Dystans całkowity: | 305.42 km (w terenie 185.50 km; 60.74%) |
Czas w ruchu: | 18:38 |
Średnia prędkość: | 16.39 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 27.77 km i 1h 41m |
Więcej statystyk |
Na Łęg, w kierunku Pszczelnika, przez górkę przy śródmieściu. Stara Huta, terenami do dzielnicy Bory, podjazd na Grodzisko, objechanie na prędkości trawersem w około. Powrót na Bory i terenem na Łęg, potem wzdłuż Przemszy w kierunku elektrowni, trochę szukałem starych ścieżek ale udało sie trafić choć troszkę się zmieniło.
Szybka trasa przed końcem dnia, wspólny start spod ogródków działkowych na Morgach o 19.
Spider Suspension kolejny raz mi podniósł ciśnienie, szkoda mi już słów na ich kiepską robotę, którą później samemu trzeba naprawiać. Wybrałem się do Jaworzna, wzdłuż Przemszy, przez Łęg na wzniesienie Rudna Góra. Niedaleko na otwartej przestrzeni przy lesie jest ambona, wszedłem na górę i wiał przyjemny ciepły wietrzyk, ostygłem i się wyciszyłem obserwując migoczące miasta gdyż było już niedawno po zachodzie. Wracam pod Przemszę i mostkiem kolejowym przedostaję się do Mysłowic, podjeżdżam pod górki i przejeżdżam nad autostradą na jej drugą stronę, szybko śmigam szutrem wzdłuż A4, potem kawałek asfaltem i lasem przy cmentarzu do domu
Przed zachodem słońca ruszam, jadę na okoliczne krzaki i rzadziej uczęszczane ścieżki. Dojechałem na ogródki działkowe Rozalia, i aby nie była to standardowa trasa jadę bliżej A4 w stronę Murcek. Zdecydowałem się odbić w dzicz, jadę pomiędzy ogrodzonymi młodnikami, wysoko zarośnięta trawą ścieżka ukryła głęboki rów idealny na przednie koło lub stopę - wyglądało na celowo zrobioną. Przeleciałem przez kierę, pozbierałem się i jadę z powrotem do szutru skąd przyjechałem, chcę odpalić lampkę a jej na kierze nie ma. Wkurwiłem się ale wiedziałem gdzie jej szukać, dobrze że w telefonie dioda działa też dość sprawnie jako latarka bo udało się w tych trawskach szybko znaleźć zgubę. Wyjechałem przy osiedlu Adama, zrobiłem nieco dłuższą zawijkę lasem i ulicą Graniczną wracam do domu.
Wybrałem się terenowo na Lędziny, wpierw na Wesołą i Lasy Murckowskie, później klasykiem do samych Lędzin. Na Klimoncie troszkę posiedziałem i wróciłem tyłami. Na wjeździe do Mysłowic odbijam w las i podobnie jak rok temu trochę na dziko jadę nieutartymi szlakami - w ogóle nie ma nic ujeżdżonego tam. Wzdłuż torowiska skracam drogę do Krasów, przejeżdżam przez Kępę Bagieniokową i wracam do domu
Za ostatni nieudany zjazd nocą po hałdzie przyjechałem dziś za dnia zobaczyć jak to wygląda w świetle i zjechać. Faktycznie mogło mnie ostatnio ponieść z prędkością, bo patrząc z góry widać jeden trudny punkt a za nim już banał. Jednak odpuszczenie hamulcy na tym banalnym fragmencie było zgubne bo nie mogłem widzieć co jest dalej i idąc na żywioł nie podołałem.
Odkułem się za piątek i pojechałem lasami na Lędziny, zaliczyłem podjazd na Klimont, tam szybki chill i powrót do domu głównie asfaltami
Wybrałem się na nightride, kierunek do dzielnicy Wesoła. Przez Transgór i okolicznymi polami pod ogródki działkowe na Kosztowach, pod wieżę telewizyjną. Stamtąd jest nawet szybki zjazd, który nocą dodaje wrażeń. Poszedłem dość szybko, na dole jest trochę korzeni i trochę mną wytrzepało, na tyle mocno aż mi się lampka przełączyła z najwyższego na najniższy tryb i było trochę groźnie gdy nastała właściwie ciemność.
Skierowałem się na hałdę przy kopalni, tam trochę się pozmieniało i miałem problem z dotarciem na wzniesienie z metalową konstrukcją. Wybrałem na czuja drogę i dojechałem, lecz czekał mnie dość stromy zjazd na trawersie. Szybka decyzja i pojechałem, starałem się powoli ale sypki teren nie dawał dobrego kontaktu z podłożem, problem pojawił się gdy za załamaniem nagle zobaczyłem wysokie muldy, pompowałem ale na pierwszej mnie podbiło i się asekuracyjnie podpierałem nogą przy czym uderzyłem kolanem w manetkę.
