Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1005.50 km (w terenie 405.00 km; 40.28%)
Czas w ruchu:49:16
Średnia prędkość:20.41 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:62.84 km i 3h 04m
Więcej statystyk

Zawody trialowe w Olkuszu + poobiednie kręcenie

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Rozpoczynamy od Sosiny gdzie się umówiliśmy na 10:00, bez wielkiej przerwy ruszamy asfaltem i robiąc zmiany sprawnie docieramy na Bukowno. To już jest tradycją od pewnego czasu, że wpadamy do sklepu i szukamy ujrzanego kiedyś piernika, niestety będzie to niekończąca się opowieść bo nadal nie pojawia się półce. Musieliśmy się zadowolić jabłkami i wielką jak patelnia drożdżówką, którą później zjemy na pół.
Szutrowym skrótem na Olkusz również sprawnie, potem zostaje trochę po drogach w samym Olkuszu i za stacją benzynową jesteśmy już u celu.
Zawody fajne, nie miałem okazji jeszcze widzieć trialowców na własne oczy, oto troszkę moich zdjęć poniżej oraz dwie galerie udostępnione w sieci
http://aquila.org.pl
http://przeglad.olkuski.pl
Monocykliści © Kysu

Zawody w trialu rowerowym Olkusz #1 © Kysu

Na monocyklu też dają radę © Kysu

Zawody w trialu rowerowym Olkusz #2 © Kysu

Zawody w trialu rowerowym Olkusz #3 © Kysu

Zawody w trialu rowerowym Olkusz #4 © Kysu

Monocykle na torze sprawnościowym © Kysu

Zawody w trialu rowerowym Olkusz #5 © Kysu

Kto mu pozwolił pozować z nami © Kysu


Wracamy tak samo jak przyjechaliśmy, pod fontanną przerwa na jedzenie i widzimy że się ciutkę chmurzy tak jak w Olkuszu więc nie czekamy tylko jedziemy. Jeden kilometr za Bukownem zaczyna padać, z czasem deszcz przybrał na sile i znacząco nas zmoczył, natomiast jeszcze przed Sosiną odpuścił i wyszło ładne słońce które wszystko osuszyło. Płytami wracamy sobie na Maczki, niedługo gadaliśmy bo Krzyśkowi spieszyło się do domu, a ja wracam czarnym szlakiem i przez osiedle Stałe.

Po obiedzie zrobiłem sobie za długą siestę, pogoda była dobra, a gdy wyszedłem z domu to jedynie nakręciłem 20km (Stare Brzęczkowice i lasy za nimi, Morgi, stawik na Wesołej, Larysz) bo deszcz już mnie przegonił do domu jeszcze przed Wesołą, szczęśliwie nie zmoczyło mnie.
W domu posiedziałem może kwadrans i jak zobaczyłem że znów jest jasno to ponownie wskoczyłem na rower. Tym razem pojechałem w inną stronę, na Łęg gdzie widziałem znów granatowe chmury, ale przyjrzałem się dokładnie i było wiadomo że deszcz na pewno ominie mnie. Znalazłem nową drogę na Jeleń, która prowadzi przy Przemszy gdzie miałem inne spojrzenie na ta okolicę i górki.
I właśnie jedno wzniesienie upatrzyłem sobie i na nie się wdrapałem. Jest to Góra Staberek, i jak teraz doczytałem należy do pasma Pagór Jaworznickich. Musze koniecznie tam ponownie przyjechać gdy będzie dobra pogoda z daleką widocznością, bo jest to ciekawy punkt do obserwacji.
Wracam tak jak przyjechałem bo znów chmurki wróżą deszcz, nie spadła ani kropla, ale ulice na Wysokim Brzegu były mokre, więc chwile przed moim pojawieniem się musiało padać.

