Uśmiech dziewczyny
Wtorek, 14 czerwca 2011
· Komentarze(0)
|
Zacznę od początku, bo tytuł nawiązuje do samego końca wycieczki.
Ostatecznie skończyłem sprawozdanie i szybko odgrzałem obiad, spieszyłem się by zdążyć punktualnie na 16:30. Wysłałem sms do Tomka by poczekali na mnie chwilę bo już wiedziałem, że się lekko spóźnię. Gdy już ruszyłem naginałem bez jakieś wielkiej rewelki, jak zwykle sobie pędziłem i sprawdziłem czas pod kościołem na Brzęczkach - niecałe 8 minut, więc lepiej niż zwykle ale to zaledwie 15 sekund szybciej.
Dojechałem i widzę samego Tomka, pogadaliśmy trochę i przyjechał Piotrek bez butów SPD, przyjechał pedałując piętami :/ bo jego buty zostawił jak był ostatnio w górach. Zaproponowałem, że mam w zapasie jakieś zwykłe padały i można je przekręcić na dzisiejszą wycieczkę, bo szkoda żeby się tak męczył. Dość sprawnie i szybko poszło, ale plany musiały się zmienić, nie Giszowiec a na Wesołą popędziliśmy. Tam zaliczyłem błotny upadek :/ ostatni kawał drewna który tam leżał (teraz tak myślę co za ciul to tam nawrzucał) nie pozwolił mi pojechać dalej, zatrzymał mnie i przeciążyło na pechową prawą, bo wypiąć się jest mi gorzej a do tego zawsze oberwie przerzutka. Błoto na bucie, piszczelu i ręce, w sumie mogłem tylko umyć dłoń i jechać a zachciało mi się obmywać, zamoczyłem tylko buta i nieprzyjemnie mi się dalej jechało a i tak się nie domyłem dobrze.
Dalej obrałem dla nas trasę leśną na Tychy, szkoda że w kilku miejscach ktoś wpadł na genialny pomysł zepsucia tej ścieżki i utwardził ją gruzem :/ No dobra, dostaliśmy się do asfaltu i nim już w stronę Lędzin popędziliśmy. Obowiązkowo zaliczając Klimont, tylko szkoda że tak to wszystko zarosło bo prowadziłem chłopaków skrajem posianego pola co pewnie nie było do końca przyjemne. Pod kościołem pogawędka, trochę trwała aż w końcu ruszyliśmy dupy, Piotrek dostał olśnienia że miał być gdzieś za pół godziny - zmiana wersji trasy na krótką do centrum Mysłowic więc: Polna droga za stacją Orlen (Lędziny), Ławki, Wesoła, Morgi, no i już centrum. Przy rondzie postój na zgranie gdzie każdy jedzie i dalej kręcimy. Całą Mikołowską zjeżdżamy, chce dogonić Tomka by się z nim pożegnać bo zaraz odbiję w prawą, mimo że ładnie się rozpędziłem to nie chciałem naginać przepisów i wyprzedać prawą stroną pojazdu. Przyhamowałem i zrównałem się na chwilę z niebieskim Seicento, spojrzałem w boczną szybę przy tylnej kanapie i zobaczyłem dziewczynę, która bardzo pięknie się do mnie uśmiechnęła, nie musiałem się starać bo na taki widok uśmiech się sam u mnie pojawił.
Ostatecznie skończyłem sprawozdanie i szybko odgrzałem obiad, spieszyłem się by zdążyć punktualnie na 16:30. Wysłałem sms do Tomka by poczekali na mnie chwilę bo już wiedziałem, że się lekko spóźnię. Gdy już ruszyłem naginałem bez jakieś wielkiej rewelki, jak zwykle sobie pędziłem i sprawdziłem czas pod kościołem na Brzęczkach - niecałe 8 minut, więc lepiej niż zwykle ale to zaledwie 15 sekund szybciej.
Dojechałem i widzę samego Tomka, pogadaliśmy trochę i przyjechał Piotrek bez butów SPD, przyjechał pedałując piętami :/ bo jego buty zostawił jak był ostatnio w górach. Zaproponowałem, że mam w zapasie jakieś zwykłe padały i można je przekręcić na dzisiejszą wycieczkę, bo szkoda żeby się tak męczył. Dość sprawnie i szybko poszło, ale plany musiały się zmienić, nie Giszowiec a na Wesołą popędziliśmy. Tam zaliczyłem błotny upadek :/ ostatni kawał drewna który tam leżał (teraz tak myślę co za ciul to tam nawrzucał) nie pozwolił mi pojechać dalej, zatrzymał mnie i przeciążyło na pechową prawą, bo wypiąć się jest mi gorzej a do tego zawsze oberwie przerzutka. Błoto na bucie, piszczelu i ręce, w sumie mogłem tylko umyć dłoń i jechać a zachciało mi się obmywać, zamoczyłem tylko buta i nieprzyjemnie mi się dalej jechało a i tak się nie domyłem dobrze.
Dalej obrałem dla nas trasę leśną na Tychy, szkoda że w kilku miejscach ktoś wpadł na genialny pomysł zepsucia tej ścieżki i utwardził ją gruzem :/ No dobra, dostaliśmy się do asfaltu i nim już w stronę Lędzin popędziliśmy. Obowiązkowo zaliczając Klimont, tylko szkoda że tak to wszystko zarosło bo prowadziłem chłopaków skrajem posianego pola co pewnie nie było do końca przyjemne. Pod kościołem pogawędka, trochę trwała aż w końcu ruszyliśmy dupy, Piotrek dostał olśnienia że miał być gdzieś za pół godziny - zmiana wersji trasy na krótką do centrum Mysłowic więc: Polna droga za stacją Orlen (Lędziny), Ławki, Wesoła, Morgi, no i już centrum. Przy rondzie postój na zgranie gdzie każdy jedzie i dalej kręcimy. Całą Mikołowską zjeżdżamy, chce dogonić Tomka by się z nim pożegnać bo zaraz odbiję w prawą, mimo że ładnie się rozpędziłem to nie chciałem naginać przepisów i wyprzedać prawą stroną pojazdu. Przyhamowałem i zrównałem się na chwilę z niebieskim Seicento, spojrzałem w boczną szybę przy tylnej kanapie i zobaczyłem dziewczynę, która bardzo pięknie się do mnie uśmiechnęła, nie musiałem się starać bo na taki widok uśmiech się sam u mnie pojawił.