Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1109.51 km (w terenie 421.00 km; 37.94%)
Czas w ruchu:59:11
Średnia prędkość:18.75 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:58.40 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Czerwonym szlakiem ze Zwardonia do Rycerki

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(2)
6:10 siadam na rower i jadę na Rondo w centrum Mysłowic, przybywam punktualnie i rozglądam się za Krzyśkiem. Skoro go nie ma to jadę wyżej aby zobaczyć go czy nie pnie się już Mikołowska. Ale nie ma go i nie ma, jadę zobaczyć czy przypadkiem przy rondzie się nie ukrył i też go nie ma, na szczęście pojawia się raz dwa i jedziemy już do Piotrowic przez Janinę.
Pociąg przybywa gdzieś po 6 minutkach i pakujemy się do bagażowego, jest tam kilku rowerzystów ale ścisku nie ma. Po trasie dosiadają się kolejni amatorzy "broweru" i wypijają chyba po 3 na głowę zanim wysiedliśmy z nimi w Zwardoniu. My udajemy się do sklepu bo przyda się coś słodkiego jeszcze przed szlakiem. Wskakuję i kupuję 2 drożdżówki, pączka i półfrancuskie. Dziele się z Krzychem po czym on wskakuje do sklepu i on kupuje słodkości i się też ze mną dzieli. Nasi amatorzy piwa też zahaczyli o ten sklep robiąc nie małe zapasy. Przepchane sakiewki i plecaki od piwa robią na nas niemałe wrażenie mimo że to dwudniowy trip jak dosłyszeliśmy.
My wolimy piwo w nagrodę na szczycie niż pić by jechać, więc żwawo pokonujemy asfaltowy początek czerwonego szlaku bo dziś mamy naprawdę kawał drogi do pokonania. Zaczyna się teren i wkrótce mocny podjazd który dokończamy wypychając. Trzeba się szanować więc odpoczynek jest wskazany
Po stromym podjeździe © Kysu

Czas na odpoczynek © Kysu

Siadamy na rowery i kręcimy dalej, mijamy pieszych turystów i mamy pierwszy zjazd więc grzejemy. Fajnie się jedzie tylko Krzysiek na dole łapie snejka więc mamy przymusowy postój. Pomagam mu ale czas nam ucieka bo jego zapasowa dętka nie trzyma powietrza a wyprzedzeni turyści właśnie wyszli na prowadzenie. Daję mu moją zapasową i jest jak należy, podganiamy na płaskim odcinku a na kolejnym podjeździe łapiemy już tych turystów.
Zapewne po drodze minęliśmy Beskid Graniczny (875) a jadąc wzdłuż Polsko-Słowackiej granicy docieramy na szczyt Kikula (1087). Spoglądamy na mapę i weryfikujemy przebytą drogę, jesteśmy gdzieś w połowie na Wielką Raczę więc nie ma tragedii. Jedziemy w dół i po drodze robimy postój na zdjęcia bo ukazały się ładne widoczki
Ja na tle panoramy gór © Kysu

W dalszej części był zarąbisty wąski singiel poprowadzony trawersem, znalazła się też wąska kładeczka, która prezentowała się właśnie tak
Kładka na czerwonym szlaku © Kysu

Stoje na kładce © Kysu

I wspomniany chwile temu singiel, który wiódł się też za kładką
Krzychu22 na singlu © Kysu

Beztrosko mijają kolejne obroty korb a Wielka Racza to już tylko jeden większy podjazd i wyczekana przerwa pod schroniskiem
Schronisko na Wielkiej Raczy © Kysu

Popas na W. Raczy © Kysu

Wymarzone piwko i planowanie co dalej © Kysu

Jeszcze podjazd na punkt widokowy i krótkie spojrzenie na okoliczne góry
Widok ze szczytu Wielkiej Raczy © Kysu

