Beer power
Niedziela, 8 lipca 2012
· Komentarze(0)
|
Kategoria Full suspension z Krzychem |
Alternatywne tytuły wpisu jakie przyszły mi na myśl:
- Wesoły powrót
- Szybki pociąg z Bukowna
- Piwo najlepsze paliwo
- Double Blast i nie wiem co się dzieje kurde
No dobra, dziś zaczyna się od Sosiny, lecimy na Dolinę Żabnika i tam robimy małą sesję sprzętów
potem kierujemy się na Bór Biskupi a po drodze zatrzymujemy się na jagodny których tu już prawie nie ma oraz maliny jeśli już są. Na Borze chwytamy się niebieskiego szlaku i jedziemy sobie nim do momentu napotkania sporej ilości jagód.. znów się obżarliśmy :) Potem natrafiamy na czarny szlak który prowadzi na Płoki, jest ciepło i myślimy nad zakupem wody, sklep zamknięty więc ruszamy niebieskim rowerowym na Lgotę. Niewiele przejechaliśmy i jeszcze w Płokach widzimy niski granatowy hydrancik z zimną wodą, przemywamy się a nawet polewamy głowę, woda albo ze źródła albo z kanalizacji, będziemy pamiętam że jest ona za free.
We Lgocie patrzymy znów za sklepem i może jakimś browarkiem, ale nic nie ma wiec zagryzamy jabłkiem i ciastkami. Ktzysiek spojrzał w mapę gdzieś stojącą i zobaczył zielony rowerowy w kierunku Bukowna, wiec ruszamy, ale gdzieś na początku terenu oznaczenie się traci, zjeżdżamy jeszcze niżej i nic nie ma, inną drogą wracamy licząc że może trafimy na ten szlak ale nic z tego.
Ponownie Lgota i spojrzenie na mapę, decydujemy się zjechać asfaltem i niżej obrać trasę czarnym szlakiem, idealnie przed stromym podjazdem widzimy szlak po lewej, kręcimy i ogólnie mamy lekko z góreczki, gdzieś w Okolicach Żurady przeskakujemy na niebieski i jesteśmy prawie przy Bukownie. Podjeżdżamy na zakola Sztoły i widzimy w oddali ciemne chmury a nawet błyski.. oj trzeba szukać schronienia.
Krzysiek wpada do sklepu przy fontannie po towar - 4 bronki, aby czas w oczekiwaniu na przejście burzy szybciej zleciał. Po pierwszym nic się nie stało, deszcz nie spadł, wiatr tylko mocniej wiał, kolejny bronek więc czas już wracać do domu. Kilka obrotów korb i coś kropi, to wskakujemy w tunel pod stacją, ale to fałszywy alarm jedynie kilka niewinnych kropel.
Za chwilę będziemy na Bukowskiej, wstępnie jesteśmy rozgrzani i Krzychu zrywa się do sprintu, grzeje dość długo zapodając tempo 40, daję mu zmianę i utrzymuję 35 aby się zregenerował i nadążył, kurde my nigdy tak nie grzejemy jakaś tajemna moc nas się trzymie. Moja zmiana dość długa, czuję wysokie tętno oraz ile sił wkładam w pedałowanie, ale browarki ładnie znieczulają cały ten wysiłek. Zmiana i Krzychu zapodaje 37, szaleńcza jazda aż sami nie dowierzamy że tak można, ale to jest beer power, daję zmianę bo Krzychu wypadł z tempa, ponownie 35 gdyż nie wiem czy wydolę, potem on przed wiaduktem robi ostatnią zmianę bo wie że zawsze najgorzej mi idzie ten odcinek.
Przepychamy rowery na płyty którymi kierujemy się na Maczki, ciągle jesteśmy pod wrażeniem tempa i sądzimy że po 2 piwkach możemy konkurować z Tomkiem na tym odcinku :D Aby nie przesadzić po takim sprincie jedziemy spokojnie robiąc rozjazd. Na Maczkach się żegnamy i śmigamy do domów.
