Bielskie single na pełnej
Sobota, 30 kwietnia 2016
· Komentarze(0)
|
Kategoria CH2, Full suspension z Krzychem, Górskie wojaże |
Krzysiek namówił Agatę aby też jechała z nami do Bielska, i tak też się stało we trójkę wylądowaliśmy pod Kozią Górą. Wspólnie powoli wypychamy do góry, Agata się upiera abyśmy sami swoim tempem pojechali a ona sama swoim tempem tam dotrze, ale nie odpuszczamy przez dłuższy czas i podchodzimy wspólnie. Podczas postoju dojeżdża do nas kolega Krzyśka - Staszek, i ulegamy namową Agaty i jedziemy z nim.
Na pierwszy ogień Twister, zjeżdżamy z kilkoma postojami a Krzysiek wyraża dobrą opinię o nim co cieszy, bo sam jestem zdania że to daje dużo frajdy. Na ostatnim fragmencie chwilowo uniemożliwiona jest jazda z powodu odbywających się zawodów dla dzieciaków. Wracamy na górę idąc w pobliżu Twistera i po ostrym wypychu jesteśmy u szczytu. Czeka już Agata i są pierwsze przygotowania do podjęcia szkolenia na Twisterze
Pojechali pierwsi, ustawiłem się niżej i cyknąłem foto, miałem zamiar więcej ale nie chciałem wywierać jakieś presji i zostawiłem ich samych, więc wróciłem na górę i od początku poleciałem sobie swoim tempem. Po drodze oczywiście ich minąłem a Krzysiek dał znać abym się nie zatrzymywał, zapewne miałem być modelem do pokazania techniki jazdy.
Udało się zjechać do samego dołu, bo wyścig dzieci na tym odcinku się już zakończył. Bezpośrednio udaję się do czerwonego szlaku i wypycham na górę. Decyduje się zjechać DH+ gdzie wszystko idzie fajnie, przed hopami zatrzymuje się obejrzeć je jeszcze raz dla pewności. Dojechali Czesi i również robią wzrokowe rozeznanie, a ja już ustawiony wyżej ruszam i pokazuję jak się w Polsce jeździ. Dół odcinka znacznie bardziej błotnisty niż tydzień temu, na szczęście to sama końcówka i da się objechać bokiem bagna, wyjeżdżam już na szuter a tu niespodziewana utrata powietrza. Pcham do samochodu bo czekają Agata z Krzyśkiem i biorę się za łatanie, byłem pewny że to zwykłe przebicie bo powietrze uszło już po skończonym odcinku i głośnym świstem, a to jednak mały snake. Dwie dziury nieco niestarannie zaklejone ale po podjeździe na górę powietrze nie uciekło.
Ruszamy na DH+ i wszystko bez zatrzymania, hopki ładniej sklejone i jazda również przyjemna. Ponownie podejście i w drodze zatrzymuje nas koleś z prośbą o użyczenie pompki, później idziemy z nim do startu Starego Zielonego i wysłuchujemy kilku wiadomości o sprzęcie i szczegółów budowy tutejszych singli.
Stary Zielony przejechany bardzo ładnie, możliwie że najlepszy mój przejazd jak do tej pory, singiel najprzyjemniejszy ze wszystkich bo Twister to osobna kategoria dająca przyjemność i męcząca, a DH-plusa jeszcze ciągle się obawiam przy każdym starcie.
Ostatnia wspinaczka na samą górę aby powtórzyć Twistera, jedzie się po prostu świetnie, trasa już trochę utrwalona w głowie więc jadę pewniej pamiętając ułożenie zakrętów i wzniesień, przypominają się fragmenty gdzie trzeba jechać szybciej by płynnie przeskoczyć sobie muldy. Pompując na muldach ustnik z bukłaka gdzieś zaczepił się o kokpit i było lekkie szarpnięcie, chwilę później poczułem mokrą nogawkę od wody, która uciekała przez ustnik, z którego w tamtym momencie wyszarpało gumę. Zatrzymałem się by szukać go, byłem negatywnie nastawiony na jego odnalezienie, mógł polecieć daleko od ścieżki ale go znalazłem, w ściółce dość wyraźnie rzucił się jego niebieski kolor.
