Pogoda się poprawiła, cieplej i nawet dało się ruszyć w krótkim rękawku (ale długi w pogotowiu na powrót później). Na Murcki umówiłem się z Dawidem, Danielem i Mikołajem, a przyjechał jeszcze Patryk z Jankiem a później nawet jego brat jako obserwator. Kilka zjazdów kilka zdjęć, później sam też przypomniałem sobie jak się lata na wulkaniku i zleciało. Zanim zrobiło się ciemno i wracamy wspólnie do lasu przed Giszowcem, z Mysłowicką ekipą jedziemy przez Morgi na Larysz, tam się rozstajemy i ciśnę do domu.
Zrobiło się zimno i mokro, mimo tego trzeba przełamać ciągłe siedzenie w domu wyjściem na rower. Jeżdżenie tylko po najbliższej okolicy gdy ma się tylko na takie czas, z jego upływem zrobi się monotonne, dlatego postanowiłem dodać do tych przejażdżek jakiś nowy element którym jest geocaching. Taka mini skrytka bardzo blisko domu, a znalezienie jej dało szczyptę uciechy.
Po odnalezieniu skrytki przy kapliczce jadę terenem na Dziećkowice, przejeżdżam mostem kolejowym na Łęg i dalej na traskę Sobieski. Decyduje się na zjazd ścianką, nie miałem jeszcze okazji w tak mokrych warunkach jej jechać i nie zawiodłem się na jej zdradzieckiej śliskości. Odkryty płaski kamień na półce w połowie ścianki to istne lodowisko, dobrze że koło uślizgło w kierunku rynny którą się zjeżdża i jakoś rower mimowolnie pojechał jak trzeba bo inaczej skierowałbym się na dropa, który zakończył by się parkowaniem na drzewie. Robię jeszcze jeden objazd miejscówki i jadę na Starą Hutę, trochę asfaltu ale już za Podłężem lasem jadę na stawki Łęg, dalej obok elektrowni do domu.
Jechałem do Sosnowca odebrać z OLX zestaw radiowego wyzwalania lamp błyskowych.
Zmęczony i prawie śpiący idę na rower, jadę wzdłuż Przemszy na nasyp kolejowy, robię zjazd ścianką z nasypu i kieruje się pod bank wpłacić kasę. Wracam ponownie na ściankę dla treningu jadę ponownie i zdaje się, że ta ścianka tylko tak trudno wygląda a jest prosta bo nie ma większego problemu nią zjechać. Przedostaje się na drugą stronę Przemszy i jadę w stronę TTC, na Niwce jakę przy stadionie i ogródkach działkowych. Obok DB Schenker jadę w okolice stacji PKP Jęzor, a dalej na OST w Jaworznie. Jestem bez lampki ale mimo to jadę jeszcze na Geosferę, robię zjazd mini traską i wracam jak przyjechałem do Parku Lotników, potem w lekkich ciemnościach ścieżką rowerową do domu. Jechało się przyjemnie choć siadając na rower myślałem, że usnę nad kierą, ale rower po prostu pobudza.
Wyruszyłem i po niecałym kilometrze odkleiła się łatka, wymieniłem dętkę i wróciłem do domu po zapasową. Dopompowałem koło i zanim ponownie ruszyłem widzę uchodzi powietrze, co za pech. Montuję grubą DH dętkę wracam po kolejną na zapas i już jadę. Terenami na Wesołą, robię pętelkę przez Ławki, ponownie na Wesołą i lasem na Murcki. Podjeżdżam trasę od dołu do góry i kieruje się na Morgi, skąd wracam szybko asfaltem w dół.
Standard ale nieco okrojony czyli: Morgi, Murcki, lasami do Zamościa, Klimont, Lędziny, Imielin, las nieopodal leśniczówki, koło cmentarza do domu.
Parafialny festyn, przyjechałem zobaczyć kto gra i co ciekawego się dzieje, nic szczególnego więc póki jasno idę pojeździć. Wzdłuż torów jadę do lasów za Słupną, robię rundkę i podjeżdżam na Brzęczkowice i śmigam już po ciemku singielkiem. Zjeżdżam ze schodów i słyszę raczej obręcz, prawdopodobnie dobicie, ale u siebie blisko zjeżdżam z większym impetem po schodach i nigdy taki dźwięk nie występuje. Jadę dalej i chyba się łatka odkleiła z tego dobicia bo kapeć a inspekcja dętki nie wykazała nowych dziur. Sprawnie wymieniam i jadę zobaczyć co dalej na festynie, zostaję do końca posłuchać koncertu, fajerwerki i do domu.
Dał mi znać, że jest na Jeleniu (na trasce Sobieski) z pytaniem czy wpadnę. Dokończyłem co miałem zrobić i przyjechałem. Grabie w dłonie i odgarniamy sobie gadając. Rozkminialiśmy co z tą miejscówką robić, bo jest fajna i ma potencjał ale nie ma dużo ludzi do pomocy, myślę że po obronie wspólnie do zimy zaczniemy intensywniej działać, może uda się jeszcze Marcina w to wciągnąć lub jeszcze kogoś.
Zanim zrobiło się szaro zdążyliśmy trzy razy zjechać na każdej linii, a ja jeszcze na technicznej ściance sobie zjechałem. Wracamy już do domu ale widzimy na polance kogoś z latarką, podbijamy i jest tam dwóch kolesi na rowerach, zagadaliśmy na 10 min. i spadamy do domów. Wspólnie jedziemy do Dziećkowic, ja za mostem kolejowym odbijam na osadniki elektrowni i nawet po niedługim czasie jestem w domu.
Wybrałem się zobaczyć z bliska kominy dawnej cegielni, dojazd był nieco trudny bo musiałem przeciskać się przez wysoko zarośniętą polanę. Okazało się, że prócz kominów jest jeszcze troszkę innej zabudowny, ale jest ona mocno zniszczona czasem. Kieruje się na Wesołą, pod wierzę radiowo-telewizyjną, postanowiłem zjechać z góry w kierunku Krasów, wpadłem na szeroką ale fajną zjazdową ścieżkę, która była miejscami odrobinę rąbanką po korzeniach, delikatnie kręta dała fraję z jazdy, prześ po drodze przeciągłem czerwony szlak rowerowy i wyleciałem na nieznaną mi dotąd ulicę. Jechałem nią aż dojechałem do Krasów, a tam remoncik, świeży ciepły asfalt został położony. Jadę po nim a opony dziwnie zaczynają brzmieć, wręcz mlaskały klejąc się do niego. Zatrzymuje się by skontrolować temp. ogumienia ale wszystko w porządku i jadę dalej. Wspinam się na Kępę Bagieniokową, robię przejazd traską i wracam do domu.