Znów nie było piernika
Czwartek, 7 czerwca 2012
· Komentarze(3)
|
Kategoria Full suspension z Krzychem |
Wyjechaliśmy sobie naprzeciw.. i się minęliśmy, bo pojechałem terenem a Krzysiek szybszą drogą od Szczakowej aż za osiedle Stałe. Nieopodal cmentarza już razem, i przypomniałem sobie o Diablej Górze, on przytaknął i pojechaliśmy, przez Sosinę gdzie była mała przerwa, Dolinę Żabnika, Bór Biskupi, Przeń i już byliśmy pod górą. Na szczycie widzimy bikerów, pierwsza moja myśl - miejscowi przyszli sobie pozjeżdżać - ale to tylko grupa wycieczkowa podziwiała stromiznę, zresztą odradziliśmy im zjazdu na sztywniakach. Pierwszy zjechał Krzysiek, dość powoli mu się to udało, potem ja i też spokojnie sobie wyhamowałem, lepiej niż poprzednio.
Udaliśmy się przez las do Bukowna, ale i tak musieliśmy kawałeczek pojechać asfaltem, Krzychu wpadł po piernik, ale znów go nie było, puste półki w sklepie i zadowoliliśmy się owocem. Siedząc pod fontanną zadzwonił jeszcze Maciek, że chce gdzieś się rowerem ruszyć. Jeszcze chwile siedzieliśmy i wróciliśmy asfaltem do Jaworzna, płytami na Maczki, asfaltem na Balaton, terenem i ciut asfaltem na Strzemieszyce. Ogólnie jestesmy już trochę zmęczeni, więc ruszamy leniwie do parku Leśna, potem robimy małą rundkę przez Juliusz na Maczki i tam po posiedzeniu przed familokiem zbieramy się do domów.
Udaliśmy się przez las do Bukowna, ale i tak musieliśmy kawałeczek pojechać asfaltem, Krzychu wpadł po piernik, ale znów go nie było, puste półki w sklepie i zadowoliliśmy się owocem. Siedząc pod fontanną zadzwonił jeszcze Maciek, że chce gdzieś się rowerem ruszyć. Jeszcze chwile siedzieliśmy i wróciliśmy asfaltem do Jaworzna, płytami na Maczki, asfaltem na Balaton, terenem i ciut asfaltem na Strzemieszyce. Ogólnie jestesmy już trochę zmęczeni, więc ruszamy leniwie do parku Leśna, potem robimy małą rundkę przez Juliusz na Maczki i tam po posiedzeniu przed familokiem zbieramy się do domów.