Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:594.43 km (w terenie 134.00 km; 22.54%)
Czas w ruchu:35:30
Średnia prędkość:16.74 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:34.97 km i 2h 05m
Więcej statystyk

EMTB Szklarska Poręba - objazd trasy

Sobota, 11 lipca 2015 · Komentarze(0)
We trójkę (Adam, Krzysiek, ja) jesteśmy zakwaterowani w Szklarskiej Porębie, lokalizacja dobra bo do mieściny pieszo nie jest daleko, a do bazy zawodów skrótem też bez tragedii. Wyprawiliśmy się na dzisiejszy dzień i w drogę na objazd.
Trwa już maraton, zawodnicy grupkami co kilka minut są wypuszczani i na starcie atakują podjazd stokiem narciarskim. Wbijamy się pomiędzy wypuszczanymi grupkami i kręcimy jak oni ku górze. Pauza bo słyszymy jak kolejne harpagany ruszyły i zaraz nas by ścigli. Wtedy też zagaduje do nas Paweł z pytaniem czy objeżdżamy dziś OS'y bo ma sam taki zamiar i ciekawiej z kimś to zrobić. Przygarnęliśmy go i jedziemy szutrami jak krosiarze, gdy kolejna grupa jest za nami ponownie zatrzymujemy się ich puścić, co wyszło nam na dobre bo jadąc chyba już za wszystkimi zawodnikami na drodze leżały fanty,  i tak Adam zdobył multitula ja zaś nieotwartego Powerejda, który z pewnością się na dziś przyda.
Pierwsze odbicie z szutru na klasyczny szlak pieszy i odrazy wypych, nie trwał długo można było wsiąść na rower i jechać dalej, jednak wysokości nie przybywa a OS1 zaczyna się wysoko. Widzimy finisz tego OSu i dostajemy wskazówkę by dalej jechać i dopiero piąć się w górę. O podjeździe trzeba było zapomnieć, o wypychu raczej też, bo ja wolałem sobie w połowie drogi zarzucić rower na bark i go nieść, niż co chwilę podrywać go by przenieść nad kłodą czy przejść po głazie.
Pierwszy OS powiem szczerze mnie nie zachwycił, końcówka ciekawsza, na szczęście od finiszu jedynki do startu dwójki jest krótka droga, więc bez problemowo się przetransportowaliśmy w siodle.


OS2 to początkowo odcinek przez wycięty las, pierwsze metry to takie powolne najeżdżanie na wysokie pienie i korzenie ale dalej się rozkręca, dojeżdżamy do przeprawy przez rów i trasa nam się gubi. Po chwili odnajdujemy dalszą błotną część, która prowadzi wzdłuż rzeczki w dole, przechodzi w fajny leśny odcinek. Znalazł się też kawałek do korbienia i małe wzniesienie, dwie przeprawy przez rzeczki oraz przyjemna końcówka.



Wracamy się OSem aby skrócić drogę do kolejnego, zdecydowaliśmy że będziemy nim podchodzić od razu obserwując co będzie na trasie. Nie jest to łatwe obserwować trasę od spodu i rozwarzać w głowie jej zjazd, jednak oczywiste było, że to będzie armagedon bo głazów i kamieni sporo, znalezienie linii nie będzie takie oczywiste. Na górze chciałoby się odpocząć bo wypychaniu rowerów, ale muszki wciskają się do oczu i trzeba wiać.

W większości to ten OS trzeci jest tułaczką w dół po kamieniach, miejscami można się ciut rozpędzić ale trzeba uważać bo zawsze idealna linia gdzieś ucieknie i zaczyna się najeżdżanie i zjeżdżanie z głazów. Niżej dało się płynniej, ale wąskie rynny przez które jeździłem wymagały wolnego przetoczenia się przez nie aby nie przywalić rowerem o ich ścianę.


Dojechaliśmy do szutru, z którego zaczęliśmy wypych na ten OS, nim jedzie mały kawałek i mając rozpęd wpada się na kamienisty stok po którym leci się fajnie łukiem. Dalej jakby powtórka z rozrywki, dalej głazy i kamienie ale w mniejszym wydaniu, za to jest bardziej płasko i utrata pędu wiąże się z dokręcaniem, jest też trochę mokrego terenu. Pojawia się w końcu znajoma mi droga, troszkę ją znam i pamiętam że można śmiało się rozkręcić bo nic nie zaskoczy a kamienie bez problemu jest gdzie ominąć. Niestety skrócili ją, wpierw trasa przeszła na prawą stronę od drogi a potem 90 w lewo przez nią.



Na podjeździe strzela łańcuch, ale dobrze że Paweł miał skuwacz to sobie zreperowałem szybko. Odcinek jeszcze się nie skończył, również bardzo długi co poprzedni, Jedziemy nawet troszkę na dziko po rozwalcowanej od kół trawy. Jeden zakręt w prawo i po ściółce do szutrówki gdzie kończy się.
Adam z Krzyśkiem pojechali dalej, my z Pawłem musimy jakoś ich dogonić, z na przeciwka spotykamy kogoś również objeżdżającego, wypytujemy się o naszych koleżków i drogę na kolejny OS. Gdy wszystko wiemy śmigamy pędzikiem, oni sami zresztą się też zatrzymali byśmy dołączyli.

Droga na OS4 minęła szybko, start znajduje się na wysokiej skałce i po chwili robi się przyjemnie w dół, nawierzchnia ściółkowa, ogromne kamienie jak bariery wymuszają slalom. Dodatkowo czasem robi się węziej i na takim skalnym podłożu trzeba się zmieścić. Pojawiają się skalne schody, wydłubane z litego głazu w ziemi, strome i zakręcające. Tylko Krzysiek je zjechał, reszta nie próbowała nawet.

