Wpisy archiwalne w kategorii

Śnieżne warunki

Dystans całkowity:415.26 km (w terenie 264.14 km; 63.61%)
Czas w ruchu:27:48
Średnia prędkość:14.94 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:29.66 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Rally Sosina

Niedziela, 13 stycznia 2013 · Komentarze(3)
Ustawka z Krzyśkiem, a w planie Sosina. Pogoda dobra, rozpoczynam jazdę w stronę Jaworzna w drobnym śniegu, który przed osiedlem Stałym już ustaje. Zdzwaniamy się gdzie się spotkać po trasie, i błędnie podaję Krzyśkowi by wjechał na czerwony szlak, a ja pędzę Niebieskim, po czym właściwie zawracam i tym czerwonym przebijam się przez głęboki śnieg za nim.
Namęczyłem się strasznie w tych zaspach, na chwile musiałem zejść z roweru gdy Krzychu był już widoczny i czekał. Pogawędka i nieprędko jadę za nim w stronę kamieniołomu i czuję to zmęczenie po tych zaspach które pokonywałem chwilę temu. Za ulicą Szczakowską jest już fajnie, kawałek odśnieżonych uliczek lub wydeptane ścieżki. Ciągle rozmawiając droga fajnie leci aż do Sosiny.
Rozbijamy się w naszym standardowym miejscu, ale widząc kogoś w Mitsubishi Lancer Evo VIII podjeżdżamy na ławeczkę bliżej drogi. Koleś rozłożył sobie pachołki i robił pętelkę ze slalomem. Siedzimy tam długo, pijąc herbatę z termosów i jedząc to co zabraliśmy z domu a słońce nam doraźnie przygrzewa. Już myślimy o powrocie a tu otwierają się drzwi z samochodu i pada pytanie czy chcemy się przejechać.
Koleś poświęcił nam nawet sporo czasu, wpierw jeździł Krzychu, i zrobili nawet może z 10 pętli, potem ja z wrażeń które trwały jedynie przez kilka pierwszych przejazdów w ogóle nie liczyłem, więcej pogadałem z Kierowcą.
Rally zabawa na Sosinie © Kysu

Chce mi się szybciej wrócić do domu, a krótsza droga nie pokrywa się z tą, którą Krzysiek wraca do domu, ale jak to zwykle bywa przekonuje mnie by pojechać z nim płytami. Jedynie na co narzekać można, to lód ukryty pod warstwą śniegu, ale obchodzimy się bez przykrego kontaktu z matką Ziemią i dojeżdżamy do Starych Maczek gdzie się rozstajemy. Wracam sobie przy Białej Przemszy i asfaltem na Długoszyn, korci mnie na jeszcze troszkę terenu, a że już dziś jechałem niebieskim szlakiem i jest on do jazdy, to ponawiam przejazd. Później przejazd ścieżką rowerową do domu.
Królowa Śniegu - Merida © Kysu

Przedświąteczne 300% terenu

Sobota, 22 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Dziś przyjechał do mnie Krzychu by odebrać długie piny do pedałów, które mu kupiłem. Pożyczył jeszcze pompkę do amortyzatora by go nadmuchać po serwisie, zawinął też klej do gwintów by na wszelki wypadek zawias w Giancie nie miał możliwości samo rozkręcenia.
Szybko mnie namówił by się z nim ruszyć, ubrałem się i pojechaliśmy na osiedle Stałe jadąc ścieżką rowerową. W Parku Lotników pierwszy lód na deptaku, Krzychu wykonuje kontrolowany poślizg i jest już zabawnie, śmiech oczywiście zaczął się przy pierwszej glebie - mojej niestety. Lód ten okazał się strasznie śliski, że w mgnieniu oka tylne koło mnie wyprzedziło.
Dalej kręcimy przez kamieniołom, ktoś odsunął kilka betonowych zapór pod mostem i można już przejechać bez zsiadania. Bez szczególnych przygód dojechaliśmy na Sosinę, zjechaliśmy pod zamarzniętą taflę wody i Krzychu rozpoczął zabawę, ja skorzystałem z możliwości mojego telefonu i nagrałem trochę jego poczynań.
Później i ja z obawami wjechałem na lód po wcześniejszym opuszczeniu siodełka, bez popisowych akrobacji podążyłem za Krzychem na nieodległy kraj z zachodniej strony.
Zrodził się pomysł palenia gumy na lodzie, realizacja tego pomysłu była bolesna... dla naszych przepon bo ze śmiechu prawie się zapowietrzyłem a przeponka dała troszkę o sobie znać :) Tu też padło ode mnie pytanie jak liczy się przebieg w terenie jadąc po lodzie, skoro górskie tripy to 200% to Krzychu prędko odpowiedział 300% !
Zakończyliśmy te harce i płytami podążyliśmy na Maczki, tam jeszcze chwilkę pogadaliśmy i ruszyliśmy do swych domów. Ja w standardzie czarnym szlakiem na Jaworzno, za rurą nie zrezygnowałem z terenowego podjazdu i dalej szlakiem dojechałem pod cmentarz na osiedlu Stałym. Później był Park Lotników i oczywiście ścieżka rowerowa.

