Dystans całkowity: | 1398.21 km (w terenie 480.50 km; 34.37%) |
Czas w ruchu: | 83:14 |
Średnia prędkość: | 16.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.50 km/h |
Liczba aktywności: | 35 |
Średnio na aktywność: | 39.95 km i 2h 22m |
Więcej statystyk |
Ostatnio tak spodobało mi się na Murckach, że w krótkim czasie przyjechałem ponownie. Ładna ciepła pogoda, na miejscu było też kilka osób ćwiczących na trasce. Zrobiłem kilka rundek ale szybko się zmęczyłem podchodzeniem gdyż nie było chwili na postój gdyż komary dotkliwie atakowały.
Postanawiam zjechać do samego dna rezerwatu gdzie bywa dosyć mokro, mając jeszcze trochę prędkości energicznie manewruję by ominąć pień i przypadkiem wykonuję spektakularny drift życia. Długi kończący się w momencie wytracenia prędkości do zera, ale frajda :D
Przyznaję, że nie pierwszy raz jadę z tego miejsca w kierunku Lędzin, ale pierwszy raz udało mi się zmyślić taki fajny wariant, ciekawszy bardziej wymagający niż płaski szuter. Wybrałem zarośnięte, znacznie mniej używane pożarówki, raz na szago jadąc na azymut. Będąc już w Lędzinach nie sposób się obejść bez podjazdu na Klimont, to nierozłączny element wizyty w tym mieście chyba dlatego, że z tej górki są świetne widoki na góry i bliskie okolice.
Panorama z górki Klimont w Lędzinach
© Kysu
Ładny widoczek na góry
© Kysu
Wracam terenową trasą, w sumie pierwszy raz nią jadę do domu, zwykle w przeciwnym kierunku dopiero ruszam. Później jednak odchodzą chęci na nabijanie kilometrów i asfaltem do domu.
Wpierw obowiązki czyli ćwiczenia z matmy, dziś ładna pogoda więc wybrałem się na uczelnie rowerem. Jechało się bardzo szybko osiągnąłem czas 35 minut w każdą stronę, czyli podobnie jak lata wstecz rowerem XC. Po powrocie do domu licznik pokazał 28,7km oraz 1h 10min.
Późnym popołudniem ruszam na rekreację, wpierw jadę zajrzeć na Brzęczkowice, ale tam nikogo nie ma więc jeden szybki przelot i jadę dalej. Boczkami kieruje się na Kępę Krasowską by zaliczyć sobie zjazd po trasce. Dziś czuję że wszystko idzie wyśmienicie, większa prędkość i więcej frajdy. Za kolejny cel obrałem sobie Lędziny, a dokładnie wzgórze św. Klemensa z kościółkiem pod wezwaniem tego świętego, jadę tam czerwonym szlakiem i z Imielina niestety asfaltem do Lędzin. Drogę remontują i to tak konkretnie bo wycieli pas drzew, wykonali rowy melioracyjne i zapowiada się szeroka droga, może z DDR-em bo na dwa pasy to jednak za szeroko.
Na wzgórzu postawiona duża tablica z mapą, niby znam dobrze tutejsze tereny ale dłuższe spojrzenie dało do namysłu gdzie by sie dalej wybrać. Postanowiłem wracać szutrowymi ścieżkami w stronę domu, ścieżki w lesie po zachodniej stronie drogi ekspresowej S1. Gdy byłem już nieopodal Murcek stwierdziłem, że skoro mi się nie chce jechać porażówkami na około by się zjawić na górze to zaatakuję od spodu na szago, bo tam nie ma typowego dojazdu. Ku zdziwieniu jadąc na czuja natrafiam na wydeptaną ścieżkę która idealnie prowadzi na traskę, mimo że u nas długo bez odpadów to ta część rezerwatu jest zawsze mokra, wydeptana ścieżka krzyżuje się kilka razy z mokrym rowem przez który trzeba się z impetem przeprawić lub przejść z buta.