Namiastka Enduro

Piątek, 8 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Ekipa godna tego słowa, każdy na fulu, każdy mocno wsiąknięty w tą rowerową pasję, każdy głodny zdobywania szczytów i szybkich zjazdów. Okazja do sprawdzenia Meridy,
i jakbym mogło być inaczej .. jest zarąbiście na zjazdach, a na podjazdach niewiele gorzej niż na HT.

Przyjechaliśmy wspólnie z Aegis'em jego samochodem i wspólnie mamy też wracać, nie później niż na 19 chciał być w domu, i dobrze się stało bo zdarzyliśmy na mecz otwarcia Euro. Blisko nas parkuje też Tomek, który zdecydował się na trasę z nami. Z racji nieco ograniczonego czasu szybko trzeba dostać się na Skrzyczne co też czynimy wykorzystując wyciąg. Ruszamy w kierunku Baraniej Góry i trasa jest dość łatwa bez wielkich podjazdów, ogólnie to dość płasko gdyż jedziemy grzbietem. Tutaj też robimy pierwszą przerwę aby zatankować paliwo na dalszą trasę.
Trasa na Baranią Górę © Kysu

Pod samą Baranią czekał dłuższy podjazd ale każdy dał radę na raz go pokonać
Panoramka z Baraniej w stronę Skrzycznego © Kysu

Widok z wierzy na baraniej © Kysu

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej niebieskim szlakiem, w pewnym miejscu każdy poświęcił tyle skupienia na trasę że skręt szlaku został przeoczony i musieliśmy się kawałek wracać. Czym niżej tym szlak więcej od nas wymagał, zdarzały się potknięcia, awaryjne opuszczanie roweru Aegisa by uniknąć gleby i snejk Krzyśka.
Postój przy wiacie © Kysu

Gdzieś od tego momentu zrobiło się mokro i zaraz gdy ruszyliśmy Krzysiek miał niezły uślizg. Niżej więcej korzeni i mokrego terenu gdzie i mi przednie koło dwa razy uślizgło, na szczęście niewiele.
Chłopcy endurowcy © Kysu

Na dole szlaku piękny asfalt, którym pomknęliśmy pod jezioro Czerniańskie, przejechaliśmy przez zaporę i udaliśmy dalej asfaltem mijając skocznię w Wiśle Malince. Okazało się, że za wysoko podjechaliśmy, i trzeba się wracać by dostać się na zielony szlak. Zaczynamy podjazd na Czupel, zmęczył on nas a jeszcze nie było końca więc na stosie ściętych drzew robimy popas. Załadowani energią jedziemy dalej w górę, miejscami pchamy ale znacznie więcej sami pokonujemy pod górę. Gdzieś w okolicach Smrekowca podziwiamy widoki
Panorama z Krzyśkami © Kysu

A dalej porywamy się w szaleńczy zjazd na żółtym szlaku, było bosko tylko o dziwo nikt za mną nie jedzie!? Chwile czekania i jest Tomek zawiadamiając że Krzysiek znów ma snejka, jak potem przyznał wybił się w jednym miejscu i miał piękny lot, zakończony straconym czasem bo dętka miała za wiele dziur.

Jak pamiętam żółty szlak ma mocny podjazd pod Salmopol, więc ruszamy żwawo
Naprzód na Salmopol © Kysu

Samą końcówkę wypychamy rowery i jedziemy asfaltem na polanę gdzie robimy ostatni porządny odpoczynek.
Odpoczynek na Salmopolu © Kysu

Potem czeka nas zjazd do Szczyrku gdzie nie odpuszczamy i każdą serpentynę pokonujemy na krawędziach opon.

