Przedświąteczne 300% terenu
Sobota, 22 grudnia 2012
· Komentarze(1)
|
Kategoria Full suspension z Krzychem, Śnieżne warunki |
Dziś przyjechał do mnie Krzychu by odebrać długie piny do pedałów, które mu kupiłem. Pożyczył jeszcze pompkę do amortyzatora by go nadmuchać po serwisie, zawinął też klej do gwintów by na wszelki wypadek zawias w Giancie nie miał możliwości samo rozkręcenia.
Szybko mnie namówił by się z nim ruszyć, ubrałem się i pojechaliśmy na osiedle Stałe jadąc ścieżką rowerową. W Parku Lotników pierwszy lód na deptaku, Krzychu wykonuje kontrolowany poślizg i jest już zabawnie, śmiech oczywiście zaczął się przy pierwszej glebie - mojej niestety. Lód ten okazał się strasznie śliski, że w mgnieniu oka tylne koło mnie wyprzedziło.
Dalej kręcimy przez kamieniołom, ktoś odsunął kilka betonowych zapór pod mostem i można już przejechać bez zsiadania. Bez szczególnych przygód dojechaliśmy na Sosinę, zjechaliśmy pod zamarzniętą taflę wody i Krzychu rozpoczął zabawę, ja skorzystałem z możliwości mojego telefonu i nagrałem trochę jego poczynań.
Później i ja z obawami wjechałem na lód po wcześniejszym opuszczeniu siodełka, bez popisowych akrobacji podążyłem za Krzychem na nieodległy kraj z zachodniej strony.
Zrodził się pomysł palenia gumy na lodzie, realizacja tego pomysłu była bolesna... dla naszych przepon bo ze śmiechu prawie się zapowietrzyłem a przeponka dała troszkę o sobie znać :) Tu też padło ode mnie pytanie jak liczy się przebieg w terenie jadąc po lodzie, skoro górskie tripy to 200% to Krzychu prędko odpowiedział 300% !
Zakończyliśmy te harce i płytami podążyliśmy na Maczki, tam jeszcze chwilkę pogadaliśmy i ruszyliśmy do swych domów. Ja w standardzie czarnym szlakiem na Jaworzno, za rurą nie zrezygnowałem z terenowego podjazdu i dalej szlakiem dojechałem pod cmentarz na osiedlu Stałym. Później był Park Lotników i oczywiście ścieżka rowerowa.
Szybko mnie namówił by się z nim ruszyć, ubrałem się i pojechaliśmy na osiedle Stałe jadąc ścieżką rowerową. W Parku Lotników pierwszy lód na deptaku, Krzychu wykonuje kontrolowany poślizg i jest już zabawnie, śmiech oczywiście zaczął się przy pierwszej glebie - mojej niestety. Lód ten okazał się strasznie śliski, że w mgnieniu oka tylne koło mnie wyprzedziło.
Dalej kręcimy przez kamieniołom, ktoś odsunął kilka betonowych zapór pod mostem i można już przejechać bez zsiadania. Bez szczególnych przygód dojechaliśmy na Sosinę, zjechaliśmy pod zamarzniętą taflę wody i Krzychu rozpoczął zabawę, ja skorzystałem z możliwości mojego telefonu i nagrałem trochę jego poczynań.
Później i ja z obawami wjechałem na lód po wcześniejszym opuszczeniu siodełka, bez popisowych akrobacji podążyłem za Krzychem na nieodległy kraj z zachodniej strony.
Zrodził się pomysł palenia gumy na lodzie, realizacja tego pomysłu była bolesna... dla naszych przepon bo ze śmiechu prawie się zapowietrzyłem a przeponka dała troszkę o sobie znać :) Tu też padło ode mnie pytanie jak liczy się przebieg w terenie jadąc po lodzie, skoro górskie tripy to 200% to Krzychu prędko odpowiedział 300% !
Zakończyliśmy te harce i płytami podążyliśmy na Maczki, tam jeszcze chwilkę pogadaliśmy i ruszyliśmy do swych domów. Ja w standardzie czarnym szlakiem na Jaworzno, za rurą nie zrezygnowałem z terenowego podjazdu i dalej szlakiem dojechałem pod cmentarz na osiedlu Stałym. Później był Park Lotników i oczywiście ścieżka rowerowa.