Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2015

Dystans całkowity:530.70 km (w terenie 236.00 km; 44.47%)
Czas w ruchu:33:45
Średnia prędkość:15.72 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:37.91 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Planowanie nowej trasy z Arkiem

Poniedziałek, 4 maja 2015 · Komentarze(0)
Popołudniem spotkaliśmy się na Brzęczkowicach, opowiadałem o zawodach i co do tej pory się wydarzyło. Zrobiliśmy kilka rundek i skierowaliśmy się w okolice cmentarza, dokładnie za cmentarz na polankę. Przedstawił mi pomysł na jedną trasę i ewentualne warianty, dodałem swoje pomysły jednak na pewno z tego co Arek proponuję też będę zadowolony. Wróciliśmy na traskę i zamiast intensywnie jeździć to gadaliśmy, spotkaliśmy też Piotrka który szedł gdzieś pieszo.

Odebrać rzeczy od Krzycha

Niedziela, 3 maja 2015 · Komentarze(0)
Tak się stało, że po zawodach zostawiłem w samochodzie u Krzyśka brudne ciuchy oraz telefon. Dlatego już następnego dnia zjawiłem się u niego odebrać je. Sam też chciał pokręcić więc wyruszył ze mną w drogę powrotną i lasami przez Balaton, Maczki, i odprowadził mnie pod cmentarz na Długoszynie.
Przed wieczorem wybrałem się jeszcze na Brzęczkowice pohasać, nikogo nie było poza dzieciakami napalonymi na mój rower :D

Enduro Trials 3# Bielsko-Biała 2015

Sobota, 2 maja 2015 · Komentarze(0)
Zawody, to brzmi dumnie, jednak wcale tak się nie czuję po tym jak przejechałem i jaką lokatę zdobyłem. To w końcu jak jechałem? Zachowawczo, bo na taką jazdę mnie stać gdy jest ciężki teren, było mało momentów, w których szarżowałem, i mało momentów przy których czułem flow i dobre wykorzystanie momentu.
Tragedii nie ma bo nie zająłem ostatniej lokaty, jednak pozycja w 2/3 stawki nie cieszy. Po zawodach wiem, że muszę popracować nad większością aspektów aby się poprawić, w pierwszej kolejności aspekt fizyczny. Wyszło iż samo kręcenie pedałami to za mało, wytrwanie całego oesu na rowerze i nieustanna walka o utrzymanie się na nim pochłania dużo sił. Szybko poddawały się uda, jak się już przyzwyczaiłem i jechałem swoje to do tego ręce dawały popalić. SIŁA i WYTRZYMAŁOŚĆ.
Trudno będzie w chwilę zmienić swoją technikę, będę myślał jak to realizować i czy tylko na rowerze czy poprzez ćwiczenia indoor w pokoju.
Pozostaje chyba najtrudniejsza rzecz na sam koniec - psychika. To jak pojadę siedzi zakodowane w głowie, jest to bariera zdrowego rozsądku przy którym czujesz, że dojedziesz płynnie i się nie rozwalisz, kurczowo się trzymasz nielicznie pozwalając sobie na jej przekroczenie. Jeżdżąc w ten sposób wyrobiłem sobie nawyk trudny do pokonania - wykorzystuję dużo umiejętności dające dużo bezpieczeństwa a mało efektywną jazdę. Oczywiście trzeba ćwiczyć aby te efektywne umiejętności były również tymi bezpiecznymi, jednak wiele razy się czegoś boisz a gdy raz to zrobisz jest to już pestka. Jednak zmienisz miejsce lub się wystraszysz i to samo nie jest już takie łatwe i znów trzeba się przełamać.
W tej chwili żałuję, że takiej rozkminy nie miałem zimą, kiedy czas spędzany w domu mógł być wykorzystany na przygotowanie fizyczne, chociaż małe i wejść w nowy sezon z innym podejściem.
Mogę również nie podjąć żadnych działań, jeździć beztrosko jak dotychczas i mieć dalej z tego taką samą frajdę. Myślę, że czas spróbować nieco innego podejścia, spróbować choć w części realizować jakieś postanowienia i zobaczyć czy poczuje się smak sukcesu, własnego sukcesu.

