Po powrocie z Jury było jeszcze sporo czasu, a w dodatku dopiero co przekręcaliśmy zegary na czas letni wiec szybko się zorganizowałem i pojechałem pomóc przy tyczeniu ścieżek na "Sobieskim". Szybko przyjechałem na miejsce przez osadniki elektrowni i na miejscu spotkałem około 10 osób. Właściwie brakowało narzędzi do pracy więc małą garstką rozglądaliśmy się za czymś ciekawszym. Patryk pokazał mi kilka opcji na ścianki do zjeżdżania, szybko udrożniliśmy przelot z gałązek i innych dupereli i uruchomiliśmy pierwszą.
Idąc z tematem dalej zaczęliśmy od spodu kamieniołomu spoglądać do góry i wypatrywać możliwe linie, w głowach zrodziła się kolejna bardziej ambitna, urozmaicona przejściem w trawers na półce skalnej, jednak tutaj pojawia się problem z bezpieczeństwem. Dojazd do półki kończy się sporym uskokiem, i nie byłby to problem gdyby zaraz za nim półka nie miała sporego ubytku w który można wpaść i zlecieć w kolejny uskok. Możliwe rozwiązania widzę dwa:
1. Pracochłonne ale efektowne postawienie ścianki/bariery utrzymującej kamienie i ziemię którą wypełnimy wyrwę w półce aby była ciągła i szeroka przy tym uskok.
2. Ułożenie kamieni pod uskokiem aby możliwe było bezpieczne zjechanie go, jednak rodzi się problem stabilności tych kamieni.
Ponownie wypadzik na Jurę do Jacka. Startujemy jak 2 tyg. temu spod stacji w Jaroszowcu. Skład osobowy bardzo mały - my z Krzyśkiem, przewodnik Jacek oraz Bartek z Krysią. Udajemy się szlakiem do Podlesia, jedzie się przyjemnie bo niewiele ostrych podjazdów, chociaż na samą górę Januszkową było co się wspinać.
Zjechaliśmy ściankę, którą kilka lat temu z trudem męczyłem i walczyłem na niej, powrót na górę i trochę zabawy na trasie DH. Pierwsza linia którą jechaliśmy przypadła mi do gustu, choć w dole musiałbym mieć większą prędkość aby wszystkie hopki skakać. Zabawiamy tam dłuższą chwilę, Krzysiek daje nam pokaz lotów i ruszamy na kolejne traski na kolejnej górce.
Pojawił się przerywnik w postaci asfaltu, a gdy z niego wjechaliśmy do lasu Krzysiek oznajmia że pękł mu dolny link w ramie i niestety dla niego kończą się harce. On wraca asfaltem, my terenem przez górkę, spotykamy się przy wlocie do lasu i jakoś ostrożnie kręcąc dojechał do miejsca startu. Jacek proponuje mu, aby podskoczyć do niego i zabrać sztywnego Horneta, po niecałych 5 minutach asfaltem byliśmy pod jego domem i ruszamy dalej. Kierujemy się odrobinę w stronę Kluczy, bawimy się na jednym banalnym zjeździe z dwiema hopkami, później na korzeniowej ściance.
Ale wisieńka na torcie została na sam koniec, zaprowadził nas na górę Pod Wieżą, która jak na Jurę jest bardzo wyniosła. Trochę czasu wypychaliśmy rowery na szczyt, zjedliśmy tam i odpoczęliśmy. Potem patentowaliśmy zjazd na kilka sposobów, było bardzo przyjemnie gdzieś przeciskać się miedzy wapiennymi skałkami na stoku.
Raz dwa znaleźliśmy się na asfalce i dojechaliśmy wpierw pod dom Jacka a następnie do samochodów.
Zbliża się koniec istnienia trasy freeridowej na Murckach http://rjpmurcki.blogspot.com/2016/03/tor-rowerowy.html?m=1 Liczę, że wspomniana możliwość wybudowania legalnej trasy na terenie Katowic nie jest pustą obietnicą i znajdą się osoby, które pociągną ten temat i pokażą jak środowisku zależy na tego typu obiektach.
Patryk dzień wcześniej zadzwonił do mnie z wieściami, że znalazło się trochę chętnych do budowania ścieżek. Dał mi numer do Marcina abym się dziś z nim ugadał i pokazał mi co już przygotował ewentualnie mu pomógł. Przyjechałem zerknąć ale dorwałem też lokalne grabie i wspólnie grabiliśmy liściory gadając jak miałoby to miejsce wyglądać.
Coś poszło nie tak, miała być taka niewinna rundka po okolicy a wyszedł mini trip. Przed 11 ruszyliśmy i spotkaliśmy się przy cmentarzu za osiedlem Stałym, przez park lotników na Geosferę. Podjechaliśmy i zjechaliśmy przy stadninie koni, dalej na bazę nurków gdzie zaszły zmiany, prawdopodobnie teren w dole kamieniołomu zostanie oddany do użytku publicznego bo wybudowali tam ścieżkę i ławki i z obu stron drewniane schody, które na złość mają wmontowane przeszkody naprzemiennie że zjazd rowerem okropnie utrudniony. Krzysiek odszukał ściankę którą kiedyś zjeżdżał, przymierzałem się też do pokonania jej ale myślenie zabiło ducha walki i nie podjąłem jej. Rundka w około i jedziemy na Sosinę, bez postoju dalej ścieżkami pod Ciężkowice i Dolinę Żabnika, tu krótka przerwa na łyk wody i kręcimy na Bór Biskupi. Po drodze odbijamy na skraj piaskowni obserwować koparki. Podjazd asfaltem na Bukowno dał trochę popalić bo czułem ścięgno w kolanie. Tradycyjna pauza pod fontanną, gdy słonko operowało a wiatr ustawał było naprawdę bardzo przyjemnie. Wracamy wzdłuż torów ale tych w kierunku Sławkowa/LHS, dojechaliśmy do Przymiarki i tam już się sam pogubiłem, Krzysiek jeszcze wiedział ale był moment kiedy na czuja czy spontana prowadził, głównie tereny na północ od terminala i blisko urzędu celnego, dopiero na Cieślach wiedziałem gdzie jestem. Tam się rozstajemy, wybieram zaproponowany warian terenowy, którym dojechałem do Maczek. Czarnym szlakiem do Długoszyna i przez kapliczkę pod cmentarz. Wydłużam trasę przez Park Lotników i ścieżką rowerową do domu.
