Ruszam samemu na Wesołą, standardowo terenem przez Kosztowy. Lasami Murckowskimi jadę w kierunku Lędzin, z naprzeciwka spotykam trzy osoby jadące wężykiem jeden za drugim, zanim się spostrzegłem że jechał tam Marcin odjechali już dalej. Zrobiłem pętlę i dojechałem do asfaltu gdzie przy parkingu widzę znów spotkaną grupę osób i teraz się już z Marcinem rozpoznałem, podjechałem i mnie mocno zaskoczył bo zmienił rower na Gianta Trance. Wspólnie z jego znajomymi lekko kręcimy w stronę Lędzin, proponuję podjechać na Klimont co też czynimy. W mieście okropnie wieje, i wracając tą samą drogą do lasu jest nieporównywalnie trudniej, nawet jadąc w dół wiatr nas hamował. Marcin prowadzi przez Las Murckowski, pokazał jedną ścieżkę, której do tej pory nie znałem, dalej wracamy przez Morgi, zjeżdżamy pod ogródki działkowe gdzie się rozstajemy i cisnę lasem do Brzęczkowice i do domu.
Przed pierwszymi kilometrami rower miał być już przygotowany, jednak z powodu lenistwa zwlekałem z wykonaniem. Już się odrobiłem i w ostatnim tygodniu przeprowadziłem:
Wymianę łożysk w zawiasie
Serwis pedałów
Czyszczenie i smarowanie łożysk w suporcie i kółeczkach przerzutki
Zostało przeserwisowanie sterów i piast, ale jest to raczej profilaktyczne działanie bo było niedaleki czas temu robione
Podjechałem w jego okolice, spotkaliśmy się po drodze na Ostrowach Górniczych. Początkowo trochę asfaltem, potem już przez las na Ryszkę. Tam dłuższy postój i jedziemy dalej do ul. Bukowskiej, przekraczamy ją i tory i zjeżdżamy przy skarpie na kładkę. Planujemy zajechać na Dolinę Żabnika, nie udało nam się to idealnie zrealizować i kluczymy, w efekcie dojeżdżamy na pogranicze Ciężkowic i jedziemy dalej terenem na Sosinę. Tam ponownie postój i po namyśle rezygnujemy też z odwiedzenia bazy nurków, więc jedziemy płytami na Maczki. Przed rozjechaniem się w swoje strony jeszcze jeden dłuższy postój. Czułem już dystans w nogach, przed podjazdem na kapliczkę włączyłem tryb eco. Na zjeździe ostatni raz żywiołowo dokręciłem i zacząłem oszczędzać siły kręcąc delikatnie korbami. Tempem w porywach do 20km/h dojechałem spokojnie do domu.
Ponownie standardową trasą w stronę Wesołej. Jadąc poznanym wczoraj szlakiem do jego końca wpadam na rozległy teren. Bez żadnego znaczka jadę na pałę i wyjeżdżam nieopodal Biedronki. Na Murckach u dołu trasy widzę kogoś na rowerach. Podjechałem
pogadać na chwilę, a ostatecznie zrobiliśmy z chłopakami kilka zjazdów.
Powrót asfaltami przez Morgi
Wyruszyłem standardową trasą na Murcki, dużo terenu to i tempo słabe. Na Wesołej dalej leśny singiel zawalony po ścince, jednak nie jest tak tragicznie jak ostatnio zimą. Przejeżdżam przez teren rezerwatu, widzę co poczyniono koparką. Poza granicą parku podjeżdżam do góry, robię pętlę w lesie i wracam przez górkę przy wierzy nadawczej. Odrywam tam fragment szlaku, którym łatwiej będzie dojechać na Wesołą, dalej modyfikuję odcinek przy ogródkach działkowych i znajduję lepsze połączenie.
Mechanik, u którego zostawiamy samochody dobrze ogarnia migomat. Montując boczne kółka do rowerka stwierdziłem, że prowadnice tych kółek najlepiej zespolić z blaszkami, które blokują się na hakach roweru uniemożliwiając obrócenie się. Krótka droga pod lasem i jestem u niego, temat ogarnięty w kilka minut i rower można składać.
Odnawiam stary rowerek, na którym rodzeństwo i ja uczyliśmy się jeździć. Mała rama z kołami 16" będzie ponownie użytkowana, teraz przez chrześnicę. Rower w tej chwili rozebrany do malowania, części wyczyszczone i poddane działaniom serwisowo-naprawczym. Włókniną ścierną o małej gradacji usunąłem rdzawy nalot na chromowanych felgach, kierownicy i wspornikach. Przednie koło wymagało centrowania, po tym zabiegu okazało się że bije pionowo. Poluzowałem wszystkie szprychy i na swój sposób od nowa naciągałem szprychy parami po przeciwległych stronach, i udało się. Matowe aluminiowe błotniczki wypolerowałem pastą i gąbką do wiertarki prawie na lustro, podobnie poczyniłem z chromowanymi elementami ale im już nie dodałem więcej blasku tylko kosmetyczna zmiana. Rama teraz schnie i jak w weekend powłoka będzie twarda to finalnie składam. Dzisiejszy wyjazd to trasa do sklepu po farbę w sprayu, przy okazji zajrzałem na najbliższą ściankę treningową przy torach i widok mnie nie pocieszył. Mianowicie na całej długości szlaku kolejowego w mojej okolicy wykarczowali wszystkie drzewa i krzaki, w tym te, które stanowiły przeszkody na ściance.
Na stawki przy elektrowni, obok Przemszy na dzielnicę Łęg. Podjazd na miejscówkę i zjazd techniczną ścianką. Wypych i zjazd klasyczną traską, potem kieruje się w stronę Grodziska. Decyduje się jechać przez miasto na rynek, a potem terenami za cmentarzem na Geosferę. Zjazd bokiem przy kładce i kieruje się powoli do domu. Ze ścieżki rowerowej odbijam na mały kawałek w las a potem prosto do domu. Przyjechałem zadowolony, siły jeszcze miałem na więcej ale odpuściłem.
Skontaktowałem się telefonicznie aby ustalić porę i dowiedzieć się w jaki rejon Sosnowca przyjdzie mi jechać. Okazało się, że nie będzie to bardzo daleko, bo dosłownie za Parkiem Harcerskim po drugiej stronie Przemszy.
Wpierw do lasku na Brzezince, drogi mocno oblodzone i jedzie się niepewnie, w lesie ładnie udeptane ścieżki. Wzdłuż torów jadę na Kosztowy, przy kapliczce staram się odszukać skrytki geocaching ale chyba znów trzeba mieć drabinę lub kogoś do pomocy bo w zasięgu rąk jej nie znalazłem. Udaje się na Kępę a tam sporo dzieci na sankach i dupolotach zjeżdża ze stoku, który jak teraz widzę zimą idealnie się nadaje do tego. Przejazd traską trudny bo śnieg spowalnia i zaliczyłem mini niedolota. Jadąc drogą na Imielin niemiła niespodzianka, drogowcy postawili metalowe bariery i nie będę miał już tak łatwo przedostać się w poprzek drogi jak do tej pory. Ponownie wpadam do lasu i jadę lekko wydeptaną ścieżką przez zwierzynę. Dalej na głównym szlaku już ładne wyjeżdżone dwa pasy. Powrót obok cmentarza do domu.