Dystans całkowity: | 2268.19 km (w terenie 1092.00 km; 48.14%) |
Czas w ruchu: | 135:57 |
Średnia prędkość: | 16.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.00 km/h |
Liczba aktywności: | 68 |
Średnio na aktywność: | 33.36 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
Krótka późnopopołudniowa wycieczka. Ruszyłem w stronę elektrowni, terenem wzdłuż Przemszy na Sobieski jakieś 2 miesiące temu był spory pożar, teraz już po tym zdarzeniu ani śladu. Teren został zaorany i posiany bo coś tam już rośnie w dość regularnych odstępach, pojawił się piach ale jest lepiej niż było, wyraźne wyjeżdżone drogi prowadzą jak po staremu, na długi czas nie będzie przepraw na dziko po krzakach.
Podjechałem na górę Sobieskiego i udałem się pod kopalnię, później zjazd do asfaltu i wyjazd na Grodzisko, rok temu o tej porze niesamowite pole maków a teraz zwykłe zboże, więc efektu wow niestety nie ma (zdjęcie z zeszłego roku)
Zmierzam dalej przez rynek w Jaworznie do Geosfery, jadąc obok cmentarza na terenowy zjazd. Na kładce odpoczynek póki jeszcze nie zrobiło się chłodno a jest już tusz tusz przed zachodem. Asfaltem do Szczakowej, z samej góry jadę mniej uczęszczaną ścieżkę, którą kiedyś podjeżdżałem z Krzyśkiem, kręcę przez Długoszyn i wjeżdżam na teren szkoły aby przedostać się przez bramkę w ogrodzeniu na pola i dojechać pod osiedle Stałe. Później powrót ścieżką rowerową do domu.
Ruszyłem w stronę leśniczówki, potem pierwszy raz pojechałem kawałkiem po zlikwidowanych torach, drogę na Imielin przekraczam i dalej przez las na Lędziny. Spory kawałek ulicą Leśną i dalej prosto w stronę hałdy aby wbić najwięcej terenu. Wyjechałem blisko punktu załadunku węgla, ale wybrałem zły kierunek i objeżdżałem teren kopalni głównie po asfalcie. W końcu dojechałem na Klimont, było troszkę po zachodzie słońca więc widoczki jeszcze były. W drogę powrotną ruszyłem raczej standardowo, ale górkę przez Hołdunów objechałem w około. Później lasem w kierunku leśniczówki i do domu.
Po pracowitym popołudniu zadzwonił Krzysiek żeby się ruszyć. Ogarnąłem napęd i po 30 min ruszam na spotkanie na czarnym szlaku w Jaworznie. Trzeba było wymyślić jakąś nową pętlę bo trochę nuda jeździć starymi ścieżkami. Udajemy się w stronę Długoszyna pod kapliczkę i polami od tyłu dojeżdżamy na teren jakieś szkoły. Przekraczamy drogę asfaltową i dalej wydeptaną linią kierujemy się w stronę Szczakowej, dokładnie na Górę Piachu. Dojeżdżamy asfaltem pod kładkę na Geosferze gdzie Krzysiek uskutecznia próbę zjazdu na dół skarpy na luźnych kamieniach. Dalej przez Sadową Górę w stronę dzielnicy Dobra, potem Wilkoszyn. Kawałek asfaltem i już terenem na górę Grodzisko, objeżdżamy w około i zjeżdżamy niżej do Byczyny, następnie szlakiem do Cezarówki Górnej. Kiedyś odkryłem taką ścieżkę, która prowadzi za domostwami przy lesie, taki mały secret trail, którego początku nie widać bo zakryty, wykorzystując go kierujemy się w stronę Jeziorek, a gdy wjechaliśmy na płyty to odbijamy nimi na Ciężkowice. Wdrapujemy się w siodłach na Górę Wielkanoc i robimy tam długą pauzę podziwiając widoki, które sięgały aż Beskidów. Zjazd w stronę północną koło stacji pkp, asfaltem jedziemy przez Ciężkowice do lasu by dojechać na Sosinę. Bez postoju jedziemy płytami na Maczki gdzie przed pożegnaniem dłuższa pogawędka. Potem sam dojeżdżam do czarnego szlaku i nim jadę aż do ostrego podjazdu, z którego rezygnuję i jadę lżejszym wzdłuż torów. Droga kamienista i telepie, ale się zamyśliłem, że cała droga lekko i szybko zleciała aż do stacji na Jęzorze. Słońce już zaszło i robiło się lekko szarawo a temp. spadała, a mnie dopadł kryzys. Dziwnie się czułem, zmęczenia nie było, ale czułem jakiś ogranicznik który nie pozwalał mi dać z siebie całą moc. Zdecydowałem odpuścić i powoli się dokulać do domu byle nie złapać gorszego zgona. Wyjechałem na asfalt a tam jeszcze chłodniej, jakoś jadę pod Fashion House i odbijam w teren, coś się stało że dziwne samopoczucie przestało mnie męczyć i mogłem porządnie zakręcić korbami bardziej się rozgrzewając, dobre przebudzenie mocy aby przez ciemny lasek szybko przelecieć bo to ostatni terenowy fragment przed domem.