Ruszamy dalej, szlak jest hojny i obdarza nas możliwością harców przy dużej prędkości, notabene 50km/h było dziś niejednokrotnie osiągane. Krzysiek zaliczył pięknego drifta gdy szlak mu nagle chciał uciec w lewo, ja spokojnie wszystko kontroluję bo widzę co mój przewodnik na czele wyprawia ;) Jednak kiedyś musiał nadejść ten czas, że coś mnie na szlaku zaskoczy. Był gładki uskok z niecką na którą spadłem starając się jakoś zdusić wychylając tyłek za siodełko i uginając nogi, zawieszenie dobiło i pośladek spotkał się z oponą. Przez chwile jakby chciał spode mnie wyjechać bo prawy pedał się wypiął, ale trzeba było szukać ratunku bo twardy szlak nie był bezpiecznym miejscem do jazdy na jednej nodze. W ułamek sekundy trafiam w jagodziny i okrzyk radości bo czuję że sytuacja będzie opanowana, ślizgiem po mokrej trawie przez jagody zatrzymuje się do zera.

Gdy ochłonąłem a Krzysiek przestał śmiać ruszyliśmy, jakoś prócz rożnych piechurów i krótkich rozmówek z nimi nic mi się nie przypomina
Full suspension w pełnej krasie © Kysu

Przerwa na oglądanie gór © Kysu

Ale zapewne jechaliśmy przez Halę Śrubita, Abramów (1084), Jaworzynę (1173), kolejną Kikulę (1119), Przełęcz pod Banią, oraz Przełęcz Przegibek gdzie na chwilę straciliśmy szlak bo łatwo się zapomnieć na jeździe ;) Majcherowa (1105) oraz pominięta Wielka Rycerzowa (1226) bo nie chciało nam się piąć mocno w górę a ja zupełnie zapomniałem, że byłby potem gładki zjazd do Hali Rycerzowej
Hala Rycerzowa © Kysu

Myślimy już o naszych żołądkach, napotkaną parę młodych turystów pytamy co i jak, sami udają się do Bacówki na Rycerzowej, a my po chwili namysłu też tam jedziemy, okazuje się że to rzut kamieniem tylko nie było jej widać bo jest w dole
Bacówka na Rycerzowej © kysu

Robimy ostatni duży posiłek i odpoczywamy tam około pół godziny, ja męczę dwie kromki, które mimo głodu nie jestem w stanie pochłonąć. Widać jak pogoda się psuje, ciemne chmury zakrywają niebo, zmaga się wiatr i robi zimno. Zarzucam dodatkową koszulkę na siebie a Krzyśkowi z zimna szczęka lata i do tego jest wesoło bo próbuje coś powiedzieć :D

Opuszczamy to miejsce i pniemy się znów w górę, na tą halę i wyżej na Małą Rycerzową (1207). Czeka nas już przyjemna droga w dół - Jaworzynka (1117). Zgodnie z Krzyśkiem spostrzegliśmy, że fragment trasy jest bardzo podobny do tego na Smrekowiec, gdzie prowadził nas Aegis zielonym szlakiem. Trafił się bardzo kamienisty odcinek na którym trzeba było uważać na luźne kamienie
Oto taki niewinny techniczny zjazd © Krzychu22

Dalej pędzimy w dół, spadek wysokości jest spory aż zatyka mi uszy ze zmiany ciśnienia, szlak uciekła nam gdzieś z oczu podczas tego pędzenia. Dojeżdżamy jeszcze troszkę drogą, którą ściągają prawdopodobnie drzewo z wycinek. Czujny Krzychu - przewodnik wyprawy szybko łapie za mapę i stwierdza, że tą zabudowę którą widać to jest ta na mapie gdzie wskazuje palcem. I faktycznie się nie mylił, spostrzega niebieski szlak który krzyżuje się z naszym dotychczasowym czerwonym i już nim jedziemy przez polanę do asfaltów.
Za szosami nie przepadamy, ale można po nich bardzo szybko się przemieszczać, a pogoda widać nie odpuści nam i będzie chciała nas zmoczyć. Zielony szlak drogą do Rycerki Dolnej pokonany został w błyskawicznym tempie, na razie jest tylko delikatny deszczyk ale przybiera na sile. Mijamy kościółek przy którym jest mapa, kontrolujemy położenie i śmigamy dalej, zaczyna już mocniej padać i Krzychu wychwytuje ciekawe miejsce do przeczekania
Dobrze jest mieć dach nad głową © Krzychu22

