Jedziemy po piernik !
Piątek, 11 maja 2012
· Komentarze(1)
|
Kategoria Full suspension z Krzychem |
Po obiadku, krótka piła od Krzycha, czy gdzieś jedziemy? Ano jedziemy bo inne plany mi się popsuły to czemu by nie jechać. Spotkanie przy obwodnicy Jaworzna, propozycja Krzyśka to: "jedziemy po piernik" :) czyli pisząc prosto jedziemy na Bukowno.
Trasa wyglądała tak: Osiedle stałe, kamieniołom, obok bazy nurków na Sosinę. Tu małe przekąszanie i nie czekając długo ruszamy dalej. W stronę Ciężkowic, potem drewnianym mosteczkiem na Dolinę Żabnika, Krzychu mówi aby objechać ten stawek - a to wcale niegłupi pomysł bo ładny singielek prowadzi obok niego. Był tam też kolejny skromny mosteczek, i chyba wiem gdzie będę robił sesję zdjęciową z Krzychem przy najbliższej okazji :] Nie objechaliśmy całego stawiku, dostaliśmy się na jaworznicki szlak (chyba żółty) i nim kierujemy się na Bór Biskupi. Chwila moment jadąc szosą jesteśmy na Bukownie, przy moście na ulicy Borowskiej nad rzeką Sztoła udajemy się w teren, okazuje się że wzdłuż rzeczki na górze skarpy jest singielek, dość ciekawy, czasem wąski ale drzew nie ma aż za wiele. Jadąc nim do końca przekraczamy ulicę Mostową, jadąc dalej przy rzeczce orientujemy się, że to tutaj jest to ładne zakole tej rzeki, z piaszczystą skarpą taką jak na zdjęciu jakie jest udostępnione na Wikipedii.
Jednak przypominam Krzyśkowi "piernik kupmy, a potem tutaj odpoczywajmy". No to prędko do sklepu, on atakuje i dość długo nie wraca, a gdy już wychodzi to z struclą truskawkową bo piernika nie było. 450 gram jedzenia za 6,50zł wydaje się dość atrakcyjną ofertą. Siadamy jednak tradycyjnie pod fontanną i tam zabieramy się za konsumpcję.
MMmmmm, no tyle wam powiedzieć mogę ;p Krzychu przeczytał jeszcze całą etykietę by wiedzieć co faktycznie trafiło do naszych żołądków, na szczęście tych najgorszych nieznanych nam składników E oraz regulatorów było niewiele. Chill i obserwowanie śmigłowców gaszących gdzieś pożar, pierwszy raz mogłem je widzieć w akcji.
Chcemy wrócić na to ładne zakole, ale jesteśmy nieco dalej na tej rzece, przeprawiamy się przez trochę lichawą kładkę, na której dość niepewnie stawiałem kroki
Na skarpie po drugiej stronie jedziemy z prądem rzeki, okazuje się że takich piaszczystych zakoli jest kilka.
Na tej upatrzonej robimy sobie zjazd, jemy jeszcze po owocu, podjeżdżamy i jeszcze jeden zjazd. Tutaj poczułem mega przewagę fula, zjazd na sztywniaku byłby bardzo ostrożny i powolny, teraz pozwoliłem sobie z lekkim zahamowaniem zjechać na dół, potem widziałem jak Krzychu zjechał w ogóle bez hampli.
Jedziemy jeszcze raz singielkiem przy Sztole w przeciwnym kierunku, potem za przejazdem kolejowym widzimy jak wozy strażackie wracają a akcji, a były one z Tychów aż. Czyli gdzieś się musiało naprawdę mocno palić. Droga powrotna terenem przy torach, szutrowa autostrada, Ryszka i Sosina gdzie odpoczynek na ławeczkach. Płytami na Maczki i rozstanie, każdy do swojego domu - ja czarnym szlakiem a za rurą na Długoszyn.
Trasa wyglądała tak: Osiedle stałe, kamieniołom, obok bazy nurków na Sosinę. Tu małe przekąszanie i nie czekając długo ruszamy dalej. W stronę Ciężkowic, potem drewnianym mosteczkiem na Dolinę Żabnika, Krzychu mówi aby objechać ten stawek - a to wcale niegłupi pomysł bo ładny singielek prowadzi obok niego. Był tam też kolejny skromny mosteczek, i chyba wiem gdzie będę robił sesję zdjęciową z Krzychem przy najbliższej okazji :] Nie objechaliśmy całego stawiku, dostaliśmy się na jaworznicki szlak (chyba żółty) i nim kierujemy się na Bór Biskupi. Chwila moment jadąc szosą jesteśmy na Bukownie, przy moście na ulicy Borowskiej nad rzeką Sztoła udajemy się w teren, okazuje się że wzdłuż rzeczki na górze skarpy jest singielek, dość ciekawy, czasem wąski ale drzew nie ma aż za wiele. Jadąc nim do końca przekraczamy ulicę Mostową, jadąc dalej przy rzeczce orientujemy się, że to tutaj jest to ładne zakole tej rzeki, z piaszczystą skarpą taką jak na zdjęciu jakie jest udostępnione na Wikipedii.
Jednak przypominam Krzyśkowi "piernik kupmy, a potem tutaj odpoczywajmy". No to prędko do sklepu, on atakuje i dość długo nie wraca, a gdy już wychodzi to z struclą truskawkową bo piernika nie było. 450 gram jedzenia za 6,50zł wydaje się dość atrakcyjną ofertą. Siadamy jednak tradycyjnie pod fontanną i tam zabieramy się za konsumpcję.
Strucla truskawkowa© Kysu
MMmmmm, no tyle wam powiedzieć mogę ;p Krzychu przeczytał jeszcze całą etykietę by wiedzieć co faktycznie trafiło do naszych żołądków, na szczęście tych najgorszych nieznanych nam składników E oraz regulatorów było niewiele. Chill i obserwowanie śmigłowców gaszących gdzieś pożar, pierwszy raz mogłem je widzieć w akcji.
Konfrontacja sprzętu© Kysu
Chcemy wrócić na to ładne zakole, ale jesteśmy nieco dalej na tej rzece, przeprawiamy się przez trochę lichawą kładkę, na której dość niepewnie stawiałem kroki
Licha kładka na Sztole© Kysu
Na skarpie po drugiej stronie jedziemy z prądem rzeki, okazuje się że takich piaszczystych zakoli jest kilka.
Nad zakolem Sztoły© Kysu
Na tej upatrzonej robimy sobie zjazd, jemy jeszcze po owocu, podjeżdżamy i jeszcze jeden zjazd. Tutaj poczułem mega przewagę fula, zjazd na sztywniaku byłby bardzo ostrożny i powolny, teraz pozwoliłem sobie z lekkim zahamowaniem zjechać na dół, potem widziałem jak Krzychu zjechał w ogóle bez hampli.
Jedziemy jeszcze raz singielkiem przy Sztole w przeciwnym kierunku, potem za przejazdem kolejowym widzimy jak wozy strażackie wracają a akcji, a były one z Tychów aż. Czyli gdzieś się musiało naprawdę mocno palić. Droga powrotna terenem przy torach, szutrowa autostrada, Ryszka i Sosina gdzie odpoczynek na ławeczkach. Płytami na Maczki i rozstanie, każdy do swojego domu - ja czarnym szlakiem a za rurą na Długoszyn.