Wyjazd bardzo udany, poczułem się pewniej jeżdżąc po tych ścieżkach i nie zapowiada się aby te single szybko znudzić. Odczytując dane z licznika wrzuciła się w oczy maksymalna prędkość - 48km/h :)
Na pierwszy ogień Twister, zjeżdżamy z kilkoma postojami a Krzysiek wyraża dobrą opinię o nim co cieszy, bo sam jestem zdania że to daje dużo frajdy. Na ostatnim fragmencie chwilowo uniemożliwiona jest jazda z powodu odbywających się zawodów dla dzieciaków. Wracamy na górę idąc w pobliżu Twistera i po ostrym wypychu jesteśmy u szczytu. Czeka już Agata i są pierwsze przygotowania do podjęcia szkolenia na Twisterze
Pojechali pierwsi, ustawiłem się niżej i cyknąłem foto, miałem zamiar więcej ale nie chciałem wywierać jakieś presji i zostawiłem ich samych, więc wróciłem na górę i od początku poleciałem sobie swoim tempem. Po drodze oczywiście ich minąłem a Krzysiek dał znać abym się nie zatrzymywał, zapewne miałem być modelem do pokazania techniki jazdy.
Udało się zjechać do samego dołu, bo wyścig dzieci na tym odcinku się już zakończył. Bezpośrednio udaję się do czerwonego szlaku i wypycham na górę. Decyduje się zjechać DH+ gdzie wszystko idzie fajnie, przed hopami zatrzymuje się obejrzeć je jeszcze raz dla pewności. Dojechali Czesi i również robią wzrokowe rozeznanie, a ja już ustawiony wyżej ruszam i pokazuję jak się w Polsce jeździ. Dół odcinka znacznie bardziej błotnisty niż tydzień temu, na szczęście to sama końcówka i da się objechać bokiem bagna, wyjeżdżam już na szuter a tu niespodziewana utrata powietrza. Pcham do samochodu bo czekają Agata z Krzyśkiem i biorę się za łatanie, byłem pewny że to zwykłe przebicie bo powietrze uszło już po skończonym odcinku i głośnym świstem, a to jednak mały snake. Dwie dziury nieco niestarannie zaklejone ale po podjeździe na górę powietrze nie uciekło.
Ruszamy na DH+ i wszystko bez zatrzymania, hopki ładniej sklejone i jazda również przyjemna. Ponownie podejście i w drodze zatrzymuje nas koleś z prośbą o użyczenie pompki, później idziemy z nim do startu Starego Zielonego i wysłuchujemy kilku wiadomości o sprzęcie i szczegółów budowy tutejszych singli.
Stary Zielony przejechany bardzo ładnie, możliwie że najlepszy mój przejazd jak do tej pory, singiel najprzyjemniejszy ze wszystkich bo Twister to osobna kategoria dająca przyjemność i męcząca, a DH-plusa jeszcze ciągle się obawiam przy każdym starcie.
Ostatnia wspinaczka na samą górę aby powtórzyć Twistera, jedzie się po prostu świetnie, trasa już trochę utrwalona w głowie więc jadę pewniej pamiętając ułożenie zakrętów i wzniesień, przypominają się fragmenty gdzie trzeba jechać szybciej by płynnie przeskoczyć sobie muldy. Pompując na muldach ustnik z bukłaka gdzieś zaczepił się o kokpit i było lekkie szarpnięcie, chwilę później poczułem mokrą nogawkę od wody, która uciekała przez ustnik, z którego w tamtym momencie wyszarpało gumę. Zatrzymałem się by szukać go, byłem negatywnie nastawiony na jego odnalezienie, mógł polecieć daleko od ścieżki ale go znalazłem, w ściółce dość wyraźnie rzucił się jego niebieski kolor.
Wyjazd bardzo udany, poczułem się pewniej jeżdżąc po tych ścieżkach i nie zapowiada się aby te single szybko znudzić. Odczytując dane z licznika wrzuciła się w oczy maksymalna prędkość - 48km/h :)