Dystans całkowity: | 8604.00 km (w terenie 3521.50 km; 40.93%) |
Czas w ruchu: | 481:29 |
Średnia prędkość: | 17.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Liczba aktywności: | 150 |
Średnio na aktywność: | 57.36 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
Troszku późno jak na pierwszą, ale grunt że już jest i nie było ciężko
Wpierw do Katowic na uczelnie, zapłacić sobie za egzamin z uprawień SEP.
Popołudniem do Krzyśka, obczaić gdzie będzie pracował od jutra i na Pogorie. Po posiadówce przy wodzie okazuje się, że mam kapcia na tyle, ale luft powoli ucieka i daje rade co kilka minut pompować i jechać dalej. Dętkę wymieniam w Parku Leśna, chwile później żegnam się i jadę już sam do domu, asfaltem do Maczek, czarnym szlakiem na Długoszyn, jeszcze do Parku Lotników i spacerowo ścieżką rowerową do domu.
Dziś na rower wybrał się z nami sąsiad Krzyśka - Maciek, jechaliśmy spokojnym tempem aby nie został w tyle gdyż nie jeździ regularnie. W Bukownie postój i niepewne obserwowanie pogody bo się zapowiada mocny deszcz. Nagle lunęło i sprintem pędziliśmy pod jakikolwiek schron, przy przejeździe kolejowym znalazła się wiata przystankowa. Tam spędziliśmy co najmniej godzinę aż przejdzie burza i się wypada. Jednak w trakcie nie można było spokojnie usiedzieć. Pioruny trzaskały i w dodatku zimno się zrobiło, jedno wyładowanie było bardzo blisko, że fala dźwiękowa odbiła się gdzieś od budynków dając efekt jak serii strzałów. Oberwało się linii telefonicznej bo poszły iskry z jednej puszki na słupie.
Po burzy jeszcze przez jakiś czas padało, na szczęście jeszcze przed zmierzchem przestało i ruszyliśmy mokrym asfaltem do domu. Przy Sosinie wbijamy na płyty, w trakcie Krzyśkowi prąd odcina i tempo wyraźnie spadło. Żegnamy się na Maczkach i każdy w swoją stronę jedzie.
Wykonałem sobie ponowny serwis pedałów, poprawiłem pasowanie dorabianych uszczelnień by nie ocierały o korpus i przesmarowałem na nowo łożyska. Gdy kończyłem podjechał Krzysiek i wkręcił sobie adapter do nowej tarczy Avida z mojego zapasu.
Ruszyliśmy asfaltami na Sosine przez Niedzieliska i Szczakową, gdzie kupiliśmy po Kasztelanie. Nasza miejscówka była zajęta to wybraliśmy inną i tam siedzieliśmy grubo ponad godzinę. Zebraliśmy się dopiero gdy poczuliśmy wyraźny chłód, standardowo przez płyty na Maczki, tam urywam się jeszcze z nim na Balaton, a spod Balatonu terenem na Maczki, potem czarnym szlakiem na Długoszyn i przez górkę do osiedla Stałego. Jadę dalej na dzielnice Dąbrowa narodowa i w kierunku Fashion House, tam biorę upatrzony kiedyś kąsek materiału na Ass Saver'a i ciągnę go pod przykryciem nocy do domu :)
A stało się tak, że przy próbach z częściowo nowym łańcuchem nie dało się jeździć - przeskakiwał na zębatce przy nieco większej sile. To zwracam się do Krzyśka z zapytaniem o jakąś używaną zębateczkę bym zobaczył czy ogarnie. Dał znać bym podjechał i zadzwonił bo będzie wychodził po Czarka gdyż wybierają się albo do parku albo do kogoś na działkę.
Będąc już w jego okolicach kontaktuje się i dostaję info by podjechać na pętlę tramwajową. Szybko się zjawiam i już wesoło rozmowa między Krzyśkiem a Czarkiem się toczy. Czekamy jeszcze trochę i przyjeżdża rowerem Marcel i udajemy się do Biedronki po wyprawkę, a potem na jego działkę.
Fajna posiadówka z ogniskiem i browarkiem, a wracam późno przed północą do domu w mega szybkim tempie.
Monika z Tomkiem organizowali rajd na orientację, mogłem brać udział jednak jak to tradycja byłem na pielgrzymce w Piekarach Śląskich. Zaś popołudniem wybieram się do nich, jest tam też Krzysiek. Przyjechałem już na sam after, było wesoło i ciekawie słysząc trochę o rajdzie od uczestników, załapałem się też na grilla. Powrót już po zmierzchu małą grupką: z Moniką, Tomkiem, Krzyśkiem. Jedziemy kawałek razem a później odbijamy w swoim kierunku, było zimno tamtej nocy.