Nocny Klimont
Poniedziałek, 15 października 2012
· Komentarze(0)
|
Kategoria Night Ride |
Zabrałem płytkę dla Marcina i lampkę z akumulatorkiem od Domsa by w końcu wytestować. Zajechałem na Morgi i dałem płytkę, pewnie gdzieś po 18 ruszyłem dalej ulicą Graniczną w dół i na stawek na Wesołej. Tam w lesie odpalam lampkę na 80% i jednocześnie stoper i w zamiarze nie jadę tak dopóki lampka sama nie zeskoczy na tryb niżej.
Więc tymi lasami jadę sobie na Lędziny, czasem coś szmera w krzakach ale tym nie ma się co przejmować, jedynie dziwny ptak czy co to było wydawało niesłyszany dotąd przeze mnie dźwięk. No cóż, pierwszy raz taką późną porą jadę przez środek lasu.
Atakuję sobie na Klimont, świetnie wyglądają nasze wioski rozświetlone nocą, w oddali widać kolejne miasta, których za dnia się nie dostrzega a ich skupione światła łatwo teraz dojrzeć. Wracam przez teren rekreacyjny gdzie dawno mnie nie było, widać stoi już zadaszony kort który jest wielki namiotem o kształcie połowy walca. Dalej asfaltami udaję się do domu, na Kosztowach zjeżdżam sobie w dół pod las, i jednak decyduje się testować dalej aku, bo nieustannie od ponad godziny świeci!
Udaję się na Dziećkowice, ale trasę skracam przez most kolejowy na łęg gdzie w ciemnym lesie lampka dalej daje rade, choć widać już nieco słabsze światło to dalej jest ok. Do domu przyjeżdżam i zatrzymuję stoper, jest 1:45 i wygląda że lampka poświeciłaby dalej. Cóż dokończę test przy następnym razie.
Dwa dni później mierzę napięcie na aku i jest 3,71[V] NIEŹLE :D
Więc tymi lasami jadę sobie na Lędziny, czasem coś szmera w krzakach ale tym nie ma się co przejmować, jedynie dziwny ptak czy co to było wydawało niesłyszany dotąd przeze mnie dźwięk. No cóż, pierwszy raz taką późną porą jadę przez środek lasu.
Atakuję sobie na Klimont, świetnie wyglądają nasze wioski rozświetlone nocą, w oddali widać kolejne miasta, których za dnia się nie dostrzega a ich skupione światła łatwo teraz dojrzeć. Wracam przez teren rekreacyjny gdzie dawno mnie nie było, widać stoi już zadaszony kort który jest wielki namiotem o kształcie połowy walca. Dalej asfaltami udaję się do domu, na Kosztowach zjeżdżam sobie w dół pod las, i jednak decyduje się testować dalej aku, bo nieustannie od ponad godziny świeci!
Udaję się na Dziećkowice, ale trasę skracam przez most kolejowy na łęg gdzie w ciemnym lesie lampka dalej daje rade, choć widać już nieco słabsze światło to dalej jest ok. Do domu przyjeżdżam i zatrzymuję stoper, jest 1:45 i wygląda że lampka poświeciłaby dalej. Cóż dokończę test przy następnym razie.
Dwa dni później mierzę napięcie na aku i jest 3,71[V] NIEŹLE :D