Trasa zrobiła się czysta od upierdliwych kamieni, gładka można było nabrać prędkości aż do kamieniołomu. Bo w nim trudna ścianka do zjechania, wszyscy próbujemy ale różny efekt. Mnie początek szedł dobrze ale zawadziłem kierownicą o palik ze strzałką i mnie zatrzymało, udaje się wsiąść i ruszyć a tam uskok który jeszcze jako tako poszedł, ale zakręt na trawersie a za nim kolejny uskok już nie. Traciłem równowagę na trawersowym zakręcie i zatrzymałem się przed uskokiem.


Dalej Lasem przez trawę i nawet długi kawałek szeroką szutrówką z której odbijamy na również szybki i szeroki odcinek. Pojawia się kamienista rąbanka która idzie mi dobrze, niestety Adam łapie tu poważny defekt. Rozcina oponę i mleko nie daje rady uszczelnić, ma zamiar wymienić na dętkę ale problemem jest odkręcenie wentylka, palcami nie daje rady a narzędzi nie mamy. Decyduje się wracać do naszej bazy noclegowej by to naprawić. My ruszamy do końca czwórki, zostało niewiele po bardziej płaskim terenie.


Paweł kończy z nami objazd, musi jechać na pociąg bo jest tu tylko rekreacyjnie i nie startuje w zawodach, więc sami z Krzyśkiem mozolnie asfaltem ciśniemy na ostatni odcinek, na szczęście szybko zaczyna się teren. Dojazd dość ciekawy, warto go znać bo to przyjemny skrót (ale jednak podjazdowy) w okolice dużego kościoła w Szklarskiej.

Szybki posiłek przed ruszeniem na OS5 i w drogę. Początek przyjemny, dalej momentami było czuć wiatr we włosach, ciut kręty ale łagodne zawijasy, głównie po ściółce i korzonkach. Jeden moment trochę podjazdowy reszta raczej w dół lub bardziej płaska. Kończy się przy asfaltowej drodze obok karczmy.



Wracamy szosą do naszej noclegowni, Adam już się uporał z defektem i kontaktuje się z Matim aby się spotkać. Jedziemy z Krzyśkiem pod stok. Zjeżdżamy po razie z tej ich super hopy postawionej z okazji zawodów, beblamy i wracamy bo trzeba udać się ogarnąć i coś zjeść.


Adam z Krzyśkiem ruszyli poszukać lokalu, który ktoś im polecił, ja dotarłem trochę później bo spotkałem się jeszcze raz z Mateuszem przy targowisku, przejechałem się jego Scalpem i jeszcze pogadaliśmy. Po obiedzie idziemy do lokalu gdzie pracuje Ania, ciepło się przywitaliśmy i usiedliśmy przy piwku, wracamy wcześniej na pensjonat by się wyspać i wypocząć na jutrzejsze zmagania.

Murcki + Lędziny

Sobota, 4 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Murcki Trials
Po grilu pojechałem skakać na Murckach, głucho cicho nikogo nie było. Uzbrajam się w ochraniacze i słyszę "to i tak nic ci nie da"
od dołu Robert podjeżdżał na sowim XCku. Zamieniliśmy dosłownie trzy słowa, spieszył się do domu bo czeka go podróż do Dortmundu już następnego dnia o świcie.
Zjechałem w sumie dwa razy, stwierdziłem że trzeba pojeździć a skakanie zostawić gdy kogoś zastanę lub z kimś przyjadę, poza tym ale nudne i długie jest wypychanie z samego dołu trasy na górę, samemu to się można zanudzić. Więc do Lędzin jechałem sobie lasem, ścieżką jaką sobie kiedyś na dziko sprawdziłem. Podjazd na Klimont i rozmyślanie o napędzie, czy w 1x9 nie zabraknie mi lekkich przełożeń. Dodatkowo sprawdza się dzisiejszy mini upgrade napędu - mocno zużytą zębatkę 34t zamieniłem na zakupioną używaną lecz w bardzo fajnym stanie zębatkę 32t. Nawet nie zauważyłem różnicy w przełożeniach więc motyw 32 ząbków na korbie przy napędzie 1x9 zdaje się sensowny.
Wracam w strone domu przez Imielin, słyszę głośną muzyke i przypominam sobie o dniach miasta, ale jakoś nie ciągnie mnie jechać oglądać co się dzieje i kto gra.
Jadąc przez pola przy autostradzie prawie zaliczam glebę, jadąc po zarośniętej gruntówce zmieniałem pas by nie dostać od gałęzi. Zaskoczył mnie rów ukryty pod wysokimi trawami, wpadłem i czułem jak koło szoruje o jego krawędź i nie che się wspiąć. Rower się przechyla i się ewakuuję zeskakując na nogi, robię jeszcze z pędu kilka kroków nie wypuszczając roweru z ręki. Prawa z nie wyjaśnionych przyczyn chciała dalej jechać na rowerze - i słusznie bo nie szorował on po ziemi.
Do powrotu został krótki odcinek terenowy przemieszany z szosą.

Na rower zawsze chętnie

Czwartek, 2 lipca 2015 · Komentarze(0)
W trakcie nauki dopadła mnie chwila słabości, rzucam tym i idę na rower :)

Przez stawki na Łęgu do traski na Sobieskim, dwie rundki i jadę na Grodzisko. Robię objazd w około i jednak fajniej się go jeździ nocą niż w dzień bo nie jest nadzwyczaj trudny ten singiel. Terenem na Wilkoszyn, później Geosfera, przez OST do domu.