Czerwonym szlakiem ze Zwardonia do Rycerki

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(2)
6:10 siadam na rower i jadę na Rondo w centrum Mysłowic, przybywam punktualnie i rozglądam się za Krzyśkiem. Skoro go nie ma to jadę wyżej aby zobaczyć go czy nie pnie się już Mikołowska. Ale nie ma go i nie ma, jadę zobaczyć czy przypadkiem przy rondzie się nie ukrył i też go nie ma, na szczęście pojawia się raz dwa i jedziemy już do Piotrowic przez Janinę.
Pociąg przybywa gdzieś po 6 minutkach i pakujemy się do bagażowego, jest tam kilku rowerzystów ale ścisku nie ma. Po trasie dosiadają się kolejni amatorzy "broweru" i wypijają chyba po 3 na głowę zanim wysiedliśmy z nimi w Zwardoniu. My udajemy się do sklepu bo przyda się coś słodkiego jeszcze przed szlakiem. Wskakuję i kupuję 2 drożdżówki, pączka i półfrancuskie. Dziele się z Krzychem po czym on wskakuje do sklepu i on kupuje słodkości i się też ze mną dzieli. Nasi amatorzy piwa też zahaczyli o ten sklep robiąc nie małe zapasy. Przepchane sakiewki i plecaki od piwa robią na nas niemałe wrażenie mimo że to dwudniowy trip jak dosłyszeliśmy.
My wolimy piwo w nagrodę na szczycie niż pić by jechać, więc żwawo pokonujemy asfaltowy początek czerwonego szlaku bo dziś mamy naprawdę kawał drogi do pokonania. Zaczyna się teren i wkrótce mocny podjazd który dokończamy wypychając. Trzeba się szanować więc odpoczynek jest wskazany
Po stromym podjeździe © Kysu

Czas na odpoczynek © Kysu

Siadamy na rowery i kręcimy dalej, mijamy pieszych turystów i mamy pierwszy zjazd więc grzejemy. Fajnie się jedzie tylko Krzysiek na dole łapie snejka więc mamy przymusowy postój. Pomagam mu ale czas nam ucieka bo jego zapasowa dętka nie trzyma powietrza a wyprzedzeni turyści właśnie wyszli na prowadzenie. Daję mu moją zapasową i jest jak należy, podganiamy na płaskim odcinku a na kolejnym podjeździe łapiemy już tych turystów.
Zapewne po drodze minęliśmy Beskid Graniczny (875) a jadąc wzdłuż Polsko-Słowackiej granicy docieramy na szczyt Kikula (1087). Spoglądamy na mapę i weryfikujemy przebytą drogę, jesteśmy gdzieś w połowie na Wielką Raczę więc nie ma tragedii. Jedziemy w dół i po drodze robimy postój na zdjęcia bo ukazały się ładne widoczki
Ja na tle panoramy gór © Kysu

W dalszej części był zarąbisty wąski singiel poprowadzony trawersem, znalazła się też wąska kładeczka, która prezentowała się właśnie tak
Kładka na czerwonym szlaku © Kysu

Stoje na kładce © Kysu

I wspomniany chwile temu singiel, który wiódł się też za kładką
Krzychu22 na singlu © Kysu

Beztrosko mijają kolejne obroty korb a Wielka Racza to już tylko jeden większy podjazd i wyczekana przerwa pod schroniskiem
Schronisko na Wielkiej Raczy © Kysu

Popas na W. Raczy © Kysu

Wymarzone piwko i planowanie co dalej © Kysu

Jeszcze podjazd na punkt widokowy i krótkie spojrzenie na okoliczne góry
Widok ze szczytu Wielkiej Raczy © Kysu

Ruszamy dalej, szlak jest hojny i obdarza nas możliwością harców przy dużej prędkości, notabene 50km/h było dziś niejednokrotnie osiągane. Krzysiek zaliczył pięknego drifta gdy szlak mu nagle chciał uciec w lewo, ja spokojnie wszystko kontroluję bo widzę co mój przewodnik na czele wyprawia ;) Jednak kiedyś musiał nadejść ten czas, że coś mnie na szlaku zaskoczy. Był gładki uskok z niecką na którą spadłem starając się jakoś zdusić wychylając tyłek za siodełko i uginając nogi, zawieszenie dobiło i pośladek spotkał się z oponą. Przez chwile jakby chciał spode mnie wyjechać bo prawy pedał się wypiął, ale trzeba było szukać ratunku bo twardy szlak nie był bezpiecznym miejscem do jazdy na jednej nodze. W ułamek sekundy trafiam w jagodziny i okrzyk radości bo czuję że sytuacja będzie opanowana, ślizgiem po mokrej trawie przez jagody zatrzymuje się do zera.

