Wpisy archiwalne w kategorii

Full suspension z Krzychem

Dystans całkowity:8604.00 km (w terenie 3521.50 km; 40.93%)
Czas w ruchu:481:29
Średnia prędkość:17.77 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:150
Średnio na aktywność:57.36 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Piwosze z Promusa

Poniedziałek, 31 lipca 2017 · Komentarze(0)
Ustawiliśmy się z Krzyśkiem i Łukaszem na brower, spotykamy się na Szczakowej pod sklepem. Jedziemy prosto na Sosinę i rozsiadamy się na ławce wypijając po kilka butelek złotego trunku. Powrót przez płyty na Maczki był szybki i z dawką adrenaliny, jadąc ciemnym lasem w krzakach prawdopodobnie siedziały dziki, zerwały się i biegły lasem obok drogi zgodnie z naszym kierunkiem. Ja z Krzyśkiem bez większej reakcji, nie pierwszy raz takie szelesty się słyszało, ale Łukasz nie wytrzymał krzyknął "spierdalamy" i poszła para w korby. Z Maczek wracam sam terenem przy Przemszy a potem asfaltami za osiedlem Stałym

Przeł. Krowiarki, Hala Śmietanowa, Polica, Cupel

Sobota, 1 lipca 2017 · Komentarze(0)
W ramach integracji koła naukowego z uczelni AGH odbywającego się w Zawoi, zabieramy ze sobą rowery aby kolejnego dnia zrobić dobrą trasę po górach. Tym razem idziemy na ilość kilometrów, które przejedziemy w terenie a nie wysokość jak dwa lata temu, ruszamy asfaltem na przełęcz Krowiarki. Pogoda nieprzyjemna bo ciepło i duszno, w dodatku niepewna bo przewidywane są opady deszczu. Po mozolnym i stromym podjeździe odpoczywamy na przeł. Krowiarki, by z niej dalej podjeżdżać w kierunku Hali Śmietanowej.

Po drodze zdobyliśmy pośredni szczyt Syhlec, z którego był krótki ale stromy zjazd, miejscami luźne podłoże i ogólnie troszkę mokry teren dodał trudności i smaczku temu zjazdowi.



Dalej podjazd, podjazd, zwózka drzew podjazd i docieramy do znanej nam Śmietanowej, z której widok jak śmietana, nie obyło się bez browara.


Dalsza część już nam dobrze znana, znośny podjazd czernonym szlakiem grzbietami do Policy, potem krótki ale szybki zjazd pod schronisko na Hali Krupkowej.
Zostajemy tam na dłużej, bierzemy dobrą zupę ze schroniska i odpoczywamy. Podjechał tam też koleś na rowerze pokroju FR/DH, zagadaliśmy do niego. Był to miejscowy, który pomógł nam podjąć decyzję czy opłaca się dalej jechać czerwonym do samego końca, do Bystrej, a polecił bo miał tam być fajny długi równy zjazd. Na początku był stromo aż do Okrąglicy, ale szybko się wdrapaliśmy i mieliśmy już właściwie płaski teren, który pokonywaliśmy z przyjemnością i rozsądnym tempem.


Teren z czasem miał coraz większy spadek, czasem jakiś deszczyk niewinnie kropił, a gdy dojechaliśmy do Dobrego Wierchu to musieliśmy się skryć bo mocno się rozpadało.
Po jakimś kwadransie wyszło słońce ale na szlaku ciapa, najbardziej stromy odcinek był miękką papką, w dodatku droga szeroka na samochód więc mało ambitnie, w ramach rozrywki Krzysiek trenował manuala.

Jak znaleźliśmy się na asfalcie to robimy już ostatni postój regeneracyjny, nie zwlekając zbyt długo ruszamy w asfaltowy powrót przez Osielec (zatrzymuje nas znowu deszcz ale nawet szybko przechodzi), Juszczyn, Białka, Skawica, Zawoja Dolna, by w końcu dojechać do naszej bazy w Zawoi.
Warto było się dziś ruszyć, mimo tego asfaltowego powrotu było spoko, bo i sił wystarczyło na taki dystans.

