Pierwszy kontakt z górami w nowym sezonie, gdybym miał wybierać warunki to na pewno byłoby sucho. Ale wybierałem zawody w jakich chcę się zmagać to też dzielnie trzeba podejść do tematu.
OS1.
Zaczynamy od podjazdu na Kozią Górę, częściowo wypychając, Jest pochmurnie, wilgotno ale nic nie pada na głowy, łatwo odnaleźliśmy start najdłuższego odcinka jutrzejszych zawodów.
Wpierw po wywrotce z uśmiechem na twarzy przyjąłem do świadomości, że jest ślisko stąd ten upadek. Przy kolejnym dzwonie w drzewo okazało się że byłem w błędzie, jest bardzo ślisko a żaden korzeń ci nie odpuści. Cała trasa wymagająca kondycyjnie, choć nie jest bardzo trudna to w tych warunkach sprawia problem znaleźć swój rytm. U dołu odcinka nieco elementów do skakania chętnie próbujemy: wybicie z pnia i przeskok nad małym przepustem ogarnięte.
OS4.
Podjazd ten sam co na poprzedni odcinek, jedynie na końcu odbijamy w przeciwnym kierunku i jedziemy kilka minut dalej. Ciut rozmawiamy przed startem z innymi oraz poznajemy Rafała, który przyłącza się do nas i kolejne OS'y jeździmy we trójkę.
Ruszamy i z samego początku prosta dzida w dół po wąskiej ścieżce, pojawia się trochę kamieni i wpadamy do lasu, trasa się wije kamyków i kamieni delikatnie przybywa do momentu aż Krzysiek łapie snejka. Zdarzyło się to przed dwiema hopkami, oglądam je jednak rezygnuję z opanowania ich, jak dla mnie zbyt trudne. Reszta odcinka bez niespodzianek, jedynie kilka długich zakrętów z których znosiło.
Krzysiek kontaktuje się z Borkiem, do następnych odcinków jest sporo drogi i proponuje aby podjechać gablotami. Znając nieco tereny ogarnia na mapie najlepsze miejsce i jedziemy za nim.
OS3.Podjazd na pół z wypychem, choć czasami więcej jazdy mija dość szybko. Początek tego odcinka porównałbym z początkiem OS1, choć jest mniej kręty. Jest kilka charakterystycznych momentów. Pierwszy to wylot na krótką polanę z dużą prędkością przez jagódki, zaraz za wybijająca mulda. Drugi to dość spory drop z lądowaniem na pochyło a za nim niska banda w lewo. Ostatnim momentem, o którym każdy będzie wspominał jest mokro-błotna ściana na której trzeba skręcić z trawersu w jej dół w wcelować w krótką kładkę. Dalsza część za ścianką jest jeszcze trochę kręta i pochyła, ale czym bliżej mety tym prościej i płasko.
OS2.Odcinek na którym myślałem czy nie zagotuję hamulcy, choć dużo band i wyraźnie zaznaczona ścieżka to stromizna nie pozwalała często odpuścić hebla bo momentalnie nabierało się prędkość, z którą sobie nie radziłem. Nieco niżej przyjemniej, przyjemnie kręto i wyraźnie szerzej. Kilka błotnych kałuż, które najlepiej jak się uda przeskoczyć.