Po około 10 minutkach kontynuujemy, jest mokro na drodze ale mamy czas i niedaleko stację więc zupełnie się nie spieszymy. Na miejscu sprawdzamy godzinę odjazdu pociągu i będziemy musieli czekać więcej niż 30 minut.
Jak zwykle czas mija nam wesoło, śmieszne pomysły i rozmowy, przyjeżdża pociąg i wsiadamy do bagażowego, który jest puściutki. Rozkładamy się na "kanapach" i odprężamy, Krzysiek nawet zasnął.

Na stacji Piotrowice wysiadamy, jest mi tak zimno że szczęka lata i się trzęsę, zarzucone szybsze tempo ratuje mnie z tych nieprzyjemnych objawów. Wracamy dokładnie taką samą trasą jaką przyjechaliśmy na pociąg, podziwiamy też przez chwilę zachód. Sprawnie docieramy do Mysłowic i żegnamy się jadąc w swoje strony.

Planowanie wypadu na Jurę

Środa, 11 lipca 2012 · Komentarze(0)
Przyjechał do mnie Krzysiek trochę zmoczony bo złapał go deszcz. Będą u mnie rozmawiamy i planujemy trochę o wyjeździe na Jurę, na razie wstępne ustalenia. Gdy się już wypogodziło ruszamy na Niwkę terenem przez Wysoki Brzeg. Jadąc nieopodal Przemszy dojeżdżamy pod bramę kopalni piasku, znajdujemy jakąś boczną ścieżkę i takim singielkiem jedziemy przed siebie. Natrafiamy na sporą ilość piachu i pchamy przez długi odcinek, później wdrapujemy się na skarpę by się rozejrzeć po okolicy. Jest tam jak jechać to ruszamy dalej, okazuje się że dostajemy się na poznaną w zeszłym roku traskę a z moją modyfikacją wyjeżdżamy prosto na Maczki. Tam się żegnamy i jedziemy do domów.

Znów brower

Wtorek, 10 lipca 2012 · Komentarze(0)
Dziś znów lajtowa jazda więc aby nie było nudno to po raz kolejny będzie piwo. Jedzie z nami też Maciek, sąsiad Krzyśka. Od Maczek już razem, jedziemy przez lokomotywownie na Szczakową, tam zaopatrujemy się i kierujemy się na bazę nurków by tam wypić to piwko. Ciepło fajnie, byle całe takie wakacje były sobie myślę. Później zjazd na Sosinę by się dalej byczyć i nic nie robić. Wracamy przez płyty i pożegnanie na Maczkach.

Na jagody i wódeczkę u Stasia

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · Komentarze(0)
Po ostatnim obżarstwie przyszedł pomysł by po prostu nazbierać tych jagód w pokaźnej ilości. Zabrałem dwa słoiki i wyruszyłem do Krzycha, spod jego domu najbardziej terenowym wariantem docieramy na naszą miejscówę i zaczynamy zbierać. Początkowo wydaje się że nie da rady szybko zapełnić słoików, jednak może troszkę wprawy się pojawiło i nie było to znów tak strasznie mozolne.
Znudzeni tym zbieraniem ruszamy na sztruclę do Bukowna, kupujemy też po piwku. Po otwarciu piwek miejscowy pochłaniacz metylowego woła nas, pewnie by z nim pić. Stawiamy opór i nie reagujemy, no to on do nas przyszedł, wita się a skoro się nie znamy to się przedstawia w komiczny sposób "Stasiu Hajduk Polska Bukowno". I dalej zdziwiony że go nie znamy. Zaprasza nas na "Żubrówkę" która faktycznie była wódką marki "Żubr", daje mi kielon i wącham czy to nie jakieś świństwo domowej roboty, w ogóle nie mam zamiaru pić daję Krzychowi, on ochoczo wypija. No to i ja próbuję, przechylam kielon, wypijam i niespodziewanie czuję że tej wódki nawet nie trzeba przepijać bo taka słaba. Ja dziękuję za taką imprezę, dopijamy piwko i się zmywamy bo znów nas na chlanie będzie ciągnął ten Stasiek.
Jedziemy Bukowską, na chwilę łapiemy się szosowca ale za ostro grzeje więc mu odpuszczamy. Potem wskakujemy znów do lasu by jeszcze dozbierać jagód, po niecałych 30minutach mam już zapełniony słoik, więc wracamy na Bukowską i jedziemy w kierunku Jaworzna. Potem płytami na Maczki i każdy do domu.

