Wpierw na ściankę śmierci zrobić kilka rundek. Potem po zachodniej stronie Przemszy wjeżdżam na niby zamknięty teren Elektrowni Jaworzno III i eksploruję, nic specjalnego jest to osadnik o sporej powierzchni, jadę prosto jak prowadzi ścieżka, widzę znane obiekty jednak z innej perspektywy. Wyjeżdżam na początku Dziećkowic i wdrapuje się na górki, trochę po polach i jestem już na mostku skąd tak jak wczoraj podziwiam sobie świecące nocą Jaworzno. Ruszam w stronę domu i widzę mrugającą czerwoną lampkę, no to gonię ktokolwiek to jest. Było z góreczki więc się dobrze rozpędziłem. Gdy moje światło dosięgło już uciekiniera on w panice wjechał w krzaki bo myślał pewnie że to jakiś pojazd, musiał mieć niezłe zdziwko gdy zobaczył kogoś na rowerze. Dalsza trasa bez urozmaiceń, jedynie niezłe błoto przy budowanej hali w Kosztowach.
Dziś wieczorkiem ostro komentowałem z Krzyśkiem wpis u Moniki
Tworzę kategorię w swoim blogu o takiej nazwie, sądzę że wycieczek po zmierzchu nie będzie tak mało i warto je w ten sposób wyróżnić.
Wpierw na ściankę śmierci (2 zjazdy) potem Kępa Krasowska. Nieco kieruje się w stronę Imielina i gdy wyjeżdżam na ruchliwą drogę odpalam lampki, dopiero przy zajeździe pakuje się w las. Przejeżdżam cały odcinek do leśniczówki na akumulatorku od Domsa, który jeszcze nie ładowałem. Światło znacząco już przygasło a łączny czas świecenia to 2 godzinki i 10 minut, pakuję swój załadowany aku i śmigam dalej przy A4, praktycznie jadę tak samo jak wczoraj bo znów mam ochotę popatrzeć na rozświetlone Jaworzno, a widać ja bardzo dobrze ze wzniesienia. Jestem już na Łęgu i nie bardzo chce mi sie wracać. Obijam na czerwony szlak i śmigam sobie do osiedla Stałego. Jadę za park Lotników i robię tam dużą pętlę a wracam ścieżką rowerową.
Zabrałem płytkę dla Marcina i lampkę z akumulatorkiem od Domsa by w końcu wytestować. Zajechałem na Morgi i dałem płytkę, pewnie gdzieś po 18 ruszyłem dalej ulicą Graniczną w dół i na stawek na Wesołej. Tam w lesie odpalam lampkę na 80% i jednocześnie stoper i w zamiarze nie jadę tak dopóki lampka sama nie zeskoczy na tryb niżej. Więc tymi lasami jadę sobie na Lędziny, czasem coś szmera w krzakach ale tym nie ma się co przejmować, jedynie dziwny ptak czy co to było wydawało niesłyszany dotąd przeze mnie dźwięk. No cóż, pierwszy raz taką późną porą jadę przez środek lasu. Atakuję sobie na Klimont, świetnie wyglądają nasze wioski rozświetlone nocą, w oddali widać kolejne miasta, których za dnia się nie dostrzega a ich skupione światła łatwo teraz dojrzeć. Wracam przez teren rekreacyjny gdzie dawno mnie nie było, widać stoi już zadaszony kort który jest wielki namiotem o kształcie połowy walca. Dalej asfaltami udaję się do domu, na Kosztowach zjeżdżam sobie w dół pod las, i jednak decyduje się testować dalej aku, bo nieustannie od ponad godziny świeci! Udaję się na Dziećkowice, ale trasę skracam przez most kolejowy na łęg gdzie w ciemnym lesie lampka dalej daje rade, choć widać już nieco słabsze światło to dalej jest ok. Do domu przyjeżdżam i zatrzymuję stoper, jest 1:45 i wygląda że lampka poświeciłaby dalej. Cóż dokończę test przy następnym razie.
