Dystans całkowity: | 225.18 km (w terenie 95.50 km; 42.41%) |
Czas w ruchu: | 13:01 |
Średnia prędkość: | 17.30 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 28.15 km i 1h 37m |
Więcej statystyk |
Odnawiam stary rowerek, na którym rodzeństwo i ja uczyliśmy się jeździć. Mała rama z kołami 16" będzie ponownie użytkowana, teraz przez chrześnicę. Rower w tej chwili rozebrany do malowania, części wyczyszczone i poddane działaniom serwisowo-naprawczym. Włókniną ścierną o małej gradacji usunąłem rdzawy nalot na chromowanych felgach, kierownicy i wspornikach. Przednie koło wymagało centrowania, po tym zabiegu okazało się że bije pionowo. Poluzowałem wszystkie szprychy i na swój sposób od nowa naciągałem szprychy parami po przeciwległych stronach, i udało się. Matowe aluminiowe błotniczki wypolerowałem pastą i gąbką do wiertarki prawie na lustro, podobnie poczyniłem z chromowanymi elementami ale im już nie dodałem więcej blasku tylko kosmetyczna zmiana. Rama teraz schnie i jak w weekend powłoka będzie twarda to finalnie składam.
Dzisiejszy wyjazd to trasa do sklepu po farbę w sprayu, przy okazji zajrzałem na najbliższą ściankę treningową przy torach i widok mnie nie pocieszył. Mianowicie na całej długości szlaku kolejowego w mojej okolicy wykarczowali wszystkie drzewa i krzaki, w tym te, które stanowiły przeszkody na ściance.
Serwis zrobiony na szybko, stan amortyzatora jak poprzednio - nic się nie wyciera. Jednak zostaje do dokończenia z powodu trudności z uszczelnieniem dorabianej nakrętki. Po niedzieli zrobię poprawki.
Dane interwału serwisowego:
Poprzedni serwis - 4.06.2016
Przejechany dystans - 2025 km
Czas jazdy - 119 h
Krótka przejażdżka testowa po schodach i takim tam uginaniu - amor się troszkę zapada bo użyłem mniej lepkiego oleju. Trzeba będzie zrobić mieszankę Motorexów jak poprzednio.
Ponad tydzień temu uznałem, że trzeba wykonać kolejny serwis amortyzatora, olej był już lekko mętny i brudny więc sensowny powód był by się za to zabrać. Niespodziankę ufundowałem sobie na samym końcu, nie spodziewałem się że nakrętka u spodu goleni dolnych trzymająca tłumik jest taka delikatna. Dokręcałem bo jednocześnie tłumik się kręcił i trach, śruba pękła i nici z uszczelnienia kąpieli olejowej, do tego ryzyko że urwie się i rzygnie całym olejem. Tak na ponad tydzień zostałem bez roweru, długo męczyłem temat dorobienia jej, jednocześnie pytając dystrybutora o kupno nowej i kombinując rysunek tego kawałka aluminium by dać komuś toczyć. Ostatecznie samemu udało się coś "utoczyć" wykorzystując wiertarkę stołową i ręczną, szlifierkę stołową, brzeszczot (jako nóż skrawający) nożyk (jako nóż skrawający wykończający) gwintownik, pilniki i papiery ścierne. Finalna nakrętka prezentuje się tak z porównaniem do uszkodzonego oryginału.
Pomógł też Krzysiek, który przywiózł sporo drobnych oringów i miałem z czego dobrać pasujące uszczelnienie wewnątrz, a pod nakrętkę poszedł wycięty kawałek dętki aż zamówię toczone uszczelnienie OP
Szybko złożyłem amortyzator do kupy i pojechaliśmy przez osadniki elektrowni na Sobieski, przez Starą Hutę do centrum Jaworzna. Następnie w kierunku Geosfery, zjazd krawędzią kamieniołomu i na bazę nurków. Tam z sukcesem podejmuję trudną sypką ściankę, którą ponad miesiąc temu odpuściłem. Jedziemy na Sosinę po drodze wstępując po browarki. Usiedliśmy na ławce i mieliśmy widok na zorganizowaną ekipę inscenizującą perypetie z czasów komuny - ładnie odrestaurowane pojazdy milicji, pogotowia ratunkowego, straży i innych służb,
oraz proste scenki gdzie milicjant zagaduje obywatela, pałuje i czekają aż ktoś z pogotowia pobiegnie z noszami.