Haratał Magurkę razy kilka

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Świetny wyjazd lecz z nieszczęśliwym finałem. Kolejny raz zjawiamy się na Magurce Wilkowickiej, jest ciepło, sucho, jeździ się przyjemnie a nawet spotykamy ekipę z którą się później trzymamy.
Przy chyba trzecim zjeździe wybieramy Boxxera, jedziemy jeden za drugim w rozsądnych odstępach, staram się trzymać tempo poprzednika i idzie dobrze - za dobrze. Opóźniłem hamowaniem tak, że musiałem heblować jeszcze w bandzie i przednie koło się zblokowało i przekręciło, że się wyłożyłem przez kierę. Szybko się otrzepałem, spojrzałem na nogi bo nimi gdzieś przywaliłem i pojechałem dalej. Troszkę niżej kończy się pierwsza sekcja i czekamy aż wszyscy dojadą. Krzysiek zwraca mi uwagę że mam krew przy nadgarstku, patrzę i jest mały zaciek który ciągnie się w stronę góry ręki, wzrokiem wodzę i widzę rozszarpaną ranę tusz pod łokciem.
Łukasz, którego tamtego dnia miałem okazję poznać miał ze sobą apteczkę i ile się dało mi pomógł  opatrzyć ranę.
Ostrożniej ale dalej z przyjemnością zjechałem na dół, zapakowaliśmy się do samochodu i Krzysiek zajechał pod szpital w BB. Zostałem na izbie a on dołączył do Violka, który jeździł z dziewczyną na ścieżkach. Na izbie byłem 2 godziny, i z osób oczekujących (około 20 osób) przyjęli tylko dwie bo ciągle wozili ludzi karetkami z wypadków, w ogóle ludzie się burzyli bo nie było obsady i byli tacy, którzy czekali od 12 i nie zostali jeszcze przyjęci. Wobec czego jak Krzysiek skończył jeździć podjechał pod szpital i wracamy do siebie, ja temat ogarnąłem od ręki w Mysłowickim szpitalu czekając tylko 20 minut, dostałem też szczepionkę przeciw tężcowi bo jak doktor powiedział, było dużo gleby w człowieku i zakażenie mogło by się wdać.

Fotosy z wypadu








Nightride w duecie

Poniedziałek, 29 maja 2017 · Komentarze(0)
Dawno nie kręciliśmy z Krzyśkiem nocą, dziś warun dopisał - było odpowiednio ciepło (lekki chłód) i sucho w terenie. Wyruszyłem przed 21 i pojechałem wzdłuż Przemszy do Trójkąta Trzech Cesarzy, potem skróciłem asfaltem obok Fashion House i na początku Jaworzna wbiłem do lasu przy hałdzie na Jęzorze. Wyjechałem obok cmentarza na Stałym i pojechałem na kapliczkę. Potem czarnym szlakiem i asfaltem do Krzyśka, spotykamy się blisko jego domu i jedziemy od razu w teren. Przez pobliski teren dynamicznie kręcimy w stronę Maczek, pojechalibyśmy dalej ale zmartwiło nas kilka kropel lekkiego deszczu. Niby nic wielkiego i szybko przestało ale odczytalismy to jako sygnał przed być może czymś gorszym co mogło niebawem dojść. W każdym razie na spokojnie z Maczek wróciliśmy osobno do siebie.