Dwa dni później mierzę napięcie na aku i jest 3,71[V] NIEŹLE :D
Tyle pomysłów miałem gdzie się ruszyć, ale w sumie nie chciało mi się nigdzie daleko odjeżdżać. W takim razie plondrujemy okolice, ale przecież wszystko znane i taka jazda traci co chwile plan. Ścianka śmierci, później mikro traska DH na Brzęczkach, tyłami bloków dojeżdżam na koniec Brzęczek i śmigam na Słupną. Później obok kompleksu sportowego za ogrodzeniem przez las, prześmiguję przez tory i jadę dalej. Dojeżdżam do skrzyżowania i przejeżdża biker z którym się pozdrawiam, zatrzymuje się zaraz i wyciąga dłoń by się przywitać. Przemek z Mysłowic "uprawia rzeżuchę i Cross Country" takim tekstem się przedstawił na forumrowerowym.org gdy szukał ludzi do jazdy. Krzychu podesłał mi ten temat, ale śmigaliśmy w najlepsze i nie pomyśleliśmy by werbować kogoś. Dziś tak przypadkowo spotykamy się w ogóle nie znając i zaczynamy gadać. Resztę trasy śmigamy wspólnie po tych lasach, wymieniamy się doświadczeniami i takie tam rozmowy. Koło Tesco się żegnamy a ja mam problem z lampką, nie odpala! Rozkręcam by zobaczyć co jest nie tak i czuję akumulator który nieco luźno lata w środku. Zerkam na sprężynę dociskającą z przycisku a ona jakaś zgnieciona, dotykam jej by naciągnąć i oparzyłem się! Szok co się dzieje, zwarcie i energia odkłada się na sprężynach które grzeją się do temperatury płynięcia materiału i gniotą się od akumulatora, stąd zaczął on luźno latać. Wracam bez przedniej lampy i myślę co z gwarancją. W domu ponownie rozbieram nią, widać wyraźnie że sprężyny się grzały i spłaszczyły, podejrzewam wadę włącznika bo zamknięcie obwodu kabelkiem z pominięciem pstryczka spowodowało że lampka zaświeciła. Dobrałem się do wyłącznika i w sumie nic tam nie widziałem, przeczyściłem paluchem i złożyłem a lampka oświeciła (ufff) jednak aku trochę się smażył co mnie martwi i do końca nie wiem co było przyczyną usterki, boję się o powtórkę.
Pozdrowienia dla Przemka, liczę że znajdzie się czas na jakieś wspólne ustawki
Popołudniu przyjechał do mnie Michał aby zainstalować mu Ansysa, poszło nawet bez wielkich komplikacji z licencją więc miałem trochę czasu by ruszyć się z nim i go odprowadzić. Zajechałem na Słupną i tam się pożegnaliśmy, a wróciłem lasem do domu. Wykonałem szybki serwis smarowanie łańcucha + brunox na golenie. Poszedłem się spakować na kolejną noc cykliczną i wyjechałem o 18:15 więc idealnie aby zajechać bez wielkiej spiny do Krzyśka. Idealnie przyjeżdżam do niego an 19, wykonujemy szybką dekorację jego garażu w suveniry zdobyte po maratonie w Dąbrowie. Ruszamy do Biedronki po bronki i kiełbasy, przy parku czekamy na Maćka i śmigamy standardową drogą. Przyjeżdżamy na czas i widzimy ostatnie osoby ruszające spod molo, po chwili lokalizujemy Kulsa, nieco dalej Adama i Marcina, a później jeszcze Damiana.
Cały przejazd dość spokojny, jedynie pod koniec robimy pewien unik i pędzimy w kilka osób pod molo, a potem sami we dwóch przez park, ostatecznie przyjeżdżamy prawie jako pierwsi a kilka osób które z nami pędziły pod molo przyjeżdża za nami. Na miejscu okazuje się, że Damian skoczył już do domu, a w ogóle dziś w skromnym gronie.
Pieczemy kiełbasy pijemy piwko i po 22 wracamy do domu. Smigamy razem i odbijam pod Expo Silesia. Potem Mec, Klimontów, Dańdówka, i w końcu zjazd na Niwkę. Widzę wyjeżdżającą z boku sukę, a potem słyszę jak się toczą za mną :/ i to dość długo. Ale skręcają pod przystanek autobusowy, pewnie popatrzeć co młodzież tam robi ;) W dole przy kościele kręcę w lewo i jadę w stronę Jaworzna, a przed Fashion House wbijam w teren i lasem wyjeżdżam na Wysoki Brzeg i prosto do domu.