To już trzeci wyjazd na wspólne kręcenie po Jurze. Dziś wycieczką przewodniczy Grzegorz, który modyfikuje trasę przez co jest sporo nowości i ciekawych miejsc. Prócz stałej ekipy jest też kolega Morf oraz Grzegorz_km, z którym mieliśmy już okazję jeździć po górach kilka lat temu.
Wpierw uderzamy na Morsko by standardowo zaliczyć ściankę, ja odważam się skoczyć z kamienia co idzie dość gładko i mnie cieszy. Część decyduje się powtórzyć jeszcze raz zjazd, reszta zostaje na dole. Krzychu będąc na górze stwierdza, że trzeba poszukać czegoś nowego do zjechania, i znalazł.
Po jakiś 30min. jesteśmy na dole i wspólnie razem ruszamy dalej, gdzieś blisko ale jednak obok Góry Zborów. Po drodze ładne szlaki bez trudnych podjazdów, jakieś skałki a z nich zjazd do Kuźnic gdzie jest zbiorniczek wodny. Jedziemy trochę asfaltem i podjeżdżamy pod kolejne wzniesienie z którego też jest ciekawy zjazd.
Uderzamy na Górę Zborów, jak poprzednio każdy patentuje sobie zjazd po ściance, ja wspinam się na skałki i kręcę wszystkich z góry.
Zagadka, gdzie jest Krzysiu?
Na koniec Grzegorz pokazał nowy zjazd z Góry Zborów, którym zakończyliśmy dzisiejszego tripa.
Trasa już oklepana, na czerwonym szlaku do Lędzin zamiast leśnego duktu rozwalcowany żwir - paranoja. Standardowo podjechałem na Klimont i chwilę odpocząłem. Kieruję się do S1 na most między Zamościem a Ratuszem i w las. Próbuję odszukać nowe ścieżki ale kończy się to błądzeniem i jazdą na przestrzał lasu, szczęśliwie szybko znajduję drogę i wiem gdzie jestem. Przekraczam ulicę Beskidzką i kieruje się na Murcki, przejeżdżam traskę od dołu do góry i wracam do Wesołej. Jest już ciemno i jadę asfaltami obok wierzy radiowo-telewizyjnej. Skracam odrobiną terenu do Larysza i prosto do domu.
Przez osadniki elektrowni traskę w Jaworznie, ktoś odrobinę zadbał o to miejsce, a my z Piotrkiem myślimy też coś wspólnie tam działać. Potem wracam się do mostu kolejowego nad Przemszą i nim przedostaję się do Dziećkowic, podjeżdżam w stronę autostrady i nią też przekraczam. Łapię autobus 66 i jakieś kilkaset metrów za nim gonię w tunelu, potem odbijam w las i obok hal do domu.
Nowy blok 910MW elektrowni Jaworzno już się buduje
Ponownie weekendowy wyjazd na Jurę, tym razem startujemy z Jaroszowca i czekają nas najlepsze ścieżki tej okolicy, bo są to przydomowe tereny Jacka. Dziś frekwencja bardzo wysoka, do Edyty i Andrzeja dołączyły 4 osoby, w tym Łypicz. Przyjechał też Patryk z Jaworzna wraz z ekipą XC.
Początek płaski, ciekawe singielki czasem szybsze szerokie leśnie
ścieżki, tracimy trochę czasu bo pojawiają się awarie - u Andrzeja
przebita opona, u kolegi z Częstochowy przeskakujące sprzęgło bębenka,
które zmusza go do powrotu. Ciekawiej robi się bardziej na północ gdy
zbliżamy się do zamku, zaliczamy jeden zjazd wąwozem i w końcu robimy
dłuższy postój w Smoleniu.
Ekipa z Jaworzna się wykrusza i wraca już do samochodu, zostaje z nami Patryk. Kolejnym celem są Góry Bydlińskie, tam na grodzisku Jacek patentuje ściankę, potem inni powtarzają. Po zabawie ruszamy niewiele dalej i Krzysiek stwierdza obecność kolejnej ścianki na której Andrzej zalicza lekko groźną glebę na kamieniach, kończy się szczęśliwie jedynie odrapaniem ramy.
Do zaprezentowania zostaje mi film - złączone nagrania ze zmagań na ściankach
Regulowałem napęd, główna zmiana to znaczne wykręcenie "śrubki B" przez co przerzutka przybliżyła się do kasety, dzięki temu mogłem też skrócić jeszcze łańcuch o kolejną parę ogniw. Poprawa jakaś tam mała jest, ale teren zbyt mało wymagający aby dobrze to sprawdzić. Dziś kilka nowych ścieżek, którymi jeszcze nie jeździłem, głównie za Kępą Bagieniokową mały fragmencik oraz rozejrzałem się w Krasowach za piecami wapiennymi i tamtejszym niewielkim obszarem. Z mapy liczyłem na jakieś pagórki a to raptem kilka większych rozległych dołów.