Sztycę KS LEV mam już sporo ponad rok, dotychczas kilka razy rozbierałem ją, czyściłem wnętrze i smarowałem nie ruszając tłumika hydraulicznego. Kłopotów z tłumikiem nie było, ale zdecydowałem na jego inspekcję z wymianą oleju, którego notabene dużo do niej nie wchodzi, ale zalanie bez powietrza nie udało się za pierwszym razem i troszkę oliwy się zmarnowało. Zamiast dość lepkiego smaru Motorex, który trochę zaklejał i upośledzał sztycę, użyłem wazeliny technicznej wymieszaną z odrobiną oleju.
Należało od razu sprawdzić czy serwis się udał więc pojechałem, odwiedziłem miejscówkę na Brzęczkowicach, potem Trójkąt Trzech Cesarzy, wzdłuż Białej Przemszy pod DB Schenker, potem Jęzor i osiedle Stałe w Jaworznie. Powrót małymi uliczkami oraz odrobiną terenu przez obwodnicę.
Na Sobieski, nikogo nie było ale zjechałem ściankę. Dalej terenem na Grodzisko, przy osiedlu Skałka dobrze przyglądam się niebu aby ewentualnie uciekać od ulewy. Zaczyna kropić wiec cisnę w stronę domu, ale przed Starą Hutą zaczyna lać na maksa. Dość zmoczony w strugach deszczu jadę dalej nie myśląc o kryciu się, na szczęście deszcz przestaje padać i jadę do Parku Lotników. Tam krótki postój i dalej na Geosferę, spod kładki terenem zjeżdżam i płytami na bazę nurków, którą objeżdżam w około. Kręcę się po wzniesieniach toru off-road'owego i wracam na Geosferę. Ponownie do Parku Lotników gdzie znów postój, dalej na Starą Hutę.Znowu na Sobieskim i nikogo nie ma, zjeżdżam ściankę raz jeszcze i do domu przez osadniki elektrowni.
Do lasu za cmentarz, jedyną terenową drogą na Lędziny. Przez korty na wzgórze. Obczaiłem fotogeniczność okolicy pod zdjęcia zachodu słońca i ewentualne astrofotografie. Powrót tą samą drogą
Byłem oddać i odebrać książki z Biblioteki Śląskiej oraz na uczelnianej bibliotece. Mega rekreacyjne tempo, do Katowic pod wiatr, w drodze powrotnej z wiatrem i tempo też podkręciłem
Zabawa w geologów - z Dawidem wykopywaliśmy kamienie abym podłożyć je pod spore uskoki na ściance. Zrobilismy jedną część na pierwszym uskoku, kolejnym razem zostanie mam jeszcze kolejny uskok do przystosowania. Przyjechał też Marcin i sprawy ruszyły dość dynamiczne, że 2/3 z całej ścianki są gotowe.
Luźne kręcenie, na Sobieski pooglądać czy ktoś jest i czy jakieś zmiany. Potem na Murcki przez Kosztowy i Wesołą. Powrót tak samo ale podjeżdżam na Kępę, tam również pusto jak w poprzednich miejscówkach.