Wpisy archiwalne w kategorii

Full suspension z Krzychem

Dystans całkowity:8604.00 km (w terenie 3521.50 km; 40.93%)
Czas w ruchu:481:29
Średnia prędkość:17.77 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:150
Średnio na aktywność:57.36 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Bielskie single na pełnej

Sobota, 30 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Krzysiek namówił Agatę aby też jechała z nami do Bielska, i tak też się stało we trójkę wylądowaliśmy pod Kozią Górą. Wspólnie powoli wypychamy do góry, Agata się upiera abyśmy sami swoim tempem pojechali a ona sama swoim tempem tam dotrze, ale nie odpuszczamy przez dłuższy czas i podchodzimy wspólnie. Podczas postoju dojeżdża do nas kolega Krzyśka - Staszek, i ulegamy namową Agaty i jedziemy z nim.
Na pierwszy ogień Twister, zjeżdżamy z kilkoma postojami a Krzysiek wyraża dobrą opinię o nim co cieszy, bo sam jestem zdania że to daje dużo frajdy. Na ostatnim fragmencie chwilowo uniemożliwiona jest jazda z powodu odbywających się zawodów dla dzieciaków. Wracamy na górę idąc w pobliżu Twistera i po ostrym wypychu jesteśmy u szczytu. Czeka już Agata i są pierwsze przygotowania do podjęcia szkolenia na Twisterze

Pojechali pierwsi, ustawiłem się niżej i cyknąłem foto, miałem zamiar więcej ale nie chciałem wywierać jakieś presji i zostawiłem ich samych, więc wróciłem na górę i od początku poleciałem sobie swoim tempem. Po drodze oczywiście ich minąłem a Krzysiek dał znać abym się nie zatrzymywał, zapewne miałem być modelem do pokazania techniki jazdy.

Udało się zjechać do samego dołu, bo wyścig dzieci na tym odcinku się już zakończył. Bezpośrednio udaję się do czerwonego szlaku i wypycham na górę. Decyduje się zjechać DH+ gdzie wszystko idzie fajnie, przed hopami zatrzymuje się obejrzeć je jeszcze raz dla pewności. Dojechali Czesi i również robią wzrokowe rozeznanie, a ja już ustawiony wyżej ruszam i pokazuję jak się w Polsce jeździ. Dół odcinka znacznie bardziej błotnisty niż tydzień temu, na szczęście to sama końcówka i da się objechać bokiem bagna, wyjeżdżam już na szuter a tu niespodziewana utrata powietrza. Pcham do samochodu bo czekają Agata z Krzyśkiem i biorę się za łatanie, byłem pewny że to zwykłe przebicie bo powietrze uszło już po skończonym odcinku i głośnym świstem, a to jednak mały snake. Dwie dziury nieco niestarannie zaklejone ale po podjeździe na górę powietrze nie uciekło.

Ruszamy na DH+ i wszystko bez zatrzymania, hopki ładniej sklejone i jazda również przyjemna. Ponownie podejście i w drodze zatrzymuje nas koleś z prośbą o użyczenie pompki, później idziemy z nim do startu Starego Zielonego i wysłuchujemy kilku wiadomości o sprzęcie i szczegółów budowy tutejszych singli.
Stary Zielony przejechany bardzo ładnie, możliwie że najlepszy mój przejazd jak do tej pory, singiel najprzyjemniejszy ze wszystkich bo Twister to osobna kategoria dająca przyjemność i męcząca, a DH-plusa jeszcze ciągle się obawiam przy każdym starcie.
Ostatnia wspinaczka na samą górę aby powtórzyć Twistera, jedzie się po prostu świetnie, trasa już trochę utrwalona w głowie więc jadę pewniej pamiętając ułożenie zakrętów i wzniesień, przypominają się fragmenty gdzie trzeba jechać szybciej by płynnie przeskoczyć sobie muldy. Pompując na muldach ustnik z bukłaka gdzieś zaczepił się o kokpit i było lekkie szarpnięcie, chwilę później poczułem mokrą nogawkę od wody, która uciekała przez ustnik, z którego w tamtym momencie wyszarpało gumę. Zatrzymałem się by szukać go, byłem negatywnie nastawiony na jego odnalezienie, mógł polecieć daleko od ścieżki ale go znalazłem, w ściółce dość wyraźnie rzucił się jego niebieski kolor.
Wyjazd bardzo udany, poczułem się pewniej jeżdżąc po tych ścieżkach i nie zapowiada się aby te single szybko znudzić. Odczytując dane z licznika wrzuciła się w oczy maksymalna prędkość - 48km/h :)

