Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:484.57 km (w terenie 236.00 km; 48.70%)
Czas w ruchu:33:41
Średnia prędkość:14.39 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:34.61 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Zeszłoroczne OS'y z Łukaszem

Sobota, 8 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Rano dość wcześnie wstaliśmy i dość wcześnie ruszyliśmy. Skoro jesteśmy tak blisko zeszłorocznego OS4 to jedziemy na niego. Łukasz daje znać, że był tu już kilka dni wcześniej i miał problem z nawigowaniem się via gps po nim, faktycznie jakieś działania leśników były i leżało trochę grubych i grubszych patyków. Stwierdziłem aby pojechać wersją sprzed dwóch lat bo zaczyna się ona szlakiem. Początek spoko ale niżej wpadamy na jakiś nowy szuter i też nie wiem gdzie jechać. Ostatecznie wracamy na początek zeszłorocznego wariantu i jedziemy na czuja. Na asfalcie rzucam pomysłem aby jechać na OS1, będzie daleko ale konkretnie sobie pojeździmy.
Dojazd oczywiście asfaltem do samej Szklarskiej, jedziemy pod wyciąg i widzimy że startują maratończycy, wbijamy się za ostatnią grupę startową aby nikomu nie przeszkadzać, przy okazji wypatruję fanty, które mogły upaść - znalazł się tylko powerade.
Szutrem dojechaliśmy do niebieskiego szlaku, nim podchodzimy nieco wyżej i kolejnym szutrem jedziemy do skrzyżowania gdzie rozpocznie się długi wypych i wnoszenie.

Udało się trafić na start OS'u w sensownym czasie. Odpoczęliśmy ciut i ruszyliśmy, jechało się lepiej niż rok temu, na początku trochę prowadziłem ale później już było spoko. Nawet trochę podkręcałem tempo aż się wyjebałem, na ostatnich metrach kamienistego szlaku widząc końcówkę puściłem heble no i przesadziłem. Koło mi na czymś odbiło i pojechałem prosto w dość wystający kamień przez który zrobiłem OTB, lecąc uchyliłem się przed kamieniem co było dla mnie zbawienne. Delikatnie obtłukłem sobie brodę, z rowerem bez tragedii ale gorzej - zniszczone mocowanie licznika i porządny szlif na kierze. Pozbierałem się i jedziemy dalej na dość powolny fragment gdzie trzeba przeciskać się między wąsko ustawionymi kamieniami i korzeniami.
Kolejny fragment błotny nie był taki trudny, błoto było ale nie w takich ilościach jak w poprzednie lata. Dojechaliśmy do miejsca gdzie trasa maratonu wpada na OS, czekamy na wystarczająco dużą lukę między zawodnikami aby jak najdłużej jechać bez przepychania się z nimi. Ogień, ruszyliśmy pełną parą, odcinek nic się nie zmienił, da się rozwinąć sporą prędkość i ją utrzymać. Ścieżka była nawet łatwiejsza bo wyjeżdżona od kół zrobiła się bardziej gładka. Dojeżdżamy jeszcze do końca OS i kierujemy się na wodospad Szklarki, przecinamy główną drogę i szlakiem podchodzimy w górę przez Złoty Widok tyłami kierujemy się do naszej bazy noclegowej.
Później udajemy się odebrać pakiety startowe i na jakiś obiad

Przyjazd do Szklarskiej

Piątek, 7 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1, Night Ride
Nareszcie an miejscu, rok czekałem na ponowną wizytę u znajomych. Zameldowałem się w zarezerwowanym dzień wcześniej miejscu i co miłego mnie spotkało, to współlokator enduro.
Mati dał znać, że ma już czas więc wyjechałem do nich. Było już ciemno a blisko na niebie widać było przechodzącą burzę z niezłymi rozładowaniami. Ania skończyła pracę i również przyjechała, walnęliśmy piwko przy kościele i powrót na nocleg.

Plewić ścieżkę

Wtorek, 4 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria CH1
Mam taką upatrzoną zeszłego roku terenową ścieżkę którą dojeżdżam na Wesołą. Niestety występuje na niej mocno zarośnięty fragment 30m który jeszcze z początkiem wiosny był przejezdny, po dłuższej przerwie z koncem czerwca przyszło mi nią jechać i się mocno zdziwiłem jak mocno zarosnęło. Wziąłem sprawy w swoje ręce - sekatorek oraz piła pomogły trochę uprzątnąć i poprawić przejezdność. Progres 20% chociaż kolejne metry nie są już tak gęste.
Dojechałem pod wieżę radiowo-telewizyjną, zjechałem do Krasów i asfaltem na Kępę

Przeł. Krowiarki, Hala Śmietanowa, Polica, Cupel

Sobota, 1 lipca 2017 · Komentarze(0)
W ramach integracji koła naukowego z uczelni AGH odbywającego się w Zawoi, zabieramy ze sobą rowery aby kolejnego dnia zrobić dobrą trasę po górach. Tym razem idziemy na ilość kilometrów, które przejedziemy w terenie a nie wysokość jak dwa lata temu, ruszamy asfaltem na przełęcz Krowiarki. Pogoda nieprzyjemna bo ciepło i duszno, w dodatku niepewna bo przewidywane są opady deszczu. Po mozolnym i stromym podjeździe odpoczywamy na przeł. Krowiarki, by z niej dalej podjeżdżać w kierunku Hali Śmietanowej.

Po drodze zdobyliśmy pośredni szczyt Syhlec, z którego był krótki ale stromy zjazd, miejscami luźne podłoże i ogólnie troszkę mokry teren dodał trudności i smaczku temu zjazdowi.



Dalej podjazd, podjazd, zwózka drzew podjazd i docieramy do znanej nam Śmietanowej, z której widok jak śmietana, nie obyło się bez browara.


Dalsza część już nam dobrze znana, znośny podjazd czernonym szlakiem grzbietami do Policy, potem krótki ale szybki zjazd pod schronisko na Hali Krupkowej.
Zostajemy tam na dłużej, bierzemy dobrą zupę ze schroniska i odpoczywamy. Podjechał tam też koleś na rowerze pokroju FR/DH, zagadaliśmy do niego. Był to miejscowy, który pomógł nam podjąć decyzję czy opłaca się dalej jechać czerwonym do samego końca, do Bystrej, a polecił bo miał tam być fajny długi równy zjazd. Na początku był stromo aż do Okrąglicy, ale szybko się wdrapaliśmy i mieliśmy już właściwie płaski teren, który pokonywaliśmy z przyjemnością i rozsądnym tempem.


Teren z czasem miał coraz większy spadek, czasem jakiś deszczyk niewinnie kropił, a gdy dojechaliśmy do Dobrego Wierchu to musieliśmy się skryć bo mocno się rozpadało.
Po jakimś kwadransie wyszło słońce ale na szlaku ciapa, najbardziej stromy odcinek był miękką papką, w dodatku droga szeroka na samochód więc mało ambitnie, w ramach rozrywki Krzysiek trenował manuala.

Jak znaleźliśmy się na asfalcie to robimy już ostatni postój regeneracyjny, nie zwlekając zbyt długo ruszamy w asfaltowy powrót przez Osielec (zatrzymuje nas znowu deszcz ale nawet szybko przechodzi), Juszczyn, Białka, Skawica, Zawoja Dolna, by w końcu dojechać do naszej bazy w Zawoi.
Warto było się dziś ruszyć, mimo tego asfaltowego powrotu było spoko, bo i sił wystarczyło na taki dystans.