W ramach integracji koła naukowego z uczelni AGH odbywającego się w Zawoi, zabieramy ze sobą rowery aby kolejnego dnia zrobić dobrą trasę po górach. Tym razem idziemy na ilość kilometrów, które przejedziemy w terenie a nie wysokość jak dwa lata temu, ruszamy asfaltem na przełęcz Krowiarki. Pogoda nieprzyjemna bo ciepło i duszno, w dodatku niepewna bo przewidywane są opady deszczu. Po mozolnym i stromym podjeździe odpoczywamy na przeł. Krowiarki, by z niej dalej podjeżdżać w kierunku Hali Śmietanowej.
Po drodze zdobyliśmy pośredni szczyt Syhlec, z którego był krótki ale stromy zjazd, miejscami luźne podłoże i ogólnie troszkę mokry teren dodał trudności i smaczku temu zjazdowi.
Dalej podjazd, podjazd, zwózka drzew podjazd i docieramy do znanej nam Śmietanowej, z której widok jak śmietana, nie obyło się bez browara.
Dalsza część już nam dobrze znana, znośny podjazd czernonym szlakiem grzbietami do Policy, potem krótki ale szybki zjazd pod schronisko na Hali Krupkowej.
Zostajemy tam na dłużej, bierzemy dobrą zupę ze schroniska i odpoczywamy. Podjechał tam też koleś na rowerze pokroju FR/DH, zagadaliśmy do niego. Był to miejscowy, który pomógł nam podjąć decyzję czy opłaca się dalej jechać czerwonym do samego końca, do Bystrej, a polecił bo miał tam być fajny długi równy zjazd. Na początku był stromo aż do Okrąglicy, ale szybko się wdrapaliśmy i mieliśmy już właściwie płaski teren, który pokonywaliśmy z przyjemnością i rozsądnym tempem.
Teren z czasem miał coraz większy spadek, czasem jakiś deszczyk niewinnie kropił, a gdy dojechaliśmy do Dobrego Wierchu to musieliśmy się skryć bo mocno się rozpadało.
Po jakimś kwadransie wyszło słońce ale na szlaku ciapa, najbardziej stromy odcinek był miękką papką, w dodatku droga szeroka na samochód więc mało ambitnie, w ramach rozrywki Krzysiek trenował manuala.
Jak znaleźliśmy się na asfalcie to robimy już ostatni postój regeneracyjny, nie zwlekając zbyt długo ruszamy w asfaltowy powrót przez Osielec (zatrzymuje nas znowu deszcz ale nawet szybko przechodzi), Juszczyn, Białka, Skawica, Zawoja Dolna, by w końcu dojechać do naszej bazy w Zawoi.
Warto było się dziś ruszyć, mimo tego asfaltowego powrotu było spoko, bo i sił wystarczyło na taki dystans.