Sobieski z Krzyśkiem

Piątek, 29 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Krzysiek chciał zobaczyć jak wygląda teren i wstępnie przygotowane ścieżki. Spotkaliśmy się blisko mnie i podjechaliśmy na miejsce, pokazałem mu przygotowaną ściankę i pokręciliśmy się na miejscu starając się pokazać potencjał miejsca i przekazać pomysły na realizację. Wracamy przez centrum Jaworzna i Geosferę do Szczakowej. Na dole pożegnanie i do domu.

Ryszka, okolice Bukowna, Sosina

Piątek, 15 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Krzychu zreanimował Gianta i można polecieć gdzieś po zadupiach i krzaczorach. Umówiliśmy się na Maczkach przy Przemszy, ale że miał problemy z zardzewiałą linką to jadę jeszcze przed niego. Uderzamy na Ryszkę, troszkę nowego terenu się pojawiło głównie aby ominąć asfalt. Potem chwilę jedziemy w stronę Bukowna ale zjeżdżamy do piaskowni i płytami wyjeżdżamy do ul. Bukowskiej, przez nią i przez tory na drugą stronę lasu, który został mocno wykarczowany wzdłuż linii kolejowej. Piaszczysty rów którym zawsze zjeżdżamy zasypany przez pościnane gałęzie w bardzo dużej ilości, że nawet nie ma się co brać za udrażnianie. Jadąc w stronę Sosiny zastanawiamy się, czy wyjechać przy szlabanie DB Schenker, czy próbować inny terenowy wariant. Wybraliśmy drugi i nie było źle, a jazda w poprzek rowów (garbów) utkwiła mi w pamięci. Dojechaliśmy na Sosinę i rozbiliśmy się na ławce. Po może 15 minutach wracamy płytami na Maczki, Krzysiek szybko łapie się w tunel za cysterną a ja jadę do Białej Przemszy na szlak. Jadę wzdłuż torów na Jęzor, potem Bór i zaczyna delikatnie kropić, dojeżdżając na Trójkąt Trzech Cesarzy już wyraźnie kropi ale do zniesienia. Będąc już na Brzęczkowicach przeczuwam, że mogę wrócić całkowicie mokry, ale na szczęście szybko słabnie i aż do domu dojeżdżam w lekkim deszczyku.

Rezerwat Pazurek, Podlesie czyli Jura vol.4

Poniedziałek, 28 marca 2016 · Komentarze(1)
Ponownie wypadzik na Jurę do Jacka. Startujemy jak 2 tyg. temu spod stacji w Jaroszowcu. Skład osobowy bardzo mały - my z Krzyśkiem, przewodnik Jacek oraz Bartek z Krysią. Udajemy się szlakiem do Podlesia, jedzie się przyjemnie bo niewiele ostrych podjazdów, chociaż na samą górę Januszkową było co się wspinać.

Zjechaliśmy ściankę, którą kilka lat temu z trudem męczyłem i walczyłem na niej, powrót na górę i trochę zabawy na trasie DH. Pierwsza linia którą jechaliśmy przypadła mi do gustu, choć w dole musiałbym mieć większą prędkość aby wszystkie hopki skakać. Zabawiamy tam dłuższą chwilę, Krzysiek daje nam pokaz lotów i ruszamy na kolejne traski na kolejnej górce.