Beer power

Niedziela, 8 lipca 2012 · Komentarze(0)
Alternatywne tytuły wpisu jakie przyszły mi na myśl:
- Wesoły powrót
- Szybki pociąg z Bukowna
- Piwo najlepsze paliwo
- Double Blast i nie wiem co się dzieje kurde

No dobra, dziś zaczyna się od Sosiny, lecimy na Dolinę Żabnika i tam robimy małą sesję sprzętów
Merida One-Five-O-3000D © Kysu

potem kierujemy się na Bór Biskupi a po drodze zatrzymujemy się na jagodny których tu już prawie nie ma oraz maliny jeśli już są. Na Borze chwytamy się niebieskiego szlaku i jedziemy sobie nim do momentu napotkania sporej ilości jagód.. znów się obżarliśmy :) Potem natrafiamy na czarny szlak który prowadzi na Płoki, jest ciepło i myślimy nad zakupem wody, sklep zamknięty więc ruszamy niebieskim rowerowym na Lgotę. Niewiele przejechaliśmy i jeszcze w Płokach widzimy niski granatowy hydrancik z zimną wodą, przemywamy się a nawet polewamy głowę, woda albo ze źródła albo z kanalizacji, będziemy pamiętam że jest ona za free.
We Lgocie patrzymy znów za sklepem i może jakimś browarkiem, ale nic nie ma wiec zagryzamy jabłkiem i ciastkami. Ktzysiek spojrzał w mapę gdzieś stojącą i zobaczył zielony rowerowy w kierunku Bukowna, wiec ruszamy, ale gdzieś na początku terenu oznaczenie się traci, zjeżdżamy jeszcze niżej i nic nie ma, inną drogą wracamy licząc że może trafimy na ten szlak ale nic z tego.
Ponownie Lgota i spojrzenie na mapę, decydujemy się zjechać asfaltem i niżej obrać trasę czarnym szlakiem, idealnie przed stromym podjazdem widzimy szlak po lewej, kręcimy i ogólnie mamy lekko z góreczki, gdzieś w Okolicach Żurady przeskakujemy na niebieski i jesteśmy prawie przy Bukownie. Podjeżdżamy na zakola Sztoły i widzimy w oddali ciemne chmury a nawet błyski.. oj trzeba szukać schronienia.
Krzysiek wpada do sklepu przy fontannie po towar - 4 bronki, aby czas w oczekiwaniu na przejście burzy szybciej zleciał. Po pierwszym nic się nie stało, deszcz nie spadł, wiatr tylko mocniej wiał, kolejny bronek więc czas już wracać do domu. Kilka obrotów korb i coś kropi, to wskakujemy w tunel pod stacją, ale to fałszywy alarm jedynie kilka niewinnych kropel.
Za chwilę będziemy na Bukowskiej, wstępnie jesteśmy rozgrzani i Krzychu zrywa się do sprintu, grzeje dość długo zapodając tempo 40, daję mu zmianę i utrzymuję 35 aby się zregenerował i nadążył, kurde my nigdy tak nie grzejemy jakaś tajemna moc nas się trzymie. Moja zmiana dość długa, czuję wysokie tętno oraz ile sił wkładam w pedałowanie, ale browarki ładnie znieczulają cały ten wysiłek. Zmiana i Krzychu zapodaje 37, szaleńcza jazda aż sami nie dowierzamy że tak można, ale to jest beer power, daję zmianę bo Krzychu wypadł z tempa, ponownie 35 gdyż nie wiem czy wydolę, potem on przed wiaduktem robi ostatnią zmianę bo wie że zawsze najgorzej mi idzie ten odcinek.
Przepychamy rowery na płyty którymi kierujemy się na Maczki, ciągle jesteśmy pod wrażeniem tempa i sądzimy że po 2 piwkach możemy konkurować z Tomkiem na tym odcinku :D Aby nie przesadzić po takim sprincie jedziemy spokojnie robiąc rozjazd. Na Maczkach się żegnamy i śmigamy do domów.