Kręcę w górę trasy, widzę w oddali dwie wypychające osoby i myślę że to rasowi freeriderzy, szybko dogoniłem i witamy się. Ania i Kuba, wspólnie przyjechali obejrzeć co fajnego jest tutaj bo dotychczas tylko słyszeli o Murckach. Jak się okazało oboje jeżdżą na rowerkach enduro, Ania na YT Industries, Kuba na Rotwild. Chwilkę pogadaliśmy i z Kubą zrobiliśmy trzy przejazdy. Jak poprzednio tak i tu jechało mi się świetnie, po pierwszym przejeździe zauważyłem, że trasa została wzbogacona o kolejne mniejsze hopki, które wykorzystałem w kolejnych przejazdach dopełniając atrakcyjność całego przejazdu. Było już późnawo więc zakończyliśmy harce, wymieniłem się numerem z Kubą i myślę, że kiedyś się umówimy na Murkach i nie tylko tam, bo nie znają za dobrze terenów.
Wybrałem się po płytkę z materiałami na uczelnię. Podjechałem na Morgi do Marcina i chwilę pogadaliśmy co i jak z projektem inżynierskim, jak to wygląda i kogo by mógł mieć za promotora.
Nieco wydłużoną drogą jadę na Murcki aby więcej pokręcić w lesie. Trafiłem na zielony rowerowy szlak, ale to mało istotne jedynie zaskoczył mnie on swoją obecnością bo w swoim życiu prawie wcale nie było nam razem po drodze. Na miejscu widzę już jakieś małe zmiany, wygląda jakby zaostrzyli pojedyncze hopki. Mijam grupkę na rowerach i pozdrawiam ich patrząc dalej za zmianami na tej miejscówce. Nie chce mi się opisywać dlatego zacytuję to co napisałem już Krzyśkowi na komunikator
[i]2012-11-25 17:22:49 :: crankbros
Byłem na Murckach
2012-11-25 17:22:59 :: crankbros
no trochę się pozmieniało
2012-11-25 17:26:40 :: crankbros
zaczynając jazdę po niewielkim odcinku jest wysoka banda, właściwie taka skosem ostawiona ściana, zalecana prędkość najazdu chyba 40 aby wykorzystać atut tej ściany bo jest bardzo łagodnie wyprowadzona
2012-11-25 17:27:34 :: crankbros
w połowie jest droga w poprzek, tam jak dawniej wpadasz na tą drogę, przecinasz ją i masz wylot w górę
2012-11-25 17:29:21 :: crankbros
ale pomyśleli coś nad lądowaniem, usypali za tym wylotem ziemię tak, że jest mały spadzik z luźną ziemią a pod nią są ułożone pieńki, no i ten wylot jest chyba przez to trochę dłuższy
2012-11-25 17:33:54 :: crankbros
w tym samym miejscu, ale na lewej stronie wykopali rynnę o sporej długości która się nieco zagłębia w porównaniu do terenu wokół aby mieć prosto najazd na niezły próg wzmocniony drzewem i przelecieć tą drogę idącą w poprzek
2012-11-25 17:34:19 :: crankbros
niżej nie zjeżdżałem więc nie wiem jakie zmiany
Potem udałem się nieco w stronę Lędzin, był przede mną szybki zjazd, ale jedynie 40km/h bo to zimno wyciskało łzy i już nic bym nie widział. Z lasu wyjechałem na dzielnicy Ławki. Dokręciłem asfaltem pod Kępę Krasowską i tam już pod pełnym światłem lampki robię sobie zjazd ze ścianki. Potem szybki powrót ale jeszcze nie do domu. Zajeżdżam jeszcze na "domową miejscówkę" czyli wiecie, że ścianka śmierci. Tam dwa przejazdy dodające emocji gdyż wiadomo jak to jest nocą w lesie gdy szelest kół toczących się po liściach przerywany jest krótką ciszą podczas lotu ;)
Ruszyłem sobie wpierw na "ściankę śmierci" w mojej dzielnicy, potem na Morgi, zjazd ulicą Graniczną w dół, asfaltem na Murcki. Udaję się w las gdzie jest lekka trasa zjazdowa z atrakcjami (Krzychu najbliższa okazja jedziemy właśnie tam) niby prosto i niestromo w dół a jest frajda, szczególnie że wybrałem sobie kilka niższych hopek i poczułem choć na chwilę koła w powietrzu, nieco niżej są dwie wyprofilowane bandy - jeszcze za ostrożnie na nie najeżdżam.
Potem Lasami na Lędziny, przez park wypoczynkowy obok boiska, asfaltem na Kosztowy, zahaczam jeszcze o "Kępę" i robię sobie jeden stromy zjaździk. Dalej asfaltem i odbijam na ulicę Dziubka by dojechać pod las i w terenie dojechać do domu.