Pojawił się przerywnik w postaci asfaltu, a gdy z niego wjechaliśmy do lasu Krzysiek oznajmia że pękł mu dolny link w ramie i niestety dla niego kończą się harce. On wraca asfaltem, my terenem przez górkę, spotykamy się przy wlocie do lasu i jakoś ostrożnie kręcąc dojechał do miejsca startu. Jacek proponuje mu, aby podskoczyć do niego i zabrać sztywnego Horneta, po niecałych 5 minutach asfaltem byliśmy pod jego domem i ruszamy dalej. Kierujemy się odrobinę w stronę Kluczy, bawimy się na jednym banalnym zjeździe z dwiema hopkami, później na korzeniowej ściance.


Ale wisieńka na torcie została na sam koniec, zaprowadził nas na górę Pod Wieżą, która jak na Jurę jest bardzo wyniosła. Trochę czasu wypychaliśmy rowery na szczyt, zjedliśmy tam i odpoczęliśmy. Potem patentowaliśmy zjazd na kilka sposobów, było bardzo przyjemnie gdzieś przeciskać się miedzy wapiennymi skałkami na stoku.


Raz dwa znaleźliśmy się na asfalce i dojechaliśmy wpierw pod dom Jacka a następnie do samochodów.

Ślad GPS https://www.strava.com/activities/528981868

Więcej zdjęć w albumie https://goo.gl/photos/9sctX8VQihwjUYu6A

Okolica + Bukowno z tradycją

Czwartek, 24 marca 2016 · Komentarze(0)
Coś poszło nie tak, miała być taka niewinna rundka po okolicy a wyszedł mini trip. Przed 11 ruszyliśmy i spotkaliśmy się przy cmentarzu za osiedlem Stałym, przez park lotników na Geosferę. Podjechaliśmy i zjechaliśmy przy stadninie koni, dalej na bazę nurków gdzie zaszły zmiany, prawdopodobnie teren w dole kamieniołomu zostanie oddany do użytku publicznego bo wybudowali tam ścieżkę i ławki i z obu stron drewniane schody, które na złość mają wmontowane przeszkody naprzemiennie że zjazd rowerem okropnie utrudniony. Krzysiek odszukał ściankę którą kiedyś zjeżdżał, przymierzałem się też do pokonania jej ale myślenie zabiło ducha walki i nie podjąłem jej. Rundka w około i jedziemy na Sosinę, bez postoju dalej ścieżkami pod Ciężkowice i Dolinę Żabnika, tu krótka przerwa na łyk wody i kręcimy na Bór Biskupi. Po drodze odbijamy na skraj piaskowni obserwować koparki. Podjazd asfaltem na Bukowno dał trochę popalić bo czułem ścięgno w kolanie.
Tradycyjna pauza pod fontanną, gdy słonko operowało a wiatr ustawał było naprawdę bardzo przyjemnie. Wracamy wzdłuż torów ale tych w kierunku Sławkowa/LHS, dojechaliśmy do Przymiarki i tam już się sam pogubiłem, Krzysiek jeszcze wiedział ale był moment kiedy na czuja czy spontana prowadził, głównie tereny na północ od terminala i blisko urzędu celnego, dopiero na Cieślach wiedziałem gdzie jestem. Tam się rozstajemy, wybieram zaproponowany warian terenowy, którym dojechałem do Maczek. Czarnym szlakiem do Długoszyna i przez kapliczkę pod cmentarz. Wydłużam trasę przez Park Lotników i ścieżką rowerową do domu.

Morsko, Kuźnia, Zborów - Jura vol.3

Niedziela, 20 marca 2016 · Komentarze(3)
To już trzeci wyjazd na wspólne kręcenie po Jurze. Dziś wycieczką przewodniczy Grzegorz, który modyfikuje trasę przez co jest sporo nowości i ciekawych miejsc. Prócz stałej ekipy jest też kolega Morf oraz Grzegorz_km, z którym mieliśmy już okazję jeździć po górach kilka lat temu.
Wpierw uderzamy na Morsko by standardowo zaliczyć ściankę, ja odważam się skoczyć z kamienia co idzie dość gładko i mnie cieszy. Część decyduje się powtórzyć jeszcze raz zjazd, reszta zostaje na dole. Krzychu będąc na górze stwierdza, że trzeba poszukać czegoś nowego do zjechania, i znalazł.