Wracam z uczelni i Krzychu zagaduje by jechać na Błędów do Moniki i Tomka zobaczyć jak im idzie przy organizacji BS Orientu. Jedziemy sobie naprzeciw i spotykamy się na czarnym szlaku między Maczkami a Jaworznem. Prowadzi Krzychu i jak podaje u siebie na blogu jedziemy tak: Cieśle, Sławków, Strzemieszyce, zwałką huty, Okradzionów i dalej terenem do samego Błędowa. Na miejscu zastajemy Monikę i gości, Tomek pojawia się chwilę później. Zanim zrobiło się ciemno rozpalamy grila, początkowo się nie rozpalał ale gdy już węgiel drzewny chwycił była to już prosta robota. Kiełbasy smażymy potem jemy. O 21 zbieramy się i jedziemy przez Okradzionów zwałkę huty i Strzemieszyce, Krzychu zawija do domu a ja kręcę przez Maczki, Szczakową i osiedle Stałe do domu. Wracam równo na 23
Dojazd do Krzyśka standardowy przez Jaworzno i Maczki. Spod domu Krzyśka zabieramy jeszcze Maćka i jedziemy po Piweczko na dzisiejszą noc cykliczną. Na miejscu spotykamy Monikę z Tomkiem, Jacka ze swoim synem, Damiana, Adama, Marcina, Ryśka, i jeśli o kimś zapomniałem to przepraszam :) Tusz po ruszeniu raczej ociągamy się i jedziemy powoli na tyłach, a w terenie na P4 wydawało mi się że jest wolniej niż poprzednio. Pod koniec terenu chwytamy się Ryśka i jedziemy z nim, na asfalcie dopiero przyciskamy i grzejemy by być bliżej szpicy. Gdy już mocno zasapani złapaliśmy samą czołówkę okazuje się że nie jest to zwykła cykliczna noc a jakiś wyścig, tempo naprawdę spore. W parku zatrzymujemy się pod latarnią jak poprzednio i staramy się wszystkich naszych ziomków zwołać. Później kiełbaska i piwko, pogaduszki w kręgu naszych znajomych.
BS'owe spotkanie ludzi w Katowicach na Stargańcu. Jedziemy z Krzyśkiem przez Morgi na Giszowiec, obok Janiny. Na Ochojcu naprzeciw nas jadą przypadkowo Tomek z Moniką, więc już małą grupką kierujemy się na ten stawek, Troszkę niepewnie jedziemy, my nie znamy drogi a Tomek z Moniką coś pamiętają. Na miejscu jest spora grupka, jest też Adam, Grzegorz na swoim świetnym Specu, Marcin, Rysiek oraz Filipek. Czas leciał a my tak nieprzygotowani w ogoóle na ognicho. Rysiek mówi że z chęcią ruszy się z nami do sklepu, więc zabieramy się z nim. Robi się już troszkę ciemnawo, ale mimo to zapierd.. za Ryśkiem przez ten las jak wściekli, nie powiem ma on niezła nogę, zrobiliśmy niezły pociąg który nie zwalniał poniżej 30km/h W sklepie zakupujemy piwko i kiełbaskę oraz jakieś bułeczki. Wracamy tą samą trasą i powiedziane było, że spokojniej.. jednak myśl o kiełbasce i piwku zrobimy swoje, Rysiu dołożył do pieca i znów pociąg w ciemnym lesie. Skończyło się nieszczęśliwie już na końcu trasy Krzychu niefortunnie zajeżdża drogę Ryśkowi i traci on łączność z rowerem oraz piwo które w jego plecaku pękło mimo że w puszcze. Na miejscu czynimy powinność i pieczemy kiełbaski i popijamy piwko. Gdy już zrobiło się ciemno wszyscy razem stajemy do grupowego zdjęcia a po nim wracamy. Na Ochojcu żegnamy Amigę, który robi nam ostatnią fotkę i wracamy do domu. W Mysłowicach jeszcze postój przy sklepie a na dole Mikołowskiej odłączam się i śmigam do domu.
Po poprawieniu tylnego hampla musiałem go sprawdzić. Ruszam o 21, jest już jako tako przyjemnie na rower. Jadę na Łęg, potem terenem przy Przemszy na Jeleń. Asfaltem przez Dziećkowice przedostaję się na drugą stronę A4 pod wiaduktem, i terenem jadę wzdłuż niej. Robi się już ciemno, z wysokiego punktu oglądam sobie rozświetlone Jaworzno, daleko widzę pewnie też i Chrzanów. Kieruje się na nieco wyższą górkę, jadę dróżką między polami i widzę coś buszującego w zbożu, nie to nie sarna, a zając tez nie bo za wielkie, czasem czarna głowa wystaje i być może był to dzik. Na górce napawam się widokiem tylu świateł w oknach mieszkańców południowej części Jaworzna. Wracam już do domu, kieruje się już w niezłych ciemnościach z lipną lampką w stronę leśniczówki, kawałeczek asfaltem i potem przy lesie do domu, widzę tez jak przy nowych halach powstaje konstrukcja kolejnej, zobaczymy co tam będzie.
Przypomniał mi się jeden kawałek, który bardzo często odsłuchiwałem.