Dystans całkowity: | 497.42 km (w terenie 247.50 km; 49.76%) |
Czas w ruchu: | 28:43 |
Średnia prędkość: | 17.32 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 38.26 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
Niespodziewanie na Murckach spora ekipa, nie obyło się też bez różnych awarii (przebita dętka, niedziałający licznik, zerwana linka przerzutki)
Wyjechałem i nie było widać by miała się pojawić burza, ale podjeżdżając na Morgi widziałem ciężkie chmury, z których nie widać było aby deszczu ani grzmotów. Dobrze, że byłem blisko przystanku autobusowego, jak uderzyło to w 10 sek. ściana wody. Po 12 minutach ustawało i dało się jechać, przejechałem może 100m i ponownie atak deszczu i kryje się pod wejściem do szkoły. Tym razem mija 10 minut i ruszam, ale bardzo powoli bo woda jeszcze cieknie po drogach. Gdy opuściłem granice Mysłowic drogi były już tylko wilgotne i mogłem nieco przyspieszyć, szybko dojechałem na Muchowiec, wpadam na traskę witam się i gadamy o sprzęcie, bo brat Janka sprawił sobie jakieś lekkie (14kg) enduro. Podbijam na PTG po resztę ludzi i jedziemy na Murcki. Na miejscu jak to się spodziewać można było ani jednej duszy, wszyscy się przestraszyli burzy. My pojeździliśmy ponad godzinę a potem razem z Danielem wracamy asfaltami przez Larysz do siebie.
W skrócie: wyścig miał identyczną formułę jak zeszłego roku (trasa i pomiar czasu poprzez chip na kostce), było wyraźnie mniej startujących ale więcej ambitnych zawodników, co zaobserwowałem po pozycji open w której wypadłem gorzej choć czas lepszy niż rok temu. Czas poprawiłem o 29 sek. co mnie nieco zaskoczyło bo gdzieś przed połową trasy złapała mnie mała kolka, a na ostatnim odcinku na płytach nie rozkręciłem się i nie ciągnąłem do upadłego jak rok temu.
Natomiast ostro wchodziłem w zakręty by nie tracić prędkości i cała trasa pokonana płynnie bez zrywów, startowałem w drugiej części stawki co odbiło się na częstym wyprzedzaniu innych, których ambicje sięgają niżej.
Z różnic jakie zaszły w porównaniu do zeszłego roku to wypuszczanie zawodników na trasę trójkami, w odstępach mniej więcej co minutę, gdzie w zeszłym roku puszczano każdego z osobna co 30 sek. Z początku małą rywalizacja była, ostro na asfalcie pociągnąłem i trzymałem pierwszą pozycję aż do końca pierwszego podjazdu, gdy się wypłaściło ktoś na HT mnie dochodził aż wyprzedził, potem jeszcze go przez jakiś czas widziałem na zjeździe ale nie było się czym przejmować bo na wyścigu jedzie się ze samym sobą.
Podsumowując:
czas - 25min 16sek
Miejsce w kategorii M6 - 13
Miejsce w open - 94
Średnia prędkość - 23,75 km/h
Pojechałem na trasę jutrzejszego wyścigu ogarnąć czy terenowo coś się zmieniło. Gdy wolnym tempem dojechałem na Geosferę i rozpocząłem pętlę szybko mi się odwidział ten pomysł, trasa jest mało wymagająca i można iść na żywioł, a nawet nie żywioł bo raptem kilka zakrętów, które rok temu problemu nie sprawiły.
Odbiłem z trasy na rynek w Jaworznie, schłodziłem się bieżącą wodą z dostępnego kranu i pojechałem w stronę Sobieskiego, przez Łęg pod Przemszę i wzdłuż niej na Wysoki Brzeg.
Tym razem Dawid zawiadamia, że zjawiają się dziś na Murckach. Pisze z nim chwilę i proponuję też Muchowiec gdyż tam wiele osób się też pojawia. Umówiliśmy się na 16, ja troszkę po byłem na Murckach a ich jeszcze niema, chociaż jadą samochodem z tego Muchowca.
Lekko zdziwiony gdy przyjechali z Roksaną, którą jakoś z rowerem upchali do samochodu. Przejrzałem jej pobieżnie ten nowo kupiony Banshee Scream. Jest trochę niedociągnięć, bynajmniej utargowała dobrącenę. Zjawiła się też Iza, z którą zawsze się mega rozmawia, i tak to zjazd to gadka na wypychu i czas zleciał.
Zebrałem się jeszcze coś samemu pokręcić, uderzyłem lasami na Lędziny, podjazd na Klimont i chillowanie do zachodu słońca (raptem kilka minut czekania). Szybko zbieram się do domu, gównie asfaltami ciśnę bo się szarawo robi a ja bez przedniej lampki.