Po jakiś 30min. jesteśmy na dole i wspólnie razem ruszamy dalej, gdzieś blisko ale jednak obok Góry Zborów. Po drodze ładne szlaki bez trudnych podjazdów, jakieś skałki a z nich zjazd do Kuźnic gdzie jest zbiorniczek wodny. Jedziemy trochę asfaltem i podjeżdżamy pod kolejne wzniesienie z którego też jest ciekawy zjazd.
Uderzamy na Górę Zborów, jak poprzednio każdy patentuje sobie zjazd po ściance, ja wspinam się na skałki i kręcę wszystkich z góry.

Zagadka, gdzie jest Krzysiu?


Na koniec Grzegorz pokazał nowy zjazd z Góry Zborów, którym zakończyliśmy dzisiejszego tripa.

Mój filmik

Andrzej miał kamerkę i zmontował film

Jura z Fiki Mikim

Niedziela, 13 marca 2016 · Komentarze(4)
Ponownie weekendowy wyjazd na Jurę, tym razem startujemy z Jaroszowca i czekają nas najlepsze ścieżki tej okolicy, bo są to przydomowe tereny Jacka. Dziś frekwencja bardzo wysoka, do Edyty i Andrzeja dołączyły 4 osoby, w tym Łypicz. Przyjechał też Patryk z Jaworzna wraz z ekipą XC.


Początek płaski, ciekawe singielki czasem szybsze szerokie leśnie ścieżki, tracimy trochę czasu bo pojawiają się awarie - u Andrzeja przebita opona, u kolegi z Częstochowy przeskakujące sprzęgło bębenka, które zmusza go do powrotu. Ciekawiej robi się bardziej na północ gdy zbliżamy się do zamku, zaliczamy jeden zjazd wąwozem i w końcu robimy dłuższy postój w Smoleniu.

Ekipa z Jaworzna się wykrusza i wraca już do samochodu, zostaje z nami Patryk. Kolejnym celem są Góry Bydlińskie, tam na grodzisku Jacek patentuje ściankę, potem inni powtarzają. Po zabawie ruszamy niewiele dalej i Krzysiek stwierdza obecność kolejnej ścianki na której Andrzej zalicza lekko groźną glebę na kamieniach, kończy się szczęśliwie jedynie odrapaniem ramy.


Do zaprezentowania zostaje mi film - złączone nagrania ze zmagań na ściankach
Oraz pozostałe zdjęcia z galerii: https://goo.gl/photos/ab6yKg5FZQVgR9zJ9

Morsko, Mirów, Bobolice, Góra Zborów z Fiki-Mikim

Niedziela, 6 marca 2016 · Komentarze(0)
Na wycieczkę organizowaną przez Jacka przyjechało kameralnie 5 osób łącznie z nami, niestety brak kilku osób znających te tereny spowodował, że musieliśmy się zdać na track i mapy ale mimo tego było soczyście.
Ruszamy spod parkingu przy Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury, mały kawałeczek asfaltem i pewne zielonym szlakiem, choć był to zły kierunek to urozmaicił nam drogę i kierujemy się do czerwonego Orlich Gniazd. Obaj z Krzyśkiem mamy wrażenie, że szlak został na nowo wytyczony bo nie poznajemy go, i też zjazd z góry Apteka był czymś nowym. Dotarliśmy pod Morsko, z trudem radzimy sobie z podjazdem więc wypychamy. Eksploracyjnie objeżdżamy zameczek w około ale nic ciekawego, Jacek prowadzi nas na szczyt góry Łężec skąd jest dobra ścianka.


Wracamy czerwonym szlakiem do asfaltu, przekraczamy go i jesteśmy w Rezerwacie Góry Zborów, ciśniemy dalej do mieścinki Zdów i wnet znajdujemy się w Bobolicach gdzie robimy postój i cykamy fotki w skalnym oknie.