Znów nie było piernika

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Wyjechaliśmy sobie naprzeciw.. i się minęliśmy, bo pojechałem terenem a Krzysiek szybszą drogą od Szczakowej aż za osiedle Stałe. Nieopodal cmentarza już razem, i przypomniałem sobie o Diablej Górze, on przytaknął i pojechaliśmy, przez Sosinę gdzie była mała przerwa, Dolinę Żabnika, Bór Biskupi, Przeń i już byliśmy pod górą. Na szczycie widzimy bikerów, pierwsza moja myśl - miejscowi przyszli sobie pozjeżdżać - ale to tylko grupa wycieczkowa podziwiała stromiznę, zresztą odradziliśmy im zjazdu na sztywniakach. Pierwszy zjechał Krzysiek, dość powoli mu się to udało, potem ja i też spokojnie sobie wyhamowałem, lepiej niż poprzednio.
Udaliśmy się przez las do Bukowna, ale i tak musieliśmy kawałeczek pojechać asfaltem, Krzychu wpadł po piernik, ale znów go nie było, puste półki w sklepie i zadowoliliśmy się owocem. Siedząc pod fontanną zadzwonił jeszcze Maciek, że chce gdzieś się rowerem ruszyć. Jeszcze chwile siedzieliśmy i wróciliśmy asfaltem do Jaworzna, płytami na Maczki, asfaltem na Balaton, terenem i ciut asfaltem na Strzemieszyce. Ogólnie jestesmy już trochę zmęczeni, więc ruszamy leniwie do parku Leśna, potem robimy małą rundkę przez Juliusz na Maczki i tam po posiedzeniu przed familokiem zbieramy się do domów.

Na koniec dnia

Środa, 6 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Wróciłem późno z uczelni, ale przed 20 zdarzyłem się wybrać na rower.
Byłem na Łęgu, potem terenami i okrężnie na Bory, Byczyna, Stara Huta. Obok zakładów chemicznych Azotania i boiska, przez osiedle Wesołe Miasteczko do osiedla Stałego i ścieżką rowerową do domu.

3, 2, 1, POLO!

Niedziela, 3 czerwca 2012 · Komentarze(0)
BIKE - POLO
Dziś z Krzyśkiem na dniach Sosnowca zagraliśmy w tą nieznaną nam dotąd grę. Przybyło może z kilkanaście osób do tej zabawy, poziom od zawodników do amatorów samej jazdy na rowerze. Był też kolega Krzyśka na monocyklu który piekielnie ogarniał ten temat i choć grał chyba pierwszy raz w polo to nieźle mu szło za sprawą tej zwrotności na monocyklu.
Jakakolwiek wygrana z nagrodą była możliwa, ale postawiliśmy na zabawę niż na rywalizację do upadłego. Gdy mecze zostały zakończone my we dwóch weszliśmy sami ćwiczyć 1 na 1, po pewnym czasie dochodziły osoby i rozgrywaliśmy meczyk nie licząc bramek. Przegonił nas deszczyk gdy dopiero nabrał na sile i ruszyliśmy się do domów.
Pierwsze kroki © Kysu

W trakcie meczu Bike-polo © Kysu

Gol Krzyśka © Kysu

Luźna rozgrywka © Kysu

Wyprowadzamy akcje © Kysu

Luźny przejazd po boisku © Kysu

W odwiewdziny u Barneya

Sobota, 2 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Na Maczki, i już z Krzyśkiem jedziemy terenem do Sosnowca gdzie zgarniamy Łukasza. W trójkę udajemy się do Katowic, obok Ikei, Spodka i Silesii kierujemy się na Chorzów, za strażą pożarną robimy skręt w lewo i jakoś trafiamy w okolice Wojtka. Jeden telefon i już bardziej trafiamy pod jego blok niż błądzimy. Pogawędka jak ze zdrowiem samopoczuciem i planami.
Wracamy chyba przez rynek w Chorzowie, przebijamy się pod estakadą i chodnikami dojeżdżamy pod Stadion Śląski. Dalej staramy się trafić na trasę do poćwiczenia, trochę czasu uciekło zanim znaleźliśmy. Trzy zjazdy i Łukasz musi wracać do domu, a my bierzemy się za jedzenie. Robimy potem kilka zjazdów i też wracamy do domu. Obok Spodka natrafiamy na tłumy bo wyszli właśnie z meczu siatkówki. Szopienice postój na kilka minut i rozjeżdżamy się do domów.