Mgliste Bielsko

Sobota, 20 maja 2017 · Komentarze(0)
Kolejny wypad do Bielska-Białej i kolejny raz pogoda nas zaskakuje swoim nietuzinkowym obliczem. Poprzednio zimowa aura przy pierwszym podjeździe, dziś chłodny front z niskimi chmurami sprawił, że w wyższych partiach gór było mgliście co dało fajny klimat do zdjęć.
Wpierw ruszamy na Szyndzielnię, spotkaliśmy Damiana z Chrzanowa, który kawałek z nami podjechał. W trakcie podjazdu za nami na szlaku jedzie ciągnik z zestawem i niemałym ładunkiem - kilka dużych beli i metalowy słup. Daliśmy się wyprzedzić, później była okazja by wyskoczyć przed niego bo tempo i pył spod kół nam nie odpowiadał. Na szczycie chłodno i jak było widać w trakcie dojazdu do Bielska czubki gór w chmurach. Szybko się ogarniamy i jedziemy Dziabara, w trakcie zjazdu jednak złapałem małego snejka, że powietrze powolutku uchodziło i dopiero po przerwie w trakcie zjazdu poczułem brak powietrza na przodzie.
Zanim ogarnąłem się ze zdjęciem opony sporo czasu upłynęło, niestety opona ciasno siedzi i bez łyżek zadanie jest dość trudne jak dla mnie. Krzysiek zdążył wrócić i podjechać do mnie by wspólnie ruszyć jeszcze raz. Ten fragment jest bardziej płynny od tego wyższego, gdzie sporo ostrych kamieni i zakrętów. Na dole mała sekcja flow z hopką którą sobie skaczemy kilka razy.
Pakujemy się do samochodu i jedziemy na Kozią, pierwszy podjazd przygotowaną ścieżką "Daglezjowy" nie robi an mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, po prostu jest łagodna alternatywa. Zjeżdżamy Twistera na raz, ja robię w trakcie krótką przerwę aby sprawdzić czy ze sprzętem wszystko ok.
Wracamy do samochodu i gdy mamy się zbierać na kolejny podjazd przejeżdża obok znajoma mi twarz. Nie rozpoznałem ale szybko pokojarzyłem, że to Damian z Jury. Zagadaliśmy się na dość trochę ale podjazd szybko nas zagrzał. Powtarzamy Twistera raz jeszcze, teraz z przerwami aby mieć więcej przyjemności. Faktycznie tych przerw nie było bardzo dużo, ale jednak było płynniej i generalnie mi jechało się szybciej. Decydujemy się na jeszcze jeden podjazd, wykonujemy go na przemian z wypychem czerwonym szlakiem, na szczycie ponownie spotykamy Damiana z dziewczyną, ponownie się zagadujemy.
Ruszamy na Cybernioka, czyli znany OS z zawodów, który swego czasu sprawiał mi dużo problemów i zawodów skutecznie mnie przyziemiając. Dziś ekstra mi się go jechało, szybko i pewnie bez potknięć. Zaskoczyła mnie odporność dętki Schwalbe, którą na kamienistym dołku dobiłem aż obręcz wydała dźwięk, i byłem pewny, że czeka mnie snejkowy zawód, mimo to snejka nie było.
Jedyne konkretne fotki z dnia dzisiejszego zrobiłem przy ostatnim zjeździe Twisterem, zaraz na jego początku Krzyśkowi strzeliłem serię fotek, która była strzałem w dziesiątkę oddając klimat dzisiejszej aury i wrażeń.



Tradycja podtrzymana - Bukowno

Niedziela, 14 maja 2017 · Komentarze(0)
Wyjechałem w stronę Krzyśka, pogoda początkowo z lekko chłodnym wiaterkiem szybko się zrobiła w odrobinę letnią, ciepłą. Spotykamy się prawie pod jego domem i od razu kierujemy się w jego tereny - Cieśle, Burki. Potem nie kojarzę nazw ale po sporym czasie dojechaliśmy do Sławkowa Tam jedziemy czymś nowym, z nasypu kolejowego dostrzegamy ciekawe miejsce, jakieś drewniane wybicia ale bardzo pokraczne więc próby lotów sobie odpuszczamy. Dojeżdżamy do Bukowna, kierujemy się pod sklep i robię zakupy, coś słodkiego i po piwku. Zajeżdżamy na zakole i akurat czeka wolna ławka na której się rozsiedliśmy.
Powrót przez Bór Biskupi, Dolinę Żabnika, Sosinę gdzie mnie już dość mocno wysprzęglało ale dałem się na mówić by jechać jeszcze wspólnie płytami. Przy lokomotywowni się żegnamy i jadę skrótem przez torowiska. Jakoś dziwnie mi się siedziało i dostrzegłem, że sztyca mi się przez cały dzień obsunęła o jakieś 2 cm. Poprawiłem i momentalnie lepiej się jedzie. Swoim wolniejszym tempem spokojnie daję radę, nawet porywam się na podjazd na Górę Piachu, który pokonuję dość sprawnie. Potem przejazd przez Park Lotników i ścieżką rowerową do domu.

Urokliwa (zimowo-mokra) Magurka Wilkowicka

Sobota, 29 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Pierwszy raz w górach tego roku, choć pogoda mogła by skutecznie odstraszać od jazdy to czerpałem przyjemność ze zjazdów i widoków. Przy pierwszym podjeździe lekko się śmiałem z tego co nas tam zastało



Trzeba było szybko się ubierać, z cienkich bluzek na podjeździe aby się nie zapocić do zestawu chroniącego przed strumyczkami płynącymi po ścieżkach - tak, długa część jednego z Boxerów tak wyglądała.

