Wpisy archiwalne w kategorii
CH1
Dystans całkowity: | 2268.19 km (w terenie 1092.00 km; 48.14%) |
Czas w ruchu: | 135:57 |
Średnia prędkość: | 16.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.00 km/h |
Liczba aktywności: | 68 |
Średnio na aktywność: | 33.36 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
Parafialny festyn, przyjechałem zobaczyć kto gra i co ciekawego się dzieje, nic szczególnego więc póki jasno idę pojeździć. Wzdłuż torów jadę do lasów za Słupną, robię rundkę i podjeżdżam na Brzęczkowice i śmigam już po ciemku singielkiem. Zjeżdżam ze schodów i słyszę raczej obręcz, prawdopodobnie dobicie, ale u siebie blisko zjeżdżam z większym impetem po schodach i nigdy taki dźwięk nie występuje. Jadę dalej i chyba się łatka odkleiła z tego dobicia bo kapeć a inspekcja dętki nie wykazała nowych dziur. Sprawnie wymieniam i jadę zobaczyć co dalej na festynie, zostaję do końca posłuchać koncertu, fajerwerki i do domu.
Na Brzęczkowice, wąską ścieżką pod Przemszą, przez Słupną do ogródków działkowych. Od Morgów przez Larysz asfaltem do domu
Czyli przez Larysz, Wesołą, Murcki, Giszowiec, Muchowiec gdzie spotykam Patryka z Krystianem, wracamy emeryckim tempem i gadamy o sprzęcie, potem sam z Giszowca jadę na Morgi i do domu
Terenem wzdłuż Przemszy, mostkiem kolejowym na drugą stronę i pod Fashion House. Troszkę asfaltem i odbijam na płyty w kierunku Jęzora, dalej lasem w kierunku osiedla Stałego i na Geosferę. Widzę nad zachodnim horyzontem ciemne niebo, zbieram się do domu ale bez wielkiego pośpiechu, wkrótce zaczyna kropić i tak się utrzymuje aż do granicy Jaworzna. Deszcz delikatnie nabierał na sile ale choć to już ponad 20 minut to drogi tylko lekko mokre a sam też nie odczuwałem tego deszczu na sobie, pechowo na ostatnich 300m przed domem lunęło na całego że w chwilę przemokłem.
Wybrałem się do lasu za cmentarz, wzdłuż A4 i mostkiem do Dziećkowic. Torami przedostaje się na drugą stronę Przemszy i jadę na traskę Sobieski. Robię zjazd moją ścianką i linią zjazdową, która mocno zarosła. Powrót tak jak przyjechałem, czyli Dziećkowice, most nad A4.
Pod koniec dnia ustawiłem się z Marcinem na kręcenie, spotkaliśmy się na Morgach i jego wariantem dojechaliśmy na Murcki. Obejrzał jak się po trasie lata i wróciliśmy na Wesołą. Odkrywamy nową ścieżkę przez las, a gdy wyjeżdżamy na szosę pomyślałem jechać na hałdę. Poźniej wracamy w kierunku centrum lasem przez dolinkę. Sam z ulicy Partyzatów jadę do lasu i koło stacji PKP na Brzęczkowicach asfaltami do domu
Po wczorajszej wycieczce z Marcinem przejechałem się ponownie na Wesołą by utrwalić sobie ścieżki jeżdżone wczoraj po zmroku
Wybrałem się na Muchowiec, jechałem przez Morgi i osiedle Adama na Giszowcu. Na miejscu pustka, nikogo nie zastając podjechałem na PTG i tam chociaż był Patryk. Sporo przegadaliśmy i wspólnie wracamy do Giszowca. Później sam jadę zerknąć na Murcki, nie liczę, że kogoś zastanę bo już późno, robię luźny zjazd i w połowie odbijam na ścieżkę i jadę do Wesołej.
Na jednym skrzyżowaniu ktoś na XC kręci też w tą samą stronę, jest z górki więc cisnę bo słyszę że próbuje mnie dojść, koleś idzie w zaparte i ciśnie ponad 40km/h ja mu odpuszczam i czekam co się wydarzy jak puszczę go przodem. Nie poddał się dalej trzymał dobre tempo przez dobry kilometr, przed ostrym zakrętem mocno dohamował i była to okazja by wyskoczyć przed niego, stało się tak że się zrównaliśmy, on zaczął dokręcać a ja z pędu lekko przed niego wyskoczyłem.
Odezwałem się, że trzymał dobre tempo a w odpowiedzi poszedł zachwyt nad moim rowerem i czy to karbon i w ogóle. Od słowa do słowa okazało się, że Marcin jest z centrum Mysłowic, zrobiliśmy jeszcze wspólnie kawałek trasy.
Przejechałem się zobaczyć czy Murcki są jeszcze całe, jechałem szukając nowego wariantu przez Larysz i Wesołą, znalazłem dość ciekawą łąkę, którą kiedyś wykorzystam do timelapsów. Podjeżdżam trasą od jej środka, zatrzymuje się na górze i odpoczywam, widzę jakiś samochód asfaltem podjeżdża na górę to się zmywam trasą w dół. Pomyślałem sprawdzić czy ktoś ze służb leśnych się tam podstawił i jakim samochodem, więc jadąc w około robię dość długi żmudny podjazd. Pierwszy raz z tej strony podjeżdżam i przypadkowo u szczytu góry wybieram nie tą ścieżkę, którą zamierzałem jechać. Szczęśliwie dostrzegam na ziemi tylną lampkę, chwytam sprawdzam czy sprawna i ląduje do kieszeni bo fajna zgrabna (jak się w domu okazało ma pamięć ostatnio używanego trybu co mi się bardzo spodobało).
Jestem ponownie przed trasą i nikogo dalej nie ma, wiec robię jeszcze jeden luźny zjazd i lecę lasami na Lędziny. Klasycznie podjazd na Klimont musi być a tam dłuższy odpoczynek. Powrót ogarniętymi już w tym roku ścieżkami, z małą nowością, którą dojrzałem na zdjęciach satelitarnych. Powrót przez okolice leśniczówki.
Wybrałem się z nastawieniem, że jeśli kogoś zastanę to się zatrzymię. Klasycznie jadę na trasę w lesie Murckowskim, ale nikogo nie ma. Kieruje się na Muchowiec i tam również cisza. Jadąc przez centrum Katowic zerkam pod PTG i też żadnej znajomej twarzy. Postanowiłem zajechać na te Milowice sprawdzić jak tamtejsza trasa wygląda, dojechać pod okolicę było łatwo, ale odszukać trasę miałem problem, dzień się powoli już kończył wiec dwa przejazdy po lesie w poszukiwaniu trasy nie pozwoliły mi jej znaleźć. Wracam kierując się na stawiki, i innymi terenami przy Przemszy do domu