Ponownie standardową trasą w stronę Wesołej. Jadąc poznanym wczoraj szlakiem do jego końca wpadam na rozległy teren. Bez żadnego znaczka jadę na pałę i wyjeżdżam nieopodal Biedronki. Na Murckach u dołu trasy widzę kogoś na rowerach. Podjechałem
pogadać na chwilę, a ostatecznie zrobiliśmy z chłopakami kilka zjazdów.
Powrót asfaltami przez Morgi
Kolejny wypad na Murcki, tym razem umówiłem się z Mikołajem. Na miejscu przyjechała banda nieogarniętych dzieciaków co zakłócało spokojną egzystęcję w rezerwacie. Przypomniałem sobie o zreperowanej huśtawce nieopodal miejscówki. Fajnie się pobawiłem na niej a Mikołaj fiknął orła i zawisnął na nodze, chwycił traumę no i nie chciał więcej
Pogoda się poprawiła, cieplej i nawet dało się ruszyć w krótkim rękawku (ale długi w pogotowiu na powrót później). Na Murcki umówiłem się z Dawidem, Danielem i Mikołajem, a przyjechał jeszcze Patryk z Jankiem a później nawet jego brat jako obserwator. Kilka zjazdów kilka zdjęć, później sam też przypomniałem sobie jak się lata na wulkaniku i zleciało. Zanim zrobiło się ciemno i wracamy wspólnie do lasu przed Giszowcem, z Mysłowicką ekipą jedziemy przez Morgi na Larysz, tam się rozstajemy i ciśnę do domu.
Tym razem Dawid zawiadamia, że zjawiają się dziś na Murckach. Pisze z nim chwilę i proponuję też Muchowiec gdyż tam wiele osób się też pojawia. Umówiliśmy się na 16, ja troszkę po byłem na Murckach a ich jeszcze niema, chociaż jadą samochodem z tego Muchowca.
Lekko zdziwiony gdy przyjechali z Roksaną, którą jakoś z rowerem upchali do samochodu. Przejrzałem jej pobieżnie ten nowo kupiony Banshee Scream. Jest trochę niedociągnięć, bynajmniej utargowała dobrącenę. Zjawiła się też Iza, z którą zawsze się mega rozmawia, i tak to zjazd to gadka na wypychu i czas zleciał.
Zebrałem się jeszcze coś samemu pokręcić, uderzyłem lasami na Lędziny, podjazd na Klimont i chillowanie do zachodu słońca (raptem kilka minut czekania). Szybko zbieram się do domu, gównie asfaltami ciśnę bo się szarawo robi a ja bez przedniej lampki.
Wybrałem się ponownie na fotografowanie, kolejny raz na Murcki ale z zamiarem nie dłużej niż godzinkę i ruszyć gdzieś dalej jeździć. Na Morgach spotykam Roberta i Adriana, którzy wracają stamtąd i mają złą informację - pojawił się tam ktoś pod krawatem i wdał się w dyskusję, prawdopodobnie ktoś z służb leśnych. Gdy przyjechałem na miejsce pusto, dwóch nieogarniętych krosiarzy dało info, że dwie osoby są na dole trasy. Podjeżdżam i tam siedzą, nie wiedzieli, że na górze sprawa ucichła.
Wypchaliśmy na górę i leniwie coś porobiliśmy, obserwowałem wjazd na trasę, bo nie sądziłem aby służby na dziś odpuściły. Podjechał samochód asfaltem na samą górę, po kilkunastu minutach zjechał, a po kolejnych kilku widzę osobę, która dość szybko jak na niedzielny spacer schodzi w dół, jak tylko skręciła w las oddalamy się poza trasę i decydujemy się jechać na Kosztowy.
Trasa idzie spokojnym tempem, leniwy wypych przy maszcie radiowo-telewizyjnym i lecimy w dół Krasów. Na przystanku widzę Daniela i pozdrawiam go, macha mi abym zawrócił. Ma z tyłu kapcia, chłopaki jadą na Kępę a my idziemy tam. Któryś z nich ma imbusa, ja mam łatki więc problem udało się rozwiązać.