Boxery są ogólnie wymagające, ale z kolejnym zjazdem idzie płynniej i pewniej, do tego słońce pod koniec tego tripa obsuszyło kilka korzennych fragmentów. Jest też troszkę elementów do zabawy, hopki naturalne i układane z dużych kamieni, a także bandy z głębokimi kałużami ;)


Po drugim zjeździe zjechaliśmy pod samochód, wyrzuciłem zbędne rzeczy skoro co zjazd jesteśmy blisko samochodu, do tego zrobiło się cieplej więc kilka zapasowych ciuszków odpadło. Podjechała osobówka z rowerem, patrzymy kto wysiada a to całkiem ładna dziewczyna, sprzęt niczego sobie i rozpoczyna Krzysiek rozmowę. Zaczekała na nas chwilę i wspólnie podjeżdżamy na górę, zaproponowała Kryśkę i poprowadziła na jej początek. Trasa inna od Boxerów, średni spadek mniejszy więc dłużej się zjeżdżało, bardziej kręty i płynniejszy, co nie znaczy że było łatwiej utrzymać równe tempo, bo źle pokonany zakręt spowalniał. Zaskoczyła mnie ścianka pod koniec, Krzysiek zjechał, mnie wewnętrzny hamulec zatrzymał i nie chciałem go przełamywać, ale jest cel na kolejną wizytę.

Z Krzyśkiem (Sosnowiec i Jaworzno)

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Podjechałem w jego okolice, spotkaliśmy się po drodze na Ostrowach Górniczych. Początkowo trochę asfaltem, potem już przez las na Ryszkę. Tam dłuższy postój i jedziemy dalej do ul. Bukowskiej, przekraczamy ją i tory i zjeżdżamy przy skarpie na kładkę. Planujemy zajechać na Dolinę Żabnika, nie udało nam się to idealnie zrealizować i kluczymy, w efekcie dojeżdżamy na pogranicze Ciężkowic i jedziemy dalej terenem na Sosinę. Tam ponownie postój i po namyśle rezygnujemy też z odwiedzenia bazy nurków, więc jedziemy płytami na Maczki. Przed rozjechaniem się w swoje strony jeszcze jeden dłuższy postój.
Czułem już dystans w nogach, przed podjazdem na kapliczkę włączyłem tryb eco. Na zjeździe ostatni raz żywiołowo dokręciłem i zacząłem oszczędzać siły kręcąc delikatnie korbami. Tempem w porywach do 20km/h dojechałem spokojnie do domu.

Lodowa Sosina

Niedziela, 22 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Ustawiłem się z Krzyśkiem na wspólną przejażdżkę. Ruszam w stronę Jaworzna, standardowo odbijam w lasek i w poprzek obwodnicy dostaję się na mało ruchliwe ulice Jaworzna. Mijam cmentarz i jadę na kapliczkę, droga przez jest biała ale dobrze ubita. Zjeżdżam pod rurę i mniej więcej w połowie czarnego szlaku spotykam się z Krzyśkiem.
Jedziemy na Maczki, obok Przemszy kierujemy się na płyty, które również dobrze ubite. Na Sosinie kawałek zbiornika odgarnięty w taki sposób, że tworzą się kręte ścieżki i Krzysiek śmiało wywija drifty. Powrót tą samą drogą, kawałek za płytami odbijam by być wcześniej w domu, ale i tak zastaje mnie zmrok i ratuje się przymocowaniem telefonu do kiery i odpalenie diody flesza.

Powiat Chrzanowski trip

Niedziela, 13 listopada 2016 · Komentarze(1)
Krzysiek dał znać, że na forum pojawiła się opcja wycieczki na lokalne kręcenie po ścieżkach i singlach w Chrzanowie. Widząc, że organizującym jest Damian tylko bardziej się przekonałem by tam jechać, gdyż już od dłuższego czasu myślałem aby umówić się na jakieś kręcenie w jego okolicach.
Start zgodnie z planem o 10, jest lekki minus ale słonko próbuje coś ocieplić, nie ma też dokuczliwego wiatru. Trochę trzeba było odjechać od miasta ale Damian prowadził boczkami. Miejscami fragmenty pamiętałem sprzed kilku lat, jak na przykład jazdę wzdłuż torowisk blisko kopalni dolomitu. Ścieżkami jechaliśmy przez Zagórze i dotarliśmy do rezerwatu Bukowica gdzie zrobiliśmy postój i fajną pętelkę z szybkim zjazdem. Droga szybko mija, co jakiś czas kolejny zjazd, aż w końcu przygotowany przez Damiana "Kozak" fajnie kręty. Charakter ścieżek jak sam przyznał jest specyficzny bo każda inna i z tym się zgodzę. Mam lekki niedosyt że nie są dłuższe, bo zaczynając każdą trochę czułem jakbym był w górach.

Dodaję też ślad GPS od Damiana http://www.trailforks.com/ridelog/view/913558/?trailstyle=difficulty