Gdy ochłonąłem a Krzysiek przestał śmiać ruszyliśmy, jakoś prócz rożnych piechurów i krótkich rozmówek z nimi nic mi się nie przypomina
Full suspension w pełnej krasie © Kysu

Przerwa na oglądanie gór © Kysu

Ale zapewne jechaliśmy przez Halę Śrubita, Abramów (1084), Jaworzynę (1173), kolejną Kikulę (1119), Przełęcz pod Banią, oraz Przełęcz Przegibek gdzie na chwilę straciliśmy szlak bo łatwo się zapomnieć na jeździe ;) Majcherowa (1105) oraz pominięta Wielka Rycerzowa (1226) bo nie chciało nam się piąć mocno w górę a ja zupełnie zapomniałem, że byłby potem gładki zjazd do Hali Rycerzowej
Hala Rycerzowa © Kysu

Myślimy już o naszych żołądkach, napotkaną parę młodych turystów pytamy co i jak, sami udają się do Bacówki na Rycerzowej, a my po chwili namysłu też tam jedziemy, okazuje się że to rzut kamieniem tylko nie było jej widać bo jest w dole
Bacówka na Rycerzowej © kysu

Robimy ostatni duży posiłek i odpoczywamy tam około pół godziny, ja męczę dwie kromki, które mimo głodu nie jestem w stanie pochłonąć. Widać jak pogoda się psuje, ciemne chmury zakrywają niebo, zmaga się wiatr i robi zimno. Zarzucam dodatkową koszulkę na siebie a Krzyśkowi z zimna szczęka lata i do tego jest wesoło bo próbuje coś powiedzieć :D

Opuszczamy to miejsce i pniemy się znów w górę, na tą halę i wyżej na Małą Rycerzową (1207). Czeka nas już przyjemna droga w dół - Jaworzynka (1117). Zgodnie z Krzyśkiem spostrzegliśmy, że fragment trasy jest bardzo podobny do tego na Smrekowiec, gdzie prowadził nas Aegis zielonym szlakiem. Trafił się bardzo kamienisty odcinek na którym trzeba było uważać na luźne kamienie
Oto taki niewinny techniczny zjazd © Krzychu22

Dalej pędzimy w dół, spadek wysokości jest spory aż zatyka mi uszy ze zmiany ciśnienia, szlak uciekła nam gdzieś z oczu podczas tego pędzenia. Dojeżdżamy jeszcze troszkę drogą, którą ściągają prawdopodobnie drzewo z wycinek. Czujny Krzychu - przewodnik wyprawy szybko łapie za mapę i stwierdza, że tą zabudowę którą widać to jest ta na mapie gdzie wskazuje palcem. I faktycznie się nie mylił, spostrzega niebieski szlak który krzyżuje się z naszym dotychczasowym czerwonym i już nim jedziemy przez polanę do asfaltów.
Za szosami nie przepadamy, ale można po nich bardzo szybko się przemieszczać, a pogoda widać nie odpuści nam i będzie chciała nas zmoczyć. Zielony szlak drogą do Rycerki Dolnej pokonany został w błyskawicznym tempie, na razie jest tylko delikatny deszczyk ale przybiera na sile. Mijamy kościółek przy którym jest mapa, kontrolujemy położenie i śmigamy dalej, zaczyna już mocniej padać i Krzychu wychwytuje ciekawe miejsce do przeczekania
Dobrze jest mieć dach nad głową © Krzychu22

Po około 10 minutkach kontynuujemy, jest mokro na drodze ale mamy czas i niedaleko stację więc zupełnie się nie spieszymy. Na miejscu sprawdzamy godzinę odjazdu pociągu i będziemy musieli czekać więcej niż 30 minut.
Jak zwykle czas mija nam wesoło, śmieszne pomysły i rozmowy, przyjeżdża pociąg i wsiadamy do bagażowego, który jest puściutki. Rozkładamy się na "kanapach" i odprężamy, Krzysiek nawet zasnął.

Na stacji Piotrowice wysiadamy, jest mi tak zimno że szczęka lata i się trzęsę, zarzucone szybsze tempo ratuje mnie z tych nieprzyjemnych objawów. Wracamy dokładnie taką samą trasą jaką przyjechaliśmy na pociąg, podziwiamy też przez chwilę zachód. Sprawnie docieramy do Mysłowic i żegnamy się jadąc w swoje strony.

Komentarze (2)

Ale zazdraszczam takich wyjazdów :<

Kenhill 08:41 poniedziałek, 16 lipca 2012

Pominąłeś ważny element naszego pociągowego powrotu nie ładnie!!!

Krzychu22 19:32 niedziela, 15 lipca 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa alawe

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]