Ale widoki

Piątek, 6 lipca 2012 · Komentarze(0)
Krzysiek pojechał w góry z Grzegorzem, ja mam praktyki w Cargo i nie miałem jak jechać. Popołudniu ruszam na niewielką rundkę Gdzieś na Dziećkowice, Wspinam się na górkę przy kamieniołomie i podziwiam jak widać góry, myślę sobie ale oni muszę mieć dziś widoki, całe góry świetnie oświetlone, a tu u nas w okolicy nieco chłodno i jakby mgliście, dopiero hen daleko te góry widocznie w terenie z lepszą aurą.

Grupowo na Stargańcu

Czwartek, 5 lipca 2012 · Komentarze(5)
BS'owe spotkanie ludzi w Katowicach na Stargańcu.
Jedziemy z Krzyśkiem przez Morgi na Giszowiec, obok Janiny. Na Ochojcu naprzeciw nas jadą przypadkowo Tomek z Moniką, więc już małą grupką kierujemy się na ten stawek, Troszkę niepewnie jedziemy, my nie znamy drogi a Tomek z Moniką coś pamiętają.
Na miejscu jest spora grupka, jest też Adam, Grzegorz na swoim świetnym Specu, Marcin, Rysiek oraz Filipek.

Czas leciał a my tak nieprzygotowani w ogoóle na ognicho. Rysiek mówi że z chęcią ruszy się z nami do sklepu, więc zabieramy się z nim. Robi się już troszkę ciemnawo, ale mimo to zapierd.. za Ryśkiem przez ten las jak wściekli, nie powiem ma on niezła nogę, zrobiliśmy niezły pociąg który nie zwalniał poniżej 30km/h
W sklepie zakupujemy piwko i kiełbaskę oraz jakieś bułeczki. Wracamy tą samą trasą i powiedziane było, że spokojniej.. jednak myśl o kiełbasce i piwku zrobimy swoje, Rysiu dołożył do pieca i znów pociąg w ciemnym lesie. Skończyło się nieszczęśliwie już na końcu trasy Krzychu niefortunnie zajeżdża drogę Ryśkowi i traci on łączność z rowerem oraz piwo które w jego plecaku pękło mimo że w puszcze. Na miejscu czynimy powinność i pieczemy kiełbaski i popijamy piwko.


Gdy już zrobiło się ciemno wszyscy razem stajemy do grupowego zdjęcia a po nim wracamy.

Na Ochojcu żegnamy Amigę, który robi nam ostatnią fotkę i wracamy do domu. W Mysłowicach jeszcze postój przy sklepie a na dole Mikołowskiej odłączam się i śmigam do domu.

Relaksacyjnie

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · Komentarze(0)
Wybrałem się dziś z Krzychem na Murcki w celu spotkania się z kilkoma osobami z EMTB.pl oraz zrobienia kilku zjazdów na tamtejszej trasie. Wyruszyłem przed niego na hałdę w Jęzorze i gdzieś pomiędzy nią a Fasfionhouse już jesteśmy razem, Wracamy w moje okolice singielkiem przy torach, potem asfaltem atakujemy na Morgi i zjeżdżamy ulicą Graniczną i wbijamy do Katowic, potem odbijamy na lewo do lasu i już dojeżdżamy na miejsce.
Czekamy troszkę i nikogo nie ma, decydujemy wykonać zjazd i ponownie wjechać i zobaczyć czy ktoś się zjawił. Krzychu zalicza większość hopek, ja początkowo miałem problem się przełamać ale po kilku mniejszych nabrałem odwagi na te większe delikatnie dławiąc cały wyskok by zawieszenie prawie dobijało.
Wróciliśmy na górę a tam nikogo nie ma, więc wykonujemy jeszcze jeden zjazd prawie na sam dół i wjazd na górę. Krzychu ma już dosyć bo grał dziś w piłę, to wracamy przez staw Janina i asfaltem na Mysłowice.

