Szybko skończyłem zajęcia więc w taką pogodę byłoby grzechem nie wyjść pokręcić korbą. Krzychu musiał jeszcze pojechać po drzewo, więc miałem troszkę czasu by spokojnie zjeść obiad i ogarnąć program do pobierania z RapidShare ;]
Jeszcze sporo przed 15 zgłaszam się u niego pod domem, pompujemy damper i w drogę. Jakimiś tylnymi ścieżkami na Cieśle a następne Ryszka, jak to ostatnio bywało był też mini popas. Atakujemy w stronę Bukowna, niestety to co dobre zawsze się kończy i wjeżdżamy teraz na asfalt...
Krzychu kończy z terenem
© Kysu
Koniec terenu, czas na odrobinę szosy
© Kysu
Po strasznej nudnej i dłużącej się szosie znów wracamy w teren ;)
Krzychu22 wraca w swój żywioł ;)
© Kysu
Za dużo tej szosy, no to w las
© Kysu
Przekraczamy tory i obok nich jedziemy w kierunku Bukowna. Droga nam się kończy, po piachu zjeżdżać na dół nie chcemy do piaskowni, więc z boczku widzimy linię elektryczną a pod nią ścieżka w dół, doprowadza ona nas do nieużywanego już kanału wyłożonego betonowymi płytami. W jedną stronę nei zajechaliśmy daleko, było to te piaski w które nie chcieliśmy się pakować więc nawrotka. Dojechaliśmy do końca tego kanału i po maluteńkim podjeździe ukazała nam się Ryszka, jedziemy przy jej brzegu, był to krótki odcinek ale bardzo fajny.
Z lasu wyjeżdżamy na asfalt za Bukownem i kierujemy się na Bór Biskupi. Przejeżdżamy całą wioseczkę i na tereny piaskowni, mijamy ją i już jesteśmy na terenach rezerwatu Doliny Żabnika. Skręcamy w prawo i znaną mi drogą jedziemy na stawek położony w środku tego rezerwatu. Ponieważ pierwszy raz jechałem w tą stronę a i był też zrąb musiałem zawiadomić Krzycha, że szukamy wąskiej ścieżki w lewo, no i znalazł ją nawet pierwszy. Chwila moment i jesteśmy przy tym stawku, odrobina czekolady i siedzimy na betonie gadając.
Ruszamy i zauważyłem ścieżkę, którą nigdy nie jechałem i pojechaliśmy w nią, nabraliśmy sporego rozpędu, wystraszyliśmy zakochańców, zjechaliśmy po delikatnym uskoku i przez wąski mosteczek, fajny odcinek mimo że krótki. Jesteśmy na Ciężkowicach, udajemy się na szlak by dojechać na Sosinę, tutaj ponownie Krzychu nadał tempo i przez najfajniejsze zakręty przechodzimy sporym speedem nie mniej niż 30km/h.
Myśląc już o powrocie jedziemy obok pola namiotowego na Sosince i minął nas biker na fajnym fulu. A gdy byliśmy już za budką z lodami dojeżdża do nas i zatrzymuje. Robert, członek ekipy JMTB, zawrócił za nami bo zobaczył charakterystyczną ramę Krzyśka, a właściwie jej niespotykany kolor. Pogadaliśmy i zaproponował nam wydłużenie trasu o bazę nurków, oczywiście zgodziliśmy się, na bazie ponownie pogawędka a potem zjazd na dół. Krzychu poleciał pierwszy, a ja za Robertem nawet dawałem radę. Na dole poczułem mniej powietrza w tylnym kole więc już wiedziałem co mnie czeka, trochę szarpania się z Karmą bo ciasno siedziała na obręczy i zaskoczenie, bo wyraźne dwie dziurki w dętce. Czyli złapałem snejka, na zjeździe w jednym miejscu mocno tylne koło uderzyło w podłoże, więc tylko dobrze że nie było mocniej i nie uszkodziłem sobie obręczy.
Po wymianie dętki żegnamy się z Robertem i jadę z Krzyśkiem, wpierw odprowadzić na Szczakową, ale przekonał mnie bym jeszcze kawałek na Maczki z nim pojechał. Do domu wróciłem czarnym szlakiem, a potem jeszcze niebieskim na park Lotników i standardowo ścieżkę rowerową.