Wybrałem się późno, tusz przed zmrokiem, bo od kiedy mam znów sprawną latarkę to fajnie jest pojeździć nocą. Postanowiłem podjąć kolejny skrytkę, tym razem z opencaching. Wpierw jadę na Wesołą zjechać sobie lasem i sprawdzić jak się jeździ w terenie z zamocowaną latarką na kasku. Później ajechałem na Kępę Bagieniokową i rozpocząłem szukanie, GPS nieco szalał i nie wskazywał idealnej pozycji ale pamiętając punkt z mapy byłem w promieniu 3 metrów od skrytki. Udało się znaleźć lecz znów nie zabrałem nic do pisania więc tylko zdjęcie logbooka. Jadę po kolejną skrytkę na granicy z Imielinem, dokładnie na pętli autobusowej jest kapliczka i tu psikus bo jak się domyślam skrytka jest przyczepiana magnesem gdzieś wysoko a ja jej po nocy nawet nie zauważyłem więc wracam do domu. Na rynku w Kosztowach spotykam Daniela i gadamy kilka minut.
Kolejny wypad na Murcki, tym razem umówiłem się z Mikołajem. Na miejscu przyjechała banda nieogarniętych dzieciaków co zakłócało spokojną egzystęcję w rezerwacie. Przypomniałem sobie o zreperowanej huśtawce nieopodal miejscówki. Fajnie się pobawiłem na niej a Mikołaj fiknął orła i zawisnął na nodze, chwycił traumę no i nie chciał więcej
Z Dawidem, Danielem i Piotrkiem na trasce co nieco poprawiliśmy, trochę planowaliśmy co dalej. Niespodziewanie pojawił się Rafał, z którym wiosną byłem na ścieżkach enduro w Bielsku, zjechaliśmy kilka razy, pokazałem mu ściankę i razem pod elektrownie wróciliśmy, potem każdy w swoją stronę.
Wiedziałem, że pogoda ma się pogorszyć i ma padać, ale nie zapowiadało się by załamanie pogody miało przyjść nagle. Spokojnie sobie z ekipą jeździliśmy na Murckach, gdy słychać było pierwsze krople wiadomym było, że zanim przedostaną się one przez gęste korony drzew minie sporo czasu. Dylemat miałem czy jechać póki ledwo co kropi, czy być do końca, było trochę ludzi więc zostałem. W sumie udało się, przeczekałem najgorszy deszcz i gdy trochę ustało to spokojnym tempem pojechałem do domu
Byłem odstawić bratowej samochód po małym spa u mechanika, rower zabrałem wiec miałem jak przyjemnie wrócić do domu. Po drodze zajechałem do babeczki z OLX kupić zapas łatek do dętek. Pogoda mega przyjemna, a nawet było chwilami zbyt ciepło pod kaskiem. Jadąc przez nowe tereny muzeum miałem okazję zjechać ze znacznej ilości schodów i troszkę mnie zaskoczył wiszący łańcuch, który drugi raz w karierze Narrow-Wide opuścił zębatkę.
Pogoda się poprawiła, cieplej i nawet dało się ruszyć w krótkim rękawku (ale długi w pogotowiu na powrót później). Na Murcki umówiłem się z Dawidem, Danielem i Mikołajem, a przyjechał jeszcze Patryk z Jankiem a później nawet jego brat jako obserwator. Kilka zjazdów kilka zdjęć, później sam też przypomniałem sobie jak się lata na wulkaniku i zleciało. Zanim zrobiło się ciemno i wracamy wspólnie do lasu przed Giszowcem, z Mysłowicką ekipą jedziemy przez Morgi na Larysz, tam się rozstajemy i ciśnę do domu.
Dał mi znać, że jest na Jeleniu (na trasce Sobieski) z pytaniem czy wpadnę. Dokończyłem co miałem zrobić i przyjechałem. Grabie w dłonie i odgarniamy sobie gadając. Rozkminialiśmy co z tą miejscówką robić, bo jest fajna i ma potencjał ale nie ma dużo ludzi do pomocy, myślę że po obronie wspólnie do zimy zaczniemy intensywniej działać, może uda się jeszcze Marcina w to wciągnąć lub jeszcze kogoś. Zanim zrobiło się szaro zdążyliśmy trzy razy zjechać na każdej linii, a ja jeszcze na technicznej ściance sobie zjechałem. Wracamy już do domu ale widzimy na polance kogoś z latarką, podbijamy i jest tam dwóch kolesi na rowerach, zagadaliśmy na 10 min. i spadamy do domów. Wspólnie jedziemy do Dziećkowic, ja za mostem kolejowym odbijam na osadniki elektrowni i nawet po niedługim czasie jestem w domu.
Wybrałem się zobaczyć z bliska kominy dawnej cegielni, dojazd był nieco trudny bo musiałem przeciskać się przez wysoko zarośniętą polanę. Okazało się, że prócz kominów jest jeszcze troszkę innej zabudowny, ale jest ona mocno zniszczona czasem. Kieruje się na Wesołą, pod wierzę radiowo-telewizyjną, postanowiłem zjechać z góry w kierunku Krasów, wpadłem na szeroką ale fajną zjazdową ścieżkę, która była miejscami odrobinę rąbanką po korzeniach, delikatnie kręta dała fraję z jazdy, prześ po drodze przeciągłem czerwony szlak rowerowy i wyleciałem na nieznaną mi dotąd ulicę. Jechałem nią aż dojechałem do Krasów, a tam remoncik, świeży ciepły asfalt został położony. Jadę po nim a opony dziwnie zaczynają brzmieć, wręcz mlaskały klejąc się do niego. Zatrzymuje się by skontrolować temp. ogumienia ale wszystko w porządku i jadę dalej. Wspinam się na Kępę Bagieniokową, robię przejazd traską i wracam do domu.
Zbieram się na terenową wycieczkę, upał doskwiera więc trzeba się kryć w cieniu drzew. Rozpracowanymi ścieżkami jadę na Wesołą, dalej na Murcki. Tam pusto więc robię dwa zjazdy po trasce i znikam, podjeżdżam też na znajdujący się punkt z wyraźnym wzniesieniem a tam ktoś zbudował sobie bazę i naprawił dużą huśtawkę na drzewie.
Lasami jadę na Lędziny, podjeżdżam na Klimont i po chwili przerwy jadę dalej na hałdę. Słońce ładnie świeci i wykonuję trochę zdjęć, pochłonęło mnie to na całego i prawie godzina zleciała. Przy okazji sprawdzam się na stromym sypkim zjeździe który poszedł spoko.
Kieruje się na Imielin, po drodze jadę obok zagrody gdzie chowane są sarny i jelenie, niestety nie mam pomysłu na terenowy objazd a dzień się kończy, więc prawie 5km jadę asfaltem. Podjeżdżam na wzgórza ponad autostradą, cykam jeszcze kilka fotek i jadę ku A4 i wzdłuż niej w stronę leśniczówki i do domu.