Magiczne siódemki
Czwartek, 29 grudnia 2011
· Komentarze(3)
|
Kategoria Full suspension z Krzychem |
Pobudka, śniadanie i wyjazd po ówczesnym nasmarowaniu łańcucha. Posyłam jeszcze sms'a Krzyśkowi aby dograł sobie jakoś wyjazd by się spotkać. W odpowiedzi dostaję wiadomość, że go obudziłem bo zasnął sobie po budziku i mam się nie spieszyć. Więc jadę sobie jak zwykle do niego, przez osiedle Stałe przy cmentarzu, na Szczakową i przez Maczki. Spotykamy się na Ostrowach Górniczych i kierujemy się pod terminal gdzie mamy się spotkać z Dominikiem. Razem w komplecie ruszamy na Ryszkę przez lekko zabłocony terminal. Dominik trochę zrezygnowany natomiast ja z Krzyśkiem z uśmiechem mówimy, że nie widział naszej wczorajszej drogi. Powolutku by się nie ochlapać przejeżdżamy ten odcinek i kierujemy się w las na Ryszkę. A tam kurwy, przekleństwa i inne rzucanie mięsem bo zniszczyli naszą ławkę przy której napracowaliśmy się z Krzyśkiem. Deska wyszarpana i zapewne skradziona, pieńki poluzowane że można je wyciągnąć. Bande złodzieji niech dopadnie ogień piekielny ]:->
Udaliśmy się dalej w stronę Bukowna, przejechaliśmy obok zakładu oraz na drugą stronę ulicy Bukowskiej, zjechaliśmy na mostek i udaliśmy się nieznanymi terenami gdzie napotkaliśmy klejące błoto, jak wczoraj tylko z dodatkiem jakiegoś grysu. Zobaczyliśmy troszkę nowych ścieżek, zatoczyliśmy prawie okrąg i trafiliśmy na znaną drogę pod Sosinę, odbiliśmy by jechać czymś nowym. Droga z pozoru wydawała mi się znajoma, szczególnie gdy widziałem jeżyny które pałaszowaliśmy w wakacje. Wyjechaliśmy niebieskim szlakiem na Ciężkowice i szybko znaleźliśmy sklepik. Wysępiliśmy od Zetora 5,55zł (Dzięki :-) ) i kupiliśmy 3 sevendays'y bo Dominik zjadł ostatnią drożdżówkę. Ruszyliśmy na Sosinę, objechaliśmy ją i zatrzymaliśmy się przy drodze. Było wtedy około 13:50 i gdzieś kwadrans rozmawialiśmy. Pożegnaliśmy i ruszyliśmy płytami w stronę Maczek. Przy lokomotywowni zatrzymaliśmy się i gadaliśmy lekko pół godziny lub jeszcze więcej, wtenczas nieco starszy biker zdarzył objechać 2 razy tą drogę za każdym razem zawracając przy nas, i gdybyśmy jeszcze chwilę gadali to podjechałby i trzeci raz. Wróciłem sobie skrótem przez tory i standardową trasą czyli: Długoszyn, Fortunę (choć ja bym to nazwał osiedlem Stałym), Łubowiec, Wysoki Brzeg.
Sezon zakończony z wymarzoną liczbą 7777km
Udaliśmy się dalej w stronę Bukowna, przejechaliśmy obok zakładu oraz na drugą stronę ulicy Bukowskiej, zjechaliśmy na mostek i udaliśmy się nieznanymi terenami gdzie napotkaliśmy klejące błoto, jak wczoraj tylko z dodatkiem jakiegoś grysu. Zobaczyliśmy troszkę nowych ścieżek, zatoczyliśmy prawie okrąg i trafiliśmy na znaną drogę pod Sosinę, odbiliśmy by jechać czymś nowym. Droga z pozoru wydawała mi się znajoma, szczególnie gdy widziałem jeżyny które pałaszowaliśmy w wakacje. Wyjechaliśmy niebieskim szlakiem na Ciężkowice i szybko znaleźliśmy sklepik. Wysępiliśmy od Zetora 5,55zł (Dzięki :-) ) i kupiliśmy 3 sevendays'y bo Dominik zjadł ostatnią drożdżówkę. Ruszyliśmy na Sosinę, objechaliśmy ją i zatrzymaliśmy się przy drodze. Było wtedy około 13:50 i gdzieś kwadrans rozmawialiśmy. Pożegnaliśmy i ruszyliśmy płytami w stronę Maczek. Przy lokomotywowni zatrzymaliśmy się i gadaliśmy lekko pół godziny lub jeszcze więcej, wtenczas nieco starszy biker zdarzył objechać 2 razy tą drogę za każdym razem zawracając przy nas, i gdybyśmy jeszcze chwilę gadali to podjechałby i trzeci raz. Wróciłem sobie skrótem przez tory i standardową trasą czyli: Długoszyn, Fortunę (choć ja bym to nazwał osiedlem Stałym), Łubowiec, Wysoki Brzeg.
Sezon zakończony z wymarzoną liczbą 7777km