Powrót płytami na Maczki, dalej sam czarnym szlakiem, przez Park Lotników i ścieżką rowerową do domu.
Dane interwału serwisowego:
Poprzedni serwis - 1.01.2016
Przejechany dystans - 1462 km
Czas jazdy - 90 h
Sztycę KS LEV mam już sporo ponad rok, dotychczas kilka razy rozbierałem ją, czyściłem wnętrze i smarowałem nie ruszając tłumika hydraulicznego. Kłopotów z tłumikiem nie było, ale zdecydowałem na jego inspekcję z wymianą oleju, którego notabene dużo do niej nie wchodzi, ale zalanie bez powietrza nie udało się za pierwszym razem i troszkę oliwy się zmarnowało. Zamiast dość lepkiego smaru Motorex, który trochę zaklejał i upośledzał sztycę, użyłem wazeliny technicznej wymieszaną z odrobiną oleju.
Należało od razu sprawdzić czy serwis się udał więc pojechałem, odwiedziłem miejscówkę na Brzęczkowicach, potem Trójkąt Trzech Cesarzy, wzdłuż Białej Przemszy pod DB Schenker, potem Jęzor i osiedle Stałe w Jaworznie. Powrót małymi uliczkami oraz odrobiną terenu przez obwodnicę.
Pogoda zrobiła się mocno burzowa, zamiast jechać na Murcki wraz z Kubą zostaliśmy na lokalnej trasce. Szybko się znudziła więc ruszamy w niewielką pętelkę byle być blisko domu gdyby co z nieba zaczęło padać. Wyszło tak, że byliśmy już obok ogródków działkowych Rozalia a niebo się uspokoiło, ruszamy na Murcki.
Bez napinki dojechaliśmy na miejsce, było pusto, jedynie na dole był jeden endurak, z którym kiedyś się już tu widziałem. Trzy zjazdy pozwoliły szybko wyczuć nowy sprzęt na pokładzie, jest tak jak powinno być czyli wystarczająco miękko :)
Powrót przez Wesołą, Krasowy, stary tor motocrossowy i Larysz.
Umówiłem się z Piotrkiem by pojechać na Murcki polatać. Na nowym sprzęcie z początku mniej odważnie, ale jak się rozkręciłem to poszło już lekko. Można powiedzieć, że dopiero teraz się rozkręcam z umiejętnościami i odwagą do skakania.
Wykonałem sobie ponowny serwis pedałów, poprawiłem pasowanie dorabianych uszczelnień by nie ocierały o korpus i przesmarowałem na nowo łożyska. Gdy kończyłem podjechał Krzysiek i wkręcił sobie adapter do nowej tarczy Avida z mojego zapasu.
Ruszyliśmy asfaltami na Sosine przez Niedzieliska i Szczakową, gdzie kupiliśmy po Kasztelanie. Nasza miejscówka była zajęta to wybraliśmy inną i tam siedzieliśmy grubo ponad godzinę. Zebraliśmy się dopiero gdy poczuliśmy wyraźny chłód, standardowo przez płyty na Maczki, tam urywam się jeszcze z nim na Balaton, a spod Balatonu terenem na Maczki, potem czarnym szlakiem na Długoszyn i przez górkę do osiedla Stałego. Jadę dalej na dzielnice Dąbrowa narodowa i w kierunku Fashion House, tam biorę upatrzony kiedyś kąsek materiału na Ass Saver'a i ciągnę go pod przykryciem nocy do domu :)
Pękniętą śrubę z amortyzatora trzeba było albo kupić albo dorobić. Z wiertarki, kątówki i z pomocą imadła oraz innych narzędzi stworzyłem coś jakby tokarko frezarkę i zrobiłem taką oto rzeźbę. Z lewej pęknięty oryginał, z prawej to co zaoferowano mi w najbliższym metalowym, a w środku efekt dłubania. Do wykonania podkładki aby uzyskać taki szerszy kołnierz użyłem monetę 5gr ;)