Łapiemy skille na Sosinie
Czwartek, 19 lipca 2012
· Komentarze(0)
|
Kategoria Full suspension z Krzychem |
Po robocie w domu sprawdzam telefon, a tam trochę nieodebranych połączeń od Krzycha, wnet ponownie dzwoni i mogę już odebrać. Umawiamy się na Sosinie, że on już wyruszy sobie powoli, a ja napełnię żołądek i dojadę.
Na ławce obok grilów jemy moje ciastka do zera a potem ruszamy na żółty szlak, bo jest tam dożo poziomek i warto by było trochę ich zjeść. Niestety nic nie zjedliśmy bo już ich nie było, ale dalej jedziemy żółtym szlakiem a przed Borem Biskupim odbijamy na nieznaną nam ścieżkę, na początku nawet spoko, potem makabra bo dużo piachu. W czasem poznajemy tereny i wiemy jak już dalej będzie wyglądać nasza droga, przez tereny zakładu DB Schenker wyjeżdżamy na Bukowską, ale tylko na kilka metrów bo zobaczyłem jakąś ścieżkę przez las. Był to krótki kawałek i na końcu sporo schodów które prowadziły pewnie do starej stacji. Jesteśmy prawie na Sosinie, przejazd przez kładeczkę i już.
Ponownie na ławce siedzimy jemy i gadamy, patrzymy troszkę za dziewczynami i ogólnie co się dzieje. Nie chce nam się jeszcze jechać do domu, to bierzemy rowery i bawimy się trenując jazdę na tylnym kole. Mnie się przydało, nie umiałem prawie wcale a jest już lepiej. Wracamy przez płyty i bez żadnych postojów rozjeżdżamy się do domów, ja standardowo czarnym szlakiem i przez osiedle stałe.
Na ławce obok grilów jemy moje ciastka do zera a potem ruszamy na żółty szlak, bo jest tam dożo poziomek i warto by było trochę ich zjeść. Niestety nic nie zjedliśmy bo już ich nie było, ale dalej jedziemy żółtym szlakiem a przed Borem Biskupim odbijamy na nieznaną nam ścieżkę, na początku nawet spoko, potem makabra bo dużo piachu. W czasem poznajemy tereny i wiemy jak już dalej będzie wyglądać nasza droga, przez tereny zakładu DB Schenker wyjeżdżamy na Bukowską, ale tylko na kilka metrów bo zobaczyłem jakąś ścieżkę przez las. Był to krótki kawałek i na końcu sporo schodów które prowadziły pewnie do starej stacji. Jesteśmy prawie na Sosinie, przejazd przez kładeczkę i już.
Ponownie na ławce siedzimy jemy i gadamy, patrzymy troszkę za dziewczynami i ogólnie co się dzieje. Nie chce nam się jeszcze jechać do domu, to bierzemy rowery i bawimy się trenując jazdę na tylnym kole. Mnie się przydało, nie umiałem prawie wcale a jest już lepiej. Wracamy przez płyty i bez żadnych postojów rozjeżdżamy się do domów, ja standardowo czarnym szlakiem i przez osiedle stałe.