Otwarte Grand Prix Sosnowca Amatorów w Kolarstwie Górskim

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(1)
Straszny upał a Krzychu zachęca do wzięcia w darmowym wyścigu na Środuli. Dobra w końcu jest okazja by się sprawdzić tylko będziemy się męczyć w tym skwarze. Już przyjazd nie był wygodny tym bardziej że lekko się spóźniałem na trasie. Zapisałem się i zanim organizator cokolwiek zdecydował było sporo czasu na dobry odpoczynek.

W końcu decyzja zapada na linii startu - jedziemy 10 kółek. Ruszyliśmy i początkowo nie odstaję od Krzyśka na krok, czołówka odleciała daleko a ja będę raczej trzymał swoje tępo by ewentualnie na koniec zachować siły. Pomyliłem się bo tych sił w tym tempie by mi nie wystarczyło, po 2 kółku Krzysiek wyraźnie przede mną a ja niewyraźnie zbliżam się do konkurenta z mojej kategorii. Łykam go na zjeździe ale ewidentnie wkurza mnie swoim skracaniem trasy przez rów, już myślę czy jeśli przegram czy nie apelować o to zagranie którym zyskiwał po 7 metrów ale.. Ale jak zbliżyłem się do niego na zawijasach to usłyszałem jak już mocno sapie, brakuje mu powietrza. Teraz wyprowadzam atak na zakręcie znajdującym się przy podjeździe, on już zdechł i beznadziejnie powoli wykonuje ten zakręt i liczył chyba ze za nim pojadę, a mam przecież miejsce obok to go łykam. Ile mogę tyle staram się szybciej jechać by złapać przewagę i wybić mu z głowy jakikolwiek rewanż. Sam mam kłopoty bo zaczyna się kolejne kółko a sapię podobnie jak on, robię podjazd już nie tak dynamicznie, na górze zerkam w tył on zaczął podjazd więc jest dobrze.

Kolejne kółko ponownie sprawdzam ale jego nawet nie widzę więc już odpuszczam bo wiem, że nic lepszego nie wywalczę a taka przewaga daje mi kontrolę gdyby jednak się zbliżał do mnie. Zostają jeszcze chyba 3 kółka, Krzysiek miał podobną sytuację do mojej, wywalczył ile mógł a zagrożenia z mojej strony nie miał, więc pomimo że zwolniłem to różnica między nami utrzymywała się bo on też zwolnił.

Zdublował mnie jeszcze Ficuś, zresztą były zakłady że nie dostanie nagrody jeśli przeciwników nie zdubluje, no i udało mu się to lekko, mnie na przedostatnim kółku już objechał. Gratulacje dla niego bo jest to mocny zawodnik, przyjechał z Wisły po zrobieniu 90km i jeszcze wystartował robią niezły czas.

Wyścig zakończony wielkim leżeniem gdzie się da, udało się dojść do siebie i rozdano nam pamiątkowe statuetki i nagrody. Dla mnie wpadły białe okularki Meridy oraz płyn do nabłyszczania lakieru. Zadowolony bardzo jak każdy biorący udział w tym wyścigu, było nas tak mało (zapewne z powodu tej gorącej temperatury którą było ciężko znieść) że dla każdego była nagroda niezależnie od zajętego miejsca.

Zdobycze w wyściugu bez przegranych © Kysu

Statuetka za II miejsce © Kysu


Po takim wysiłku należy się nam konkretny odpoczynek w bezruchu, wpadamy do sklepu, Krzychu zakupuje browarki i ciastka. Jedziemy bez napiny na Pogorie i tam nieco dalej za plażą rozbijamy się przy wodzie, wyciągamy się leżąc, siedząc... pijąc piwo wpiepszając babeczki i ciastka.