Już po pierwszym OS'ie było wiadomo, że nie dogonię Krzyśka i innych aby wspólnie z nimi dojeżdżać do kolejnych odcinków. Szczęśliwie skumałem się z Dawidem który jest lokalesem z Bielska, z nim kulałem się nam odcinki i komentowaliśmy jak na poszło na odcinkach i inne rowerowe pogawędki.






Objazd trasy zawodów Enduro Trials

Piątek, 1 maja 2015 · Komentarze(0)
Pierwszy kontakt z górami w nowym sezonie, gdybym miał wybierać warunki to na pewno byłoby sucho. Ale wybierałem zawody w jakich chcę się zmagać to też dzielnie trzeba podejść do tematu.

OS1.
Zaczynamy od podjazdu na Kozią Górę, częściowo wypychając, Jest pochmurnie, wilgotno ale nic nie pada na głowy, łatwo odnaleźliśmy start najdłuższego odcinka jutrzejszych zawodów.
Wpierw po wywrotce z uśmiechem na twarzy przyjąłem do świadomości, że jest ślisko stąd ten upadek. Przy kolejnym dzwonie w drzewo okazało się że byłem w błędzie, jest bardzo ślisko a żaden korzeń ci nie odpuści. Cała trasa wymagająca kondycyjnie, choć nie jest bardzo trudna to w tych warunkach sprawia problem znaleźć swój rytm. U dołu odcinka nieco elementów do skakania chętnie próbujemy: wybicie z pnia i przeskok nad małym przepustem ogarnięte.

OS4.
Podjazd ten sam co na poprzedni odcinek, jedynie na końcu odbijamy w przeciwnym kierunku i jedziemy kilka minut dalej. Ciut rozmawiamy przed startem z innymi oraz poznajemy Rafała, który przyłącza się do nas i kolejne OS'y jeździmy we trójkę.
Ruszamy i z samego początku prosta dzida w dół po wąskiej ścieżce, pojawia się trochę kamieni i wpadamy do lasu, trasa się wije kamyków i kamieni delikatnie przybywa do momentu aż Krzysiek łapie snejka. Zdarzyło się to przed dwiema hopkami, oglądam je jednak rezygnuję z opanowania ich, jak dla mnie zbyt trudne. Reszta odcinka bez niespodzianek, jedynie kilka długich zakrętów z których znosiło.
Krzysiek kontaktuje się z Borkiem, do następnych odcinków jest sporo drogi i proponuje aby podjechać gablotami. Znając nieco tereny ogarnia na mapie najlepsze miejsce i jedziemy za nim.

OS3.
Podjazd na pół z wypychem, choć czasami więcej jazdy mija dość szybko. Początek tego odcinka porównałbym z początkiem OS1, choć jest mniej kręty. Jest kilka charakterystycznych momentów. Pierwszy to wylot na krótką polanę z dużą prędkością przez jagódki, zaraz za wybijająca mulda. Drugi to dość spory drop z lądowaniem na pochyło a za nim niska banda w lewo. Ostatnim momentem, o którym każdy będzie wspominał jest mokro-błotna ściana na której trzeba skręcić z trawersu w jej dół w wcelować w krótką kładkę. Dalsza część za ścianką jest jeszcze trochę kręta i pochyła, ale czym bliżej mety tym prościej i płasko.

OS2.
Odcinek na którym myślałem czy nie zagotuję hamulcy, choć dużo band i wyraźnie zaznaczona ścieżka to stromizna nie pozwalała często odpuścić hebla bo momentalnie nabierało się prędkość, z którą sobie nie radziłem. Nieco niżej przyjemniej, przyjemnie kręto i wyraźnie szerzej. Kilka błotnych kałuż, które najlepiej jak się uda przeskoczyć.