Na sam początek do lasu za cmentarz, kieruje się na Kępę Bagieniokową przez stację PKP Kosztowy. Dalej na leśne ścieżki, którymi ostatnio wracałem z Lędzin, szukam dalej czegoś nowego ale szybko ścieżka się kończy i ułatwiam sobie wyjazd jadąc przy torach. Przed wyjazdem zdecydowałem nie brać aparatu bo zdjęć mam już dość, takie pomysły muszę sobie wybić z głowy bo niespodziewanie przez las na włączonych kogutach ciśnie fajny wóz strażacki, teraz skojarzyłem dźwięk samolotu, który niedawno dość nisko krążył nad lasem. Wyjechałem na Ławkach i jadę asfaltem do Lędzin, niedawno poznaną ścieżką jadę nad zalew, odwracam się i widzę dwa dromadery, które schodzą nisko nad las i wypuszczają wodę, jeszcze trochę żałuję że aparat został w domu.
Zajechałem na Klimont, standardowo wypoczynek na ławce a potem powrót do Zamościa, ale na drugą stronę drogi S1 przedostaje się mostem na ulicy Zawiszy Czarnego. Jest tu fajny las, zawsze można zabłądzić i szukać po krzakach nowych wariantów, jadę podobnie jak w marcu i próbuję tym razem wzdłuż cieku wodnego ale tam mnóstwo traw i pokrzyw. Gdy się udało przeprawić to jadę na Murcki, podjeżdżam na trasę od dołu aby mieć wgląd na sytuację czy jest spisywanie. Spotykam trzech kolesi z Tychów, robię z nimi dwa zjazdy i jadę na miasto Murcki, dalej staw Janina a anstępnie Muchowiec. Na miejscu jest ekipa, razem jedziemy na osiedle Paderewskiego, dokładnie na skatepark pod pomnikiem PTG.
Powrót wspólnie do Giszowca, potem sam wracam przez Morgi do domu, będąc 7 minut drogi od domu coś z bardzo daleka błysło się na niebie, a chwile potem sążny deszcz lunął. Wróciłem cały mokry, a pod domem już nie padało.
Dziś jadę wcześniej aby złapać więcej światła na fotki, droga taka jak wczoraj przez Morgi z lekką modyfikacją. Szukałem terenowej ścieżki i wpakowałem się w lesie na ścinkę. Na miejscu bardziej kameralna ekipa niż wczoraj, więcej znajomych twarzy.
Po niewielkiej sesji ruszamy coś pokręcić, okazuje się że do Katowickiego osiedla Paderewskiego jest rzut beretem, co mnie zaskoczyło. Wjechaliśmy do Maka, jak pojedli to uznałem, że teraz czas bym sam coś swojego z sensownym tempem pokręcił więc się pożegnałem i pojechałem. Wróciłem tak jak przyjechałem, a na Giszowcu uznałem, że zajadę na Murckowską trasę, przejechałem nią do połowy i skręciłem na Wesołą. Dalej mi się już nie chciało szwędać wiec głównie asfaltami zajechałem do domu.
Magnes na dziewczyny
Znajomi od Murckowskiej traski ostatnio przebywają na Muchowcu na zapomnianej miejscówce, którą starają się odświeżyć. Przyjechałem zobaczyć jak to wygląda, bo ze zdjęć zapowiadało się ciekawie, już z łopatami działali prężnie to też im pomogłem przy budowie. Przyjechałem późno a gdy skończyliśmy łopatować to zrobiło się troszkę szarawo, zdecydowanie za ciemno na zdjęcia i z serii jakie zrobiłem wyszło jedno.
Powrót z ekipą na Giszowiec, większość jechała okropnie wolnym tempem, nie musiałem Mikołaja długo namawiać aby się oderwać i pojechać szybciej. Przed osiedlem Adama żegnam się i jadę leśną asfaltową drogą na Morgi i do domu.
Mikołaj dał mi znać, że przyjechał z ojcem i jest czysto więc można jeździć. Dojechałem klasycznie przez Morgi ulicą Graniczną przy lesie. Na górze spotykam już jedną osobę na nowym Reignie i od razu gadamy o sprzęcie, myślę że jeśli przyjdzie mi zmienić rower to będzie to jednak 27,5" i prawdopodobnie właśnie Reign bo widzę, że to całkiem dobra konstrukcja.
Dołączył się Mikołaj ze swoim tatą i w nawiązaniu do wypadku na ścieżkach Enduro Trials rozmawialiśmy o bezpieczeństwie również. Co jakiś czas zjeżdżaliśmy całą trasę, aż zrobiło się szaro i trzeba było kręcić w stronę domu
Wybrałem się do Jaworzna na miejscówkę troszkę ją uporządkować, z sekatorem i małą piłką zrobiłem czystkę na ściągu jednej linii, wygrabiłem troszkę i tak zleciało dość sporo czasu. Sięgam po rower a tam kapeć, przed wyjazdem wiedziałem że ucieka i dopompowałem bo wiedziałem, że szybko nie ucieka. Dopompowałem ponownie i ruszyłem pojeździć, ale wystarczyło na 10 minut jazdy, więc zabrałem się za łatanie. Gdy skończyłem stwierdziłem, że dzień się skończy i zawróciłem.