Po odpoczynku jedziemy do Mirowa przez skalny szlak nazywany Grzęda, tam dokonywana jest próba skontaktowania się z którymś z nieobecnych lokalesów aby coś podpowiedzieć i wytłumaczć gdzie się udać aby było ciekawe, ale bez skutku.

Zostałem z Jackiem na tyle i widzimy, że za nami jedzie para, zagadał i okazało się, że wiedzieli o naszej wycieczce jednak byli pewni że została odwołana stąd luźno sami sobie ruszyli pokręcić. Przyłączyli się do nas i drogę powrotną do Morska poprowadzili nieco inaczej.
Przejeżdżając teraz przez Rezerwat Góry Zborów bawimy się na technicznym zjeździe, mam okazję do zrobienia kilku fotek


Ponownie przez górę Apteka jedziemy do Morska i ponownie wspinamy się na szczyt góry Lężec by zaliczyć fajną ściankę

Na uwagę zasługuje też sam zjazd czerwonym szlakiem do samego dołu góry, kończy się dwoma uskokami, które trzeba sprawnie pokonać.
Reszta moich zdjęć w albumie https://goo.gl/photos/oW29beeM3SBv4cC86

Intensywnie

Środa, 23 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Krzysiek wyrwał mnie pokręcić, szybko pozałatwiałem domowe interesy i po 13 ruszam, spotykamy się w nieco nietypowym miejscu z powodu niedogadania. Jedziemy przez Park Lotników na Geosferę, podjeżdżamy bokiem i zjeżdżamy pod stadninę koni. Obok cmentarza w kierunku bazy nurków, ale odbijamy w prawo w kierunku skałek i wzniesień.
Jest tam tor dla offrodowców, ale i my możemy tam coś spróbować. Wjeżdżamy na jedną górkę i przyglądamy się jednej trochę sypkiej ściance, ja rezegnuję ale Krzysiek się przymierza, całe zajście filmuję i z powodzeniem choć z kilkoma podejściami wszystko się rozegrało.
Klasycznie objeżdżamy bazę nurków w około. Widać nieco rozjeżdżoną drogę, jak się okazało musiały być prowadzone prace bo nowe ławki, barierki i tablice są postawione. Kamienisty dołek na zjeździe jakiś gorszy niż zwykle, chyba z powodu robót coś się zmieniło. Lecimy singlem dalej, bez różnic ale dalej tragedia. Wycięte drzewa i wysypany kamień na szerokość samochodu, urok tamtejszej ścieżki bezpowrotnie zniszczony. Zapewne nowa droga zostanie wykonana w około i nic już nie będzie. Sama końcówka z małymi muldami do skakania też dotknięta, choć było tam wystarczająco gładko i równo to wysypali ten kamień przez którego łapię snejka :/
Po wymianie dętki jedziemy na Sosinę, i bez postoju objeżdżamy zalew i wskakujemy na płyty w kierunku Maczek. Daje się namówić by jechać jeszcze na Balaton i dopiero terenem skierować się do domu. Po takiej Petli będąc ponownie na Maczkach delikatnie się ćmiło, ale czarny szlak jeszcze dobrze widoczny.
Przerwę zrobiłem za rurą na terenowym podjeździe przez las, jadąc dalej przez Park Lotników troszkę sił zaczęło brakować, ale bardziej już pod koniec wycieczki doskwierał ból w krzyżach. Dość zmęczony przyjechałem do domu.

Podmiana goleni w Lyriku

Niedziela, 4 października 2015 · Komentarze(0)
U Krzyśka, podmienić golenie w amortyzatorach. Mój idzie na sprzedaż i kupiec woli białe, zaś Krzyśkowi wizja całego czarnego amortyzatora się lepiej widzi.
Po robocie rusza ze mną, przez Balaton terenem na Maczki, dalej czarnym szlakiem i przy lesie do cmentarza przy osiedlu Stałym. Stamtąd każdy w swoją stronę