Przed meczem chciałem zrobić krótki rozruch, zajechałem na traskę na Brzęczkowicach i spotkałem Mateusza, gadaliśmy o sprzęcie bo sam się też przymierza do sporych zmian. Czas zleciał i trzeba było wracać
Umówiłem się z Krzyśkiem na jakieś kręcenie, klasycznie jadę do niego przez Jaworzno, czarnym szlakiem na Maczki. Dostaję info aby jechać na Balaton i nieopodal się spotykamy, a przyjechał też z Łukaszem. Jakimiś nieznanymi mi drogami jedziemy na Pogorie, było też troszkę terenu i wyjeżdżamy na asfalt przy Dorianie. Przez miasto kierujemy się pod trójkę, i dokładnie spod mola rozpoczynamy pętlę po ścieżce rowerowej. Powrót przez Reden i Sulno do Parku Zielona. Zajeżdżam jeszcze pod chatę Krzyśka na oględziny sprzętowe i wracam przez Maczki, czarny szlak do domu.
Na starym rowerze do centrum Mysłowic, kupić nowe łożysko do kółeczka przerzutki.
Wybrałem się z nastawieniem, że jeśli kogoś zastanę to się zatrzymię. Klasycznie jadę na trasę w lesie Murckowskim, ale nikogo nie ma. Kieruje się na Muchowiec i tam również cisza. Jadąc przez centrum Katowic zerkam pod PTG i też żadnej znajomej twarzy. Postanowiłem zajechać na te Milowice sprawdzić jak tamtejsza trasa wygląda, dojechać pod okolicę było łatwo, ale odszukać trasę miałem problem, dzień się powoli już kończył wiec dwa przejazdy po lesie w poszukiwaniu trasy nie pozwoliły mi jej znaleźć. Wracam kierując się na stawiki, i innymi terenami przy Przemszy do domu
Ustawililśmy się o 16:30 i pojechaliśmy spokojnym tempem na Murcki. Tam żywej duszy nie było ale mieliśmy przypuszczenia, że zaparkowany samochód powyżej zakazu wjazdu jest od leśniczego, więc zmyliśmy się i uderzamy na Muchowiec. Tam kilka osób robi przy trasie, troszkę im pomogłem i gdy zerwał się mocny wiatr zapowiadający burzę to zbieramy się do domu. Jedziemy na Giszowiec i asfaltem na Mysłowice, przez Ćmok na Śłupną, laskiem pod stację PKP i do domu
Pod koniec dnia mała intensywna wycieczka, jadę na Lędziny próbując dopracować terenową ścieżkę. Bez problemów docieram tak jak chcę, a na łące spotyka mnie wykoszona trawa więc cały fragment na plus. Podjeżdżam na Klimont ale tarcza słońca jest już pod horyzontem, wracam terenwo do ulicy Gagarina i potem asfaltem w stronę Mysłowic. Odbijam przez stację PKP Kosztowy w teren i powielam trasę, którą dziś jechałem na Lędziny.
Niespodziewanie na Murckach spora ekipa, nie obyło się też bez różnych awarii (przebita dętka, niedziałający licznik, zerwana linka przerzutki)
Wyjechałem i nie było widać by miała się pojawić burza, ale podjeżdżając na Morgi widziałem ciężkie chmury, z których nie widać było aby deszczu ani grzmotów. Dobrze, że byłem blisko przystanku autobusowego, jak uderzyło to w 10 sek. ściana wody. Po 12 minutach ustawało i dało się jechać, przejechałem może 100m i ponownie atak deszczu i kryje się pod wejściem do szkoły. Tym razem mija 10 minut i ruszam, ale bardzo powoli bo woda jeszcze cieknie po drogach. Gdy opuściłem granice Mysłowic drogi były już tylko wilgotne i mogłem nieco przyspieszyć, szybko dojechałem na Muchowiec, wpadam na traskę witam się i gadamy o sprzęcie, bo brat Janka sprawił sobie jakieś lekkie (14kg) enduro. Podbijam na PTG po resztę ludzi i jedziemy na Murcki. Na miejscu jak to się spodziewać można było ani jednej duszy, wszyscy się przestraszyli burzy. My pojeździliśmy ponad godzinę a potem razem z Danielem wracamy asfaltami przez Larysz do siebie.
W skrócie: wyścig miał identyczną formułę jak zeszłego roku (trasa i pomiar czasu poprzez chip na kostce), było wyraźnie mniej startujących ale więcej ambitnych zawodników, co zaobserwowałem po pozycji open w której wypadłem gorzej choć czas lepszy niż rok temu. Czas poprawiłem o 29 sek. co mnie nieco zaskoczyło bo gdzieś przed połową trasy złapała mnie mała kolka, a na ostatnim odcinku na płytach nie rozkręciłem się i nie ciągnąłem do upadłego jak rok temu.
Natomiast ostro wchodziłem w zakręty by nie tracić prędkości i cała trasa pokonana płynnie bez zrywów, startowałem w drugiej części stawki co odbiło się na częstym wyprzedzaniu innych, których ambicje sięgają niżej.
Z różnic jakie zaszły w porównaniu do zeszłego roku to wypuszczanie zawodników na trasę trójkami, w odstępach mniej więcej co minutę, gdzie w zeszłym roku puszczano każdego z osobna co 30 sek. Z początku małą rywalizacja była, ostro na asfalcie pociągnąłem i trzymałem pierwszą pozycję aż do końca pierwszego podjazdu, gdy się wypłaściło ktoś na HT mnie dochodził aż wyprzedził, potem jeszcze go przez jakiś czas widziałem na zjeździe ale nie było się czym przejmować bo na wyścigu jedzie się ze samym sobą.
Podsumowując:
czas - 25min 16sek
Miejsce w kategorii M6 - 13
Miejsce w open - 94
Średnia prędkość - 23,75 km/h
Pojechałem na trasę jutrzejszego wyścigu ogarnąć czy terenowo coś się zmieniło. Gdy wolnym tempem dojechałem na Geosferę i rozpocząłem pętlę szybko mi się odwidział ten pomysł, trasa jest mało wymagająca i można iść na żywioł, a nawet nie żywioł bo raptem kilka zakrętów, które rok temu problemu nie sprawiły.
Odbiłem z trasy na rynek w Jaworznie, schłodziłem się bieżącą wodą z dostępnego kranu i pojechałem w stronę Sobieskiego, przez Łęg pod Przemszę i wzdłuż niej na Wysoki Brzeg.