Zjeżdżamy z Kępy on wraca na Krasowy ja jadę w stronę domu, ale wydłużam sobie trasę o ścieżkę na Brzęczkach, jeden przelot i powrót wzdłuż Przemszy do domu.
Dostałem zaproszenie aby zjawić się, bo będzie sporo osób. Zabrałem aparat i spędziłem tam dwie twórcze godziny, wspinając się nawet na drzewo.
Gdy większość się zebrała, zdecydowałem z Mikołajem coś pokręcić, i padł pomysł na Wesołą. Siedzieliśmy nad wodą prawie 30 minut i ocknął się, że zostawił słuchawki na Murckach, więc bez spiny ruszyliśmy z powrotem. Od razu zebraliśmy się w stronę domu, wspólnie kręcimy aż do lasu gdzie odbijam na Morgi. Mając niedosyt wydłużyłem trasę o lasy za Słupną, a gdy zbliżyłem się do parku słyszałem jakiś koncert. Wbiłem i załapałem się na darmowe jabłko i posłuchałem muzyki reggae.
Po kwadransie zawijam do domu, jadę terenem przez ogórki działkowe pod Brzęczkami, singielkami za domami przy Przemszy.
Wybrałem się nieco okrężnie, przez Kępę Bagieniokową, Wesołą, na Murcki zobaczyć jak wygląda zamknięty tor. Wstawione duże wyraźne tablice ostrzegające o niebezpieczeństwie, nielegalności toru i oazy spokoju dla leśnych zwierząt. Zdaje się, że miejscówka spisana jest już na straty, nie spotkałem też nikogo kto by opłakiwał trasę ostatnimi jazdami, póki jest jeszcze cała. Skierowałem się na Lędziny, terenową trasą przyjemnie się jechało, generalnie dość sucho. Uderzyłem na Klimont i standardowo wróciłem granicą Imielina do leśniczówki.
Zaskoczony byłem ile nowych twarzy i w ogóle osób było na Murckach. Sezon na skakanie rozpoczęty, wpierw kilka niewinnych hopek na przypomnienie, dość szybko przyszedł powrót do starej formy. Powrót kawałek lasem z Patrykiem.
Wybrałem się na Murcki, był Jacek, Damian oraz jeszcze 2 osoby. Ruszam z wszystkimi na pierwszy zjazd, idzie fajnie choć jakby trochę się zapomniało. Wszyscy odbijają na rockgarden wiec jadę za nimi, mimo że wolałem prosto na kładkę tylko dla tego by ewentualnie nie zbić się z kimś po złączeniu ścieżek. Postawiono małą hopkę przed ostatnią bandą do rockgardenu, omijając nią trzeba dziwacznie zbliżyć się do bandy przez to po wyjściu z niej byłem bardzo na zewnętrznej a jak się okazało jest tam grząska ziemia. Koło zatopiło się i choć skręcałem to jechałem prosto łapiąc przechył. Zaraz potem uskok na którym mnie podbiło i lądowanie zakończone ryciem w glebie. Przetarta buźka, nadgarstek boli, dłoń ciut rozcięta :/ Jak się pozbierałem to od dołu podjechał Robert, pogadaliśmy i jeszcze dla odkucia się dwa razy zjechałem. Potem wspólnie uderzyliśmy w stronę Lędzin i pożarówkami do Ławki. Poźniej już tylko asfaltem do domu.
Nie spodziewałem się, że u schyłku sezonu przy nieatrakcyjnej pogodzie na Murckach pojawi się tyle osób. Towarzystwo dopisało było z kim pogadać i się pośmiać trochę. Ostatnio niewiele jeżdżę i zdecydowałem się odprowadzić Bartka i Dominika na Lędziny. Jedynie co tego dnia mi nie przypadło do gustu to te błoto które się pojawiło po nocnych opadach bo temperatura nawet po zmroku była dobra do jeżdżenia.