- Wesoły powrót
- Szybki pociąg z Bukowna
- Piwo najlepsze paliwo
- Double Blast i nie wiem co się dzieje kurde
No dobra, dziś zaczyna się od Sosiny, lecimy na Dolinę Żabnika i tam robimy małą sesję sprzętów
Merida One-Five-O-3000D© Kysu
potem kierujemy się na Bór Biskupi a po drodze zatrzymujemy się na jagodny których tu już prawie nie ma oraz maliny jeśli już są. Na Borze chwytamy się niebieskiego szlaku i jedziemy sobie nim do momentu napotkania sporej ilości jagód.. znów się obżarliśmy :) Potem natrafiamy na czarny szlak który prowadzi na Płoki, jest ciepło i myślimy nad zakupem wody, sklep zamknięty więc ruszamy niebieskim rowerowym na Lgotę. Niewiele przejechaliśmy i jeszcze w Płokach widzimy niski granatowy hydrancik z zimną wodą, przemywamy się a nawet polewamy głowę, woda albo ze źródła albo z kanalizacji, będziemy pamiętam że jest ona za free.
We Lgocie patrzymy znów za sklepem i może jakimś browarkiem, ale nic nie ma wiec zagryzamy jabłkiem i ciastkami. Ktzysiek spojrzał w mapę gdzieś stojącą i zobaczył zielony rowerowy w kierunku Bukowna, wiec ruszamy, ale gdzieś na początku terenu oznaczenie się traci, zjeżdżamy jeszcze niżej i nic nie ma, inną drogą wracamy licząc że może trafimy na ten szlak ale nic z tego.
Ponownie Lgota i spojrzenie na mapę, decydujemy się zjechać asfaltem i niżej obrać trasę czarnym szlakiem, idealnie przed stromym podjazdem widzimy szlak po lewej, kręcimy i ogólnie mamy lekko z góreczki, gdzieś w Okolicach Żurady przeskakujemy na niebieski i jesteśmy prawie przy Bukownie. Podjeżdżamy na zakola Sztoły i widzimy w oddali ciemne chmury a nawet błyski.. oj trzeba szukać schronienia.
Krzysiek wpada do sklepu przy fontannie po towar - 4 bronki, aby czas w oczekiwaniu na przejście burzy szybciej zleciał. Po pierwszym nic się nie stało, deszcz nie spadł, wiatr tylko mocniej wiał, kolejny bronek więc czas już wracać do domu. Kilka obrotów korb i coś kropi, to wskakujemy w tunel pod stacją, ale to fałszywy alarm jedynie kilka niewinnych kropel.
Za chwilę będziemy na Bukowskiej, wstępnie jesteśmy rozgrzani i Krzychu zrywa się do sprintu, grzeje dość długo zapodając tempo 40, daję mu zmianę i utrzymuję 35 aby się zregenerował i nadążył, kurde my nigdy tak nie grzejemy jakaś tajemna moc nas się trzymie. Moja zmiana dość długa, czuję wysokie tętno oraz ile sił wkładam w pedałowanie, ale browarki ładnie znieczulają cały ten wysiłek. Zmiana i Krzychu zapodaje 37, szaleńcza jazda aż sami nie dowierzamy że tak można, ale to jest beer power, daję zmianę bo Krzychu wypadł z tempa, ponownie 35 gdyż nie wiem czy wydolę, potem on przed wiaduktem robi ostatnią zmianę bo wie że zawsze najgorzej mi idzie ten odcinek.
Przepychamy rowery na płyty którymi kierujemy się na Maczki, ciągle jesteśmy pod wrażeniem tempa i sądzimy że po 2 piwkach możemy konkurować z Tomkiem na tym odcinku :D Aby nie przesadzić po takim sprincie jedziemy spokojnie robiąc rozjazd. Na Maczkach się żegnamy i śmigamy do domów.