Tu się rozpoczął problem tego wyjazdu, manetka zablokowała się na pierwszym przełożeniu i nie nie chciała zrzucać. Imbusa nie miałem aby odkręcić linkę od przerzutki, próbowałem luzem łańcuch zarzucić przez kasetę z pominięciem przerzutki ale co chwila spadał, więc na takim młynku wracałem do domu. Jak dobrze zakręciłem było 15km/h, tak interwałowo młynkowałem, gdy było pod górkę to kręciłem z dość wysoką kadencją równe 8km/h. Irytujący powrót to był.
Szybko przejrzałem OLX i Allegro, zakupiłem już najtańszą ofertę licytując kolejnego dnia. Następca to X7 z tego samego rocznika, starą może uda się naprawić ale potrzebuję jakiegoś kleju dwuskładnikowego czy innego, aby zalać kilka miejsc i unieruchomić względem siebie dużą łopatkę z metalową płytką.
Wybrałem się wzdłuż Przemszy, potem mostem przedostałem się na drugą stronę gdzie zrobiłem rozpoznanie w terenie, na mapie widziałem niewielki staw, byłem ciekaw jak wygląda. Przejechałem na dziko przez las, bez problemów chociaż możliwie ostatnio mocne wichury połamały wiele suchych gałęzi bo sporo tego było. Staw znalazłem ale spodziewałem się czegoś ładniejszego. Obok Fashion House asfaltem do okolic hałdy na Jęzorze. Lasem do osiedla Stałego i na Geosferę. chwila odpoczynku i powrót do domu.
Świetny wyjazd lecz z nieszczęśliwym finałem. Kolejny raz zjawiamy się na Magurce Wilkowickiej, jest ciepło, sucho, jeździ się przyjemnie a nawet spotykamy ekipę z którą się później trzymamy.
Przy chyba trzecim zjeździe wybieramy Boxxera, jedziemy jeden za drugim w rozsądnych odstępach, staram się trzymać tempo poprzednika i idzie dobrze - za dobrze. Opóźniłem hamowaniem tak, że musiałem heblować jeszcze w bandzie i przednie koło się zblokowało i przekręciło, że się wyłożyłem przez kierę. Szybko się otrzepałem, spojrzałem na nogi bo nimi gdzieś przywaliłem i pojechałem dalej. Troszkę niżej kończy się pierwsza sekcja i czekamy aż wszyscy dojadą. Krzysiek zwraca mi uwagę że mam krew przy nadgarstku, patrzę i jest mały zaciek który ciągnie się w stronę góry ręki, wzrokiem wodzę i widzę rozszarpaną ranę tusz pod łokciem.
Łukasz, którego tamtego dnia miałem okazję poznać miał ze sobą apteczkę i ile się dało mi pomógł opatrzyć ranę.
Ostrożniej ale dalej z przyjemnością zjechałem na dół, zapakowaliśmy się do samochodu i Krzysiek zajechał pod szpital w BB. Zostałem na izbie a on dołączył do Violka, który jeździł z dziewczyną na ścieżkach. Na izbie byłem 2 godziny, i z osób oczekujących (około 20 osób) przyjęli tylko dwie bo ciągle wozili ludzi karetkami z wypadków, w ogóle ludzie się burzyli bo nie było obsady i byli tacy, którzy czekali od 12 i nie zostali jeszcze przyjęci. Wobec czego jak Krzysiek skończył jeździć podjechał pod szpital i wracamy do siebie, ja temat ogarnąłem od ręki w Mysłowickim szpitalu czekając tylko 20 minut, dostałem też szczepionkę przeciw tężcowi bo jak doktor powiedział, było dużo gleby w człowieku i zakażenie mogło by się wdać.
Fotosy z wypadu
Dawid przyjechał z dziewczyną na Murcki, przyjechałem pogadać bo z szytą raną jazda w terenie nie jest niczym przyjemnym.
Usprawniał najazd na kładkę a jego luba ćwiczyła, aż byłem zaskoczony odwagi i determinacji w powtarzaniu mimo potknięć.
Szybko zrobiło się szaro z powodu nadchodzącej burzy, zdecydowałem się wracać. Deszcz mnie złapał na granicy Katowice-Mysłowice, ulicą Graniczną jedę częściowo pod drzewami więc nie moknę aż tak bardzo. Chyba się za bardzo spieszyłem bo wjeżdżałem w coraz bardziej mokre asfalty a deszcz ustawał - czyli to co gorsze już przeszło. Powolutku jechałem do domu, byłem nawet suchy ale deszcze znów się puścił, najgorszy jednak był stan dróg, że woda nie miała gdzie uciekać tworzyły się rozlewiska.