Szyndzielnia + Kozia Górka
Niedziela, 15 października 2017
· Komentarze(0)
|
Kategoria Górskie wojaże |
Podjechałem powyżej szpitala w Bielsku, zaparkowałem i wyruszyłem w kierunku czerwonego szlaku. Nim dość szybkim tempem podjechałem na samą Szyndzielnię - udało się w mniej niż 50 minut. Jadąc Dziabara musiałem jakoś pominąć tą trudną ściankę, a miałem ją chęć zjechać, nim się spostrzegłem byłem już znacznie niżej i nie chciało mi się wracać. Tempo dokręciłem na Dębowcu, który pozwala się rozpędzić i utrzymać tempo.
Wpakowałem się ponownie do samochodu i podjechałem na kompleks Enduro Trails. Odrazu podjechałem na Twistera i go zjechałem. Wpadłem do baru na piwo i burgera. Przysiadłem się do rodzinki, w której ojciec jeździ i troszkę sobie pogadaliśmy. Póki piwko działało szybko podjechałem na górę bo dzień się powoli kończył a chciałem jeszcze zjechać i podjechać ponownie. Wybrałem Cygana, który kilka lat temu był OS'em na zawodach, w których brałem udział. Właściwie nic się nie zmienił, na szczęście ciemny odcinek w lesie był suchy i żaden korzeń nie sprawił mi kłopotów.
Ostatni podjazd musiałem zrobić na spokojnie bo czułem jak się wypompowałem z sił na poprzednim, czasu był jeszcze odpowiedni zapas więc też pchałem zamiast korbić. Przed samym startem na Twistera przysiadłem z ostatnią grupką i sobie trochę pożartowaliśmy.
Wpakowałem się ponownie do samochodu i podjechałem na kompleks Enduro Trails. Odrazu podjechałem na Twistera i go zjechałem. Wpadłem do baru na piwo i burgera. Przysiadłem się do rodzinki, w której ojciec jeździ i troszkę sobie pogadaliśmy. Póki piwko działało szybko podjechałem na górę bo dzień się powoli kończył a chciałem jeszcze zjechać i podjechać ponownie. Wybrałem Cygana, który kilka lat temu był OS'em na zawodach, w których brałem udział. Właściwie nic się nie zmienił, na szczęście ciemny odcinek w lesie był suchy i żaden korzeń nie sprawił mi kłopotów.
Ostatni podjazd musiałem zrobić na spokojnie bo czułem jak się wypompowałem z sił na poprzednim, czasu był jeszcze odpowiedni zapas więc też pchałem zamiast korbić. Przed samym startem na Twistera przysiadłem z ostatnią grupką i sobie trochę pożartowaliśmy.