Pierwszo-śniegowe szaleństwo

Piątek, 7 grudnia 2012 · Komentarze(2)
Uhh, na zewnątrz pokaźny mrozik -5 i nie wiedziałem czy mój ubiór temu podoła, jednak tylko łapki mi zmarzły pod koniec kręcenia gdy zrobiło się już na -8.
Warunki dobre, śniegu nie za wiele i nie był on mokry więc mało co się kleiło do mnie i do sprzętu.
Udałem się na najbliższą miejscówkę, zrobiłem 2 rundki i zauważyłem, iż trzeba się w tym śniegu znacznie wysilić by się dostatecznie rozpędzić, bo jakieś niedoloty robiłem z progu ;)
Okoliczna miejscówka #1 © Kysu

Okoliczna miejscówka #2 © Kysu

Okoliczna miejscówka, widok z przeciwnej stony © Kysu

Meridka zimową porą, zawsze black and white © Kysu

Następnie przez ogródki działkowe na Brzęczkowicach pod wiadukt kolejowy nad Przemszą, wypycham mozolnie rower na nasyp przechodzę na drugą stronę i widzę że nasi tam byli bo troszkę śladów już zostawili. Kręcę sobie spokojnie obok stawków na Wysokim Brzegu a tu niespodziewany ślizg przedniego koła kończy tą sielankę. Rynna lodowa pod śniegiem zwaliła mnie na nogi a rower na boczek, no cóż to jest zima. Kolejnym etapem jest udanie się pod oczyszczalnie ścieków i wykonanie pętli przez Łęg, Podłęże, osiedle Wesołe Miasteczko, osiedle Stałe i zamknięcie pętli ścieżką rowerową do Wysokiego Brzegu.
Ciemno zrobiło się już na Podłężu, ale jeden klik i reflektor rowerowy do zadań specjalnych w tym oślepiania pieszych już działa. Początkowe wąskie ścieżki oczywiście nie przetarte przez nikogo, ale dobrze znam trasę więc nawet wiem gdzie korzenie mogą mi coś napsocić. Natomiast żółty szlak na osiedle Stałe (w skrócie OST) był przygotowany niczym pas startowy, to chyba jakaś mekka dla tamtejszego ludu gdyż cała trasa udeptana i ujeżdżona choćby przeszła nią pielgrzymka.
Dalsza część mniej ciekawa, jedynie koło basenu zostałem pomylony z samochodem i wywołałem zaskoczenie wśród pieszych. Natomiast zwrócić uwagę trzeba na dobry zarząd tego miasta, gdyż DDR była calusieńka odśnieżona i nie posypana solą co uważam za celowe i słuszne, gdyż nie lubię jechać w ciapie moczącej mi tyłek i sprzęt. Tak samo pieszo wolę ubity śnieg lub nawet nieodśnieżony kawałek chodnika niż bagno, które na pewno umoczy mi obuwie.

Na marginesie: pierwszy wpis dodany z Ubuntu (:

Śniegowe śmiganie

Sobota, 21 stycznia 2012 · Komentarze(0)
Przyjechał Krzychu po pompkę i pochwalić się Giantem, szybko mnie nakłonił by się z nim ruszyć pośmigać. Był problem bo rower bardziej w częściach niż w całości, ale z pomocą dość sprawnie poszło. Zadecydowaliśmy zajechać na Sosinę, a pojechaliśmy przez park lotników, kamieniołom, okrążyliśmy bazę nurków, oraz zalew Sosina. Śniegu na szczęście nie było bardzo dużo, skromna ale dodatnia temperatura powoli topiła to wszystko.i często pod śniegiem było błoto. Z zalewu wróciliśmy płytami pod lokomotywownię gdzie szybko się pożegnaliśmy.

Na stan obecny wymuszona przerwa, sesja oraz wizyta Tory w serwisie gwarancyjnym. Byle prędko do wiosny.