Peszkowo przed burzą
Czwartek, 10 sierpnia 2017
· Komentarze(0)
|
Przyjechałem na traskę w Brzęczkowicach, zrobiłem 5 zjazdów i było całkiem spoko, widownia nieletnich podziwiała ale też coś próbowali sami ogarniać. Jadę na Kępę Bagieniokową, trąbi na mnie samochód więc zjeżdżam do osi i się zatrzymuję aby pogadać z .. babą, która uważała że obok z lewej strony czerwone puzle, z których ułożony jest chodnik to ścieżka rowerowa i miałem nią jechać bo ona mnie wyprzedzić nie mogła na zakrętach (o Panie Boże dlaczego zsyłasz na świat tak mało bystre osoby). Chociaż była uprzejma i nie podnosiła głosu, mnie również spokojnie szło argumentowanie.
Zajechałem na Wesołą, spod wieży nadawczej jadę terenem w dół. Kawałeczek asfaltem i mam okazję jechać pierwszy raz obok starego pieca wapiennego, ścieżka wprowadza mnie do lasu i widzę tory którymi kawałeczek jadę. Dojeżdżam do miejsca które znam i wiedziałem że jeszcze dobry kawał trzeba tymi torami jechać a już widziałem, że się błyska na niebie. Objeżdżam szutem a potem na dziko lasem, trochę się pogubiłem bo ścieżki brak. Byłem blisko torów chociaż ich nie widziałem, jadący pociąg mi o nich przypomniał więc już nimi pojechałem jak trzeba było odrazu. Gruby patyk gdzieś wszedłkoło korby, nie chciałem się zatrzymywać i wypadł ale urwał mi mocowanie pompki. W końcu wyjeżdżam z lasu, jest już po zmroku ale na wschodzie niebo jeszcze jasne, na zachodzie natomiast czarne. Dawno się tak nie przejmowałem czy mnie złapie ulewa, ale to zapowiadało się naprawdę źle, wiatr w twarz albo z boku. Asfaltami dojechałem i na ostatniej prostej przed domem miałem chociaż raz ten wiatr w plecy - turbo 51,7 km/h
Zajechałem na Wesołą, spod wieży nadawczej jadę terenem w dół. Kawałeczek asfaltem i mam okazję jechać pierwszy raz obok starego pieca wapiennego, ścieżka wprowadza mnie do lasu i widzę tory którymi kawałeczek jadę. Dojeżdżam do miejsca które znam i wiedziałem że jeszcze dobry kawał trzeba tymi torami jechać a już widziałem, że się błyska na niebie. Objeżdżam szutem a potem na dziko lasem, trochę się pogubiłem bo ścieżki brak. Byłem blisko torów chociaż ich nie widziałem, jadący pociąg mi o nich przypomniał więc już nimi pojechałem jak trzeba było odrazu. Gruby patyk gdzieś wszedłkoło korby, nie chciałem się zatrzymywać i wypadł ale urwał mi mocowanie pompki. W końcu wyjeżdżam z lasu, jest już po zmroku ale na wschodzie niebo jeszcze jasne, na zachodzie natomiast czarne. Dawno się tak nie przejmowałem czy mnie złapie ulewa, ale to zapowiadało się naprawdę źle, wiatr w twarz albo z boku. Asfaltami dojechałem i na ostatniej prostej przed domem miałem chociaż raz ten wiatr w plecy - turbo 51,7 km/h