Dystans całkowity: | 185.71 km (w terenie 76.00 km; 40.92%) |
Czas w ruchu: | 11:14 |
Średnia prędkość: | 16.53 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 37.14 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
Wybrałem się na Murcki, był Jacek, Damian oraz jeszcze 2 osoby. Ruszam z wszystkimi na pierwszy zjazd, idzie fajnie choć jakby trochę się zapomniało. Wszyscy odbijają na rockgarden wiec jadę za nimi, mimo że wolałem prosto na kładkę tylko dla tego by ewentualnie nie zbić się z kimś po złączeniu ścieżek. Postawiono małą hopkę przed ostatnią bandą do rockgardenu, omijając nią trzeba dziwacznie zbliżyć się do bandy przez to po wyjściu z niej byłem bardzo na zewnętrznej a jak się okazało jest tam grząska ziemia. Koło zatopiło się i choć skręcałem to jechałem prosto łapiąc przechył. Zaraz potem uskok na którym mnie podbiło i lądowanie zakończone ryciem w glebie. Przetarta buźka, nadgarstek boli, dłoń ciut rozcięta :/
Jak się pozbierałem to od dołu podjechał Robert, pogadaliśmy i jeszcze dla odkucia się dwa razy zjechałem. Potem wspólnie uderzyliśmy w stronę Lędzin i pożarówkami do Ławki. Poźniej już tylko asfaltem do domu.
Krzysiek wyrwał mnie pokręcić, szybko pozałatwiałem domowe interesy i po 13 ruszam, spotykamy się w nieco nietypowym miejscu z powodu niedogadania. Jedziemy przez Park Lotników na Geosferę, podjeżdżamy bokiem i zjeżdżamy pod stadninę koni. Obok cmentarza w kierunku bazy nurków, ale odbijamy w prawo w kierunku skałek i wzniesień.
Jest tam tor dla offrodowców, ale i my możemy tam coś spróbować. Wjeżdżamy na jedną górkę i przyglądamy się jednej trochę sypkiej ściance, ja rezegnuję ale Krzysiek się przymierza, całe zajście filmuję i z powodzeniem choć z kilkoma podejściami wszystko się rozegrało.
Klasycznie objeżdżamy bazę nurków w około. Widać nieco rozjeżdżoną drogę, jak się okazało musiały być prowadzone prace bo nowe ławki, barierki i tablice są postawione. Kamienisty dołek na zjeździe jakiś gorszy niż zwykle, chyba z powodu robót coś się zmieniło. Lecimy singlem dalej, bez różnic ale dalej tragedia. Wycięte drzewa i wysypany kamień na szerokość samochodu, urok tamtejszej ścieżki bezpowrotnie zniszczony. Zapewne nowa droga zostanie wykonana w około i nic już nie będzie. Sama końcówka z małymi muldami do skakania też dotknięta, choć było tam wystarczająco gładko i równo to wysypali ten kamień przez którego łapię snejka :/
Po wymianie dętki jedziemy na Sosinę, i bez postoju objeżdżamy zalew i wskakujemy na płyty w kierunku Maczek. Daje się namówić by jechać jeszcze na Balaton i dopiero terenem skierować się do domu. Po takiej Petli będąc ponownie na Maczkach delikatnie się ćmiło, ale czarny szlak jeszcze dobrze widoczny.
Przerwę zrobiłem za rurą na terenowym podjeździe przez las, jadąc dalej przez Park Lotników troszkę sił zaczęło brakować, ale bardziej już pod koniec wycieczki doskwierał ból w krzyżach. Dość zmęczony przyjechałem do domu.
Byłem nadać paczkę i wpłacić sobie kasę. Choć już późno to zdecydowałem się wykorzystać okazję i ciut pokręcić
Pojechałem do Krzyśka odebrać rzeczy, które kupilismy wspólnie z okazji wyprzedaży. Kosmetyki dla amortyzatorów: olej Motorex oraz dezodorant Brunox Deo ;)
Pod wieczór jeszcze skoczyłem na pocztę wysłać paczkę ze sprzedaną kasetą.
Wczoraj przygotowałem sobie nowy błotniczek pod kolor amortyzatora ala Bender Fender. Taki mikołajowy gift sam sobie na dziś zrobiłem :)
Dziś byłem na Grodzisku w Jaworznie, po drodze przez traskę na Sobieskim, za kopalnią. Powrót przez Podłęże do osiedla Stałego, ścieżką rowerową do domu. Było tylko troszkę mokro, średnio ślisko. Ja Mikołaja niestety nie widziałem, nawet z ambony