czeka spory kawałek asfaltu do Niwki, a potem jeszcze troszkę pod Jaworzno, przy Fashion House w końcu coś terenowego, ale bez polotu nie miałem sił by zapierniczać wąskim singlem przy torach. Lada moment i jestem w domu.
Bardziej asfaltowa przejażdżka z Krzyśkiem z racji tego, że porusza się na stywniaczku. Spotykamy się na Maczkach, i od tamtego miejsca jeszcze troszkę jedziemy lekkim terenem, zasadniczo od Sosiny sam asfalt. Troszkę zimno ale odrobina słońca nas ogrzewała, standardowo postój pod fontanną. Ogólnie dużo rozmawialiśmy na postojach i w trakcie jazdy. Żegnamy się na końcu płyt przy lokomotywowni.